piątek, 19 września 2014

Rozdział 6 cz1.

Rozdział dedykuję Julii i Paulinie! KC :*
ZAPRASZAM DO CZYTANIA! :).
Zasypiałem na łóżku zmęczony dniem. Na szczęście był już piątek co oznacza. Jutro sobota, którą zamierzałem całą przeleżeć nie ruszając się z łóżka nawet na sekundę. Niestety ktoś przerwał moje rozmyślania dotyczących lenistwa. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi do mojego pokoju. Odwróciłem się w stronę tego Kogoś, kim okazał się Lou.
-Harry..- usiadł na łóżku. Jak mi brakowało zasypiania i budzenia się w jego ramionach. Minął już tydzień od przyjazdu do Londynu, a nic praktycznie się nie zmieniło.  Dalej jest z Eleanor chociaż każdą może nie każdą ale większość swoich wolnych chwil przeznacza mi. Obiecując codziennie, że jak najszybciej skończy ich 'związek'. -Hmm?- zapytałem sennie.
-Skarbie czemu się jeszcze nie szykujesz?
-A gdzieś się wybieramy? - usiadłem opierając się plecami o poduszki i przetarłem ręką oczy.
- Na osiemnastkę Zayna, nie pamiętasz?
-Nie pamiętasz, że ci odmówiłem wcześniej?
-Hazz .. Nie bądź taki.
- Po co mam tam iść? Po pierwsze nie zapraszał mnie..
-Tak jak większości - zgromiłem go wzrokiem.
-Po drugie nie przepada za mną.
- On cię nie zna. Niall czy Payno cię jakoś lubią.  Jak Zayn cię pozna bliżej stwierdzi, że jesteś zajebistym chłopakiem.- usiadł mi na uda i złączył ręce za moim karkiem, jednocześnie pocierając go kciukiem. - To jak?
-Nie zapra..
-To wtedy będziesz moją osobą towarzyszącą tego to chyba nie odmówisz? -wszedł mi w słowo.
- Nie będzie to dziwne? -zmarszczył brwi, a ja przewróciłem na to oczami. - No wiesz.. wszyscy wiedzą, że nie przepadamy za sobą, a tu nagle pojawiamy się razem na imprezie.- wzruszył na to ramionami- Nie obchodzi cię to ?
-Niee..-przeciągnął samogłoskę i pomachał przecząco głową.- A jak będą się dopytywać to powiem im, że rodzice mi kazali- parsknąłem na to śmiechem.
-Serio? -położyłem dłonie na jego biodrach.- Od kiedy to Pan się słucha rodziców Panie Tomlinson?
-Tylko wtedy kiedy chodzi o Pana, Panie Styles.- pochylił się i pocałował mnie w usta, pogłębiłem nasz pocałunek. Polizałem jego dolną wargę językiem, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Lou od razu odskoczył ode mnie jak poparzony na drugi koniec łóżka.
-Harry?- zobaczyłem głowę Jay, która wychylała się zza drzwi.
-Tak?- spytałem lekko zdyszany. Ręce trzęsły mi się z nerwów, mogliśmy zostać przyłapani.
- Nie wiesz może gdzie jest Lou? Szukam go po całym domu.
-Tu jestem mamo.- odezwał się chłopak, Jay weszła do środka.
-A uważałam to za ostatnie miejsce,  gdzie mógłbyś się znajdować. -zaśmiała się.- O której cie zawieść?
- Myślę,  że do siedemnastej się wyrobimy.
-Wyrobimy? To Harry też jedzie? -na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Ni..
-Tak. Jedzie.- spojrzał na mnie znacząco, a ja mu wytyknąłem język jak dziecko. Co wywołało śmiech u tej dwójki.
- Będę czekała w kuchni.- powiedziała przez śmiech i wyszła.
-Nienawidzę cię.
-Kochasz mnie- stwierdził, a ja nie mogłem zaprzeczyć bo kochałem go jak wariat.- A teraz szykuj się kocie.- potargał moje włosy i pocałował w czoło. Kiedy wyszedł podszedłem do szafki. Stanąłem przed nią i zacząłem się zastanawiać w co się ubrać. Zacząłem pstrykać palcami o mój policzek. Zdecydowałem się na obcisłe jasne jeansy, a do tego zwykłą białą koszulkę. Zabrałem jeszcze ze sobą czystą parę skarpetek i bokserek i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Wysuszyłem swoje ciało, a następnie włosy. Ubrałem się we wcześniej wybrane ciuchy i wyszedłem z łazienki. Wróciłem do pokoju, wziąłem telefon w rękę i wskoczyłem na łóżko. Przejechałem palcem po wyświetlaczu i wszedłem w wiadomości.
Odpisałem, że zaraz wyjeżdżamy i wstałem z mojego posłania . Zabrałem ze sobą portfel i skierowałem się do kuchni.
- Jesteś pewny? - usłyszałem głos Jay.-Harry przyszedł porozmawiamy jak przyjedziesz. -rozłączyła się, nalałem sobie soku do szklanki i usiadłem naprzeciwko  kobiety.
- Coś się stało? - zapytałem.
-Co? Nie, nic się nie stało. Gotowy? -zmieniła temat. Mogła mi wciskać kit, że wszystko jest dobrze, a ja i tak widziałem,  że coś jest nie tak.
-Przecież widzę Jay...
-Cieszę się,  że Lou cie zabiera na urodziny.- przerwała mi. Co tylko potwierdziło moje myśli.
-Co mnie obgadujecie - nagle w pomieszczeniu pojawił się Louis.- Hazza, gotowy?- odwróciłem się i jednak pożałowałem swojej decyzji.  Lou miał na sobie obcisłe, bardzo obcisłe beżowe spodnie i białą koszulkę z czarnymi paskami, która opinała jego lekko wyrzeźbioną klatkę. -Hazz? -zaśmiał się.
-Ttak.
-No to chodźmy. -odezwała się Jay i ruszyła w stronę samochodu.
-Mamo zaraz do ciebie dołączymy
-Tylko szybko.- zamknęła za sobą drzwi, a ja od razu rzuciłem się na niego. Oparłem go o stół i zacząłem go całować, po sekundzie jego język ocierał się o mój własny, ścisnąłem jego idealne pośladki na co jękną, po chwili odsunąłem się od niego lekko zdyszany pocałunkiem.
-Jay czeka- pocałowałem go po raz ostatni i ruszyłem w stronę korytarza założyłem buty i granatową bluzę. Spojrzałem na Lou był już gotowy. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Kocham cię Hazza.
-Ja ciebie też LouLou ale..
-Wiem.- wtulił się we mnie jeszcze mocniej, a nosem przejeżdżał po mojej szyi.-Zerwę z nią jak najszybciej.- Cmokną mnie w szyję i się odsunął , a mi już brakowało jego ciepłego ciała. Wyszliśmy z domu wcześniej go zakluczając . Pojechaliśmy do Tesco Jay została w samochodzie.
-Lou sprzedadzą ci ?
-Tak. Miley jest przy kasie.Chodź - pociągnął mnie za rękę. Po drodze zabraliśmy wózek, do którego Louis włożył trzy casty piwa i trzy wódki.
-Dzień dobry.- przywitała nas uprzejmie brązowo włosa dziewczyna.
-Cześć.
-Dowodzik poproszę.
-A proszę bardzo.- uśmiechnął się cwaniacko i podał jej dokument. Spojrzała i oddała mu go.- Do tego Marlboro Gold.
-Od kiedy palisz?- podniosła brew.
-Dzisiaj jest wyjątek. -zapłacił za zakupy. Miley wyszła zza kasy i podeszła do nas.-Będziesz na urodzinach?
-Tak właśnie skończyłam zmianę. Wrócę do domu i się przyszykuje.On też idzie? -pokazała na mnie.
-On ma na imię Harry. Ładne imię zresztą. I tak idzie tam ze mną. -zmarszczyła brwi.
-Okey.. To do zobaczenia.- machnęła dłonią i odeszła.
-A nie mówiłem.
-Harry..
-Nie Lou! Jeżeli tak ma być z każdym to ja wole wrócić się do domu..
-Harry nie panikuj. No chodź kocie mama czeka.

-Załóżmy, że nie widziałam co kupujecie.- powiedziała Jay ze śmiechem kiedy byliśmy w samochodzie.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Boo?
-Mamo mówiłem ci, żebyś nie nazywała mnie już tak.
-Oj dobrze. Uważajcie na siebie i pilnuj brata. -brata.
-Nie martw się, zaopiekuje się nim.
-Miłej zabawy chłopcy!
 Na zewnątrz czekał na nas Niall. Każdy z nas wziął po jednej kaście piw i przezroczystej cieczy. Zanieśliśmy wszystko do kuchni, w której znajdował się Zayn.
-Wszystkiego najlepszego stary koniu!- Lou wskoczył mu na plecy.
-Złaź Tomlinson!- odezwał się mulat ze śmiechem.
Odwrócił się i dostrzegł mnie.
-Oo.. Harold. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie. Co on tutaj robi? -zwrócił się do Lou.
-Przyszedł tu ze mną. Nie widać?
