piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 8.

Budzik zadzwonił równo o siódmej. Chwyciłem na oślep telefon z szafki wyłączyłem alarm i przewróciłem się na drugi bok wtulając się w mojego ukochanego. Składałem na jego obojczykach krótkie pocałunki.
-Hej śpiochu.
-Harry daj mi jeszcze pospać.
-Z chęcią ale dzisiaj szkoła zapomniałeś? - jęknął.
-Nienawidzę szkoły. -zachichotałem. Objął mnie ramionami w tali i przysunął bliżej siebie. -Zostajemy w domu. - oświadczył.
-Lou chciałbym...
-Zostajemy w domu- wymruczał sennie. Westchnąłem. Po minucie czy dwóch wstałem. Co było nie lada wyzwaniem przez jego uścisk na mojej talii.
Zająłem koszulkę i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej granatową koszulkę, bluzę tego samego koloru i czarne rurki.
-Uwielbiam cię- odwróciłem się do niego przodem. Miał chytry uśmieszek- uwielbiam cię nagiegooo.
-No nie wątpię w to- uśmiechnąłem się. Nałożyłem na siebie bluzkę. Podszedłem do komody i wyjąłem z niej parę bokserek i skarpetki.
Usiadłem na łóżku. Zdjąłem z siebie bieliznę, chciałem założyć świeżą, ale ktoś mi to uniemożliwił.
Lou objął mnie od tyłu, złączył ręce na moim brzuchu i pociągnął mnie do tylu tak, że leżałem teraz na nim, między jego nogami, bez bielizny...
-Lou, co ty robisz?- pociągnął mnie wyżej.  Moja głowa spoczywała na jego torsie.
-Leże- odpowiedział głupio.
-To wiem- westchnąłem- Lou musimy się zbierać. -Objął mnie jeszcze mocniej, o ile to mogło być jeszcze możliwe.
-Wolę zostać tutaj. Z tobą.
-Uwierz, że ja też- odwróciłem się w jego stronę.  Teraz nasze torsy się ze sobą stykały. Położyłem ręce po obu stronach jego głowy. Podciągnąłem się trochę wyżej.  Mój członek otarł się o jego, przez cienki materiał jego bokserek. Lou cicho zajęczał.
-Robisz to specjalnie, czy jak- powiedział, kiedy ponownie się o niego otarłem. Uśmiechnąłem się bezczelnie.
-Nie.
-Jasne- pisną kiedy docisnąłem do niego swoje biodra. Pocałowałem go krótko w usta i ponowiłem swój ruch.
-Harry przestań.
-Dlaczego Loui?- wyszeptałem mu do ucha.
-Kurwa Harry jak nie przestaniesz to mi stanie!  -zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Przekręciłem się na bok, opadając na plecy- Nienawidzę cię
-Też cię kocham- odpowiedziałem, kiedy przestałem się śmiać.
-Piękny okaz- skomentował moje dolne części ciała, a raczej ekhem.. penisa.
Usiadłem prosto, sięgnąłem po bokserki i je na siebie założyłem.
Wstałem i podszedłem do mojego chłopaka. Objąłem go w talii.
-Będziesz się musiał nieźle napracować, żeby ten okaz- podkreśliłem ostatnie słowo- jeszcze zobaczyć.
-Tak? - położył dłonie na moim torsie i przejechał nim w górę obejmując moją szyję.
-Tak. Zaczynając od niej- uśmiechnął się.
-To jeszcze dzisiaj go zobaczę- otarł o siebie nasze nosy.
-Mhm. A teraz idź już sobie do siebie.
-Ja tu ci mówię, że pragnę twojego kutasa, a ty. Pf.
Odsunął się ode mnie. Zachichotałem. Kiedy naciskał już na klamkę podbiegłem do niego. Chwyciłem go w biodrach i przysunąłem do siebie.
-Za dziesięć minut pod twoim pokojem skarbie- wymruczałem mu do ucha, przejeżdżając językiem za nim. Lou tylko coś wymruczał i wyszedł. Ubrałem na siebie jeszcze spodnie i skarpetki i udałem się do łazienki. Umyłem zęby i ogarnąłem swoje włosy.
