Jutro dodam rozdział.
Miłego wieczoru! :)
niedziela, 28 grudnia 2014
czwartek, 25 grudnia 2014
Rozdział 12
Poszliśmy do salonu. Usiadłem na fotelu, a pozostała trójka na kanapie.
-Więc?- upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć? - mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc. Na początek.. uh.
-Więc?- upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć? - mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc. Na początek.. uh.
-Lou. Pamiętaj nieważne co zrobiłeś my i tak przy tobie zostaniemy i będziemy cię wspierać.
-Mam taką nadzieję. Nie wiem czy uda mi się to wszystko powiedzieć...
-Zaczynaj.- pospieszył mnie Niall.
Po pierwsze jestem gejem.
-Jestem znaczy.. ja uh. Nie jarają mnie dziewczyny i ten.. jestem gejem.
Nic.
Nic.
-Chłopcy?
-Tylko to?
-Nie robi wam to nic?
-Oczywiście, że nie.- odezwał się od razu Liam.
-To przez to chodzisz cały czas przygnębiony?-dalej drążył temat mulat. U Zayna zawsze wszystko musiało zostać wyjaśnione.
-Nie, to nie przez to. Już nie.
-Noo too przeez coo?- przeciągnął samogłoski Ni.
Po drugie kocham mojego przyrodniego brata, którego zaadoptowali moi rodzice.
-Zakochałem się.
-Znamy go?
-Mam nadzieje, że nie jest jakimś 40letnim typkiem z klubu.
-Kim jest ten szczęściarz?
-Zayn tak znacie. Liam nie, nie jest jakimś 40letnim kolesiem jest ode mnie młodszy.
-Kto to?- zapytał ciekawski Irlandczyk.
-Ma na imię- przerwa-ma na imię Harry.
-Zaraz, zaraz.- taa to jest ta część, w której masz się domyśleć Zayn- Przecież mówiłeś, że go znamy, a jedynym Harrym, którego znamy jest Styl...
-Jasna cholera.
-Kurwa mać.
-O w dupę.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
-Znamy go?
-Mam nadzieje, że nie jest jakimś 40letnim typkiem z klubu.
-Kim jest ten szczęściarz?
-Zayn tak znacie. Liam nie, nie jest jakimś 40letnim kolesiem jest ode mnie młodszy.
-Kto to?- zapytał ciekawski Irlandczyk.
-Ma na imię- przerwa-ma na imię Harry.
-Zaraz, zaraz.- taa to jest ta część, w której masz się domyśleć Zayn- Przecież mówiłeś, że go znamy, a jedynym Harrym, którego znamy jest Styl...
-Jasna cholera.
-Kurwa mać.
-O w dupę.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
-Przecież ty nienawidziłeś Harolda.
-Boże nie mów na niego Harold, Zi. Tak nienawidziłem go.
-A teraz go kochasz?
-Kurwa Liam. Nienawidziłem go przez to, że przez niego stałem się inny.- ścisnąłem mocniej szklankę- ale jednocześnie go kochałem i... nadal go kocham.
- To popieprzone.
-Wiem to, wiem. Ale co ja na to poradzę? Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem ja po prostu.. poczułem coś, coś całkowicie innego od tego uczucia, które czułem przy Eleanor. Na początku moi rodzice ciągle koło niego latali i myślałem, że to co czuję to zwykła zazdrość. Ale nie ja po prostu się w nim zakochałem.
Po czwarte byliśmy razem.
-On o tym wie?
-Tak, wie.
-Dlatego się pokłóciliście?
-Nie, nie, nie. -Zayn wstał i pokazał gestem dłoni taras. Ruszyliśmy za nim. Liam i Niall usiedli na przedostatnich schodkach, a ja z Malikiem na zielonej trawie.
Tak samo zielonej jak jego oczy.
Jak przepiękne tęczówki Harrego..
Mulat odpalił papierosa, zabrałem mu jedno z paczki, odpaliłem, zaciągnąłem się i poczułem się lepiej.
-Czuje się jak na jakimś popieprzonym przesłuchaniu.- zachichotali.
-Tak więc- zaciągnął się- co on na to?- uśmiechnąłem się.
-Odwzajemnia to.
-Czyli jesteście razem? - Horan aż skakał z radości.
-Nie..- wyprostował się.
-Jak to nie do cholery Louis? Ty kochasz go, on kocha ciebie. To nie trudne się zapytać Harrego o chodzenie. Na pewno odpowie TAAAAAK!-wykrzyknął. -Będę was shippował. Wiesz co? Słodko razem wyglądacie i..
-Horan zamknij się- uciszył blondynka czarnowłosy kiedy zobaczył moje łzy.-Hej, stary co się stało?
-Byliśmy razem.- otarłem łzy ale zaraz pojawiły się nowe.-Ale wszystko zchrzaniłem.
-Zakładam, że przez to chodzicie obydwoje przygnębieni.
-T-tak.
A po piąte myśli, że zdradziłem go z Eleanor dlatego się do mnie nie odzywa.
-Powiesz co się stało? Dasz radę? - zapytał z troską Liam.
-N-na twoje-ej os-siemnas-stce Zay-yn.
-Hej LouLou. Spokojnie. -Zayn przyciągnął mnie do siebie i zaczął pocierać mi plecy. Wyobraziłem sobie, że na jego miejscu jest Harry i tym oto sposobem trochę się uspokoiłem. Odsunąłem się od przyjaciela, pociągnąłem nosem i ponownie otarłem łzy.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Jak nie chcesz nie musisz nam i tym teraz mówić.
-Chce. Wole teraz. J-jak już powiedziałem tamto to powie-em i to.
-Powoli i spokojnie.
-Och Liam zamknij się i ty. Lou wie co ma robić.
-Jeb się Zayn.
-Też cię kocham przyjacielu.
-Nie też bo ja ciebie nie kocham.
-Jak możesz! Osz ty mendo!- Malik rzucił się na Payna i zaczął go łaskotać.
-Do-obra kocham cię! Za-yn zejdź!- mówił przez śmiech.
-Tak myślałem. -powiedział ze śmiechem Zi. Zaśmiałem się. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem.
-Na twojej osiemnastce Zayn- reszta spojrzała na mnie i uważnie mnie słuchała- tamtej nocy miałem spać z nią w jednym pokoju, w jednym łóżku. We wtorek z nią zerwałem i Hazz to wszystko słyszał. I byłoby wyszło okey, gdyby nie to, że dowaliła tekstem, że się z nią na twoich urodzinach pieprzyłem. Może i byłem nieźle najebany ale pamiętam, że do mnie przyszła coś tam gadała, próbowała mnie nakręcić ale...
-Próbowała nakręcić geja dobre- Niall zaczął się śmiać.- Ciekawe czym. Z przodu deska, z tyłu deska, nawet chuja nie ma by cię zadowolić- wybuchliśmy śmiechem.
-Boże kocham was.
-Awwww my ciebie też Boo.
-Spierdalaj Nialler. A więc odepchnąłem ją, próbowała ponownie ale jej na to nie pozwoliłem, wkurzyła się i odwróciła w drugą stronę. Rano obudziłem się, ubrany. A Hazz w to uwierzył i od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać.
-Może spróbuj...
-Próbowałem nie chce. Nie pozwala dopuścić mnie do siebie. Musze coś wymyślić.
-Może zamkniemy was w jednym pomieszczeniu?
-Nie Liam. Nie będę robił nic na siłę.
-To może zadziałać- wtrącił się Zayn- W książkach zawsze działało.
-Zayn! To nie książka! To jest prawdziwe życie!
-Ta opowieść była akurat pisana na faktach- wtrącił się Niall.
-Boże żyję z idiotami.
-Dobra plan A już mamy. Teraz zostało nam do wymyślenia jak to zrobimy.- Zayn zlał moją odpowiedź.
-Szkoła, schowek na miotły.
-Li, Curly od razu się połapie.
-Dani.
-Myślisz, że się zgodzi? Bo ja w to wątpię. Harry jest jej przyjacielem, a ona sama nie przepada przez to wszystko za mną.
-Czekaj, czekaj. Czyli ona o wszystkim wie!?
-Yeeah. Nawet przyłapała nas po sek..
-Co!? Kiedy!?
-Na osiemnastce.
-Co!?- tym razem odezwał się Zayn.- Gdzie!?
-Och umm w łazience na górze.
-Zabije was. TO MOJA ŁAZIENKA!
-----------
Hejka.
Co tam, jak tam?
Rozdział wydaje mi się długi. I jak widzicie w ciągu tygodnia dodałam aż 3 czy 2 rozdziały wooow xD.
Brawa dla mnie.
Nigdy nie byłam za tym aby takie coś robić ale...
2 komentarze --> next :)
-Hej LouLou. Spokojnie. -Zayn przyciągnął mnie do siebie i zaczął pocierać mi plecy. Wyobraziłem sobie, że na jego miejscu jest Harry i tym oto sposobem trochę się uspokoiłem. Odsunąłem się od przyjaciela, pociągnąłem nosem i ponownie otarłem łzy.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Jak nie chcesz nie musisz nam i tym teraz mówić.
-Chce. Wole teraz. J-jak już powiedziałem tamto to powie-em i to.
-Powoli i spokojnie.
-Och Liam zamknij się i ty. Lou wie co ma robić.
-Jeb się Zayn.
-Też cię kocham przyjacielu.
-Nie też bo ja ciebie nie kocham.
-Jak możesz! Osz ty mendo!- Malik rzucił się na Payna i zaczął go łaskotać.
-Do-obra kocham cię! Za-yn zejdź!- mówił przez śmiech.
-Tak myślałem. -powiedział ze śmiechem Zi. Zaśmiałem się. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem.
-Na twojej osiemnastce Zayn- reszta spojrzała na mnie i uważnie mnie słuchała- tamtej nocy miałem spać z nią w jednym pokoju, w jednym łóżku. We wtorek z nią zerwałem i Hazz to wszystko słyszał. I byłoby wyszło okey, gdyby nie to, że dowaliła tekstem, że się z nią na twoich urodzinach pieprzyłem. Może i byłem nieźle najebany ale pamiętam, że do mnie przyszła coś tam gadała, próbowała mnie nakręcić ale...
-Próbowała nakręcić geja dobre- Niall zaczął się śmiać.- Ciekawe czym. Z przodu deska, z tyłu deska, nawet chuja nie ma by cię zadowolić- wybuchliśmy śmiechem.
-Boże kocham was.
-Awwww my ciebie też Boo.
-Spierdalaj Nialler. A więc odepchnąłem ją, próbowała ponownie ale jej na to nie pozwoliłem, wkurzyła się i odwróciła w drugą stronę. Rano obudziłem się, ubrany. A Hazz w to uwierzył i od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać.
-Może spróbuj...
-Próbowałem nie chce. Nie pozwala dopuścić mnie do siebie. Musze coś wymyślić.
-Może zamkniemy was w jednym pomieszczeniu?
-Nie Liam. Nie będę robił nic na siłę.
-To może zadziałać- wtrącił się Zayn- W książkach zawsze działało.
-Zayn! To nie książka! To jest prawdziwe życie!
-Ta opowieść była akurat pisana na faktach- wtrącił się Niall.
-Boże żyję z idiotami.
-Dobra plan A już mamy. Teraz zostało nam do wymyślenia jak to zrobimy.- Zayn zlał moją odpowiedź.
-Szkoła, schowek na miotły.
-Li, Curly od razu się połapie.
-Dani.
-Myślisz, że się zgodzi? Bo ja w to wątpię. Harry jest jej przyjacielem, a ona sama nie przepada przez to wszystko za mną.
-Czekaj, czekaj. Czyli ona o wszystkim wie!?
-Yeeah. Nawet przyłapała nas po sek..
-Co!? Kiedy!?
-Na osiemnastce.
-Co!?- tym razem odezwał się Zayn.- Gdzie!?
-Och umm w łazience na górze.
-Zabije was. TO MOJA ŁAZIENKA!
-----------
Hejka.
Co tam, jak tam?
Rozdział wydaje mi się długi. I jak widzicie w ciągu tygodnia dodałam aż 3 czy 2 rozdziały wooow xD.
Brawa dla mnie.
Nigdy nie byłam za tym aby takie coś robić ale...
2 komentarze --> next :)
wtorek, 23 grudnia 2014
Rozdział 11
Dni mijały, a ja dalej z nim nie rozmawiałem. Chyba zrozumiał, że potrzebuje czasu. Codziennie po kąpieli znajdowałem na swoim łóżku czerwoną różę z karteczką.
Potrzebujesz czasu rozumiem.
Dam Ci go tyle ile tylko potrzebujesz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Nienawidzę siebie za to, że wszystko zjebałem.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zobaczyłem dzisiaj Twój uśmiech.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Tęsknię za Tobą Hazz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zabrałem Twoją bluzę.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Minął tydzień, a dla mnie to wieczność.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zchrzaniłem.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Louis
-Powiesz nam o co chodzi?
-Zayn to nie takie proste.
-Zayn to nie takie proste.
-Od tygodnia jesteś cichy, co do ciebie w ogóle nie jest podobne.
-Codziennie po szkole chodzisz do kwiaciarni.
-I kupujesz czerwone róże.
-Niall, Zayn, błagam.
-Masz nową dziewczynę?
-Czy próbujesz przeprosić Calder?
-Co? Boże nie!
-To o co chodzi? - wtrącił się Li.
-Uh to nie miejsce na gadanie o tych sprawach.
-Rodzice jadą dzisiaj do moich dziadków możemy po szkole do mnie przyjść.- zaproponował Liam.
-Niech będzie.- wstałem, zabrałem torbę i wróciłem do szkoły. W przejściu miałem Hazze. Spojrzałem w jego oczy, a świat się zatrzymał.
Czułem się jak w jakimś głupim filmie. Kiedy para się pokłóci , przypadkiem na siebie trafią, przejdą koło siebie, spojrzą sobie w oczy, a czas się spowalnia. A to właśnie się teraz działo. Świat się spowalniał, kiedy spojrzałem w jego zielone jak świeża trawa tęczówki.
-Cześć.- odezwałem się. Nie odpowiedział. Cholera! Chciałem usłyszeć tylko jego głos! Odwrócił wzrok, a ja spuściłem głowę, popchnąłem drzwi od szkoły...
PO SZKOLE
Czwórką ruszyliśmy w stronę domu Payna. Nie powiem denerwowałem się jak cholera. Właśnie miałem powiedzieć swoim trzem najlepszym przyjacielą, że
Po pierwsze jestem gejem.
Po drugie kocham mojego przyrodniego brata, którego zaadoptowali moi rodzice.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
Po czwarte byliśmy razem.
A po piąte myśli, że zdradziłem go z Eleanor dlatego się do mnie nie odzywa.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
W DOMU LIAMA
Wszedłem do kuchni. Wziąłem wazon, nalałem do niego trochę wody i włożyłem do niego piękną, czerwoną róże. Odwróciłem się w ich kierunku.
-Teraz na serio musisz nam powiedzieć o co chodzi.
Kurwa.
Poszliśmy do salonu. Usiadłem na fotelu, a pozostała trójka na kanapie.
-Więc? - upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć?- mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc...
---------------------
Hejka!
Jest już po północy co oznacza, że się spóźniłam i...
JEST 24 GRUDNIA URODZINY LOUIEGO <3
Kochanie Hazzy ma już 23 lata :'))).
Jak ten czas leci. Niedawno był zwykłym 18nastoletnim chłopcem, który szedł do X-factor z marzeniami, a teraz te wszystkie marzenia się spełniły. Szkoda tylko, że musi kryć to kim jest..
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla tego idealnego chłopaka ♡♡♡♡.
Rozdział 12 pojawi się dzisiaj albo jutro.
Wesołych Świąt kochani! :*
Dobranoc! :*
czwartek, 18 grudnia 2014
Rozdział 10
Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz?- kurwa- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-Och. Um.. to co ona powie..
-Pierdol się. Naprawdę. Pierdol. Się.
-Ale ja z nią nie..
Wyszedłem, miałem go dość. Próbowałem nie pozwolić moim łzą wypłynąć, próbowałem nie uderzyć go w te jego piękną twarzyczkę.. próbowałem.
-Harry- chwycił mnie za ramię kiedy znajdowałem się już na korytarzu. Nie rób scen Harry tu jest dużo uczni i nauczycieli.
-Nie zrozumiałeś? - odwróciłem się do niego przodem.
-Ale..- próbował dalej się wybronić i wtedy już nie wytrzymałem. Odepchnąłem go tak, że poleciał na ścianę.
-Mam cię gdzieś, kumasz? MAM CIĘ W DUPIE!-krzyknąłem. Kilka uczni się na nas spojrzało z zaciekawieniem.
-Proszę wysłuchaj mnie.
-Nie. Nie!
-Hazz kotku- ściszył głos.
Próbowałem i moje próby szlak jasny trafił.
Chwyciłem go za ramię z obydwóch stron i przycisnąłem mocniej do ściany.
-Nie mów do mnie Hazz. Nie mów do mnie kotku.
-Wysłuchaj mnie!
-Po co!? Żeby znowu słyszeć kłamstwa!?- odsunąłem się.
-Nie kłamałem! - prychnąłem.
-Jasne.- odszedłem.
-Harry!- odwróciłem się i jakimś pieprzonym pechem straciłem równowagę i przewróciłem się na niego.
-Czemu ciągle to robisz? Czemu do cholery ciągle to robisz!? -walnąłem go z pięści w klatkę.-Zostaw mnie w spokoju!
-Harry zejdź z niego!- usłyszałem Dan. Złapał mnie za nadgarstki.
-Nie! Nie zostawię.
-Jesteś popieprzonym dupkiem!
-Oh ja dupkiem?- przekręcił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem.-Wysłuchaj mnie to nie będę dupkiem!
-Nie mam nawet zamiaru to zrobić!
-Chłopcy!
-Hazz?- kurwa- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-Och. Um.. to co ona powie..
-Pierdol się. Naprawdę. Pierdol. Się.
-Ale ja z nią nie..
Wyszedłem, miałem go dość. Próbowałem nie pozwolić moim łzą wypłynąć, próbowałem nie uderzyć go w te jego piękną twarzyczkę.. próbowałem.
-Harry- chwycił mnie za ramię kiedy znajdowałem się już na korytarzu. Nie rób scen Harry tu jest dużo uczni i nauczycieli.
-Nie zrozumiałeś? - odwróciłem się do niego przodem.
-Ale..- próbował dalej się wybronić i wtedy już nie wytrzymałem. Odepchnąłem go tak, że poleciał na ścianę.
-Mam cię gdzieś, kumasz? MAM CIĘ W DUPIE!-krzyknąłem. Kilka uczni się na nas spojrzało z zaciekawieniem.
-Proszę wysłuchaj mnie.
-Nie. Nie!
-Hazz kotku- ściszył głos.
Próbowałem i moje próby szlak jasny trafił.
Chwyciłem go za ramię z obydwóch stron i przycisnąłem mocniej do ściany.
-Nie mów do mnie Hazz. Nie mów do mnie kotku.
-Wysłuchaj mnie!
-Po co!? Żeby znowu słyszeć kłamstwa!?- odsunąłem się.
-Nie kłamałem! - prychnąłem.
-Jasne.- odszedłem.
-Harry!- odwróciłem się i jakimś pieprzonym pechem straciłem równowagę i przewróciłem się na niego.
-Czemu ciągle to robisz? Czemu do cholery ciągle to robisz!? -walnąłem go z pięści w klatkę.-Zostaw mnie w spokoju!
-Harry zejdź z niego!- usłyszałem Dan. Złapał mnie za nadgarstki.
-Nie! Nie zostawię.
-Jesteś popieprzonym dupkiem!
-Oh ja dupkiem?- przekręcił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem.-Wysłuchaj mnie to nie będę dupkiem!
-Nie mam nawet zamiaru to zrobić!
-Chłopcy!
-Zostaw mnie i idź sobie do tej twojej dziwki!- usiadłem gwałtownie i popchnąłem go do tyłu. Chyba trochę za mocno. Wylądował plecami na ziemi. Wstałem.
-Louis!- suka zawołała Lou.
Spojrzałem mu w oczy. Patrzył na mnie dalej z dołu, a w jego tęczówkach ujrzałem ból, smutek i... łzy. Może przesadziłem? Ale on mnie do chuja zdradził! Oszukiwał mnie ciągle! Poniosło mnie... Chciałem do niego podejść podać mu rękę i powiedzieć, żeby dał mi spokój, odejść ale ta suka mnie wyprzedziła. Podbiegła do niego i coś mówiła ale on na nia nie zwracał żadnej uwagi. Wstał, a ona oczywiście jak jakiś wierny pies zrobiła to samo, na pewno specjalnie stanęła przede mną, aby zasłonić nas sobie.
-Zajebiście- prychnąłem. Odwróciłem się z zamiarem wyjścia ze szkoły i na przesiedzeniu całego dnia w swoim pokoju, pod kołdrą płacząc i użalajac się nad sobą. Odwróciłem się i...
-Wszyscy na lekcje! Rozejść się no już! A wy do mojego gabinetu teraz!- krzykną Mark. Połowa uczni, którzy tu byli się rozeszła. -Eleanor ciebie to też dotyczy.- ruszył przodem, a ja za nim.
-Lou! - zawołała- Kocham Cię!- przyspieszyłem. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku natychmiast ją wytarłem. Weszliśmy do sekretariatu kobieta za biurkiem posłała nam współczujące spojrzenie. No tak,kiedy Mark jest wkurzony lepiej się do niego nie zbliżać. Weszliśmy do jego gabinetu.
-Siadajcie- powiedział surowo i sam usiadł naprzeciwko nas. Odsunąłem swoje krzesło jak najdalej mogłem byle zdala od Louisa, a w zamian dostałem morderczy wzrok Marka.-Co to do jasnej cholery było!?- no i się zaczyna.- Czy wam się przypadkiem w głowach nie poprzewracało? Przecież się dogadawyliście!
Cisza.
-Znowu nas z matką okłamaliście?
Cisza.
-Odpowiedzcie do cholery!
-Nie okłamaliśmy was.-odezwał się szatyn.
-Bójka!? W szkole!?
-Mogę już wrócić na lekcje?-odezwałem się.
-Do samochodu. Teraz! Macie szlaban na wszystko! Pomyślę czy puszczę was na tą wycieczkę do Paryża!
-Tato! Proszę tylko nie to! Doskonale wiesz jak chce tam pojechać!
-Było nie zaczynać bójki! Ze swoim bratem!
-Nie jesteśmy braćmi. -przypomniałem mu.- Jestem adoptowany. Zapomniałeś? -nic nie odpowiedział. Wstał włożył jakieś papiery do teczki i ruszył w stronę wyjścia.
-Alice kończę na dzisiaj.
W samochodzie panowała niezręczna cisza. Co mi w sumie pasowało. Nie miałem ochoty rozmawiać z Markiem, a tym bardziej z nim. Kiedy zaparkował wyszedłem z auta tak szybko jak tylko mogłem. Pobiegłem do mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Zdradził mnie, okłamywał, a ja nadal go kurwesko mocno kocham. Kocham i nienawidzę.
Wysłuchaj mnie, wysłuchaj mnie...
Ciągle powtarzałem te zdanie w głowie.
A co jeśli znowu mnie okłamie? Ponownie mnie zrani? Usłyszałem pukanie do drzwi. Czy oni nie rozumieją, że chce zostać sam!? Ktoś wszedł do środka.
-Hazz- odezwała się Dani.- Hazz chodź tu do mnie.- odwróciłem się w stronę dziewczyny i wtuliłem się w nią i zacząłem płakać.
-Dan o-on mnie zdra-adził.
-Ciii. -objęła mnie mocniej.-Nie wierzę w to.
-C-co?- zaczęła bawić się moimi loczkami.
-Mówię, że w to nie wierzę.
-Ale ja mam dowód! - odsunąłem się od niej. Podniosła brew.
-Jaki?- ponownie zgarnęła mnie w swoje objęcia.
-Byłem przy tym jak z nią zrywał- pociągnąłem nosem-Powiedziała, że jest chujem bo ją pieprzy, a trzy dni później z nią zrywa- wytarła moje policzki.
-Och.
-Taa.
-Ale i tak w to dalej nie wierzę.
-Ale ona to potwierdziła!
-Harry! Louis cię kocha, wierzysz w to?
-To po co by to mu mówiła. Skoro wiedziała, że są tam sami.
-Nie wiem ale się dowiem.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, a kiedy się obudziłem brązowowłosej nie było już przy mnie. Położyłem się na boku, tyłem do ściany, spojrzałem przed siebie i ujrzałem róże i karteczkę.
Przepraszam Cię kochanie.
Przepraszam za wszystko.
Nie okłamałem Cię.
Kocham Cię.
Twój Lou.♡
Ciągle powtarzałem te zdanie w głowie.
A co jeśli znowu mnie okłamie? Ponownie mnie zrani? Usłyszałem pukanie do drzwi. Czy oni nie rozumieją, że chce zostać sam!? Ktoś wszedł do środka.
-Hazz- odezwała się Dani.- Hazz chodź tu do mnie.- odwróciłem się w stronę dziewczyny i wtuliłem się w nią i zacząłem płakać.
-Dan o-on mnie zdra-adził.
-Ciii. -objęła mnie mocniej.-Nie wierzę w to.
-C-co?- zaczęła bawić się moimi loczkami.
-Mówię, że w to nie wierzę.
-Ale ja mam dowód! - odsunąłem się od niej. Podniosła brew.
-Jaki?- ponownie zgarnęła mnie w swoje objęcia.
-Byłem przy tym jak z nią zrywał- pociągnąłem nosem-Powiedziała, że jest chujem bo ją pieprzy, a trzy dni później z nią zrywa- wytarła moje policzki.
-Och.
-Taa.
-Ale i tak w to dalej nie wierzę.
-Ale ona to potwierdziła!
-Harry! Louis cię kocha, wierzysz w to?
-To po co by to mu mówiła. Skoro wiedziała, że są tam sami.
-Nie wiem ale się dowiem.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, a kiedy się obudziłem brązowowłosej nie było już przy mnie. Położyłem się na boku, tyłem do ściany, spojrzałem przed siebie i ujrzałem róże i karteczkę.
Przepraszam Cię kochanie.
Przepraszam za wszystko.
Nie okłamałem Cię.
Kocham Cię.
Twój Lou.♡
Głupie nie zapisywanie rozdziałów-.-
Dzisiaj pojawi się rozdział.
Jestem jednym słowem wkurwiona.
Piszę sobie, piszę a tu chuuuj nie zapisało się -.-.
Do tego jutro wyjeżdżam do Polski na święta i muszę się pakować i wiele innych rzeczy eh.
Mam nadzieję, że to co napisałam wcześniej uda mi się ponownie napisać o ile nie zapomnę.
Tak więc do wieczora! :*
czwartek, 4 grudnia 2014
Rozdział 9.
Właśnie dzisiaj jest wtorek.
Właśnie ten wtorek.
Właśnie dzisiaj miało się to stać.
Właśnie dzisiaj miał z nią zerwać.
Właśnie od dzisiaj Lou miał być tylko i wyłącznie mój.
Właśnie dzisiaj wszystko się.. zmieniło.
Po czwartej lekcji poszedłem do łazienki, wszedłem do jeden z trzech niebieskich kabin, kiedy załatwiłem swoją potrzebę i miałem wyjść, usłyszałem dwa dobrze mi znane głosy.
-Kochanie po co tu przyszliśmy?
-El, muszę ci coś powiedzieć, Ja..-zaciął się.
Powinienem wyjść? Czy zostać i posłuchać? Pytałem sam siebie i wybrałem tą drugą opcje, stojąc pośrodku ciasnego pomieszczenia.
-Louis? O co chodzi?
-Chodzi o to, że.. to koniec Eleanor.
-Co!? Koniec czego? Chyba nie mówisz poważnie!
-Mówię całkowicie poważnie! Nie kocham cię przykro mi.
-Jak ma na imię?
-Kto?
-Kto? Ta suka! Może Elena? Albo Hannah!
-Co? Nie, oszalałaś!?
-Widzę jak na ciebie patrzy! Leci na ciebie!
-Ale ja na nią nie!
-Jasne- prychnęła.
-Żadna z nich nie jej powodem naszego rozstania. Nie kocham cię to jest powód.
-Fajnie. No po prostu zajebiście! Pieprzysz mnie, a trzy dni później ze mną zrywasz! Znakomicie!
-Chyba cię..
-Wiesz co Tomlonson nienawidzę cię! Pierdol się! Jeszcze nikt mnie w taki sposób nie potraktował!
-Niby jak? Ah tak no przecież.. nikt nigdy z tobą nie zerwał sama to robiłaś kiedy ci się znudził i brałaś się za następnego.
-W kiblu szkolnym!? Wal się! - usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Wdech wydech. Wdech wydech. Pierdolony Tommo tak ze mną pogrywał?
Wyszedłem i udałem się w stronę wyjścia. Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz? - kurwa.- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-----------
Hej.
Wstawiam taki mały kawałek co do następnego rozdziału. Bardziej można to nazwać zwiastunem alee mniejsza z tym.
Do niedzieli dodam następny rozdział:)
Miłego dnia!
Kocham Was, wiecie? :* ♡
Właśnie ten wtorek.
Właśnie dzisiaj miało się to stać.
Właśnie dzisiaj miał z nią zerwać.
Właśnie od dzisiaj Lou miał być tylko i wyłącznie mój.
Właśnie dzisiaj wszystko się.. zmieniło.
Po czwartej lekcji poszedłem do łazienki, wszedłem do jeden z trzech niebieskich kabin, kiedy załatwiłem swoją potrzebę i miałem wyjść, usłyszałem dwa dobrze mi znane głosy.
-Kochanie po co tu przyszliśmy?
-El, muszę ci coś powiedzieć, Ja..-zaciął się.
Powinienem wyjść? Czy zostać i posłuchać? Pytałem sam siebie i wybrałem tą drugą opcje, stojąc pośrodku ciasnego pomieszczenia.
-Louis? O co chodzi?
-Chodzi o to, że.. to koniec Eleanor.
-Co!? Koniec czego? Chyba nie mówisz poważnie!
-Mówię całkowicie poważnie! Nie kocham cię przykro mi.
-Jak ma na imię?
-Kto?
-Kto? Ta suka! Może Elena? Albo Hannah!
-Co? Nie, oszalałaś!?
-Widzę jak na ciebie patrzy! Leci na ciebie!
-Ale ja na nią nie!
-Jasne- prychnęła.
-Żadna z nich nie jej powodem naszego rozstania. Nie kocham cię to jest powód.
-Fajnie. No po prostu zajebiście! Pieprzysz mnie, a trzy dni później ze mną zrywasz! Znakomicie!
-Chyba cię..
-Wiesz co Tomlonson nienawidzę cię! Pierdol się! Jeszcze nikt mnie w taki sposób nie potraktował!
-Niby jak? Ah tak no przecież.. nikt nigdy z tobą nie zerwał sama to robiłaś kiedy ci się znudził i brałaś się za następnego.
-W kiblu szkolnym!? Wal się! - usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Wdech wydech. Wdech wydech. Pierdolony Tommo tak ze mną pogrywał?
Wyszedłem i udałem się w stronę wyjścia. Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz? - kurwa.- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-----------
Hej.
Wstawiam taki mały kawałek co do następnego rozdziału. Bardziej można to nazwać zwiastunem alee mniejsza z tym.
Do niedzieli dodam następny rozdział:)
Miłego dnia!
Kocham Was, wiecie? :* ♡
piątek, 28 listopada 2014
Rozdział 8.
Budzik zadzwonił równo o siódmej. Chwyciłem na oślep telefon z szafki wyłączyłem alarm i przewróciłem się na drugi bok wtulając się w mojego ukochanego. Składałem na jego obojczykach krótkie pocałunki.
-Hej śpiochu.
-Harry daj mi jeszcze pospać.
-Z chęcią ale dzisiaj szkoła zapomniałeś? - jęknął.
-Nienawidzę szkoły. -zachichotałem. Objął mnie ramionami w tali i przysunął bliżej siebie. -Zostajemy w domu. - oświadczył.
-Lou chciałbym...
-Zostajemy w domu- wymruczał sennie. Westchnąłem. Po minucie czy dwóch wstałem. Co było nie lada wyzwaniem przez jego uścisk na mojej talii.
Zająłem koszulkę i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej granatową koszulkę, bluzę tego samego koloru i czarne rurki.
-Uwielbiam cię- odwróciłem się do niego przodem. Miał chytry uśmieszek- uwielbiam cię nagiegooo.
-No nie wątpię w to- uśmiechnąłem się. Nałożyłem na siebie bluzkę. Podszedłem do komody i wyjąłem z niej parę bokserek i skarpetki.
Usiadłem na łóżku. Zdjąłem z siebie bieliznę, chciałem założyć świeżą, ale ktoś mi to uniemożliwił.
Lou objął mnie od tyłu, złączył ręce na moim brzuchu i pociągnął mnie do tylu tak, że leżałem teraz na nim, między jego nogami, bez bielizny...
-Lou, co ty robisz?- pociągnął mnie wyżej. Moja głowa spoczywała na jego torsie.
-Leże- odpowiedział głupio.
-To wiem- westchnąłem- Lou musimy się zbierać. -Objął mnie jeszcze mocniej, o ile to mogło być jeszcze możliwe.
-Wolę zostać tutaj. Z tobą.
-Uwierz, że ja też- odwróciłem się w jego stronę. Teraz nasze torsy się ze sobą stykały. Położyłem ręce po obu stronach jego głowy. Podciągnąłem się trochę wyżej. Mój członek otarł się o jego, przez cienki materiał jego bokserek. Lou cicho zajęczał.
-Robisz to specjalnie, czy jak- powiedział, kiedy ponownie się o niego otarłem. Uśmiechnąłem się bezczelnie.
-Nie.
-Jasne- pisną kiedy docisnąłem do niego swoje biodra. Pocałowałem go krótko w usta i ponowiłem swój ruch.
-Harry przestań.
-Dlaczego Loui?- wyszeptałem mu do ucha.
-Kurwa Harry jak nie przestaniesz to mi stanie! -zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Przekręciłem się na bok, opadając na plecy- Nienawidzę cię
-Też cię kocham- odpowiedziałem, kiedy przestałem się śmiać.
-Piękny okaz- skomentował moje dolne części ciała, a raczej ekhem.. penisa.
Usiadłem prosto, sięgnąłem po bokserki i je na siebie założyłem.
Wstałem i podszedłem do mojego chłopaka. Objąłem go w talii.
-Będziesz się musiał nieźle napracować, żeby ten okaz- podkreśliłem ostatnie słowo- jeszcze zobaczyć.
-Tak? - położył dłonie na moim torsie i przejechał nim w górę obejmując moją szyję.
-Tak. Zaczynając od niej- uśmiechnął się.
-To jeszcze dzisiaj go zobaczę- otarł o siebie nasze nosy.
-Mhm. A teraz idź już sobie do siebie.
-Ja tu ci mówię, że pragnę twojego kutasa, a ty. Pf.
Odsunął się ode mnie. Zachichotałem. Kiedy naciskał już na klamkę podbiegłem do niego. Chwyciłem go w biodrach i przysunąłem do siebie.
-Za dziesięć minut pod twoim pokojem skarbie- wymruczałem mu do ucha, przejeżdżając językiem za nim. Lou tylko coś wymruczał i wyszedł. Ubrałem na siebie jeszcze spodnie i skarpetki i udałem się do łazienki. Umyłem zęby i ogarnąłem swoje włosy.
Wróciłem jeszcze do pokoju po telefon, słuchawki, klucze i portfel. Pościeliłem łóżko i wyszedłem na korytarz, gdzie już czekał tam na mnie Louis.
Ruszyliśmy w ciszy na dół do kuchni.
-Dzieeeń dobryy!- przywitał się z Jay- A gdzie śniadanko ? -zapytał gdy dostrzegł pusty stół.
-A co wy tak wcześnie na nogach?
-Szkoła mamo, zapomniałaś?
-O ile mi wiadomo macie dzisiaj wolne.
-Co?- powiedzieliśmy razem.
-Nie mówcie, że zapomnieliście, że dzisiaj macie wolne! Nie mogę w to uwierzyć! - zaśmiała się.
-Harry?
-Tak?
-Zginiesz marnie! Mogłem sobie jeszcze pospać!- zacząłem się śmiać.
-Nie wiedziałem! - broniłem się.
-Szykuj mu trumnę!
-Tylko tęczową!
-Tęczową? - zapytała Jay.
-Ee tak? Czemu nie?
-O ile mi wiadomo tęcza oznacza homoseksualizm.
-Tak ale..
-On chce po śmierci mieć kolorowo!- wtrącił się Louis. - Dam ci czarną! - próbował uratować sytuacje. Jay westchnęła.
-A już myślałam, że jesteś gejem- zaśmiała się. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem. Brunetka chyba zauważyła nasze miny. -Ale nie jesteś? Harry?
-Nie, nie jestem.- odpowiedziałem. Co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Nie wiedziałem jaki ma stosunek do homo. Nigdy z nią na ten temat nie rozmawiałem.
-Harry? Na pewno?
-Mamo - Lou ponownie się wtrącił. - Masz coś do takich osób?
-Nie, nie.
-No to może lepiej ci się zrobi jak powiem. Ekhem! Uwaga!
Spojrzeliśmy się z Jay na siebie. Nie wiedziałem co tym razem wymyślił. Chwyciłem butelkę wody, zacząłem brać małe łyki.
-Ja i Harry jesteśmy razem! Pieprzymy się co noc!
Jay opadła szczęka, a ja wyplułem całą zawartość wody, którą miałem w ustach.
-Louis to nie było śmieszne- podeszła do lodówki- Co chcecie na śniadanie? - spojrzałem na niego i gdyby spojrzenie mogło zabijać leżałby tu już martwy. Podszedłem do niego i puknąłem go w czoło.
-Oszalałeś- szepnąłem. - Tosty.
-Już się robi. - spojrzałem na niego jeszcze raz na co wzruszył ramionami. Starłem wodę z podłogi szmatką i usiadłem do stołu.
Po południu poszliśmy na zakupy. I gdybym tylko wiedział, że zakupy z Lou są gorsze niż z dziewczyną nie zgodziłbym się na nie.
-Harry przynieś mi tą samą bluzkę ale o jeden rozmiar większy.
-Serio?
-Nie narzekaj tylko mi ją przynieś- wychylił rękę przez zasłonę i podał mi szarą koszulkę. Przewróciłem oczami, odepchnąłem się od mojego drewnianego oparcia i chwyciłem ją.
-A może mi powiesz, gdzie mogę ją znaleźć?
-Na prosto przy kurtkach skręć w lewo, później w prawo i wtedy zobaczysz regały ze spodniami to do nich podejdź i obróć się na lewo i tam będą.
-Ty sobie ze mnie żartujesz?
-Nie.
-Nie?- wychylił głowę.
-Oh daj spokój. To mój ulubiony sklep i znam go na pamięć, a teraz idź mi po tą bluzkę, bo mam jeszcze do przymierzenia te jeansy, tak przy okazji wydają się bardzo ciasne- puścił mi oczko i zniknął, a ja ponownie przewróciłem oczami. Louis i ta jego popieprzona koszulka. Po chwili wróciłem ze swoją zdobyczą.
-Lou?
-Wejdź. - wślizgnąłem się do ciasnego pomieszczenia- Co sądzisz? - stanął do mnie tyłem i zaraz odwrócił się bokiem do lustra.
-Sądzę, że twój tyłek wygląda w nich nieziemsko.
-Tak?- obrócił się do mnie przodem. Zrobiłem dwa kroki do przodu, nasze klatki się ze sobą stykały. Lekko popchnąłem go na lustro, na co sykną na spotkanie z zimnym przedmiotem, położyłem ręce na jego talii i przyciągnąłem go do siebie.
-Tak. - złączyłem nasze usta w powolnym, słodkim pocałunku. -Twój tyłek we wszystkim wygląda idealnie i kurwa Lou ty cały jesteś idealny. Idealnie piękny i idealnie zajebisty.- złożyłem po jednym pocałunku na obydwóch policzkach.
-Nie prawda.- odsunął się ode mnie. Ubrał na siebie bluzkę, którą mu przed chwilą przeniosłem. Nawet porządnie nie sprawdził jak na nim leży.
-Masz wszystko? Idziemy? - przytaknąłem. Zabrałem ze sobą wybrane wcześniej rzeczy i ruszyłem za moim chłopakiem do kas. Zapłaciliśmy za wszystko i ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.
-Chodź na gorącą czekoladę. -chwyciłem go za ramię i zaprowadziłem nas w stronę najbliższej kawiarni. Nie chciałem, żeby był smutny, a do serca Lou i jego dobrego humoru można było łatwo dojść przez słodkości.
Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się w rogu kawiarni. Pachniało tu cynamonem i świeżo zaparzoną kawą. Usłyszałem burczenie w brzuchu mojego ukochanego. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady z bitą śmietaną, cynamonem i tiramisu.
Na ustach Lou pojawił się mały uśmieszek, który próbował ukryć, jednak mu się to nie udawało. I tak spędziliśmy resztę czasu w kawiarni, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym, potajemnie łącząc ze sobą nasze nogi pod stołem.
-Hej śpiochu.
-Harry daj mi jeszcze pospać.
-Z chęcią ale dzisiaj szkoła zapomniałeś? - jęknął.
-Nienawidzę szkoły. -zachichotałem. Objął mnie ramionami w tali i przysunął bliżej siebie. -Zostajemy w domu. - oświadczył.
-Lou chciałbym...
-Zostajemy w domu- wymruczał sennie. Westchnąłem. Po minucie czy dwóch wstałem. Co było nie lada wyzwaniem przez jego uścisk na mojej talii.
Zająłem koszulkę i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej granatową koszulkę, bluzę tego samego koloru i czarne rurki.
-Uwielbiam cię- odwróciłem się do niego przodem. Miał chytry uśmieszek- uwielbiam cię nagiegooo.
-No nie wątpię w to- uśmiechnąłem się. Nałożyłem na siebie bluzkę. Podszedłem do komody i wyjąłem z niej parę bokserek i skarpetki.
Usiadłem na łóżku. Zdjąłem z siebie bieliznę, chciałem założyć świeżą, ale ktoś mi to uniemożliwił.
Lou objął mnie od tyłu, złączył ręce na moim brzuchu i pociągnął mnie do tylu tak, że leżałem teraz na nim, między jego nogami, bez bielizny...
-Lou, co ty robisz?- pociągnął mnie wyżej. Moja głowa spoczywała na jego torsie.
-Leże- odpowiedział głupio.
-To wiem- westchnąłem- Lou musimy się zbierać. -Objął mnie jeszcze mocniej, o ile to mogło być jeszcze możliwe.
-Wolę zostać tutaj. Z tobą.
-Uwierz, że ja też- odwróciłem się w jego stronę. Teraz nasze torsy się ze sobą stykały. Położyłem ręce po obu stronach jego głowy. Podciągnąłem się trochę wyżej. Mój członek otarł się o jego, przez cienki materiał jego bokserek. Lou cicho zajęczał.
-Robisz to specjalnie, czy jak- powiedział, kiedy ponownie się o niego otarłem. Uśmiechnąłem się bezczelnie.
-Nie.
-Jasne- pisną kiedy docisnąłem do niego swoje biodra. Pocałowałem go krótko w usta i ponowiłem swój ruch.
-Harry przestań.
-Dlaczego Loui?- wyszeptałem mu do ucha.
-Kurwa Harry jak nie przestaniesz to mi stanie! -zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Przekręciłem się na bok, opadając na plecy- Nienawidzę cię
-Też cię kocham- odpowiedziałem, kiedy przestałem się śmiać.
-Piękny okaz- skomentował moje dolne części ciała, a raczej ekhem.. penisa.
Usiadłem prosto, sięgnąłem po bokserki i je na siebie założyłem.
Wstałem i podszedłem do mojego chłopaka. Objąłem go w talii.
-Będziesz się musiał nieźle napracować, żeby ten okaz- podkreśliłem ostatnie słowo- jeszcze zobaczyć.
-Tak? - położył dłonie na moim torsie i przejechał nim w górę obejmując moją szyję.
-Tak. Zaczynając od niej- uśmiechnął się.
-To jeszcze dzisiaj go zobaczę- otarł o siebie nasze nosy.
-Mhm. A teraz idź już sobie do siebie.
-Ja tu ci mówię, że pragnę twojego kutasa, a ty. Pf.
Odsunął się ode mnie. Zachichotałem. Kiedy naciskał już na klamkę podbiegłem do niego. Chwyciłem go w biodrach i przysunąłem do siebie.
-Za dziesięć minut pod twoim pokojem skarbie- wymruczałem mu do ucha, przejeżdżając językiem za nim. Lou tylko coś wymruczał i wyszedł. Ubrałem na siebie jeszcze spodnie i skarpetki i udałem się do łazienki. Umyłem zęby i ogarnąłem swoje włosy.
Wróciłem jeszcze do pokoju po telefon, słuchawki, klucze i portfel. Pościeliłem łóżko i wyszedłem na korytarz, gdzie już czekał tam na mnie Louis.
Ruszyliśmy w ciszy na dół do kuchni.
-Dzieeeń dobryy!- przywitał się z Jay- A gdzie śniadanko ? -zapytał gdy dostrzegł pusty stół.
-A co wy tak wcześnie na nogach?
-Szkoła mamo, zapomniałaś?
-O ile mi wiadomo macie dzisiaj wolne.
-Co?- powiedzieliśmy razem.
-Nie mówcie, że zapomnieliście, że dzisiaj macie wolne! Nie mogę w to uwierzyć! - zaśmiała się.
-Harry?
-Tak?
-Zginiesz marnie! Mogłem sobie jeszcze pospać!- zacząłem się śmiać.
-Nie wiedziałem! - broniłem się.
-Szykuj mu trumnę!
-Tylko tęczową!
-Tęczową? - zapytała Jay.
-Ee tak? Czemu nie?
-O ile mi wiadomo tęcza oznacza homoseksualizm.
-Tak ale..
-On chce po śmierci mieć kolorowo!- wtrącił się Louis. - Dam ci czarną! - próbował uratować sytuacje. Jay westchnęła.
-A już myślałam, że jesteś gejem- zaśmiała się. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem. Brunetka chyba zauważyła nasze miny. -Ale nie jesteś? Harry?
-Nie, nie jestem.- odpowiedziałem. Co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Nie wiedziałem jaki ma stosunek do homo. Nigdy z nią na ten temat nie rozmawiałem.
-Harry? Na pewno?
-Mamo - Lou ponownie się wtrącił. - Masz coś do takich osób?
-Nie, nie.
-No to może lepiej ci się zrobi jak powiem. Ekhem! Uwaga!
Spojrzeliśmy się z Jay na siebie. Nie wiedziałem co tym razem wymyślił. Chwyciłem butelkę wody, zacząłem brać małe łyki.
-Ja i Harry jesteśmy razem! Pieprzymy się co noc!
Jay opadła szczęka, a ja wyplułem całą zawartość wody, którą miałem w ustach.
-Louis to nie było śmieszne- podeszła do lodówki- Co chcecie na śniadanie? - spojrzałem na niego i gdyby spojrzenie mogło zabijać leżałby tu już martwy. Podszedłem do niego i puknąłem go w czoło.
-Oszalałeś- szepnąłem. - Tosty.
-Już się robi. - spojrzałem na niego jeszcze raz na co wzruszył ramionami. Starłem wodę z podłogi szmatką i usiadłem do stołu.
Po południu poszliśmy na zakupy. I gdybym tylko wiedział, że zakupy z Lou są gorsze niż z dziewczyną nie zgodziłbym się na nie.
-Harry przynieś mi tą samą bluzkę ale o jeden rozmiar większy.
-Serio?
-Nie narzekaj tylko mi ją przynieś- wychylił rękę przez zasłonę i podał mi szarą koszulkę. Przewróciłem oczami, odepchnąłem się od mojego drewnianego oparcia i chwyciłem ją.
-A może mi powiesz, gdzie mogę ją znaleźć?
-Na prosto przy kurtkach skręć w lewo, później w prawo i wtedy zobaczysz regały ze spodniami to do nich podejdź i obróć się na lewo i tam będą.
-Ty sobie ze mnie żartujesz?
-Nie.
-Nie?- wychylił głowę.
-Oh daj spokój. To mój ulubiony sklep i znam go na pamięć, a teraz idź mi po tą bluzkę, bo mam jeszcze do przymierzenia te jeansy, tak przy okazji wydają się bardzo ciasne- puścił mi oczko i zniknął, a ja ponownie przewróciłem oczami. Louis i ta jego popieprzona koszulka. Po chwili wróciłem ze swoją zdobyczą.
-Lou?
-Wejdź. - wślizgnąłem się do ciasnego pomieszczenia- Co sądzisz? - stanął do mnie tyłem i zaraz odwrócił się bokiem do lustra.
-Sądzę, że twój tyłek wygląda w nich nieziemsko.
-Tak?- obrócił się do mnie przodem. Zrobiłem dwa kroki do przodu, nasze klatki się ze sobą stykały. Lekko popchnąłem go na lustro, na co sykną na spotkanie z zimnym przedmiotem, położyłem ręce na jego talii i przyciągnąłem go do siebie.
-Tak. - złączyłem nasze usta w powolnym, słodkim pocałunku. -Twój tyłek we wszystkim wygląda idealnie i kurwa Lou ty cały jesteś idealny. Idealnie piękny i idealnie zajebisty.- złożyłem po jednym pocałunku na obydwóch policzkach.
-Nie prawda.- odsunął się ode mnie. Ubrał na siebie bluzkę, którą mu przed chwilą przeniosłem. Nawet porządnie nie sprawdził jak na nim leży.
-Masz wszystko? Idziemy? - przytaknąłem. Zabrałem ze sobą wybrane wcześniej rzeczy i ruszyłem za moim chłopakiem do kas. Zapłaciliśmy za wszystko i ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.
-Chodź na gorącą czekoladę. -chwyciłem go za ramię i zaprowadziłem nas w stronę najbliższej kawiarni. Nie chciałem, żeby był smutny, a do serca Lou i jego dobrego humoru można było łatwo dojść przez słodkości.
Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się w rogu kawiarni. Pachniało tu cynamonem i świeżo zaparzoną kawą. Usłyszałem burczenie w brzuchu mojego ukochanego. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady z bitą śmietaną, cynamonem i tiramisu.
Na ustach Lou pojawił się mały uśmieszek, który próbował ukryć, jednak mu się to nie udawało. I tak spędziliśmy resztę czasu w kawiarni, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym, potajemnie łącząc ze sobą nasze nogi pod stołem.
Jay
-I jak tam u chłopaków?- podałam Katrin filiżankę kawy. Usiadłam naprzeciwko mojej przyjaciółki.
-W porządku, nawet lepiej.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Powiedzieliście im?
-Nie- westchnęłam- Zamierzamy zabrać chłopców w weekend na kolacje.
-Boisz się?- zadała kolejne pytanie. Katrin jest psychologiem dlatego pewnie zadaje mi tyle pytań, aby później mi jakoś z tym wszystkim pomóc.
-Nie- pokiwałam głową i upiłam łyk ciepłej cieczy.- Nie za bardzo. Wiesz oni się do siebie zbliżyli są jak bracia- uśmiechnęłam się. Na twarzy brunetki zobaczyłam zdziwienie.
-Dogadują się a ja jeszcze o tym nie wiedziałam? - zaśmiałam się- Jak do tego doszło? Ostatnio kiedy ich razem widziałam to była relacja typu "odwrócisz się tylko na chwilę, a wbije ci nóż w plecy".
-Sama do końca nie wiem. Razem z Markiem wysłaliśmy ich na tydzień do Doncaster na działkę, a jak wrócili to po prostu... wszystko się zmieniło. Tak nagle. Sama nie mogłam z początku w to uwierzyć. Myślałam, że robią to może specjalnie.
-Tak jak kiedyś.
-Taak, tak jak kiedyś.
-Ciesze się- powiedziała po chwili ciszy i położyła swoją dłoń na mojej. Momentalnie posmutniałam.- Hej co się dzieje Jay?
-Uh wiesz mam pewne podejrzenia co do Harrego.
-Jakie podejrzenia? - zabrała dłoń i złapała naczynie w ręce.
- Wydaje mi się.. Od kiedy się do nas wprowadził i go adoptowaliśmy nie przyprowadził, żadnej dziewczyny do domu, a dzisiaj rano jak się go zapytałam czy jest.. no wiesz gejem to- westchnęłam po raz kolejny- był taki jakiś przybity kiedy zaprzeczał, a później Louis- przerwałam.
-Mów- zachęcała mnie, żebym kontynuowała.
-A później Louis palną tekstem, że są razem i pieprzą się co noc.
- Och.. Louis jak to Louis żartował. Nie przejmuj się. Ale jeśli Harry byłby gejem to co wtedy?
-Nie wiem. Ale- przerwał mi głośny krzyk mojego syna.
-Mamo! Wróciliśmy!
W salonie pojawili się obydwaj nastolatkowie.
-Jestem głodny.. O cześć ciociu!- Katrin wstała i przywitała się z nimi. Przytuliła każdego po kolei.
-Hej kochani.
-Macie zupę w kuchni, podgrzejcie ją sobie.
-To ty- wskazał na Harrego- idziesz ją podgrzać bo ja kuchnię spalę, a ja zaniosę te wszystkie torby do naszych pokoi.
Louis chwycił wszystkie torby z ciuchami i udał się na górę, a Harry... Nie to nie może się dziać na prawdę! Albo to ja mam już jakieś urojenia albo on na prawdę oglądał się za Lou. Odwrócił się do nas przodem, uśmiechnął się i ruszył w stronę kuchni. Spojrzałam na Katrin, a jej mina była taka sama jak moja, zszokowana. Po minucie szatyn ponownie pojawił się koło nas.
-Harry w kuchni? - zapytał.
-Tak- przytaknęłam.
-Wam też nałożyć? - nagle w salonie pojawił się loczek.
-Nie, dziękuję Harry- Katrin uśmiechnęła się do niego. Spojrzał na mnie, pomachałam przecząco głową.
-Więcej dla nas!- wykrzyknął radośnie Lou.
-Coś się stało?
-Nie, nie. Zupa na gazie- przypomniałam.
-Hazz! Jestem głodny! Jak ty o mnie dbasz, chodź. - objął go w talii i zaprowadził do kuchni- Pomóc ci w czymś? - zapytał po drodze, na tyle głośno abyśmy to usłyszały.
-Loui to tylko zupa ale możesz wyciągnąć talerze i łyżki- zniknęli w pomieszczeniu.
-Nie wiem co mam o tym myśleć- oparłam łokcie na stole, złączyłam dłonie i oparłam się o nie czołem. Katrin wstała i ruszyła w stronę korytarza, po sekundzie wróciła z naszymi kurtkami.
-Ubieraj się idziemy do kosmetyczki.
-Kosmetyczka? Teraz?
-To rada od psychologa. No już. - I tak zrobiłam, wcześniej mówiąc o tym chłopcom.
Harry
-Myślę, że Jay coś podejrzewa -przykryłem nas kołdrą.
-Nie na pewno nie.
-A jeśli?
-To trudno. Nie zmieni to faktu, że dalej będę cię kochał i dalej będziemy razem- wtulił się we mnie.
-To twoja wina. Gdybyś rano nie wypalił z tym pieprzeniem się co noc.
-Och zamknij się i mnie pocałuj głupku- i tak zrobiłem. Bo jestem dobrym chłopakiem, tak? A dobrzy chłopcy spełniają prośby swojego ukochanego. Przewróciłem go na plecy, namiętne całując.
----------------------
Witajcie moi kochani! :*.
Mój nauczyciel od matematyki prowadzi tak bardzo ciekawe lekcje, że postanowiłam przepisać rozdział na nich.
Dziękujcie mu! :D.
Jak widać w końcu coś się dzieje. Zgubiłam swój zeszyt, gdzie pisze rozdziały ale na szczęście Monika jest tak bardzo inteligentna (skromna ja), że postanowiła przepisać wszystko co w nim miała wcześniej.
W następnym jak już pisałam będzie dużo się działo i... nie będzie przyjemnie.
Ogólnie to ta historia miała się niedługo skończyć ale znowu inteligenta Monika (ponownie skromna ja) wymyśliła pewien pomysł. Tak więc trochę to przedłużę tak jak prosiła mnie o to Paulina:)
Tak soł więc.. miłego dnia!
Kocham Was skarby!
(Macie bo to jest takie kahaishs ♡♡)
czwartek, 27 listopada 2014
:)
Heej.
Dzisiaj/jutro pojawi się rozdział tylko muszę go przepisać z zeszytu. :)
Wcześniej nie miałam czasu. Byłam w Polsce i tam nie miałam jak dodać, a później nie miałam weny.
Ale w końcu go znalazłam.
W tym rozdziale będzie się troszeczkę działo ale w następnym będzie o wiele, wiele więcej wydarzeń.
Tak więc miłego dnia kochani! :*
(zdjęcie na przeprosiny:) )
Dzisiaj/jutro pojawi się rozdział tylko muszę go przepisać z zeszytu. :)
Wcześniej nie miałam czasu. Byłam w Polsce i tam nie miałam jak dodać, a później nie miałam weny.
Ale w końcu go znalazłam.
W tym rozdziale będzie się troszeczkę działo ale w następnym będzie o wiele, wiele więcej wydarzeń.
Tak więc miłego dnia kochani! :*
(zdjęcie na przeprosiny:) )
sobota, 18 października 2014
Rozdział 7.
Nie nie bd +18 nie liczcie na to :D.
● Harry ●
Wstałem, nie raczej przeniosłem się do miejsca zwanym piekłem. Głowa mnie strasznie bolała, a w gardle czułem suchość. Woda, potrzebuję wody i to natychmiast. Wstałem i.. jak to się stało, że mam na sobie tylko bokserki? Usiadłem z powrotem na łóżku, próbując przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Po naszej wczorajszej akcji w łazience. Na samo przypomnienie co my tam robiliśmy zaczynam twardnieć. Nie! Koniec. Poszliśmy na dół piliśmy, tańczyliśmy, śmialiśmy się... Po chwili przypomniało mi się. Liam i Ni zanieśli Lou do jego pokoju, a mnie do tego. Musieli mnie rozebrać. Ubrałem się ponownie w te same ciuchy i udałem się do kuchni.
-Hej- przywitałem się z Perrie i Zaynem. Usiadłem naprzeciwko dziewczyny.
-Cześć-odpowiedzieli razem.
-Wody?
-Tak.- po chwili na stole pojawiła się szklanka wraz z dzbankiem. Nalałem sobie jej i szybko wypiłem- Od razu lepiej. -zaśmiali się. -Louis wstał?
-Nie wiem.- odpowiedział mulat. - Mam nadzieję, że nie pozostawili po sobie syfu.
-Kto?
-El i Lou. Wiesz mieli wspólny pokój. Jakieś pół roku temu rozwalili mi lampkę- zaczął się śmiać.
-A pamiętasz jak El zaczęła się drzeć? Myślałam, że coś się stało, a oni sobie zwyczajnie figlowali!- zaśmiała się głośno, żałując tego bo od razu chwyciła się za skronie i jęknęła. Mulat podszedł do niej.
-Masz, powinno pomóc- podał jej tabletki i pocałował w czoło. Wyobraziłem sobie ich. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałem i pobiegłem na górę do łazienki.
-Harry!- usłyszałem głos Malika za sobą. W ostatniej chwili zdążyłem podbiec do muszli i zwymiotowałem. Jeszcze wczoraj się na niej kochaliśmy...
-Hazz? Nic ci nie jest?- usłyszałem jego głos. Podniósł moje loczki z czoła i zaczął mi pocierać plecy. Opadłem na kolana.- Zi przynieś mu wody. Harry? - usiadłem na zimnych kafelkach.
-Spałeś z nią?- podniosłem na niego wzrok. Nie, nie, nie, nie! Kurwa nie! Jego twarz pobladła co dało mi tylko jedno. Spał z nią. Spał kurwa z nią!
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Tak czy nie?
-Tak.. to znaczy nie.. ught. Harry to nie..
-...tak jak myślisz. Serio?
-Daj mi dokończyć. Spałem z nią w jednym łóżku nic z nią nie robiłem- uśmiechnął się do mnie. Albo ja byłem naiwny albo on był świetnym aktorem, bo mu uwierzyłem.
-Na pewno?
-Tak.- przejechał dłonią po moich włosach. Zayn podał mi szklankę.
-Louis.- zwrócił się do mojego chłopaka. I zaczął się śmiać.
-Co jest? - zmarszczył brwi.
-Jak wygląda teraz ten pokój? Mam nadzieję, że tym razem nie ma bałaganu.- Zaczął się niekontrolowanie śmiać, Louis się skrzywił, a mi znowu zrobiło się niedobrze. Ponownie pochyliłem się nad muszlą i zacząłem kaszleć.
-Zayn pokój jest czysty, a teraz wyjdź i zamknij drzwi.
-Spokojnie- powiedział przez śmiech po chwili w pomieszczeniu zostaliśmy tylko my.
-Skarbie- wziął mnie w swoje ramiona. A ja poczułem się bezpieczny, szczęśliwy i kochany.
I nagle sobie wyobraziłem jak ją przytula, jego dłonie są na jej plecach, biodrach, talii, karku. Jak przeczesuje dłonią jej włosy, jak wdycha jej zapach. Jak ją całuję, mówi, że ją kocha.
Natychmiast się od niego odsunąłem. Spojrzał na mnie pytająco.
-Wracamy?- nie chciałem się na nią natknąć...
-Tak. Okey. Wracajmy.- cmokną mnie w usta.
Jak to do jej spoconego ciała się przytula, jak to jej robi malinki, jak to ją przytula po wszystkim szepcząc czułe dobranoc. Jak to jej ciało całuję i bada swoimi dłońmi...
●NASTĘPNEGO DNIA●
Wczorajszy dzień uważam za dość udany. Może i miałem niezłego kaca czy niezbyt wesoły poranek.. ale Lou to wszystko naprawił. Kiedy wróciliśmy do domu kazał mi iść do siebie, a sam przyniósł mi litry napojów czy tabletki, później się ze mną położył rodzice się dziwnie na nas patrzyli ale on miał już swoją wymówkę "a co jeśli zrobi mu się niedobrze? " powiedzmy, że uwierzyli. I nie ma nic lepszego od leżenia z Lou przez cały dzień w jednym łóżku i budzeniu się rano przy nim. Oczywiście nie obyło się bez pytań rodziców "po prostu tak naglę zasnąłem" odpowiadał.
Tak jak wcześniej obiecał pojechaliśmy na film do kina.. Na początek nie wiedziałem dlaczego jechaliśmy do jakiegoś kina po drugiej stronie Londynu, kiedy film się zaczął zrozumiałem. Siedzieliśmy na samym końcu. Nie było to dużo ludzi. Może z trzy pary gejów. Tak gejów! Louis zabrał mnie na film o gejach! I teraz zrozumiałem nie chciał, żeby ktokolwiek nas poznał..
-Mam nadzieję, że ci się spodoba.- mruknął mi w ucho i pocałował za nim.- Specjalnie szukałem gdzie go puszczają.
-Film o gejach?- zaśmiałem się. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę z Lou go oglądał.
- No wiesz. Gdybym zabrał geja na randkę do kina i o parze heteroseksualnej to by było to trochę dziwne. - położył dłoń na moje udo i je ścisnął. - Jeszcze w dodatku z paroma scenkami. -przejechał językiem po moich wargach, bez żadnych pohamowań wpuściłem go do środka moich ust.
-Jaki tytuł? - zapytałem kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- 'Od początku do końca'*
-Jak romantycznie. - wtuliłem się w niego. Światła zgasły i zaczął się film.- Nie wygodnie mi- mruknąłem.
-A pamiętasz jak El zaczęła się drzeć? Myślałam, że coś się stało, a oni sobie zwyczajnie figlowali!- zaśmiała się głośno, żałując tego bo od razu chwyciła się za skronie i jęknęła. Mulat podszedł do niej.
-Masz, powinno pomóc- podał jej tabletki i pocałował w czoło. Wyobraziłem sobie ich. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałem i pobiegłem na górę do łazienki.
-Harry!- usłyszałem głos Malika za sobą. W ostatniej chwili zdążyłem podbiec do muszli i zwymiotowałem. Jeszcze wczoraj się na niej kochaliśmy...
-Hazz? Nic ci nie jest?- usłyszałem jego głos. Podniósł moje loczki z czoła i zaczął mi pocierać plecy. Opadłem na kolana.- Zi przynieś mu wody. Harry? - usiadłem na zimnych kafelkach.
-Spałeś z nią?- podniosłem na niego wzrok. Nie, nie, nie, nie! Kurwa nie! Jego twarz pobladła co dało mi tylko jedno. Spał z nią. Spał kurwa z nią!
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Tak czy nie?
-Tak.. to znaczy nie.. ught. Harry to nie..
-...tak jak myślisz. Serio?
-Daj mi dokończyć. Spałem z nią w jednym łóżku nic z nią nie robiłem- uśmiechnął się do mnie. Albo ja byłem naiwny albo on był świetnym aktorem, bo mu uwierzyłem.
-Na pewno?
-Tak.- przejechał dłonią po moich włosach. Zayn podał mi szklankę.
-Louis.- zwrócił się do mojego chłopaka. I zaczął się śmiać.
-Co jest? - zmarszczył brwi.
-Jak wygląda teraz ten pokój? Mam nadzieję, że tym razem nie ma bałaganu.- Zaczął się niekontrolowanie śmiać, Louis się skrzywił, a mi znowu zrobiło się niedobrze. Ponownie pochyliłem się nad muszlą i zacząłem kaszleć.
-Zayn pokój jest czysty, a teraz wyjdź i zamknij drzwi.
-Spokojnie- powiedział przez śmiech po chwili w pomieszczeniu zostaliśmy tylko my.
-Skarbie- wziął mnie w swoje ramiona. A ja poczułem się bezpieczny, szczęśliwy i kochany.
I nagle sobie wyobraziłem jak ją przytula, jego dłonie są na jej plecach, biodrach, talii, karku. Jak przeczesuje dłonią jej włosy, jak wdycha jej zapach. Jak ją całuję, mówi, że ją kocha.
Natychmiast się od niego odsunąłem. Spojrzał na mnie pytająco.
-Wracamy?- nie chciałem się na nią natknąć...
-Tak. Okey. Wracajmy.- cmokną mnie w usta.
Jak to do jej spoconego ciała się przytula, jak to jej robi malinki, jak to ją przytula po wszystkim szepcząc czułe dobranoc. Jak to jej ciało całuję i bada swoimi dłońmi...
●NASTĘPNEGO DNIA●
Wczorajszy dzień uważam za dość udany. Może i miałem niezłego kaca czy niezbyt wesoły poranek.. ale Lou to wszystko naprawił. Kiedy wróciliśmy do domu kazał mi iść do siebie, a sam przyniósł mi litry napojów czy tabletki, później się ze mną położył rodzice się dziwnie na nas patrzyli ale on miał już swoją wymówkę "a co jeśli zrobi mu się niedobrze? " powiedzmy, że uwierzyli. I nie ma nic lepszego od leżenia z Lou przez cały dzień w jednym łóżku i budzeniu się rano przy nim. Oczywiście nie obyło się bez pytań rodziców "po prostu tak naglę zasnąłem" odpowiadał.
Tak jak wcześniej obiecał pojechaliśmy na film do kina.. Na początek nie wiedziałem dlaczego jechaliśmy do jakiegoś kina po drugiej stronie Londynu, kiedy film się zaczął zrozumiałem. Siedzieliśmy na samym końcu. Nie było to dużo ludzi. Może z trzy pary gejów. Tak gejów! Louis zabrał mnie na film o gejach! I teraz zrozumiałem nie chciał, żeby ktokolwiek nas poznał..
-Mam nadzieję, że ci się spodoba.- mruknął mi w ucho i pocałował za nim.- Specjalnie szukałem gdzie go puszczają.
-Film o gejach?- zaśmiałem się. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę z Lou go oglądał.
- No wiesz. Gdybym zabrał geja na randkę do kina i o parze heteroseksualnej to by było to trochę dziwne. - położył dłoń na moje udo i je ścisnął. - Jeszcze w dodatku z paroma scenkami. -przejechał językiem po moich wargach, bez żadnych pohamowań wpuściłem go do środka moich ust.
-Jaki tytuł? - zapytałem kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- 'Od początku do końca'*
-Jak romantycznie. - wtuliłem się w niego. Światła zgasły i zaczął się film.- Nie wygodnie mi- mruknąłem.
-To chodź do mnie. - nie trzeba mi było powtarzać to dwa razy. Od razu usiadłem na jego udach. Ponownie się w niego wtuliłem.
Film jednym słowem był świetny.
Opowiadał on o miłości dwóch braci. Coś podobnego do mnie i L. Tyle, że ja zostałem adoptowany.
Po nim wróciliśmy do domu. Zjedliśmy kolację tak jak wcześniej obiecał przy świecach. Rodziców nie było mieli wrócić jakoś po 1 w nocy dlatego, że pojechali do dziadków porozmawiać z nimi o jakiejś ważnej sprawie.
Po kilkuminutowej przytulance na sofie udałem się do łazienki. Nalałem gorącej wody i wolałem płyn do kąpieli o zapachu lawendowym. Zdjąłem z siebie ubrania, które rzuciłem, gdzieś w kąt łazienki i wszedłem do wanny, w której pojawiła się piana. Leżałem w niej chwilę, usiadłem i nalałem na dłonie szampon o zapachu truskawki, po chwili myjąc nim włosy. Kiedy tą czynność skończyłem zanurzyłem się cały pod wodą. Włożyłem ręce za głowę i je skrzyżowałem. Kiedy już zabrakło mi powietrza wynurzyłem się.
-No hej. - usłyszałem. Podskoczyłem wylewając przy tym wodę razem z pianą na podłogę.
-Jezus Louis!- obejrzałem się za siebie. Stał za zasłoną i się śmiał.
-Ty o Boże- śmiech- Twoja mina.
-Spadaj! Mogłem zawału dostać.!
- Harry twoja mina!
-Wal się!
-Dlaczego ja aparatu nie wziąłem!
-Spadaj!- zachichotał.
-Czyli nie chcesz, żebym wziął z tobą kąpiel?
-Nieee..- i to jedno zdanie wystarczyło, żeby na mojej twarzy pojawił się banan.
-Okey!- ruszył w stronę wyjścia.
-Tomlinson wracaj!
-Niee.
- Noo wracaj.
-A umyjesz mi plecki?
-Tylko plecki?
-Niee.
-To chodź tu. - zdjął z siebie ubrania i wszedł (od aut. CICHO ZBOCZUCHY XD) do wanny. Oparł się o mnie plecami. Wziąłem w obie dłonie wodę i wylewałem ją ostrożnie na jego włosy, nalałem na jego włosy szampon o zapachu kokosu i zacząłem wcierać go w nie. Chłopak położył się uginając nogi. Zacząłem masować jego głowę jednocześnie spłukując z niego białą pianę. Schyliłem się i cmoknąłem go w usta. Kiedy tą czynność skończyłem powrócił do poprzedniej pozycji.
-Hazziu.
-Tak Louisiu? (od aut. Co to za ksywki XD)
-Od jutra będę tylkooo twój.
-Na pewno?-położyłem dłonie na jego brzuchu i je skrzyżowałem, masując kciukami miejsce nad pępkiem.
- Na pewno. -uśmiechnąłem się w jego mokre włosy.
-Która jest godzina?
-Jak tu przyszedłem było jakoś po 23, a co?
-To znaczy, że mamy jeszcze trochę czasu dla siebie?- mruknąłem mu w ucho, liżąc go za nim.
-Yhymm - rozłożył się bardziej w moich ramionach. Zacząłem składają pocałunki na jego karku i ramionach. - ..bardzo dużo czasu. - zrobiłem mu malinkę nad łopatką.- ..tylko dla siebie.
Usiadł na mnie okrakiem. Założyłem ręce za jego kark przyciągając go do pocałunku. Polizał moją dolną wargę, otworzyłem usta, a jego język zaczął się ocierać o mój własny. Zaczął się wiercić na moich udach i ciągnął lekko za moje włosy. Mój palec powędrował za jego ucho drapiąc go delikatnie, na co zajęczał.
-Hazz- wydyszał mi do ucha.
-Tak Loui? -zjechałem dłońmi po jego plecach i ścisnąłem jego jędrne pośladki.
-Chcę cię ujeżdżać Harry, chce mieć cie w sobie.
-Dobrze. -mój członek już był gotowy, a tym pobudził mnie jeszcze bardziej.
Uhuhu niespodzianka! :D
Niżej znajduje się scenka +18 o miłości dwóch mężczyzn, nie podoba się to? To baaay :*.
Połączyłem nasze usta w ponownym pocałunku i włożyłem w niego jeden palec, po chwili dołączył drugi i trzeci.
-Już - wyjęczał w moje usta. Podniosłem go za uda i nakierowałem na mojego przyjaciela.-Ochh. -zacząłem głaskać go po plecach.
-Lou jesteś taki ciasny..
-Dawno we mnie nie byłeś to co się dziwisz. -odpyskował. Oparliśmy na swoich ramionach czoła. Przytuliłem go do siebie. Zaczął się poruszać na mnie. Zacząłem składać pocałunki na jego szyi.
-Odwrócić och..się - teraz moja klatka opierała się o jego plecy. Złapałem w dłonie jego biodra, nadając mu tępa.
- O Boże... tam Harry tam! -wyjęczał. Woda zaczęła pluskać i wylewać się z wanny ale to akurat w tej chwili mnie za bardzo nie interesowało. Czułem, że zaraz dojdę. Lou złapał za moją szyję i przyciągnął mnie do długiego pocałunku. Złapałem jego członka w dłoń i zacząłem szybko poruszać dłonią na co szatyn zaczął jęczeć prosto w moje usta. Jego język ocierał się o mój własny.
-Doch..- jęk- Dochodzę Harry uhh..
-Ja też- wystarczyło nam jeszcze trzy mocne pchnięcia i parę szybkich ruchów mojej dłoni na jego koledze i zaszczycił nas nieziemski orgazm.
-Uhh. - oparł się o mnie. Kiedy woda zrobiła się zimna wyszliśmy z wanny owijając się tylko białymi pulchnymi ręcznikami wokół pasa. Louis wziął jakąś szmatę i zaczął ścierać wodę z podłogi. Kiedy się schylił wpadłem na pomysł. Wziąłem jeden ręcznik zwijając go i strzeliłem mu nim w tyłek
-Auć! - podskoczył. Zacząłem się śmiać jak idiota. - Zginiesz! - rzucił się na mnie a ja w porę mu uciekłem. Pobiegłem szybko na górę, kiedy miałem już chwycić klamkę od mojego pokoju Lou złapał mnie za biodra i oparł mnie o ścianę. -Nie ładnie tak strzelać komuś ręcznikiem w tyłek kiedy ten ktoś po tobie sprzątał.
-Nie po mnie tylko po nas- potarłem swoim nosem o jego.
-Dalej nie....- przerwałem jego wypowiedź pocałunkiem.
-Kocham cię- szepnąłem w jego usta.
-Kocham cię- odpowiedział.
Ponownie wpiłem się w jego miękkie malinowe usta.- Rodzice zaraz powinni przyjechać- oparł czoło na moim ramieniu i zaczął składać na nim leniwe pocałunki.
-Śpij dzisiaj ze mną.- objąłem go w talii.
-Wiesz, że chcę tego ale nie możemy.
-Powiemy im, że oglądaliśmy film i zasnęliśmy.
-Hazz..
-Proszę, proszę, proszę- zacząłem całować jego szyję.
-Ni...
-Jestem wyczerpana- usłyszeliśmy z dołu głos Jay. Nie pytając się już o zgodę Lou chwyciłem go za rękę i wepchnąłem go do swojego pokoju. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej dwie zwykłe koszulki jedna była biała a druga błękitno-szara, którą dałem Louisowi. Złożyliśmy jeszcze na siebie bokserki i położyliśmy się na łóżku. Ułożyłem głowę na jego torsie, a on pocierał mi plecy.
-Dobranoc kocie.
-Branoc Boo.
Złożyłem na jego ustach ostatni pocałunek i odleciałem do krainy snów.
Heej heej hello! :D.
Pisząc te przywitanie przypomniała mi się moja dawna nauczycielka od historii XD Nie niic.
Noo więc mamy noowy roozdziałek w końcu taak XD.
Mam nadzieje, że się podoba;)
* FIILM koocham ♡
Branoc kotki! :*.
Skomentuj:))
Film jednym słowem był świetny.
Opowiadał on o miłości dwóch braci. Coś podobnego do mnie i L. Tyle, że ja zostałem adoptowany.
Po nim wróciliśmy do domu. Zjedliśmy kolację tak jak wcześniej obiecał przy świecach. Rodziców nie było mieli wrócić jakoś po 1 w nocy dlatego, że pojechali do dziadków porozmawiać z nimi o jakiejś ważnej sprawie.
Po kilkuminutowej przytulance na sofie udałem się do łazienki. Nalałem gorącej wody i wolałem płyn do kąpieli o zapachu lawendowym. Zdjąłem z siebie ubrania, które rzuciłem, gdzieś w kąt łazienki i wszedłem do wanny, w której pojawiła się piana. Leżałem w niej chwilę, usiadłem i nalałem na dłonie szampon o zapachu truskawki, po chwili myjąc nim włosy. Kiedy tą czynność skończyłem zanurzyłem się cały pod wodą. Włożyłem ręce za głowę i je skrzyżowałem. Kiedy już zabrakło mi powietrza wynurzyłem się.
-No hej. - usłyszałem. Podskoczyłem wylewając przy tym wodę razem z pianą na podłogę.
-Jezus Louis!- obejrzałem się za siebie. Stał za zasłoną i się śmiał.
-Ty o Boże- śmiech- Twoja mina.
-Spadaj! Mogłem zawału dostać.!
- Harry twoja mina!
-Wal się!
-Dlaczego ja aparatu nie wziąłem!
-Spadaj!- zachichotał.
-Czyli nie chcesz, żebym wziął z tobą kąpiel?
-Nieee..- i to jedno zdanie wystarczyło, żeby na mojej twarzy pojawił się banan.
-Okey!- ruszył w stronę wyjścia.
-Tomlinson wracaj!
-Niee.
- Noo wracaj.
-A umyjesz mi plecki?
-Tylko plecki?
-Niee.
-To chodź tu. - zdjął z siebie ubrania i wszedł (od aut. CICHO ZBOCZUCHY XD) do wanny. Oparł się o mnie plecami. Wziąłem w obie dłonie wodę i wylewałem ją ostrożnie na jego włosy, nalałem na jego włosy szampon o zapachu kokosu i zacząłem wcierać go w nie. Chłopak położył się uginając nogi. Zacząłem masować jego głowę jednocześnie spłukując z niego białą pianę. Schyliłem się i cmoknąłem go w usta. Kiedy tą czynność skończyłem powrócił do poprzedniej pozycji.
-Hazziu.
-Tak Louisiu? (od aut. Co to za ksywki XD)
-Od jutra będę tylkooo twój.
-Na pewno?-położyłem dłonie na jego brzuchu i je skrzyżowałem, masując kciukami miejsce nad pępkiem.
- Na pewno. -uśmiechnąłem się w jego mokre włosy.
-Która jest godzina?
-Jak tu przyszedłem było jakoś po 23, a co?
-To znaczy, że mamy jeszcze trochę czasu dla siebie?- mruknąłem mu w ucho, liżąc go za nim.
-Yhymm - rozłożył się bardziej w moich ramionach. Zacząłem składają pocałunki na jego karku i ramionach. - ..bardzo dużo czasu. - zrobiłem mu malinkę nad łopatką.- ..tylko dla siebie.
Usiadł na mnie okrakiem. Założyłem ręce za jego kark przyciągając go do pocałunku. Polizał moją dolną wargę, otworzyłem usta, a jego język zaczął się ocierać o mój własny. Zaczął się wiercić na moich udach i ciągnął lekko za moje włosy. Mój palec powędrował za jego ucho drapiąc go delikatnie, na co zajęczał.
-Hazz- wydyszał mi do ucha.
-Tak Loui? -zjechałem dłońmi po jego plecach i ścisnąłem jego jędrne pośladki.
-Chcę cię ujeżdżać Harry, chce mieć cie w sobie.
-Dobrze. -mój członek już był gotowy, a tym pobudził mnie jeszcze bardziej.
Uhuhu niespodzianka! :D
Niżej znajduje się scenka +18 o miłości dwóch mężczyzn, nie podoba się to? To baaay :*.
Połączyłem nasze usta w ponownym pocałunku i włożyłem w niego jeden palec, po chwili dołączył drugi i trzeci.
-Już - wyjęczał w moje usta. Podniosłem go za uda i nakierowałem na mojego przyjaciela.-Ochh. -zacząłem głaskać go po plecach.
-Lou jesteś taki ciasny..
-Dawno we mnie nie byłeś to co się dziwisz. -odpyskował. Oparliśmy na swoich ramionach czoła. Przytuliłem go do siebie. Zaczął się poruszać na mnie. Zacząłem składać pocałunki na jego szyi.
-Odwrócić och..się - teraz moja klatka opierała się o jego plecy. Złapałem w dłonie jego biodra, nadając mu tępa.
- O Boże... tam Harry tam! -wyjęczał. Woda zaczęła pluskać i wylewać się z wanny ale to akurat w tej chwili mnie za bardzo nie interesowało. Czułem, że zaraz dojdę. Lou złapał za moją szyję i przyciągnął mnie do długiego pocałunku. Złapałem jego członka w dłoń i zacząłem szybko poruszać dłonią na co szatyn zaczął jęczeć prosto w moje usta. Jego język ocierał się o mój własny.
-Doch..- jęk- Dochodzę Harry uhh..
-Ja też- wystarczyło nam jeszcze trzy mocne pchnięcia i parę szybkich ruchów mojej dłoni na jego koledze i zaszczycił nas nieziemski orgazm.
-Uhh. - oparł się o mnie. Kiedy woda zrobiła się zimna wyszliśmy z wanny owijając się tylko białymi pulchnymi ręcznikami wokół pasa. Louis wziął jakąś szmatę i zaczął ścierać wodę z podłogi. Kiedy się schylił wpadłem na pomysł. Wziąłem jeden ręcznik zwijając go i strzeliłem mu nim w tyłek
-Auć! - podskoczył. Zacząłem się śmiać jak idiota. - Zginiesz! - rzucił się na mnie a ja w porę mu uciekłem. Pobiegłem szybko na górę, kiedy miałem już chwycić klamkę od mojego pokoju Lou złapał mnie za biodra i oparł mnie o ścianę. -Nie ładnie tak strzelać komuś ręcznikiem w tyłek kiedy ten ktoś po tobie sprzątał.
-Nie po mnie tylko po nas- potarłem swoim nosem o jego.
-Dalej nie....- przerwałem jego wypowiedź pocałunkiem.
-Kocham cię- szepnąłem w jego usta.
-Kocham cię- odpowiedział.
Ponownie wpiłem się w jego miękkie malinowe usta.- Rodzice zaraz powinni przyjechać- oparł czoło na moim ramieniu i zaczął składać na nim leniwe pocałunki.
-Śpij dzisiaj ze mną.- objąłem go w talii.
-Wiesz, że chcę tego ale nie możemy.
-Powiemy im, że oglądaliśmy film i zasnęliśmy.
-Hazz..
-Proszę, proszę, proszę- zacząłem całować jego szyję.
-Ni...
-Jestem wyczerpana- usłyszeliśmy z dołu głos Jay. Nie pytając się już o zgodę Lou chwyciłem go za rękę i wepchnąłem go do swojego pokoju. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej dwie zwykłe koszulki jedna była biała a druga błękitno-szara, którą dałem Louisowi. Złożyliśmy jeszcze na siebie bokserki i położyliśmy się na łóżku. Ułożyłem głowę na jego torsie, a on pocierał mi plecy.
-Dobranoc kocie.
-Branoc Boo.
Złożyłem na jego ustach ostatni pocałunek i odleciałem do krainy snów.
● Jay ●
-Kiedy im to powiemy? - zapytałam się Marka.
-Za tydzień, pójdziemy na kolacje i wtedy się dowiedzą.
Podeszłam do niego i się wtuliłam w jego tors.
-Jak myślisz, jak zareagują?
-Będzie dobrze. Zaakceptowali się już jako bracia.
-Tak - westchnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~Heej heej hello! :D.
Pisząc te przywitanie przypomniała mi się moja dawna nauczycielka od historii XD Nie niic.
Noo więc mamy noowy roozdziałek w końcu taak XD.
Mam nadzieje, że się podoba;)
* FIILM koocham ♡
Branoc kotki! :*.
Skomentuj:))
sobota, 20 września 2014
No więc.. PRZECZYTAJCIE. WAŻNE! :)
Przykro mi ale to nie następny rozdział :D.
Blogger mnie nie lubi. Zepsuło mi się coś z komentarzami mam ustawione, że możecie je pisać, a nie wyświetla się nic. :/.
Żeby jakoś ułatwić sb to ile osób czyta te moje wypociny założyłam nowego bloga!
Tak Monika pomyślała xD.
Ale nie do pisania na nim rozdziałów tylko do Waszych komentarzy.
Będzie to wyglądało w ten sposób, że tytuł posta będzie nazwany rozdziałem, który pojawi się TUTAJ. Pod każdym postem będę dawała Wam linka do tamtego bloga. Mam nadzieję, że to nie sprawi Wam, żadnego problemu.. ;).
Zapraszam do komentowania :*. Iii miłego wieczoru kochani! :*
http://halfbrothercomment.blogspot.de/?m=1
Blogger mnie nie lubi. Zepsuło mi się coś z komentarzami mam ustawione, że możecie je pisać, a nie wyświetla się nic. :/.
Żeby jakoś ułatwić sb to ile osób czyta te moje wypociny założyłam nowego bloga!
Tak Monika pomyślała xD.
Ale nie do pisania na nim rozdziałów tylko do Waszych komentarzy.
Będzie to wyglądało w ten sposób, że tytuł posta będzie nazwany rozdziałem, który pojawi się TUTAJ. Pod każdym postem będę dawała Wam linka do tamtego bloga. Mam nadzieję, że to nie sprawi Wam, żadnego problemu.. ;).
Zapraszam do komentowania :*. Iii miłego wieczoru kochani! :*
http://halfbrothercomment.blogspot.de/?m=1
Rozdział 6 cz2.
W rozdziale będzie scenka +18 o miłości homoseksualnej.
Nie chcesz? Nie czytaj!
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka. Dalej się z nim drocząc. Kiedy miał już jej odpowiedzieć usłyszałem głos, nieprzyjemny dla mnie głos.
-Louis!- El pojawiła się nagle koło nas. Rzuciła się na mojego Louisa.
-Cześć- odpowiedział beznamiętnie. Spojrzałem na Dan, ona również się na mnie patrzyła, miała współczujące spojrzenie.
- A on znowu się do ciebie przyczepił? - tak mówiła o mnie, zresztą trudno było tego nie zauważyć. - Harry nie rozumiesz? To nie jest miejsce dla ciebie nie pasujesz do nas. Zmywaj się stąd. -prychnąłem.
-Jakbym się tu jeszcze wpraszał.- spojrzałem znacząco na Louisa. Nie odezwał się. To zabolało.-Świetnie- mruknąłem do siebie.
-Harry, zostań- powiedział. Tylko to!? Milutko.
-Jak widać nie jestem tu mile widziany... mówiłem ci. - wróciłem do kuchni po swoją bluzę, którą tam wcześniej zostawiłem. Spojrzałem na blat. I zrobiłem coś czego nigdy nie robiłem i nie chciałem zrobić.
- Gdzie masz taras?- spytałem Zayna, który rozpakowywał czerwone, plastikowe kubki.
-Wejście jest w salonie. A co?
-Nic.- wzruszyłem ramionami- Idę zapalić.
Zebrałem z czarnego blatu truciznę i zapalniczkę. Wyszedłem z kuchni i przeszedłem przez największy pokój w tym domu.
-A on tu jeszcze czego szuka?- usłyszałem głos tej suki. Otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem na świeże powietrze, usiadłem na przedostatnim schodu. Otworzyłem paczkę i wyjąłem jednego. Włożyłem go między wargi i odpaliłem. Nie smakował świetnie ale też nie tak źle jak myślałem. Zaciągnąłem się po raz piąty i usłyszałem kroki za dobą. Jeśli to on..
-Co tak sam siedzisz?- zapytała ostatnia osoba, po której spodziewałbym się przyjścia do mnie. Zayn.
-Nie przejmuj się zaraz mnie tu nie będzie.
-Czemu?- usiadł koło mnie i odpalił swoją truciznę.
-Jak już zauważyłem nie jestem tu mile widziany.
-Kto tak powiedział? -serio?
-Ty i Eleanor- powstrzymałem się od nazwania jej suką czy szmatą.
-Tak wiem. Umm chciałem cię przeprosić- gdybym mógł to leżałbym zapewne na tych schodach turlając się ze śmiechu ale nie jestem chujem.
-Zaraz, zaraz. Czy właśnie Zayn Malik mnie przeprasza?
-Uhh zamknij się Harold.- skrzywiłem się na to przezwisko.- Tylko nie spodziewałem się tu ciebie i.. tak jakoś wyszło.
-Wow. Dalej nie mogę w to uwierzyć- chłopak zaczął się śmiać.
-Nie jesteś taki zły.- zaśmiałem się.- Zostań.
-Nie sądzę że Eleanor będzie to pasowało.
-Walić ją. Nie podoba się jej to niech sama wyjdzie. Nie zapominaj kto tu jest solenizantem.
-No nie wiem..- zgasiłem resztki papierosa i wstałem, mulat powtórzył mój ruch. Kiedy otwierał drzwi prowadzące do środka tego jak na razie czystego domu (tak jak na razie bo wiadomo jak będzie wyglądał jutro) zawołałem go.
-Hej, Zayn.
-Tak? - odwrócił się do mnie przodem.
-Wszystkiego najlepszego.- uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.
-Dzięki, a teraz chodź. Impreza sama się nie przyszykuje!- weszliśmy do środka.
●JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ●
Impreza trwała w najlepsze. Wypiłem kilka drinków. W głowie zaczęło mi się trochę kręcić. Lou próbował ze mną porozmawiać ale go unikałem. Od jakiegoś czasu go nie widziałem. Perr z Dan tańczyły na stole nieźle się przy tym bawiąc.
-Harry!- usłyszałem Nialla.
-Co jest? -spytałem biorąc kolejny łyk mojego drinka.
-Louis jest w łazience, źle się poczuł. Możesz do niego pójść? -próbował przekrzyczeć muzykę. Od razu podałem mu mój kubek.
-W której?
-Na piętrze skręć w prawo, ostatnie...
Nie pozwoliłem mu dokończyć. Przechodziłem miedzy ludźmi potykając się parę razy. Byłem już przy drzwiach, otworzyłem je i wskoczyłem do środka. Nie widziałem go przy muszli.
-Gdzie on jest? - powiedziałem do siebie. Usłyszałem przekręcenie zamka, obejrzałem się za siebie. Stał tam. Opierając się o nie, skrzyżował ręce na piersi. -Co robisz?
-Soję- odpowiedział głupio.
-Widzę. -zmrużyłem oczy.- Niall mówił, że źle się czujesz. Najwidoczniej się mylił. Odsuń się, chce wyjść.
-Wiem co mówił. Poprosiłem go o to.- zdrajca.
-Po co?
-Chciałem z tobą porozmawiać ale cały wieczór mnie unikasz. Musiałem coś wymyślić.
-Dobra, nie zmienia to faktu, że nadal nie chce cię widzieć. Przesuń się.
-Nie.
-Louis. Odsuń się
-Nie- odetchnął się od drzwi.- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz.
-Nie mam na to ochoty. Czemu nie jesteś za swoją dziewczyną- ostatni wyraz znacznie podkreśliłem.
-Nie chce z nią być.
-Nagle ci przeszkadza, co? Jeszcze jakieś trzy godziny temu nie miałeś nic przeciwko, kiedy wisiała ci na szyi.
-Harry to nie tak.- wyśmiałem go.
-Nie? Jakoś na to nie wyglądało. Mówię ci po raz ostatni. Odsuń się Tomlinson.
-Kocham cię- wypalił.
-Przykro mi nie jestem nią.
-Wiem. Bo to było kierowane do ciebie. -prychnąłem. Akurat..- Naprawdę. Kurwa kocham cię tak mocno- jeden krok- Nie mogę znieść tego-kolejny - że cierpisz - jeszcze jeden- przeze mnie- stał już przede mną. - Przepraszam cię. Wiem. Jestem najgorszym chłopakiem na tej całej popieprzonej planecie. Wiem!
-Louis ni..- nie zdążyłem. Zaatakował mnie swoimi ustami. Było to tylko muśnięcie.
-Posłuchaj. Jutro będę zdychał cały dzień. Następny spędzimy razem. Zapraszam cię na randkę do kina później na kolacje przy świecach, a w poniedziałek, a tego dnia z nią zerwę. Obiecuje tym razem to nie są zwykłe słowa, tym razem to słowa, które zamienią się w czyny. Kocham cię naprawdę. Skarbie.- chwycił w dłonie moje policzki.- Obiecuję. Kocham cię Loczku.- uśmiechnął się.
Nie wiem czy mam to brać znowu na poważnie. Tyle razy to mówił i nie spełnił jeszcze swojej obietnicy ani razu.
-Loui?
-Tak?
-Też cię kocham ale obiecuję, że jak w poniedziałek z nią nie skończysz to będzie koniec... nas.
-Nie dopuszczę do tego, żeby to co jest najlepszą rzeczą, która mnie spotkała się skończyła.
Wszystko co dobre szybko się kończy..
- A tak w ogóle. -założył mi ręce na kark.- Wyglądasz dzisiaj naprawdę kusząco kociaku.- poruszył znacząco brwiami. Zaśmiałem się.
-I to ja jestem niewyżytym seksualnie nastolatkiem, hmm?
-Tak jesteś nim.
-Ty też.
-To ty tak na mnie działasz.- między nami nie było już żadnej przestrzeni. Nasze usta pasowały do siebie idealnie, poruszały się w tym samym rytmie jakby były stworzone do całowania siebie nawzajem. Obróciłem go.
-Siadaj. - rozkazałem, a on posłusznie wykonał moje polecenie. Usiadłem na nim okrakiem ponownie atakując jego usta swoimi. Poruszyłem się na nim, zacząłem robić kółka, domagając się jakiegokolwiek intymnego zetknięcia z jego ciałem.
-Uhh Harry nie baw się tak ze mną.- na twarz wstąpił mi cwaniacki uśmieszek.
-A właśnie, że tak zrobię.- mruknąłem mu do ucha uwodzicielskim tonem.- Sprawie, że będziesz mnie błagał, abym coś z tobą zrobił. Będziesz się wił pod moim dotykiem.
-Harry..- jęknął. Nie przestawałem kręcić biodrami. Mój kolega dawno obudził się do życia, zapewne Lou też, co mnie jeszcze bardziej podniecało.
-Wyobraź sobie teraz moje usta na nim.
-Uhh..
-Wyobraź sobie, że będę go ssał, lizał, będę pieścił go moimi dłońmi (od aut. CO JEST ZE MNĄ KURWA NIE TAK? HAHA XD) Będziesz błagał mnie o więcej i więcej..
-Harry proszę..uh..
-A ja będę się nad tobą znęcał, będę robił wszystko powoli... i coraz wolniej. Wszystko będzie takie doskonałe, ktoś będzie się dobijał do drzwi, a my nie będziemy zwracać na to uwagi. Kompletnie zatraceni w sobie.
-Błagam. . Hazz.
-O co mnie prosisz Lou?- przygryzłem płatek jego ucha.- Co mam teraz z tobą zrobić.
- Cokolwiek... proszę.- wstałem, złapałem go za rękę, żeby też to zrobił. Oparłem go o niebieskie kafelki. Zacząłem składać na jego szyi pocałunki. Dłoń wsunąłem mu pod bokserki, wcześniej odpinając mu spodnie i ściągając mu je do kolan. Wziąłem jego kolegę w rękę, przejechałem po czubku ścierając z niego lepką ciecz, która się tam zebrała.
-Co mam teraz zrobić?- spytałem, bawiąc się przez koszulkę jego sutkiem.
-Harry..
-Odpowiedz.
-Ochh... weź, weź go do ust.
-Mam ci obciągać? Tak skarbie?- pocałowałem go za uchem.
-Tak, kurwa Harry tak!
Opadłem na kolana, zdjąłem z niego bokserki i wziąłem go do ręki. Drugą pocierałem jego udo. Zrobiłem kilka ruchów dłonią i wsadziłem go sobie do ust. Robiłem powoli ruchy głową, chciał mi ustawić tępo ale ja wpadłem na inny pomysł.
-Pieprz moje usta Lou.- nie trzeba mu było znowu powtarzać. Położyłem dłonie na jego biodra, trzymając go, aby nie upadł. Jego kutas ocierał się o ściankę w gardle, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Szczerze mówiąc podobało mi się to. Włożył swoje dłonie w moje włosy, lekko za nie szarpiąc. Z niechęcią oderwałem się od jego członka. Wpiłem się w jego usta.
-Chce cię -pocałunek-pieprzyć Hazz.
-Masz gumki? -spojrzał na mnie zdziwiony. No tak zapomniałem my nie używaliśmy tego gówna.- Wiesz nie chce, żeby twoja sperma mi wyciekała z tyłka kiedy będziemy na dole.- zaśmiał się.
-No tak. -sięgnął do portfela i wyciągnął jedną.- Malinowe- mruknął. Ściągnąłem buty, spodnie i koszulkę. Pozostając jedynie w bokserkach, po sekundzie Loui też miał je tylko na sobie. Popchnąłem go delikatnie na sedes i ponownie na nim usiadłem. Ścisnął moje pośladki.
-Ktoś tu się niecierpliwi- powiedziałem mu do ucha.
-Zamknij się.-polizał linię mojej szczęki i musnąl delikatnie moje usta.-Kocham cię.
-Kocham cię Lou.-ściągnęliśmy niepotrzebną nam już bieliznę. Włożył dwa palce do mojej dziurki i zaczął mnie rozciągać po chwili dodał jeszcze jednego.
-Już- wydyszałem. Położył dłonie na moich udach i mocno je ścisnął. Podniosłem się nakierowując się na jego członka. Obniżałem się powoli. Jęknął. Oparłem głowę na jego ramieniu.
-Jak będziesz gotowy to.. ochh.- poruszyłem się i zacząłem go ujeżdzać. Zacząłem robić coraz szybsze ruchy. W pomieszczeniu słychać było nasze jęki i szybkie oddechy.
Położył dłonie na tył mojej głowy i przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku. Oparłem dłonie na jego ramiona, aby przyspieszyć. Zjechał na mój kark następnie plecy i pośladki, po czym je ścisnął.
-Lou ja zaraz.. uhh.
-Ja też skarbie, dojdź dla ahh.. dla mnie.- I to zrobiłem. Biała ciecz wyprysła na nasze brzuchy. Poruszyłem się jeszcze pięć razy mocno opadając na jego uda, doszedł. Wtuliłem się w jego spoconą klatkę, a on objął mnie w pasie. Kiedy nasze oddechy wróciły do normalnego stanu (może nie do końca, przy nim nigdy moje serce nie pracowało w normalnym tempie) wstałem z niego czując pustkę w pewnym miejscu. Złapałem za pierwszy lepszy ręcznik i go zamoczyłem. Podszedłem do Lou, który wywalał zużytego kondona do śmietnika i zacząłem wycierać jego brzuch od lepkiej cieczy, kiedy był już czysty zabrałem się za siebie. Po kilku minutach byliśmy ubrani. Podszedł do mnie.
-Wyglądasz na nieźle wypieprzonego.- zaśmialiśmy się, zaczął poprawiać mi włosy.
-Wiesz taki jeden przystojny koleś się mną zajął.- usłyszałem walenie w drzwi.
-O kurwa. -powiedzieliśmy jednocześnie. Podszedłem do drzwi, odkluczyłem je. Do środka wparowała Dani, a mi ulżyło.
-Boże tu jesteś! Martwiłam się- rzuciła mi się na szyję. Była zalana.- Niall powiedział mi że powinieneś tu być. Nie widziałam cię strasznie długo i zaczęłam się martwić.
-Dan jak widzisz nic mi nie jest.
-Co ty tutaj robiłeś? Wyglądasz na nieźle... o mój Boże!-dostrzegła Louisa- Nie mówcie mi że właśnie się pieprzyliście!- zaczęła się śmiać.
-My.. nie, nie!- zaczął zaprzeczać Lou.
-Jaasne- przeciągnęła samogłoskę.- Lepiej się ogarnij Tomlinson, wyglądasz jakbyś był po niezłym seksie. Co jest w sumie prawdą. Lepiej żeby ona - dziękowałem w duchu, że nie wypowiedziała jej imienia- cię takiego nie widziała. Wracam do Liama.- wyszła, wcześniej jeszcze się odwracając i ułożyła z palców serduszko.
-Spokonie..- zacząłem.
-Ona wie?
-Tak ale nie powie nikomu.
-Mam taką nadzieję. Wcześniej to co mówiła to..
-Tylko się z tobą droczyła.-odetchnął z ulgą.
Wróciliśmy na dół. Resztę urodzin spędziliśmy razem, upijając się. Liam z Niallem zaprowadzili Lou do jednego z pokoi.
-Zostanę z nim- powiedziałem do nich. Ledwo stojąc na nogach. Zrobiłem jeden krok i prawie upadłem ale Liam w ostatniej chwili mnie złapał.
-Dla ciebie też jest już koniec- zaśmiał się. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w moim tymczasowym pokoju na jedną noc. Zasnąłem.
Nie chcesz? Nie czytaj!
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka. Dalej się z nim drocząc. Kiedy miał już jej odpowiedzieć usłyszałem głos, nieprzyjemny dla mnie głos.
-Louis!- El pojawiła się nagle koło nas. Rzuciła się na mojego Louisa.
-Cześć- odpowiedział beznamiętnie. Spojrzałem na Dan, ona również się na mnie patrzyła, miała współczujące spojrzenie.
- A on znowu się do ciebie przyczepił? - tak mówiła o mnie, zresztą trudno było tego nie zauważyć. - Harry nie rozumiesz? To nie jest miejsce dla ciebie nie pasujesz do nas. Zmywaj się stąd. -prychnąłem.
-Jakbym się tu jeszcze wpraszał.- spojrzałem znacząco na Louisa. Nie odezwał się. To zabolało.-Świetnie- mruknąłem do siebie.
-Harry, zostań- powiedział. Tylko to!? Milutko.
-Jak widać nie jestem tu mile widziany... mówiłem ci. - wróciłem do kuchni po swoją bluzę, którą tam wcześniej zostawiłem. Spojrzałem na blat. I zrobiłem coś czego nigdy nie robiłem i nie chciałem zrobić.
- Gdzie masz taras?- spytałem Zayna, który rozpakowywał czerwone, plastikowe kubki.
-Wejście jest w salonie. A co?
-Nic.- wzruszyłem ramionami- Idę zapalić.
Zebrałem z czarnego blatu truciznę i zapalniczkę. Wyszedłem z kuchni i przeszedłem przez największy pokój w tym domu.
-A on tu jeszcze czego szuka?- usłyszałem głos tej suki. Otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem na świeże powietrze, usiadłem na przedostatnim schodu. Otworzyłem paczkę i wyjąłem jednego. Włożyłem go między wargi i odpaliłem. Nie smakował świetnie ale też nie tak źle jak myślałem. Zaciągnąłem się po raz piąty i usłyszałem kroki za dobą. Jeśli to on..
-Co tak sam siedzisz?- zapytała ostatnia osoba, po której spodziewałbym się przyjścia do mnie. Zayn.
-Nie przejmuj się zaraz mnie tu nie będzie.
-Czemu?- usiadł koło mnie i odpalił swoją truciznę.
-Jak już zauważyłem nie jestem tu mile widziany.
-Kto tak powiedział? -serio?
-Ty i Eleanor- powstrzymałem się od nazwania jej suką czy szmatą.
-Tak wiem. Umm chciałem cię przeprosić- gdybym mógł to leżałbym zapewne na tych schodach turlając się ze śmiechu ale nie jestem chujem.
-Zaraz, zaraz. Czy właśnie Zayn Malik mnie przeprasza?
-Uhh zamknij się Harold.- skrzywiłem się na to przezwisko.- Tylko nie spodziewałem się tu ciebie i.. tak jakoś wyszło.
-Wow. Dalej nie mogę w to uwierzyć- chłopak zaczął się śmiać.
-Nie jesteś taki zły.- zaśmiałem się.- Zostań.
-Nie sądzę że Eleanor będzie to pasowało.
-Walić ją. Nie podoba się jej to niech sama wyjdzie. Nie zapominaj kto tu jest solenizantem.
-No nie wiem..- zgasiłem resztki papierosa i wstałem, mulat powtórzył mój ruch. Kiedy otwierał drzwi prowadzące do środka tego jak na razie czystego domu (tak jak na razie bo wiadomo jak będzie wyglądał jutro) zawołałem go.
-Hej, Zayn.
-Tak? - odwrócił się do mnie przodem.
-Wszystkiego najlepszego.- uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.
-Dzięki, a teraz chodź. Impreza sama się nie przyszykuje!- weszliśmy do środka.
●JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ●
Impreza trwała w najlepsze. Wypiłem kilka drinków. W głowie zaczęło mi się trochę kręcić. Lou próbował ze mną porozmawiać ale go unikałem. Od jakiegoś czasu go nie widziałem. Perr z Dan tańczyły na stole nieźle się przy tym bawiąc.
-Harry!- usłyszałem Nialla.
-Co jest? -spytałem biorąc kolejny łyk mojego drinka.
-Louis jest w łazience, źle się poczuł. Możesz do niego pójść? -próbował przekrzyczeć muzykę. Od razu podałem mu mój kubek.
-W której?
-Na piętrze skręć w prawo, ostatnie...
Nie pozwoliłem mu dokończyć. Przechodziłem miedzy ludźmi potykając się parę razy. Byłem już przy drzwiach, otworzyłem je i wskoczyłem do środka. Nie widziałem go przy muszli.
-Gdzie on jest? - powiedziałem do siebie. Usłyszałem przekręcenie zamka, obejrzałem się za siebie. Stał tam. Opierając się o nie, skrzyżował ręce na piersi. -Co robisz?
-Soję- odpowiedział głupio.
-Widzę. -zmrużyłem oczy.- Niall mówił, że źle się czujesz. Najwidoczniej się mylił. Odsuń się, chce wyjść.
-Wiem co mówił. Poprosiłem go o to.- zdrajca.
-Po co?
-Chciałem z tobą porozmawiać ale cały wieczór mnie unikasz. Musiałem coś wymyślić.
-Dobra, nie zmienia to faktu, że nadal nie chce cię widzieć. Przesuń się.
-Nie.
-Louis. Odsuń się
-Nie- odetchnął się od drzwi.- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz.
-Nie mam na to ochoty. Czemu nie jesteś za swoją dziewczyną- ostatni wyraz znacznie podkreśliłem.
-Nie chce z nią być.
-Nagle ci przeszkadza, co? Jeszcze jakieś trzy godziny temu nie miałeś nic przeciwko, kiedy wisiała ci na szyi.
-Harry to nie tak.- wyśmiałem go.
-Nie? Jakoś na to nie wyglądało. Mówię ci po raz ostatni. Odsuń się Tomlinson.
-Kocham cię- wypalił.
-Przykro mi nie jestem nią.
-Wiem. Bo to było kierowane do ciebie. -prychnąłem. Akurat..- Naprawdę. Kurwa kocham cię tak mocno- jeden krok- Nie mogę znieść tego-kolejny - że cierpisz - jeszcze jeden- przeze mnie- stał już przede mną. - Przepraszam cię. Wiem. Jestem najgorszym chłopakiem na tej całej popieprzonej planecie. Wiem!
-Louis ni..- nie zdążyłem. Zaatakował mnie swoimi ustami. Było to tylko muśnięcie.
-Posłuchaj. Jutro będę zdychał cały dzień. Następny spędzimy razem. Zapraszam cię na randkę do kina później na kolacje przy świecach, a w poniedziałek, a tego dnia z nią zerwę. Obiecuje tym razem to nie są zwykłe słowa, tym razem to słowa, które zamienią się w czyny. Kocham cię naprawdę. Skarbie.- chwycił w dłonie moje policzki.- Obiecuję. Kocham cię Loczku.- uśmiechnął się.
Nie wiem czy mam to brać znowu na poważnie. Tyle razy to mówił i nie spełnił jeszcze swojej obietnicy ani razu.
-Loui?
-Tak?
-Też cię kocham ale obiecuję, że jak w poniedziałek z nią nie skończysz to będzie koniec... nas.
-Nie dopuszczę do tego, żeby to co jest najlepszą rzeczą, która mnie spotkała się skończyła.
Wszystko co dobre szybko się kończy..
- A tak w ogóle. -założył mi ręce na kark.- Wyglądasz dzisiaj naprawdę kusząco kociaku.- poruszył znacząco brwiami. Zaśmiałem się.
-I to ja jestem niewyżytym seksualnie nastolatkiem, hmm?
-Tak jesteś nim.
-Ty też.
-To ty tak na mnie działasz.- między nami nie było już żadnej przestrzeni. Nasze usta pasowały do siebie idealnie, poruszały się w tym samym rytmie jakby były stworzone do całowania siebie nawzajem. Obróciłem go.
-Siadaj. - rozkazałem, a on posłusznie wykonał moje polecenie. Usiadłem na nim okrakiem ponownie atakując jego usta swoimi. Poruszyłem się na nim, zacząłem robić kółka, domagając się jakiegokolwiek intymnego zetknięcia z jego ciałem.
-Uhh Harry nie baw się tak ze mną.- na twarz wstąpił mi cwaniacki uśmieszek.
-A właśnie, że tak zrobię.- mruknąłem mu do ucha uwodzicielskim tonem.- Sprawie, że będziesz mnie błagał, abym coś z tobą zrobił. Będziesz się wił pod moim dotykiem.
-Harry..- jęknął. Nie przestawałem kręcić biodrami. Mój kolega dawno obudził się do życia, zapewne Lou też, co mnie jeszcze bardziej podniecało.
-Wyobraź sobie teraz moje usta na nim.
-Uhh..
-Wyobraź sobie, że będę go ssał, lizał, będę pieścił go moimi dłońmi (od aut. CO JEST ZE MNĄ KURWA NIE TAK? HAHA XD) Będziesz błagał mnie o więcej i więcej..
-Harry proszę..uh..
-A ja będę się nad tobą znęcał, będę robił wszystko powoli... i coraz wolniej. Wszystko będzie takie doskonałe, ktoś będzie się dobijał do drzwi, a my nie będziemy zwracać na to uwagi. Kompletnie zatraceni w sobie.
-Błagam. . Hazz.
-O co mnie prosisz Lou?- przygryzłem płatek jego ucha.- Co mam teraz z tobą zrobić.
- Cokolwiek... proszę.- wstałem, złapałem go za rękę, żeby też to zrobił. Oparłem go o niebieskie kafelki. Zacząłem składać na jego szyi pocałunki. Dłoń wsunąłem mu pod bokserki, wcześniej odpinając mu spodnie i ściągając mu je do kolan. Wziąłem jego kolegę w rękę, przejechałem po czubku ścierając z niego lepką ciecz, która się tam zebrała.
-Co mam teraz zrobić?- spytałem, bawiąc się przez koszulkę jego sutkiem.
-Harry..
-Odpowiedz.
-Ochh... weź, weź go do ust.
-Mam ci obciągać? Tak skarbie?- pocałowałem go za uchem.
-Tak, kurwa Harry tak!
Opadłem na kolana, zdjąłem z niego bokserki i wziąłem go do ręki. Drugą pocierałem jego udo. Zrobiłem kilka ruchów dłonią i wsadziłem go sobie do ust. Robiłem powoli ruchy głową, chciał mi ustawić tępo ale ja wpadłem na inny pomysł.
-Pieprz moje usta Lou.- nie trzeba mu było znowu powtarzać. Położyłem dłonie na jego biodra, trzymając go, aby nie upadł. Jego kutas ocierał się o ściankę w gardle, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Szczerze mówiąc podobało mi się to. Włożył swoje dłonie w moje włosy, lekko za nie szarpiąc. Z niechęcią oderwałem się od jego członka. Wpiłem się w jego usta.
-Chce cię -pocałunek-pieprzyć Hazz.
-Masz gumki? -spojrzał na mnie zdziwiony. No tak zapomniałem my nie używaliśmy tego gówna.- Wiesz nie chce, żeby twoja sperma mi wyciekała z tyłka kiedy będziemy na dole.- zaśmiał się.
-No tak. -sięgnął do portfela i wyciągnął jedną.- Malinowe- mruknął. Ściągnąłem buty, spodnie i koszulkę. Pozostając jedynie w bokserkach, po sekundzie Loui też miał je tylko na sobie. Popchnąłem go delikatnie na sedes i ponownie na nim usiadłem. Ścisnął moje pośladki.
-Ktoś tu się niecierpliwi- powiedziałem mu do ucha.
-Zamknij się.-polizał linię mojej szczęki i musnąl delikatnie moje usta.-Kocham cię.
-Kocham cię Lou.-ściągnęliśmy niepotrzebną nam już bieliznę. Włożył dwa palce do mojej dziurki i zaczął mnie rozciągać po chwili dodał jeszcze jednego.
-Już- wydyszałem. Położył dłonie na moich udach i mocno je ścisnął. Podniosłem się nakierowując się na jego członka. Obniżałem się powoli. Jęknął. Oparłem głowę na jego ramieniu.
-Jak będziesz gotowy to.. ochh.- poruszyłem się i zacząłem go ujeżdzać. Zacząłem robić coraz szybsze ruchy. W pomieszczeniu słychać było nasze jęki i szybkie oddechy.
Położył dłonie na tył mojej głowy i przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku. Oparłem dłonie na jego ramiona, aby przyspieszyć. Zjechał na mój kark następnie plecy i pośladki, po czym je ścisnął.
-Lou ja zaraz.. uhh.
-Ja też skarbie, dojdź dla ahh.. dla mnie.- I to zrobiłem. Biała ciecz wyprysła na nasze brzuchy. Poruszyłem się jeszcze pięć razy mocno opadając na jego uda, doszedł. Wtuliłem się w jego spoconą klatkę, a on objął mnie w pasie. Kiedy nasze oddechy wróciły do normalnego stanu (może nie do końca, przy nim nigdy moje serce nie pracowało w normalnym tempie) wstałem z niego czując pustkę w pewnym miejscu. Złapałem za pierwszy lepszy ręcznik i go zamoczyłem. Podszedłem do Lou, który wywalał zużytego kondona do śmietnika i zacząłem wycierać jego brzuch od lepkiej cieczy, kiedy był już czysty zabrałem się za siebie. Po kilku minutach byliśmy ubrani. Podszedł do mnie.
-Wyglądasz na nieźle wypieprzonego.- zaśmialiśmy się, zaczął poprawiać mi włosy.
-Wiesz taki jeden przystojny koleś się mną zajął.- usłyszałem walenie w drzwi.
-O kurwa. -powiedzieliśmy jednocześnie. Podszedłem do drzwi, odkluczyłem je. Do środka wparowała Dani, a mi ulżyło.
-Boże tu jesteś! Martwiłam się- rzuciła mi się na szyję. Była zalana.- Niall powiedział mi że powinieneś tu być. Nie widziałam cię strasznie długo i zaczęłam się martwić.
-Dan jak widzisz nic mi nie jest.
-Co ty tutaj robiłeś? Wyglądasz na nieźle... o mój Boże!-dostrzegła Louisa- Nie mówcie mi że właśnie się pieprzyliście!- zaczęła się śmiać.
-My.. nie, nie!- zaczął zaprzeczać Lou.
-Jaasne- przeciągnęła samogłoskę.- Lepiej się ogarnij Tomlinson, wyglądasz jakbyś był po niezłym seksie. Co jest w sumie prawdą. Lepiej żeby ona - dziękowałem w duchu, że nie wypowiedziała jej imienia- cię takiego nie widziała. Wracam do Liama.- wyszła, wcześniej jeszcze się odwracając i ułożyła z palców serduszko.
-Spokonie..- zacząłem.
-Ona wie?
-Tak ale nie powie nikomu.
-Mam taką nadzieję. Wcześniej to co mówiła to..
-Tylko się z tobą droczyła.-odetchnął z ulgą.
Wróciliśmy na dół. Resztę urodzin spędziliśmy razem, upijając się. Liam z Niallem zaprowadzili Lou do jednego z pokoi.
-Zostanę z nim- powiedziałem do nich. Ledwo stojąc na nogach. Zrobiłem jeden krok i prawie upadłem ale Liam w ostatniej chwili mnie złapał.
-Dla ciebie też jest już koniec- zaśmiał się. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w moim tymczasowym pokoju na jedną noc. Zasnąłem.
●Louis●
Leżałem na łóżku. Usłyszałem głośniejsze dźwięki, co oznaczało, że ktoś wszedł do pokoju.
-Kochanie- wybełkotałem mając nadzieję, że to Loczek.
-Cii- to nie był on. Usiadła na mnie okrakiem- Co powiesz na szybki numerek? -pocałowała mnie za uchem...
------------
Cześć!
Obiecałam i macie część drugą! :). Nwm kiedy bd rozdział 7 bo chcę coś napisać na drugiego bloga.
Na niego również zapraszam! :)
Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział :).
Za wszelkie błędy przepraszam ale nie chce mi się już go sprawdzać . Tak jestę lenię xD.
Do zobaczenia wkrótce! :*
Skomentujcie tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz2.html?m=1
Skomentujcie tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz2.html?m=1
piątek, 19 września 2014
Rozdział 6 cz1.
Rozdział dedykuję Julii i Paulinie! KC :*
ZAPRASZAM DO CZYTANIA! :).
Zasypiałem na łóżku zmęczony dniem. Na szczęście był już piątek co oznacza. Jutro sobota, którą zamierzałem całą przeleżeć nie ruszając się z łóżka nawet na sekundę. Niestety ktoś przerwał moje rozmyślania dotyczących lenistwa. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi do mojego pokoju. Odwróciłem się w stronę tego Kogoś, kim okazał się Lou.
-Harry..- usiadł na łóżku. Jak mi brakowało zasypiania i budzenia się w jego ramionach. Minął już tydzień od przyjazdu do Londynu, a nic praktycznie się nie zmieniło. Dalej jest z Eleanor chociaż każdą może nie każdą ale większość swoich wolnych chwil przeznacza mi. Obiecując codziennie, że jak najszybciej skończy ich 'związek'. -Hmm?- zapytałem sennie.
-Skarbie czemu się jeszcze nie szykujesz?
-A gdzieś się wybieramy? - usiadłem opierając się plecami o poduszki i przetarłem ręką oczy.
- Na osiemnastkę Zayna, nie pamiętasz?
-Nie pamiętasz, że ci odmówiłem wcześniej?
-Hazz .. Nie bądź taki.
- Po co mam tam iść? Po pierwsze nie zapraszał mnie..
-Tak jak większości - zgromiłem go wzrokiem.
-Po drugie nie przepada za mną.
- On cię nie zna. Niall czy Payno cię jakoś lubią. Jak Zayn cię pozna bliżej stwierdzi, że jesteś zajebistym chłopakiem.- usiadł mi na uda i złączył ręce za moim karkiem, jednocześnie pocierając go kciukiem. - To jak?
-Nie zapra..
-To wtedy będziesz moją osobą towarzyszącą tego to chyba nie odmówisz? -wszedł mi w słowo.
- Nie będzie to dziwne? -zmarszczył brwi, a ja przewróciłem na to oczami. - No wiesz.. wszyscy wiedzą, że nie przepadamy za sobą, a tu nagle pojawiamy się razem na imprezie.- wzruszył na to ramionami- Nie obchodzi cię to ?
-Niee..-przeciągnął samogłoskę i pomachał przecząco głową.- A jak będą się dopytywać to powiem im, że rodzice mi kazali- parsknąłem na to śmiechem.
-Serio? -położyłem dłonie na jego biodrach.- Od kiedy to Pan się słucha rodziców Panie Tomlinson?
-Tylko wtedy kiedy chodzi o Pana, Panie Styles.- pochylił się i pocałował mnie w usta, pogłębiłem nasz pocałunek. Polizałem jego dolną wargę językiem, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Lou od razu odskoczył ode mnie jak poparzony na drugi koniec łóżka.
-Harry?- zobaczyłem głowę Jay, która wychylała się zza drzwi.
-Tak?- spytałem lekko zdyszany. Ręce trzęsły mi się z nerwów, mogliśmy zostać przyłapani.
- Nie wiesz może gdzie jest Lou? Szukam go po całym domu.
-Tu jestem mamo.- odezwał się chłopak, Jay weszła do środka.
-A uważałam to za ostatnie miejsce, gdzie mógłbyś się znajdować. -zaśmiała się.- O której cie zawieść?
- Myślę, że do siedemnastej się wyrobimy.
-Wyrobimy? To Harry też jedzie? -na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Ni..
-Tak. Jedzie.- spojrzał na mnie znacząco, a ja mu wytyknąłem język jak dziecko. Co wywołało śmiech u tej dwójki.
- Będę czekała w kuchni.- powiedziała przez śmiech i wyszła.
-Nienawidzę cię.
-Kochasz mnie- stwierdził, a ja nie mogłem zaprzeczyć bo kochałem go jak wariat.- A teraz szykuj się kocie.- potargał moje włosy i pocałował w czoło. Kiedy wyszedł podszedłem do szafki. Stanąłem przed nią i zacząłem się zastanawiać w co się ubrać. Zacząłem pstrykać palcami o mój policzek. Zdecydowałem się na obcisłe jasne jeansy, a do tego zwykłą białą koszulkę. Zabrałem jeszcze ze sobą czystą parę skarpetek i bokserek i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Wysuszyłem swoje ciało, a następnie włosy. Ubrałem się we wcześniej wybrane ciuchy i wyszedłem z łazienki. Wróciłem do pokoju, wziąłem telefon w rękę i wskoczyłem na łóżko. Przejechałem palcem po wyświetlaczu i wszedłem w wiadomości.
Odpisałem, że zaraz wyjeżdżamy i wstałem z mojego posłania . Zabrałem ze sobą portfel i skierowałem się do kuchni.
- Jesteś pewny? - usłyszałem głos Jay.-Harry przyszedł porozmawiamy jak przyjedziesz. -rozłączyła się, nalałem sobie soku do szklanki i usiadłem naprzeciwko kobiety.
- Coś się stało? - zapytałem.
-Co? Nie, nic się nie stało. Gotowy? -zmieniła temat. Mogła mi wciskać kit, że wszystko jest dobrze, a ja i tak widziałem, że coś jest nie tak.
-Przecież widzę Jay...
-Cieszę się, że Lou cie zabiera na urodziny.- przerwała mi. Co tylko potwierdziło moje myśli.
-Co mnie obgadujecie - nagle w pomieszczeniu pojawił się Louis.- Hazza, gotowy?- odwróciłem się i jednak pożałowałem swojej decyzji. Lou miał na sobie obcisłe, bardzo obcisłe beżowe spodnie i białą koszulkę z czarnymi paskami, która opinała jego lekko wyrzeźbioną klatkę. -Hazz? -zaśmiał się.
-Ttak.
-No to chodźmy. -odezwała się Jay i ruszyła w stronę samochodu.
-Mamo zaraz do ciebie dołączymy
-Tylko szybko.- zamknęła za sobą drzwi, a ja od razu rzuciłem się na niego. Oparłem go o stół i zacząłem go całować, po sekundzie jego język ocierał się o mój własny, ścisnąłem jego idealne pośladki na co jękną, po chwili odsunąłem się od niego lekko zdyszany pocałunkiem.
-Jay czeka- pocałowałem go po raz ostatni i ruszyłem w stronę korytarza założyłem buty i granatową bluzę. Spojrzałem na Lou był już gotowy. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Kocham cię Hazza.
-Ja ciebie też LouLou ale..
-Wiem.- wtulił się we mnie jeszcze mocniej, a nosem przejeżdżał po mojej szyi.-Zerwę z nią jak najszybciej.- Cmokną mnie w szyję i się odsunął , a mi już brakowało jego ciepłego ciała. Wyszliśmy z domu wcześniej go zakluczając . Pojechaliśmy do Tesco Jay została w samochodzie.
-Lou sprzedadzą ci ?
-Tak. Miley jest przy kasie.Chodź - pociągnął mnie za rękę. Po drodze zabraliśmy wózek, do którego Louis włożył trzy casty piwa i trzy wódki.
-Dzień dobry.- przywitała nas uprzejmie brązowo włosa dziewczyna.
-Cześć.
-Dowodzik poproszę.
-A proszę bardzo.- uśmiechnął się cwaniacko i podał jej dokument. Spojrzała i oddała mu go.- Do tego Marlboro Gold.
-Od kiedy palisz?- podniosła brew.
-Dzisiaj jest wyjątek. -zapłacił za zakupy. Miley wyszła zza kasy i podeszła do nas.-Będziesz na urodzinach?
-Tak właśnie skończyłam zmianę. Wrócę do domu i się przyszykuje.On też idzie? -pokazała na mnie.
-On ma na imię Harry. Ładne imię zresztą. I tak idzie tam ze mną. -zmarszczyła brwi.
-Okey.. To do zobaczenia.- machnęła dłonią i odeszła.
-A nie mówiłem.
-Harry..
-Nie Lou! Jeżeli tak ma być z każdym to ja wole wrócić się do domu..
-Harry nie panikuj. No chodź kocie mama czeka.
-Załóżmy, że nie widziałam co kupujecie.- powiedziała Jay ze śmiechem kiedy byliśmy w samochodzie.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Boo?
-Mamo mówiłem ci, żebyś nie nazywała mnie już tak.
-Oj dobrze. Uważajcie na siebie i pilnuj brata. -brata.
-Nie martw się, zaopiekuje się nim.
-Miłej zabawy chłopcy!
Na zewnątrz czekał na nas Niall. Każdy z nas wziął po jednej kaście piw i przezroczystej cieczy. Zanieśliśmy wszystko do kuchni, w której znajdował się Zayn.
-Wszystkiego najlepszego stary koniu!- Lou wskoczył mu na plecy.
-Złaź Tomlinson!- odezwał się mulat ze śmiechem.
Odwrócił się i dostrzegł mnie.
-Oo.. Harold. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie. Co on tutaj robi? -zwrócił się do Lou.
-Przyszedł tu ze mną. Nie widać?
-Rodzice kazali ci go pilnować, czy co?
-Nie.- podszedł do mnie i objął mnie w talii.- Przyszedł tu ze mną.. bo, bo chciałem.
Gdybym powiedział, że Niall i Malik byli lekko zdziwieni skłamałbym. Ich szczęki można było zamiatać z podłogi.
- Czemu jesteście tak zdziwieni?- właśnie tej sytuacji chciałem uniknąć. Wyglądali jakby oznajmił im, że... jest gejem. Nie przecież to są jego przyjaciele, prawda? Nie odtrąciliby go. Chyba.. Przy najmniej mam taką nadzieję.
Nadzieja matką głupich...
-Louis czy, czy ty się dobrze czujesz?
-Znakomicie. - no pięknie i jeszcze przeze mnie mu się humor pogorszył. Gdyby nie ja nie sprzeczałby się teraz z nimi, a pewnie zaczynał imprezę.
-Mówiłeś, że..
-Mówiłem kiedyś, a teraz możesz przestać? - wszedł mu w słowo. Chyba poczuł, że czuje się nieswojo, bo jego dłoń zjechała na moje biodro i ścisnął je. -Dziś są twoje 18-naste urodziny Zi, a ty się przejmujesz tym czy ja z Hazzą się pogodziliśmy.-westchnął pocierając moje biodro. Czemu on mnie nadal przytulał? Nie żebym miał coś przeciwko temu bo tak na prawdę... kochałem sposób w jaki trzyma mnie w swoich ramionach, szepcze mi słodkie słówka na ucho, mówi mi że mnie kocha, troszczy się o mnie i... po prostu kocham to wszystko, kocham go. Ale przecież oni mogą to zauważyć jeżeli już tego nie dostrzegli. Może oni nie odbierają to w ten sposób.. przecież Louis ma dziewczynę , no właśnie Eleanor.. nie wiem jak on zamierza przebywać z nią i ze mną w jednym pokoju. Udając jej chłopaka, a mojego brata. A ja na pewno nie zamierzam tego robić.
-Hazzą? Nie przejmuje się tym, nie mam nic do tego.- uśmiechnął się, a ja nie mogłem rozróżnić tego uśmiechu od prawdziwego do wymuszonego, fałszywego.-Tylko dziwi mnie to wszystko i na pewno nie tylko mnie Louis. Nigdy nie widziałem, żebyś darzył Harolda- ught, czy wspomniałem, że nienawidzę tego przezwiska?- jakimkolwiek uczuciem oprócz nienawiści. - au.
-Dobra koniec tego.- przerwał ich monolog blondasek.- Harry i Lou idźcie do salonu i pomóżcie Liamowi. Próbuje ogarnąć sprzęt ale jest z nim Danielle i wątpię w to czy może się skupić w jej towarzystwie. -zaśmiali się, a ja się uśmiechnąłem na ten fakt. Cieszę się, że jest ktoś, kto odwzajemnia uczucia kręconowłosej, tym bardziej, że tym Kimś jest Payn.
-Okey.
- A i dla Halorda pokój też się znajdzie.
-Dobrze.- położył papierosy na blat i wyszedł, a ja ruszyłem za nim. Znaleźliśmy ich w jednym rogu w salonie. Nie wyglądali na zainteresowanych w pomocy do urodzin.
-Harry! Hej!- Dan podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Oddaliłem ją na długość moich rąk.
-Świetnie wyglądasz. -zarumieniła się na komplement, no tak cała Peazer.
-Ty też niczego sobie. Nie jedna na ciebie poleci.- puściła mi oczko. Czy ona własnie..? Tak.. i właściwie jej się już to udało, gdy poczułem dotyk dłoni mojego chłopaka na moim biodrze.
- Z tego co pamiętam mama kazała mi cię pilnować.
-Ah tak?- zaśmiałem się. Zazdrosny Lou jest świetny i zarazem taki.. seksowny.
-Tak i przykro mi ale jednorazowe przygody też się w to wliczają. Chyba nie chcemy, żeby która z nich zaszła w ciąże.
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka.
----------------------------------
FAK.
Miłe przywitanie wiem. XD.
Sooł Hi wszystkim Wam.
Mamy następny rozdziałek YEEY :D.
Jak na razie jest to pierwsza część. Podzieliłam go na dwie części bo wydaje mi się, że jest dłuugi.
Wszystkich czytających tego bloga PRZEPRASZAM, że tak długo czekaliście.
Lecę pisać część drugą mam pomysł i wenę wieć nie będziecie długo na niego czekać. (Przynajmniej mam taką nadzieje)
Skomentuj tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz1.html?m=1
ZAPRASZAM DO CZYTANIA! :).
Zasypiałem na łóżku zmęczony dniem. Na szczęście był już piątek co oznacza. Jutro sobota, którą zamierzałem całą przeleżeć nie ruszając się z łóżka nawet na sekundę. Niestety ktoś przerwał moje rozmyślania dotyczących lenistwa. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi do mojego pokoju. Odwróciłem się w stronę tego Kogoś, kim okazał się Lou.
-Harry..- usiadł na łóżku. Jak mi brakowało zasypiania i budzenia się w jego ramionach. Minął już tydzień od przyjazdu do Londynu, a nic praktycznie się nie zmieniło. Dalej jest z Eleanor chociaż każdą może nie każdą ale większość swoich wolnych chwil przeznacza mi. Obiecując codziennie, że jak najszybciej skończy ich 'związek'. -Hmm?- zapytałem sennie.
-Skarbie czemu się jeszcze nie szykujesz?
-A gdzieś się wybieramy? - usiadłem opierając się plecami o poduszki i przetarłem ręką oczy.
- Na osiemnastkę Zayna, nie pamiętasz?
-Nie pamiętasz, że ci odmówiłem wcześniej?
-Hazz .. Nie bądź taki.
- Po co mam tam iść? Po pierwsze nie zapraszał mnie..
-Tak jak większości - zgromiłem go wzrokiem.
-Po drugie nie przepada za mną.
- On cię nie zna. Niall czy Payno cię jakoś lubią. Jak Zayn cię pozna bliżej stwierdzi, że jesteś zajebistym chłopakiem.- usiadł mi na uda i złączył ręce za moim karkiem, jednocześnie pocierając go kciukiem. - To jak?
-Nie zapra..
-To wtedy będziesz moją osobą towarzyszącą tego to chyba nie odmówisz? -wszedł mi w słowo.
- Nie będzie to dziwne? -zmarszczył brwi, a ja przewróciłem na to oczami. - No wiesz.. wszyscy wiedzą, że nie przepadamy za sobą, a tu nagle pojawiamy się razem na imprezie.- wzruszył na to ramionami- Nie obchodzi cię to ?
-Niee..-przeciągnął samogłoskę i pomachał przecząco głową.- A jak będą się dopytywać to powiem im, że rodzice mi kazali- parsknąłem na to śmiechem.
-Serio? -położyłem dłonie na jego biodrach.- Od kiedy to Pan się słucha rodziców Panie Tomlinson?
-Tylko wtedy kiedy chodzi o Pana, Panie Styles.- pochylił się i pocałował mnie w usta, pogłębiłem nasz pocałunek. Polizałem jego dolną wargę językiem, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Lou od razu odskoczył ode mnie jak poparzony na drugi koniec łóżka.
-Harry?- zobaczyłem głowę Jay, która wychylała się zza drzwi.
-Tak?- spytałem lekko zdyszany. Ręce trzęsły mi się z nerwów, mogliśmy zostać przyłapani.
- Nie wiesz może gdzie jest Lou? Szukam go po całym domu.
-Tu jestem mamo.- odezwał się chłopak, Jay weszła do środka.
-A uważałam to za ostatnie miejsce, gdzie mógłbyś się znajdować. -zaśmiała się.- O której cie zawieść?
- Myślę, że do siedemnastej się wyrobimy.
-Wyrobimy? To Harry też jedzie? -na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Ni..
-Tak. Jedzie.- spojrzał na mnie znacząco, a ja mu wytyknąłem język jak dziecko. Co wywołało śmiech u tej dwójki.
- Będę czekała w kuchni.- powiedziała przez śmiech i wyszła.
-Nienawidzę cię.
-Kochasz mnie- stwierdził, a ja nie mogłem zaprzeczyć bo kochałem go jak wariat.- A teraz szykuj się kocie.- potargał moje włosy i pocałował w czoło. Kiedy wyszedł podszedłem do szafki. Stanąłem przed nią i zacząłem się zastanawiać w co się ubrać. Zacząłem pstrykać palcami o mój policzek. Zdecydowałem się na obcisłe jasne jeansy, a do tego zwykłą białą koszulkę. Zabrałem jeszcze ze sobą czystą parę skarpetek i bokserek i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Wysuszyłem swoje ciało, a następnie włosy. Ubrałem się we wcześniej wybrane ciuchy i wyszedłem z łazienki. Wróciłem do pokoju, wziąłem telefon w rękę i wskoczyłem na łóżko. Przejechałem palcem po wyświetlaczu i wszedłem w wiadomości.
- Jesteś pewny? - usłyszałem głos Jay.-Harry przyszedł porozmawiamy jak przyjedziesz. -rozłączyła się, nalałem sobie soku do szklanki i usiadłem naprzeciwko kobiety.
- Coś się stało? - zapytałem.
-Co? Nie, nic się nie stało. Gotowy? -zmieniła temat. Mogła mi wciskać kit, że wszystko jest dobrze, a ja i tak widziałem, że coś jest nie tak.
-Przecież widzę Jay...
-Cieszę się, że Lou cie zabiera na urodziny.- przerwała mi. Co tylko potwierdziło moje myśli.
-Co mnie obgadujecie - nagle w pomieszczeniu pojawił się Louis.- Hazza, gotowy?- odwróciłem się i jednak pożałowałem swojej decyzji. Lou miał na sobie obcisłe, bardzo obcisłe beżowe spodnie i białą koszulkę z czarnymi paskami, która opinała jego lekko wyrzeźbioną klatkę. -Hazz? -zaśmiał się.
-Ttak.
-No to chodźmy. -odezwała się Jay i ruszyła w stronę samochodu.
-Mamo zaraz do ciebie dołączymy
-Tylko szybko.- zamknęła za sobą drzwi, a ja od razu rzuciłem się na niego. Oparłem go o stół i zacząłem go całować, po sekundzie jego język ocierał się o mój własny, ścisnąłem jego idealne pośladki na co jękną, po chwili odsunąłem się od niego lekko zdyszany pocałunkiem.
-Jay czeka- pocałowałem go po raz ostatni i ruszyłem w stronę korytarza założyłem buty i granatową bluzę. Spojrzałem na Lou był już gotowy. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Kocham cię Hazza.
-Ja ciebie też LouLou ale..
-Wiem.- wtulił się we mnie jeszcze mocniej, a nosem przejeżdżał po mojej szyi.-Zerwę z nią jak najszybciej.- Cmokną mnie w szyję i się odsunął , a mi już brakowało jego ciepłego ciała. Wyszliśmy z domu wcześniej go zakluczając . Pojechaliśmy do Tesco Jay została w samochodzie.
-Lou sprzedadzą ci ?
-Tak. Miley jest przy kasie.Chodź - pociągnął mnie za rękę. Po drodze zabraliśmy wózek, do którego Louis włożył trzy casty piwa i trzy wódki.
-Dzień dobry.- przywitała nas uprzejmie brązowo włosa dziewczyna.
-Cześć.
-Dowodzik poproszę.
-A proszę bardzo.- uśmiechnął się cwaniacko i podał jej dokument. Spojrzała i oddała mu go.- Do tego Marlboro Gold.
-Od kiedy palisz?- podniosła brew.
-Dzisiaj jest wyjątek. -zapłacił za zakupy. Miley wyszła zza kasy i podeszła do nas.-Będziesz na urodzinach?
-Tak właśnie skończyłam zmianę. Wrócę do domu i się przyszykuje.On też idzie? -pokazała na mnie.
-On ma na imię Harry. Ładne imię zresztą. I tak idzie tam ze mną. -zmarszczyła brwi.
-Okey.. To do zobaczenia.- machnęła dłonią i odeszła.
-A nie mówiłem.
-Harry..
-Nie Lou! Jeżeli tak ma być z każdym to ja wole wrócić się do domu..
-Harry nie panikuj. No chodź kocie mama czeka.
-Załóżmy, że nie widziałam co kupujecie.- powiedziała Jay ze śmiechem kiedy byliśmy w samochodzie.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Boo?
-Mamo mówiłem ci, żebyś nie nazywała mnie już tak.
-Oj dobrze. Uważajcie na siebie i pilnuj brata. -brata.
-Nie martw się, zaopiekuje się nim.
-Miłej zabawy chłopcy!
Na zewnątrz czekał na nas Niall. Każdy z nas wziął po jednej kaście piw i przezroczystej cieczy. Zanieśliśmy wszystko do kuchni, w której znajdował się Zayn.
-Wszystkiego najlepszego stary koniu!- Lou wskoczył mu na plecy.
-Złaź Tomlinson!- odezwał się mulat ze śmiechem.
Odwrócił się i dostrzegł mnie.
-Oo.. Harold. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie. Co on tutaj robi? -zwrócił się do Lou.
-Przyszedł tu ze mną. Nie widać?
-Rodzice kazali ci go pilnować, czy co?
-Nie.- podszedł do mnie i objął mnie w talii.- Przyszedł tu ze mną.. bo, bo chciałem.
Gdybym powiedział, że Niall i Malik byli lekko zdziwieni skłamałbym. Ich szczęki można było zamiatać z podłogi.
- Czemu jesteście tak zdziwieni?- właśnie tej sytuacji chciałem uniknąć. Wyglądali jakby oznajmił im, że... jest gejem. Nie przecież to są jego przyjaciele, prawda? Nie odtrąciliby go. Chyba.. Przy najmniej mam taką nadzieję.
Nadzieja matką głupich...
-Louis czy, czy ty się dobrze czujesz?
-Znakomicie. - no pięknie i jeszcze przeze mnie mu się humor pogorszył. Gdyby nie ja nie sprzeczałby się teraz z nimi, a pewnie zaczynał imprezę.
-Mówiłeś, że..
-Mówiłem kiedyś, a teraz możesz przestać? - wszedł mu w słowo. Chyba poczuł, że czuje się nieswojo, bo jego dłoń zjechała na moje biodro i ścisnął je. -Dziś są twoje 18-naste urodziny Zi, a ty się przejmujesz tym czy ja z Hazzą się pogodziliśmy.-westchnął pocierając moje biodro. Czemu on mnie nadal przytulał? Nie żebym miał coś przeciwko temu bo tak na prawdę... kochałem sposób w jaki trzyma mnie w swoich ramionach, szepcze mi słodkie słówka na ucho, mówi mi że mnie kocha, troszczy się o mnie i... po prostu kocham to wszystko, kocham go. Ale przecież oni mogą to zauważyć jeżeli już tego nie dostrzegli. Może oni nie odbierają to w ten sposób.. przecież Louis ma dziewczynę , no właśnie Eleanor.. nie wiem jak on zamierza przebywać z nią i ze mną w jednym pokoju. Udając jej chłopaka, a mojego brata. A ja na pewno nie zamierzam tego robić.
-Hazzą? Nie przejmuje się tym, nie mam nic do tego.- uśmiechnął się, a ja nie mogłem rozróżnić tego uśmiechu od prawdziwego do wymuszonego, fałszywego.-Tylko dziwi mnie to wszystko i na pewno nie tylko mnie Louis. Nigdy nie widziałem, żebyś darzył Harolda- ught, czy wspomniałem, że nienawidzę tego przezwiska?- jakimkolwiek uczuciem oprócz nienawiści. - au.
-Dobra koniec tego.- przerwał ich monolog blondasek.- Harry i Lou idźcie do salonu i pomóżcie Liamowi. Próbuje ogarnąć sprzęt ale jest z nim Danielle i wątpię w to czy może się skupić w jej towarzystwie. -zaśmiali się, a ja się uśmiechnąłem na ten fakt. Cieszę się, że jest ktoś, kto odwzajemnia uczucia kręconowłosej, tym bardziej, że tym Kimś jest Payn.
-Okey.
- A i dla Halorda pokój też się znajdzie.
-Dobrze.- położył papierosy na blat i wyszedł, a ja ruszyłem za nim. Znaleźliśmy ich w jednym rogu w salonie. Nie wyglądali na zainteresowanych w pomocy do urodzin.
-Harry! Hej!- Dan podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Oddaliłem ją na długość moich rąk.
-Świetnie wyglądasz. -zarumieniła się na komplement, no tak cała Peazer.
-Ty też niczego sobie. Nie jedna na ciebie poleci.- puściła mi oczko. Czy ona własnie..? Tak.. i właściwie jej się już to udało, gdy poczułem dotyk dłoni mojego chłopaka na moim biodrze.
- Z tego co pamiętam mama kazała mi cię pilnować.
-Ah tak?- zaśmiałem się. Zazdrosny Lou jest świetny i zarazem taki.. seksowny.
-Tak i przykro mi ale jednorazowe przygody też się w to wliczają. Chyba nie chcemy, żeby która z nich zaszła w ciąże.
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka.
----------------------------------
FAK.
Miłe przywitanie wiem. XD.
Sooł Hi wszystkim Wam.
Mamy następny rozdziałek YEEY :D.
Jak na razie jest to pierwsza część. Podzieliłam go na dwie części bo wydaje mi się, że jest dłuugi.
Wszystkich czytających tego bloga PRZEPRASZAM, że tak długo czekaliście.
Lecę pisać część drugą mam pomysł i wenę wieć nie będziecie długo na niego czekać. (Przynajmniej mam taką nadzieje)
Skomentuj tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz1.html?m=1
niedziela, 7 września 2014
Rozdział 5.
W rozdziale pojawi się scenka +18 o miłości męsko-męskiej.
Brzydzi cię to? To nie czytaj. Proste :).
Dzisiaj był ostatni dzień przed wróceniem do domu i ukrywaniu się. Leżałem na łóżku Lou, od tamtej nocy śpimy razem u niego w pokoju. Czekałem na swojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi chłopaka, mojego nie jej. Uśmiechnąłem się, usłyszałem skrzypnięcie podłogi spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Stał tam, miał jeszcze mokre, rozczochrane włosy od prysznica, był bez koszulki w samych spodniach od piżamy. Czy on próbuję przyprawić mnie o zawał. Chyb tak. Harry tylko spokojnie... Nie zauważyłem, że wstrzymywałem ciągle powietrze, zacząłem w miarę normalnie oddychać. Lou się zaśmiał i położył koło mnie.
-Dobranoc Curly.- szepnął mi seksownie w ucho i przejechał palcem po policzku. Pocałował mnie w czoło, nos i cmoknął szybko w usta po czym się odwrócił. O niee. Ja tak tego nie zostawię. Objąłem go ręką w pasie i zacząłem go obdarowywać pocałunkami na szyi-Harry.. -jęknął.Zacząłem masować jego klatkę. Odwrócił się twarzą do mnie.
-Jesteś strasznie niewyżyty- zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami.-Jutro musimy wcześniej wstać.-Na pewno nie. Pochyliłem się nad nim i przygryzłem jego płatek
-Na pewno?- szepnąłem najbardziej uwodzicielskim głosem. Przytaknął w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Tak Harry dobranoc.- zachichotał.
-Louu..- powiedziałem z prośbą w głosie.
Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem całować go po szyi. Po chwili uległ. Zaczęliśmy się namiętnie całować i walczyliśmy językami o dominacje.
-Masz za dużo ubrań..- szepnął mi do ucha, zdjął moją koszulkę. Zaczął błądzić dłońmi po mojej klatce. Ten cudowny stan, kiedy widzę jak mnie pragnie, kiedy poznaje każdy zakamarek mnie na nowo swoimi małymi dłońmi. Kocham go tak mocno, a teraz kiedy wiem, że on mnie też jest jeszcze lepiej. Zrobiłem malinkę na jego brzuchu. Zacząłem macać swoją dłonią jego powstającą już erekcję. -Och Hazzzz.- jęknął. Zacząłem robić wolniejsze ruchy. -Boże szybciej! Harry nie rób mi tego.- zabrałem od niego swoją rękę. Pocałowałem go w czubek nosa.
-Jak to było? Jutro musimy wcześniej wstać. Lou ty kierujesz i nie chce, żebyś był zmęczony.
-Nawet nie próbuj...
-Dobranoc kochanie.- cmoknąłem go w czoło i położyłem się na boku.
-Harry!- krzyknął mi do ucha, podskoczyłem i spojrzałem na niego.- Dokończ to co zacząłeś albo ..
-Albo co?- policzki bolały mnie już od uśmiechu. Było to dla mnie zabawne. Nigdy nie sądziłem, że Lou będzie mnie o to prosił.