-Rodzice kazali ci go pilnować, czy co?
-Nie.- podszedł do mnie i objął mnie w talii.- Przyszedł tu ze mną.. bo, bo chciałem.
Gdybym powiedział, że Niall i Malik byli lekko zdziwieni skłamałbym. Ich szczęki można było zamiatać z podłogi.
- Czemu jesteście tak zdziwieni?- właśnie tej sytuacji chciałem uniknąć. Wyglądali jakby oznajmił im, że... jest gejem. Nie przecież to są jego przyjaciele, prawda? Nie odtrąciliby go. Chyba.. Przy najmniej mam taką nadzieję.
Nadzieja matką głupich...
-Louis czy, czy ty się dobrze czujesz?
-Znakomicie. - no pięknie i jeszcze przeze mnie mu się humor pogorszył. Gdyby nie ja nie sprzeczałby się teraz z nimi, a pewnie zaczynał imprezę.
-Mówiłeś, że..
-Mówiłem kiedyś, a teraz możesz przestać? - wszedł mu w słowo. Chyba poczuł,  że czuje się nieswojo,  bo jego dłoń zjechała na moje biodro i ścisnął je.  -Dziś są twoje 18-naste urodziny Zi, a ty się przejmujesz tym czy ja z Hazzą się pogodziliśmy.-westchnął pocierając moje biodro. Czemu on mnie nadal przytulał? Nie żebym miał coś przeciwko temu bo tak na prawdę... kochałem sposób w jaki trzyma mnie w swoich ramionach, szepcze mi słodkie słówka na ucho, mówi mi że mnie kocha, troszczy się o mnie i... po prostu kocham to wszystko, kocham go. Ale przecież oni mogą to zauważyć jeżeli już tego nie dostrzegli. Może oni nie odbierają to w ten sposób.. przecież Louis ma dziewczynę , no właśnie Eleanor.. nie wiem jak on zamierza przebywać z nią i ze mną w jednym pokoju. Udając jej chłopaka, a mojego brata. A ja na pewno nie zamierzam tego robić.
-Hazzą? Nie przejmuje się tym, nie mam nic do tego.- uśmiechnął się, a ja nie mogłem rozróżnić tego uśmiechu od prawdziwego do wymuszonego, fałszywego.-Tylko dziwi mnie to wszystko i na pewno nie tylko mnie Louis. Nigdy nie widziałem, żebyś darzył Harolda- ught, czy wspomniałem, że nienawidzę tego przezwiska?- jakimkolwiek uczuciem oprócz nienawiści. - au.
-Dobra koniec tego.- przerwał ich monolog blondasek.- Harry i Lou idźcie do salonu i pomóżcie Liamowi. Próbuje ogarnąć sprzęt ale jest z nim Danielle i wątpię w to czy może się skupić w jej towarzystwie. -zaśmiali się,  a ja się uśmiechnąłem na ten fakt. Cieszę się, że jest ktoś, kto odwzajemnia uczucia kręconowłosej, tym bardziej, że tym Kimś jest Payn.
-Okey.
- A i dla Halorda pokój też się znajdzie.
-Dobrze.- położył papierosy na blat i wyszedł, a ja ruszyłem za nim. Znaleźliśmy ich w jednym rogu w salonie. Nie wyglądali na zainteresowanych w pomocy do urodzin.
-Harry! Hej!- Dan podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Oddaliłem ją na długość moich rąk.
-Świetnie wyglądasz. -zarumieniła się na komplement,  no tak cała Peazer.
-Ty też niczego sobie. Nie jedna na ciebie poleci.- puściła mi oczko. Czy ona własnie..? Tak.. i właściwie jej się już to udało, gdy poczułem dotyk dłoni mojego chłopaka na moim biodrze.
- Z tego co pamiętam mama kazała mi cię pilnować.
-Ah tak?- zaśmiałem się. Zazdrosny Lou jest świetny i zarazem taki.. seksowny.
-Tak i przykro mi ale jednorazowe przygody też się w to wliczają. Chyba nie chcemy, żeby która z nich zaszła w ciąże.
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka.
----------------------------------
FAK.
Miłe przywitanie wiem. XD.
Sooł Hi wszystkim Wam.
Mamy następny rozdziałek YEEY :D.
Jak na razie jest to pierwsza część. Podzieliłam go na dwie części bo wydaje mi się, że jest dłuugi.
Wszystkich czytających tego bloga PRZEPRASZAM, że tak długo czekaliście. 
Lecę pisać część drugą mam pomysł i wenę wieć nie będziecie długo na niego czekać. (Przynajmniej mam taką nadzieje)
Skomentuj tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz1.html?m=1