Wróciłem jeszcze do pokoju po telefon, słuchawki, klucze i portfel. Pościeliłem łóżko i wyszedłem na korytarz, gdzie już czekał tam na mnie Louis.
Ruszyliśmy w ciszy na dół do kuchni.
-Dzieeeń dobryy!- przywitał się z Jay- A gdzie śniadanko ? -zapytał gdy dostrzegł pusty stół.
-A co wy tak wcześnie na nogach?
-Szkoła mamo, zapomniałaś?
-O ile mi wiadomo macie dzisiaj wolne.
-Co?- powiedzieliśmy razem.
-Nie mówcie, że zapomnieliście, że dzisiaj macie wolne! Nie mogę w to uwierzyć! - zaśmiała się.
-Harry?
-Tak?
-Zginiesz marnie! Mogłem sobie jeszcze pospać!- zacząłem się śmiać.
-Nie wiedziałem! - broniłem się.
-Szykuj mu trumnę!
-Tylko tęczową!
-Tęczową? - zapytała Jay.
-Ee tak? Czemu nie?
-O ile mi wiadomo tęcza oznacza homoseksualizm.
-Tak ale..
-On chce po śmierci mieć kolorowo!- wtrącił się Louis. - Dam ci czarną! - próbował uratować sytuacje. Jay westchnęła.
-A już myślałam, że jesteś gejem- zaśmiała się. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem. Brunetka chyba zauważyła nasze miny. -Ale nie jesteś?  Harry?
-Nie, nie jestem.- odpowiedziałem. Co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Nie wiedziałem jaki ma stosunek do homo. Nigdy z nią na ten temat nie rozmawiałem.
-Harry? Na pewno?
-Mamo - Lou ponownie się wtrącił. - Masz coś do takich osób?
-Nie, nie.
-No to może lepiej ci się zrobi jak powiem.  Ekhem! Uwaga!
Spojrzeliśmy się z Jay na siebie. Nie wiedziałem co tym razem wymyślił. Chwyciłem butelkę wody,  zacząłem brać małe łyki.
-Ja i Harry jesteśmy razem! Pieprzymy się co noc!
Jay opadła szczęka, a ja wyplułem całą zawartość wody, którą miałem w ustach.
-Louis to nie było śmieszne- podeszła do lodówki- Co chcecie na śniadanie? - spojrzałem na niego i gdyby spojrzenie mogło zabijać leżałby tu już martwy. Podszedłem do niego i puknąłem go w czoło.
-Oszalałeś- szepnąłem. - Tosty.
-Już się robi. - spojrzałem na niego jeszcze raz na co wzruszył ramionami. Starłem wodę z podłogi szmatką i usiadłem do stołu.

Po południu poszliśmy na zakupy.  I gdybym tylko wiedział, że zakupy z Lou są gorsze niż z dziewczyną nie zgodziłbym się na nie.
-Harry przynieś mi tą samą bluzkę ale o jeden rozmiar większy.
-Serio?
-Nie narzekaj tylko mi ją przynieś- wychylił rękę przez zasłonę i podał mi szarą koszulkę. Przewróciłem oczami, odepchnąłem się od mojego drewnianego oparcia i chwyciłem ją.
-A może mi powiesz, gdzie mogę ją znaleźć?
-Na prosto przy kurtkach skręć w lewo, później w prawo i wtedy zobaczysz regały ze spodniami to do nich podejdź i obróć się na lewo i tam będą.
-Ty sobie ze mnie żartujesz?
-Nie.
-Nie?- wychylił głowę.
-Oh daj spokój. To mój ulubiony sklep i znam go na pamięć, a teraz idź mi po tą bluzkę, bo mam jeszcze do przymierzenia te jeansy, tak przy okazji wydają się bardzo ciasne- puścił mi oczko i zniknął, a ja ponownie przewróciłem oczami. Louis i ta jego popieprzona koszulka. Po chwili wróciłem ze swoją zdobyczą.
-Lou?
-Wejdź. - wślizgnąłem się do ciasnego pomieszczenia- Co sądzisz? - stanął do mnie tyłem i zaraz odwrócił się bokiem do lustra.
-Sądzę, że twój tyłek wygląda w nich nieziemsko.
-Tak?- obrócił się do mnie przodem. Zrobiłem dwa kroki do przodu, nasze klatki się ze sobą stykały. Lekko popchnąłem go na lustro, na co sykną na spotkanie z zimnym przedmiotem,  położyłem ręce na jego talii i przyciągnąłem go do siebie.
-Tak. - złączyłem nasze usta w powolnym, słodkim pocałunku. -Twój tyłek we wszystkim wygląda idealnie i kurwa Lou ty cały jesteś idealny. Idealnie piękny i idealnie zajebisty.- złożyłem po jednym pocałunku na obydwóch policzkach.
-Nie prawda.- odsunął się ode mnie. Ubrał na siebie bluzkę, którą mu przed chwilą przeniosłem. Nawet porządnie nie sprawdził jak na nim leży.
-Masz wszystko? Idziemy? - przytaknąłem. Zabrałem ze sobą wybrane wcześniej rzeczy i ruszyłem za moim chłopakiem do kas. Zapłaciliśmy za wszystko i ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.
-Chodź na gorącą czekoladę. -chwyciłem go za ramię i zaprowadziłem nas w stronę najbliższej kawiarni. Nie chciałem, żeby był smutny, a do serca Lou i jego dobrego humoru można było łatwo dojść przez słodkości.
Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się w rogu kawiarni. Pachniało tu cynamonem i świeżo zaparzoną kawą. Usłyszałem burczenie w brzuchu mojego ukochanego. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady z bitą śmietaną, cynamonem i tiramisu.
Na ustach Lou pojawił się mały uśmieszek, który próbował ukryć, jednak mu się to nie udawało. I tak spędziliśmy resztę czasu w kawiarni,  śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym, potajemnie łącząc ze sobą nasze nogi pod stołem.

Jay
-I jak tam u chłopaków?- podałam Katrin filiżankę kawy. Usiadłam naprzeciwko mojej przyjaciółki.
-W porządku, nawet lepiej.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Powiedzieliście im?
-Nie- westchnęłam- Zamierzamy zabrać chłopców w weekend na kolacje.
-Boisz się?- zadała kolejne pytanie. Katrin jest psychologiem dlatego pewnie zadaje mi tyle pytań, aby później mi jakoś z tym wszystkim pomóc. 
-Nie- pokiwałam głową i upiłam łyk ciepłej cieczy.- Nie za bardzo. Wiesz oni się do siebie zbliżyli są jak bracia- uśmiechnęłam się. Na twarzy brunetki zobaczyłam zdziwienie. 
-Dogadują się a ja jeszcze o tym nie wiedziałam? - zaśmiałam się- Jak do tego doszło? Ostatnio kiedy ich razem widziałam to była relacja typu "odwrócisz się tylko na chwilę, a wbije ci nóż w plecy".
-Sama do końca nie wiem. Razem z Markiem wysłaliśmy ich na tydzień do Doncaster na działkę,  a jak wrócili to po prostu... wszystko się zmieniło.  Tak nagle. Sama nie mogłam z początku w to uwierzyć. Myślałam, że robią to może specjalnie. 
-Tak jak kiedyś.
-Taak, tak jak kiedyś. 
-Ciesze się- powiedziała po chwili ciszy i położyła swoją dłoń  na mojej. Momentalnie posmutniałam.- Hej co się dzieje Jay?
-Uh wiesz mam pewne podejrzenia co do Harrego.
-Jakie podejrzenia? - zabrała dłoń i złapała naczynie w ręce. 
- Wydaje mi się.. Od kiedy się do nas wprowadził i go adoptowaliśmy nie przyprowadził, żadnej dziewczyny do domu, a dzisiaj rano jak się go zapytałam czy jest.. no wiesz gejem to- westchnęłam po raz kolejny- był taki jakiś przybity kiedy zaprzeczał, a później Louis- przerwałam.
-Mów- zachęcała mnie, żebym kontynuowała. 
-A później Louis palną tekstem, że są razem i pieprzą się co noc.
- Och.. Louis jak to Louis żartował. Nie przejmuj się. Ale jeśli Harry byłby gejem to co wtedy? 
-Nie wiem. Ale- przerwał mi głośny krzyk mojego syna.
-Mamo! Wróciliśmy! 
W salonie pojawili się obydwaj nastolatkowie. 
-Jestem głodny.. O cześć ciociu!- Katrin wstała i przywitała się z nimi. Przytuliła każdego po kolei.
-Hej kochani.
-Macie zupę w kuchni,  podgrzejcie ją sobie. 
-To ty- wskazał na Harrego- idziesz ją podgrzać bo ja kuchnię spalę, a ja zaniosę te wszystkie torby do naszych pokoi. 
Louis chwycił wszystkie torby z ciuchami i udał się na górę,  a Harry... Nie to nie może się dziać na prawdę! Albo to ja mam już jakieś urojenia albo on na prawdę oglądał się za Lou. Odwrócił się do nas przodem, uśmiechnął się i ruszył w stronę kuchni.  Spojrzałam na Katrin, a jej mina była taka sama jak moja, zszokowana. Po minucie szatyn ponownie pojawił się koło nas.
-Harry w kuchni? - zapytał.
-Tak- przytaknęłam.
-Wam też nałożyć? - nagle w salonie pojawił się loczek.
-Nie, dziękuję Harry- Katrin uśmiechnęła się do niego. Spojrzał na mnie, pomachałam przecząco głową.
-Więcej dla nas!- wykrzyknął radośnie Lou.
-Coś się stało? 
-Nie, nie. Zupa na gazie- przypomniałam. 
-Hazz! Jestem głodny! Jak ty o mnie dbasz, chodź. - objął go w talii i zaprowadził do kuchni- Pomóc ci w czymś? - zapytał po drodze,  na tyle głośno abyśmy to usłyszały.
-Loui to tylko zupa ale możesz wyciągnąć talerze i łyżki- zniknęli w pomieszczeniu. 
-Nie wiem co mam o tym myśleć- oparłam łokcie na stole, złączyłam dłonie i oparłam się o nie czołem. Katrin wstała i ruszyła w stronę korytarza, po sekundzie wróciła z naszymi kurtkami.
-Ubieraj się idziemy do kosmetyczki. 
-Kosmetyczka?  Teraz? 
-To rada od psychologa. No już. - I tak zrobiłam, wcześniej mówiąc o tym chłopcom. 

Harry
-Myślę, że Jay coś podejrzewa -przykryłem nas kołdrą. 
-Nie na pewno nie.
-A jeśli? 
-To trudno. Nie zmieni to faktu, że dalej będę cię kochał i dalej będziemy razem- wtulił się we mnie.
-To twoja wina. Gdybyś rano nie wypalił z tym pieprzeniem się co noc.
-Och zamknij się i mnie pocałuj głupku- i tak zrobiłem. Bo jestem dobrym chłopakiem, tak? A dobrzy chłopcy spełniają prośby swojego ukochanego. Przewróciłem go na plecy,  namiętne całując.
---------------------- 
Witajcie moi kochani!  :*.
Mój nauczyciel od matematyki prowadzi tak bardzo ciekawe lekcje, że postanowiłam przepisać rozdział na nich.
Dziękujcie mu! :D.
Jak widać w końcu coś się dzieje. Zgubiłam swój zeszyt, gdzie pisze rozdziały ale na szczęście Monika jest tak bardzo inteligentna (skromna ja), że postanowiła przepisać wszystko co w nim miała wcześniej. 
W następnym jak już pisałam będzie dużo się działo i... nie będzie przyjemnie. 
Ogólnie to ta historia miała się niedługo skończyć ale znowu inteligenta Monika (ponownie skromna ja) wymyśliła pewien pomysł. Tak więc trochę to przedłużę tak jak prosiła mnie o to Paulina:)
Tak soł więc.. miłego dnia! 
Kocham Was skarby! 
(Macie bo to jest takie kahaishs ♡♡)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Hej hej! Rozdział jest hwtsdfr<33. Tyle czasu czekałam i się doczekałam warto było! Jezu uwielbiam to ff i ciebie i wogóle <3. Pozdrawiam do następnego! :*

Mania pisze...

Hej!:)
Dziękuję:*.