-Albo dokończę to na twoich oczach kochanie i nie pozwolę ci, żebyś mi pomagał.- uśmiechał się cwaniacko. Widok jego robiącego sobie dobrze to najlepszy widok jaki może istnieć ale dzisiaj tego nie zobaczę. Pomachałem przecząco głową, a on miał uśmiech zwycięscy. Tym razem to on usiadł na mnie okrakiem. Po jakimś czasie moje bokserki i jego spodnie wylądowały gdzieś na podłodze. Oderwał się od mojej szyi i wyciągnął coś z szafki. Lubrykant. Policzki miałem całe czerwone, jak pomidor. Otworzył tubkę i już chciał obsmarować swoją męskość.
-Nie.- zabrałem jego dłonie.
-Hazz? Co jest?- był zdziwiony i zawiedziony? Czy on myślał, że ja nie chce?
-Bo.. umm.
-Kochanie o co chodzi?- gdybym mógł to bym się popłakał. Zawsze mnie unikał, obrażał, a teraz mówi do mnie takimi pięknymi słowami i nie odchodzi ode mnie. Chce mieć mnie ciągle na oku.
-Ja chce no wiesz.- muszę akurat teraz być taki nieśmiały?
- Co? - na twarzy miał cwaniacki uśmieszek. Czy on to robi specjalnie ? - Powiedz mi.
-Chcebyćnagórze.
- Curly nie zrozumiałem.- w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Chce być na górze. - wydusiłem to z siebie w końcu
-Dobrze.
-Będę delikatny.- obróciłem nas tak, że to ja teraz byłem nad nim. To jego pierwszy raz z chłopakiem i nie chce go skrzywdzić. Wiedza o tym, że to ja jestem jego pierwszym chłopakiem, w związku w łóżku. To uczucie rozwala mi serce. Chwyciłem jego penisa i zacząłem robić szybkie ruchy. On leżał pode mną i jęczał. Pocałowałem główkę jego przyjaciela i zacząłem go ssać i lizać. Po chwili miałem go całego w ustach. Włożył swoje palce w moje włosy. Dobrze, że nie mieszkamy w bloku, bo sąsiedzi by dawno się skarżyli, a nie mam ochoty przerywać tej chwili dla jakiejś starej babci, która nie może przez nas zasnąć. Nie wiem kiedy ale role się odwróciły teraz on mi obciągał (co ja piszę xD od aut.) a ja się wiłem pod nim. Kiedy zassał go o Boże !
-Lou.. Zrób to jeszcze raz...- prosiłem. -Louu-Czułem, że jeszcze chwila, a ja dojdę. Odciągnąłem chłopaka ode mnie i położyłem go na łóżku. Usadowiłem się między jego nogami i wziąłem lubrykant. Dokładnie posmarowałem trzy palce i rozszerzyłem jego nogi.-Kocham cię.- powiedziałem i pocałowałem go nad pępkiem.
-Kocham cię- powtórzył.
-Jeżeli będzie ci źle..- nie dokończyłem.
-Harry. Będzie dobrze nie przejmuj się.-przytaknąłem. Wsadziłem pierwszy palec skrzywił się, zacząłem nim ruszać w nim. Potem drugi i trzeci.- Teraz, proszę .- jęczał. Posmarowałem jeszcze mojego 'przyjaciela' i wszedłem w niego powoli. Był taki ciasny, gotowy dla mnie. Zacząłem się w nim poruszać powoli ale z czasem przyspieszyłem tępa.
-Kurwa! Harry! Szybciej. -jęczał.-O Boże jeszcze raz!- błagał kiedy trafiłem w to miejsce. Po jakimś czasie Lou odciągnął mnie od siebie. - Siadaj. -rozkazał a ja tak zrobiłem. Usiadł na mnie okrakiem, nasze boleśnie twarde członki otarły o siebie . Zaczęliśmy się namiętnie całować. Błądziłem dłońmi po jego bokach. Po chwili poczułem dłoń Lou na moim penisie, a zaraz po niej ciepło wokół niego.
-Będę cię ujeżdżał skarbie.-wyszeptał w moje usta. Zaczął się poruszać, chwyciłem go za biodra. Jego członek ocierał się o mój brzuch i już wiedziałem, że to nie potrwa długo. Wziąłem go w dłoń i zacząłem mu obciągać.
-Louu.Zzaras o kurwa! Zaraz dojdę. -Wystarczyło pięć mocnych pchnięć i szybsze poruszanie się mojej dłoni, żebyśmy razem doszli. Opieraliśmy się o siebie naszymi czołami. Kiedy nasze oddechy powróciły do normalnego stanu Lou zszedł ze mnie. Położyliśmy się. Pochyliłem się nad podłogą i wziąłem jakąś bluzkę wycierając nasze brzuchy od lepkiej białej spermy, a następnie rzuciłem ją gdzieś w kąt.
-Mam nadzieje, że jutro będziesz mógł chodzić kochanie- zacząłem się z nim droczyć.
-Spadaj.- zaśmiał się i położył głowę na moim torsie.
-Jak El cię takiego zobaczy...
-Nie gadajmy o niej.
-Powiesz jej dlaczego?
-Powiem, że już mnie nie kręci.
-Jak chcesz. - zacząłem bawić się jego włosami.
-Kocham cię wiesz?
-Wiem, ja ciebie też.
-Byłeś najlepszy.- uśmiechnąłem się. Chwile rozmawialiśmy i zasnęliśmy. Szczęśliwi, że możemy mieć siebie.
-----------------------
Hahahahah przepraszam ale hahahahah nie wierze, że znowu to piszę. Pornole xD.
Wgl wychodzą mi takie scenki ? Piszcie !
Skomentujcie tutaj:http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-5.html?m=1
Brzydzi cię to? To nie czytaj. Proste :).
Dzisiaj był ostatni dzień przed wróceniem do domu i ukrywaniu się. Leżałem na łóżku Lou, od tamtej nocy śpimy razem u niego w pokoju. Czekałem na swojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi chłopaka, mojego nie jej. Uśmiechnąłem się, usłyszałem skrzypnięcie podłogi spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Stał tam, miał jeszcze mokre, rozczochrane włosy od prysznica, był bez koszulki w samych spodniach od piżamy. Czy on próbuję przyprawić mnie o zawał. Chyb tak. Harry tylko spokojnie... Nie zauważyłem, że wstrzymywałem ciągle powietrze, zacząłem w miarę normalnie oddychać. Lou się zaśmiał i położył koło mnie.
-Dobranoc Curly.- szepnął mi seksownie w ucho i przejechał palcem po policzku. Pocałował mnie w czoło, nos i cmoknął szybko w usta po czym się odwrócił. O niee. Ja tak tego nie zostawię. Objąłem go ręką w pasie i zacząłem go obdarowywać pocałunkami na szyi-Harry.. -jęknął.Zacząłem masować jego klatkę. Odwrócił się twarzą do mnie.
-Jesteś strasznie niewyżyty- zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami.-Jutro musimy wcześniej wstać.-Na pewno nie. Pochyliłem się nad nim i przygryzłem jego płatek
-Na pewno?- szepnąłem najbardziej uwodzicielskim głosem. Przytaknął w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Tak Harry dobranoc.- zachichotał.
-Louu..- powiedziałem z prośbą w głosie.
Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem całować go po szyi. Po chwili uległ. Zaczęliśmy się namiętnie całować i walczyliśmy językami o dominacje.
-Masz za dużo ubrań..- szepnął mi do ucha, zdjął moją koszulkę. Zaczął błądzić dłońmi po mojej klatce. Ten cudowny stan, kiedy widzę jak mnie pragnie, kiedy poznaje każdy zakamarek mnie na nowo swoimi małymi dłońmi. Kocham go tak mocno, a teraz kiedy wiem, że on mnie też jest jeszcze lepiej. Zrobiłem malinkę na jego brzuchu. Zacząłem macać swoją dłonią jego powstającą już erekcję. -Och Hazzzz.- jęknął. Zacząłem robić wolniejsze ruchy. -Boże szybciej! Harry nie rób mi tego.- zabrałem od niego swoją rękę. Pocałowałem go w czubek nosa.
-Jak to było? Jutro musimy wcześniej wstać. Lou ty kierujesz i nie chce, żebyś był zmęczony.
-Nawet nie próbuj...
-Dobranoc kochanie.- cmoknąłem go w czoło i położyłem się na boku.
-Harry!- krzyknął mi do ucha, podskoczyłem i spojrzałem na niego.- Dokończ to co zacząłeś albo ..
-Albo co?- policzki bolały mnie już od uśmiechu. Było to dla mnie zabawne. Nigdy nie sądziłem, że Lou będzie mnie o to prosił.
-Albo dokończę to na twoich oczach kochanie i nie pozwolę ci, żebyś mi pomagał.- uśmiechał się cwaniacko. Widok jego robiącego sobie dobrze to najlepszy widok jaki może istnieć ale dzisiaj tego nie zobaczę. Pomachałem przecząco głową, a on miał uśmiech zwycięscy. Tym razem to on usiadł na mnie okrakiem. Po jakimś czasie moje bokserki i jego spodnie wylądowały gdzieś na podłodze. Oderwał się od mojej szyi i wyciągnął coś z szafki. Lubrykant. Policzki miałem całe czerwone, jak pomidor. Otworzył tubkę i już chciał obsmarować swoją męskość.
-Nie.- zabrałem jego dłonie.
-Hazz? Co jest?- był zdziwiony i zawiedziony? Czy on myślał, że ja nie chce?
-Bo.. umm.
-Kochanie o co chodzi?- gdybym mógł to bym się popłakał. Zawsze mnie unikał, obrażał, a teraz mówi do mnie takimi pięknymi słowami i nie odchodzi ode mnie. Chce mieć mnie ciągle na oku.
-Ja chce no wiesz.- muszę akurat teraz być taki nieśmiały?
- Co? - na twarzy miał cwaniacki uśmieszek. Czy on to robi specjalnie ? - Powiedz mi.
-Chcebyćnagórze.
- Curly nie zrozumiałem.- w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Chce być na górze. - wydusiłem to z siebie w końcu
-Dobrze.
-Będę delikatny.- obróciłem nas tak, że to ja teraz byłem nad nim. To jego pierwszy raz z chłopakiem i nie chce go skrzywdzić. Wiedza o tym, że to ja jestem jego pierwszym chłopakiem, w związku w łóżku. To uczucie rozwala mi serce. Chwyciłem jego penisa i zacząłem robić szybkie ruchy. On leżał pode mną i jęczał. Pocałowałem główkę jego przyjaciela i zacząłem go ssać i lizać. Po chwili miałem go całego w ustach. Włożył swoje palce w moje włosy. Dobrze, że nie mieszkamy w bloku, bo sąsiedzi by dawno się skarżyli, a nie mam ochoty przerywać tej chwili dla jakiejś starej babci, która nie może przez nas zasnąć. Nie wiem kiedy ale role się odwróciły teraz on mi obciągał (co ja piszę xD od aut.) a ja się wiłem pod nim. Kiedy zassał go o Boże !
-Lou.. Zrób to jeszcze raz...- prosiłem. -Louu-Czułem, że jeszcze chwila, a ja dojdę. Odciągnąłem chłopaka ode mnie i położyłem go na łóżku. Usadowiłem się między jego nogami i wziąłem lubrykant. Dokładnie posmarowałem trzy palce i rozszerzyłem jego nogi.-Kocham cię.- powiedziałem i pocałowałem go nad pępkiem.
-Kocham cię- powtórzył.
-Jeżeli będzie ci źle..- nie dokończyłem.
-Harry. Będzie dobrze nie przejmuj się.-przytaknąłem. Wsadziłem pierwszy palec skrzywił się, zacząłem nim ruszać w nim. Potem drugi i trzeci.- Teraz, proszę .- jęczał. Posmarowałem jeszcze mojego 'przyjaciela' i wszedłem w niego powoli. Był taki ciasny, gotowy dla mnie. Zacząłem się w nim poruszać powoli ale z czasem przyspieszyłem tępa.
-Kurwa! Harry! Szybciej. -jęczał.-O Boże jeszcze raz!- błagał kiedy trafiłem w to miejsce. Po jakimś czasie Lou odciągnął mnie od siebie. - Siadaj. -rozkazał a ja tak zrobiłem. Usiadł na mnie okrakiem, nasze boleśnie twarde członki otarły o siebie . Zaczęliśmy się namiętnie całować. Błądziłem dłońmi po jego bokach. Po chwili poczułem dłoń Lou na moim penisie, a zaraz po niej ciepło wokół niego.
-Będę cię ujeżdżał skarbie.-wyszeptał w moje usta. Zaczął się poruszać, chwyciłem go za biodra. Jego członek ocierał się o mój brzuch i już wiedziałem, że to nie potrwa długo. Wziąłem go w dłoń i zacząłem mu obciągać.
-Louu.Zzaras o kurwa! Zaraz dojdę. -Wystarczyło pięć mocnych pchnięć i szybsze poruszanie się mojej dłoni, żebyśmy razem doszli. Opieraliśmy się o siebie naszymi czołami. Kiedy nasze oddechy powróciły do normalnego stanu Lou zszedł ze mnie. Położyliśmy się. Pochyliłem się nad podłogą i wziąłem jakąś bluzkę wycierając nasze brzuchy od lepkiej białej spermy, a następnie rzuciłem ją gdzieś w kąt.
-Mam nadzieje, że jutro będziesz mógł chodzić kochanie- zacząłem się z nim droczyć.
-Spadaj.- zaśmiał się i położył głowę na moim torsie.
-Jak El cię takiego zobaczy...
-Nie gadajmy o niej.
-Powiesz jej dlaczego?
-Powiem, że już mnie nie kręci.
-Jak chcesz. - zacząłem bawić się jego włosami.
-Kocham cię wiesz?
-Wiem, ja ciebie też.
-Byłeś najlepszy.- uśmiechnąłem się. Chwile rozmawialiśmy i zasnęliśmy. Szczęśliwi, że możemy mieć siebie.
-----------------------
Hahahahah przepraszam ale hahahahah nie wierze, że znowu to piszę. Pornole xD.
Wgl wychodzą mi takie scenki ? Piszcie !
Skomentujcie tutaj:http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-5.html?m=1
sobota, 6 września 2014
Rozdział 4.
-Hazz- usłyszałem szept przy moim uchu- No dalej wstawaj.-Zaraz, zaraz co robił tu Lou? Czemu leżał koło mnie i całował mnie po obojczykach. Nagle sobie wszystko przypomniałem, kłótnia, pocałunek a później....-Harry jak zaraz nie wstaniesz...- otworzyłem oczy i spojrzałem na niego, wyglądał jak czysta definicja seksu. Miał rozczochrane włosy, ujrzałem malinki, które zrobiłem. Przejechałem po nich palcem i się uśmiechnąłem.
-Hej.- szepnąłem.
-Hej śpiochu. - pocałował mnie w usta.
-Takie pobudki mogę mieć codziennie. - przeciągnąłem się i ziewnąłem. Usiadłem i skrzywiłem się, poczułem ból w dolnych częściach mojego ciała, a zaraz śmiech mojego chłopaka, przyjaciela, brata? Który schodził na dół.-Zobaczymy kto będzie się śmiać następnym razem !- krzyknąłem tak, aby usłyszał. Wstałem i ubrałem na siebie tylko bokserki nie zwracając już uwagi na ból. Trzeba kupić lubrykant. Zszedłem ostrożnie na dół i poszedłem do kuchni. Lou przygotowywał dla nas śniadanie. Usiadłem przy stole i patrzyłem na jego ruchy. Po chwili postawił na stół talerz pełen kanapek.- To co dzisiaj będziemy robić? -zacząłem rozmowę.
-Mogę ci pokazać parę miejsc .
-Ok.- po śniadaniu poszedłem wziąć prysznic kiedy byłem już gotowy wszedłem do salonu i położyłem się na kanapie, a w tym czasie Louis brał prysznic.Spojrzałem na stolik, telefon Lou zaczął dzwonić, wziąłem go w rękę i spojrzałem na wyświetlacz, a następnie odebrałem.
-Hej kochanie.- usłyszałem głos dziewczyny.
-Co za miłe przywitanie.
-Harry? Czemu masz telefon Louisa?- zapytała zdziwiona.
-Lou bierze prysznic. Przekazać mu coś?
-Niech do mnie oddzwoni. - rozłączyła się. Odłożyłem telefon, po chwili z łazienki wyszedł Louis.
-Z kim rozmawiałeś? -zapytał siadając mi na kolana.
-Z Eleanor.
-Co chciała?-zaczął bawić się moimi lokami.
-Nie wiem, masz do niej oddzwonić.
-To sobie poczeka.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem to.- Dzisiaj jestem cały twój.-szepnął mi do ucha.-Chodź.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do korytarza, ubraliśmy buty i zarzuciliśmy na siebie bluzy był środek kwietnia więc nie było aż tak zimno.
Wyszliśmy na miasto Tommo pokazał mi parę miejsc, gdzie chodził jak tu jeszcze mieszkał. Poszliśmy na obiad do babci tym razem nie zatrzymywała nas u siebie.Kiedy oglądaliśmy mecz w domu dziadków zadzwoniła do mnie Jay.
-Zaraz wrócę.- powiadomiłem resztę i udałem się do kuchni.
-Cześć- przywitałem się z nią.
-Hej Harry. Jak tam u was?
-Dobrze, a wy jak sobie radzicie?
-Też dobrze.Dogadujecie się z Louisem?- Musiałem ugryźć się w język, żeby się nie zaśmiać i zacząć opowiadać jak DOBRZE nam idzie.
-Tak, wiesz ten wyjazd nam pomógł.
-No to się ciesze. Jest on koło ciebie może?
-Umm. Jest w salonie i ogląda z dziadkiem mecz. Poczekaj.- wychyliłem głowę zza framugi. -Lou, chodź na chwilę. - szatyn wstał i podszedł do mnie.
-Hmm?- zapytał.
-Jay.-szepnąłem mu do ucha i pocałowałem szybko w policzek. Wziął ode mnie telefon.
-Noo heej. Tak. Mhmm.- zaczął rozmowę ze swoją rodzicielką. Wróciłem do salonu i usiadłem koło dziadka.
-I jak?- zapytałem.
-1:0 dla naszych.- uśmiechnąłem się z tego co wiedziałem był on wielkim fanem piłki nożnej nawet kiedyś grał w jakimś klubie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos staruszka.- Jest! Gol.- zaśmiałem się na ten widok.- Louis chodź no tu ! Omija cię najlepsze!- do pokoju wszedł chłopak.
-Już jestem. Masz pozdrowienia od mamy.
-Podziękuj jej i pozdrów następnym razem.
-Ok. To co wracamy?- zapytał się mnie.
- Już? Dopiero jest 60 minuta.
-Tak jestem już zmęczony.-szturchnął mnie tak aby Michael nie zauważył.
-Tak ja też.-pożegnaliśmy się z nimi i wróciliśmy do domu. Zjedliśmy kolacje i wzięliśmy prysznic. Kiedy byliśmy już najedzeni i umyci położyliśmy się w pokoju szatyna. Umieściłem swoją głowę na klatce chłopaka, a on bawił się moimi włosami.
-Louu?
-Tak?
-Co teraz z nami będzie? -spojrzałem na niego lekko podnosząc głowę. Uśmiechnął się do mnie czule.- No wiesz ty jesteś z El, mamy tak jakby wspólnych rodziców.
-Z El zerwę i tak się nam nie układało. A rodzice to nie jest takie ważne. Rozumiem jeżeli byś był moim prawdziwym bratem no wiesz z krwi i kości i takie tam.
-Nie wolałbyś może być z nią, wiesz w końcu to dziewczyna i..- nie dokończyłem, pocałował mnie w usta.
-Harry, nie nie wolałbym. Co z tego, że jest dziewczyną nie kocham jej. Kocham ciebie głupolu i nie waż mi się myśleć inaczej.- Jak się czułem? Jak w jakimś najlepszym śnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Moje skryte marzenia się spełniały.
-Też cię kocham Lou.-pocałowałem go w szyję.
-A i jeszcze jedno.- powiedział po chwili ciszy, spojrzałem na niego miał poważny wyraz twarzy. Uniosłem brew. Podniósł się i zszedł z łóżka, stał przodem do mnie.
-Louis...? Co ty robisz?
-Haroldzie Edwardzie Stylesie- uklęknął przede mną- czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?- oczy mi się zaszkliły, pociągnąłem go do siebie tak, że znajdował się nade mną. Oplotłem ręce wokół jego szyi.
-Oczywiście. Jeszcze się pytasz.-zaśmiał się. Pocałowałem go. Nie wiem ile trwaliśmy w tym pocałunku ale chyba dłużej niż było to możliwe. Włożyłem ręce pod jego koszulkę i błądziłem nimi po jego plecach. Oderwał się ode mnie.
-Jesteś strasznie niewyżytym nastolatkiem.- zaśmiałem się.
-Ja? A to kto zaproponował mi wczoraj...
-Cicho bądź.- jego policzki przybrały koloru różu.
-Haa! Rumienisz się LouLou.
-Ughh. Zamknij się.-całowaliśmy się i przytulaliśmy jeszcze parę chwil po pewnym czasie pochłonął mnie sen i zasnąłem w ramionach Lou..
---------------
Nudziło mi się o prawie 5 nad ranem to wrzucam kolejny rozdział. W następnym ponownie bd +18 :D.
Skomentujcie tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-4.html?m=1
Subskrybuj:
Posty (Atom)