Dni mijały, a ja dalej z nim nie rozmawiałem. Chyba zrozumiał, że potrzebuje czasu. Codziennie po kąpieli znajdowałem na swoim łóżku czerwoną różę z karteczką.
Potrzebujesz czasu rozumiem.
Dam Ci go tyle ile tylko potrzebujesz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Nienawidzę siebie za to, że wszystko zjebałem.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zobaczyłem dzisiaj Twój uśmiech.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Tęsknię za Tobą Hazz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zabrałem Twoją bluzę.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Minął tydzień, a dla mnie to wieczność.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zchrzaniłem.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Louis
-Powiesz nam o co chodzi?
-Zayn to nie takie proste.
-Zayn to nie takie proste.
-Od tygodnia jesteś cichy, co do ciebie w ogóle nie jest podobne.
-Codziennie po szkole chodzisz do kwiaciarni.
-I kupujesz czerwone róże.
-Niall, Zayn, błagam.
-Masz nową dziewczynę?
-Czy próbujesz przeprosić Calder?
-Co? Boże nie!
-To o co chodzi? - wtrącił się Li.
-Uh to nie miejsce na gadanie o tych sprawach.
-Rodzice jadą dzisiaj do moich dziadków możemy po szkole do mnie przyjść.- zaproponował Liam.
-Niech będzie.- wstałem, zabrałem torbę i wróciłem do szkoły. W przejściu miałem Hazze. Spojrzałem w jego oczy, a świat się zatrzymał.
Czułem się jak w jakimś głupim filmie. Kiedy para się pokłóci , przypadkiem na siebie trafią, przejdą koło siebie, spojrzą sobie w oczy, a czas się spowalnia. A to właśnie się teraz działo. Świat się spowalniał, kiedy spojrzałem w jego zielone jak świeża trawa tęczówki.
-Cześć.- odezwałem się. Nie odpowiedział. Cholera! Chciałem usłyszeć tylko jego głos! Odwrócił wzrok, a ja spuściłem głowę, popchnąłem drzwi od szkoły...
PO SZKOLE
Czwórką ruszyliśmy w stronę domu Payna. Nie powiem denerwowałem się jak cholera. Właśnie miałem powiedzieć swoim trzem najlepszym przyjacielą, że
Po pierwsze jestem gejem.
Po drugie kocham mojego przyrodniego brata, którego zaadoptowali moi rodzice.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
Po czwarte byliśmy razem.
A po piąte myśli, że zdradziłem go z Eleanor dlatego się do mnie nie odzywa.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
W DOMU LIAMA
Wszedłem do kuchni. Wziąłem wazon, nalałem do niego trochę wody i włożyłem do niego piękną, czerwoną róże. Odwróciłem się w ich kierunku.
-Teraz na serio musisz nam powiedzieć o co chodzi.
Kurwa.
Poszliśmy do salonu. Usiadłem na fotelu, a pozostała trójka na kanapie.
-Więc? - upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć?- mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc...
---------------------
Hejka!
Jest już po północy co oznacza, że się spóźniłam i...
JEST 24 GRUDNIA URODZINY LOUIEGO <3
Kochanie Hazzy ma już 23 lata :'))).
Jak ten czas leci. Niedawno był zwykłym 18nastoletnim chłopcem, który szedł do X-factor z marzeniami, a teraz te wszystkie marzenia się spełniły. Szkoda tylko, że musi kryć to kim jest..
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla tego idealnego chłopaka ♡♡♡♡.
Rozdział 12 pojawi się dzisiaj albo jutro.
Wesołych Świąt kochani! :*
Dobranoc! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz