sobota, 6 września 2014

Rozdział 1.

Wstałem z łóżka, podszedłem do szafki i wybrałem czarne rurki i niebieską koszulę. Wyszedłem z pokoju mijając Jay.
-Harry, wstałeś już? -zapytała lekko zdziwiona kobieta. Nie należałem do rannych ptaszków.
-Tak, jakoś nie mogłem spać.
-Dobrze, to idź się przebrać, a ja pójdę zrobić śniadanie. - uśmiechnęła się do mnie po raz ostatni i zeszła na dół. Kochałem Jay jak własną matkę, może dlatego, że jest radosna i opiekuńcza. Ruszyłem w stronę łazienki i nagle drzwi się przede mną  otworzyły, a zza nich wyszedł Louis w samym ręczniku i o Boże wyglądał tak pięknie. Nie Harry, nie możesz tak i nim myśleć. 
-Cześć.- przywitałem się z Lou.
-Umm cześć. -opowiedział i mnie wyminął. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic, następnie włożyłem na siebie ubrania, umyłem zęby, ułożyłem włosy i byłem już gotowy. Zszedłem leniwie po schodach i skierowałem się do kuchni. Przy stole siedział Mark i Lou.
-Oo Harry a co tak wcześnie na nogach? - zapytał mężczyzna wychylając się zza gazety. Wywróciłem oczami.
-Raz wstałem wcześniej i wszyscy chcą wiedzieć dlaczego.
-Mark nie męcz go.-powiedziała Jay i położyła przede mną talerz pełen kanapek.-Smacznego synku - poczochrała moje włosy, spojrzałem na Louisa miał smutny wyraz twarzy. Nic dziwnego, kiedy Jay nazywała mnie swoim synem zawsze taki miał. Resztę śniadania przesiedzieliśmy w ciszy.
-To jak chłopcy gotowi? - zapytał Mark. Jest on dyrektorem szkoły do, której chodzimy z Louisem.
-Taa idę po plecak.- powiedział Lou.
-Louis poczekaj.- zatrzymał go.
-Hmm?
-Pojedziecie dzisiaj sami. Ja mam dzisiaj wolne muszę załatwić parę spraw na mieście.- Lou się skrzywił i pobiegł na górę po chwili wybiegł z domu.Wstałem i szybko się ubrałem założyłem torbę i wyszedłem przed dom. Zobaczyłem brata.
Nie nie mogę go tak nazywać, nie to że mu to się nie podoba, ja też nie lubię jak nas tak nazywają. On nie jest dla mnie bratem jest dla mnie kimś więcej. Ale to są moje skryte marzenie. Westchnąłem i poszedłem w stronę auta, usiadłem na miejscu pasażera. Do szkoły mieliśmy 10 minut drogi. Rozłożyłem się na siedzeniu i oparłem głowę o szybę. Spojrzałem na mojego towarzysza. Wyglądał jak anioł tylko szkoda, że nie mój. On ma Eleanor swoją dziewczynę, która była chyba z połową licealistów. Nie lubiłem jej tak jak ona mnie. Pusta lala. Po chwili zorientowałem się że skręcamy oderwałem wzrok od chłopaka i spojrzałem przed okno. To nie był teren szkoły.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałem i znowu przeniosłem wzrok na chłopaka.Byliśmy jakieś 5 minut drogi do szkoły.
-Gapisz się.
-Uhh ja..-dam sobie odciąć rękę, ze wyglądałem jak burak. Spuściłem szybko głowę, żeby nie zobaczył moich polików.
-Gapisz się a mi to przeszkadza. Więc bądź tak miły i odwróć wzrok lub nie ślin się na mój widok- odpalił samochód i ruszył w stronę szkoły. Do końca naszej podróży nie odzywaliśmy się do siebie, kiedy byliśmy na miejscu szybko wysiadłem z pojazdu. Koło wejścia minąłem całą bandę Lou. Liam najrozsądniejszy z nich wszystkich, Niall zawsze radosny irlandczyk, dostaje ciągle uwagi za jedzenie na lekcji, chodzi ze mną do klasy i jest naprawdę w porządku razem z Li i ostatni Zayn wszystkie dziewczyny się w nim podkochują ale on ma już jak to mówi jedyną Perrie. Jako jedyny nie przepada za mną.
-Paczcie kto idzie. -powiedział mulat.- Nasz Haroldzik. -zaśmiał się. Nie zareagowałem miałem już dość Louis uważa mnie za jakiegoś geje co w sumie jest prawdą ale on nie może się o tym dowiedzieć. Wszedłem do budynku i udałem się do szatni zdjąłem kurtkę, a następnie poszedłem w stronę szafki włożyłem tam torbę i zabrałem książki od francuskiego.
-Heej Harry!- usłyszałem za sobą znajomy głosik, odwróciłem się i ujrzałem swoją przyjaciółkę Danielle.
-Hej Dan.-uśmiechnąłem się do niej.  
-Co teraz masz?
-Francuski, a ty?- ruszyliśmy w stronę mojej klasy.
-Matma i sprawdzian. Powinni karać za takie rzeczy, jak można....-nie słuchałem jej nie to że mnie nudziła nie, tylko widok, który ujrzałem El i Lou całowali się przy szatni. Harry uspokój się oni są parą, oni mają do tego te cholerne prawo. On jest jej, nie twój i nigdy nie będzie, ponieważ Louis William Tomlinson jest hetero.-Harry! - spojrzałem od razu na Dan .
-Tak?
-Czy ty mnie w ogóle  słuchasz?
-Umm, tak ja tylko się zamyśliłem- powiedziałem i od razu posmutniałem. - To o czym mówiłaś, aa tak też sądzę, że powinni karać.
-Hazz, co jest?-zapytała z troską.
-Nic nie jest.-wzruszyłem ramionami.
-Mnie nie oszukasz kochany. Znowu Louis?
-Zaraz się udławią.-skrzywiłem się i pokazałem ruchem głowy na parę.
-Ochh..Przerwij to!
-Co?-zdziwiłem się. Dziewczyna przewróciła oczami.
-No normalnie! Słuchaj wiesz jak El nie lubi jak się w czymś przerywa.
-Ale to nie ma sensu Danielle pójdę tam i wrócę a oni dalej będą to robić.-dziewczyna westchnęła.
-Nie masz ochoty na po wkurzanie naszej pięknej Eleanor?-uśmiechnąłem się.
-No mam.
-No to bierz się do roboty!- zachichotała.
-Tylko co ja mam mu powiedzieć?
-Hmm, o której wraca, wymyślisz coś!
-Tylko się pogrążę-pomachałem głową.-Okey idę.- Ruszyłem w ich stronę. No ile można się całować! Kiedy byłem koło nich puknąłem palcem chłopaka po ramie. Odwrócił się do mnie ze zdziwioną  miną no tak my ze sobą nie rozmawiamy w szkole.
-Harry?- zapytała ze zdziwieniem jego dziewczyna.-Co chcesz?-spytała oschle.
-Cześć Eleanor!- przywitałem się z nią wesoło chociaż w środku miałem ochotę na nią nawrzeszczeć. - Pięknie dzisiaj wyglądasz, chociaż wiesz co buty ci nie pasują.-uśmiechnąłem się podle.Zauważyłem już jej złość. Przygryzłem wargę, żeby się nie zacząć śmiać. Jak ona się szybko złości.
-Co jest młody?-zapytał Lou.
-Chciałem wiedzieć o której kończysz.
-Po co ci to? Louis jest zajęty po szkole.- uśmiechnęła się zwycięsko.
-Mieliśmy po szkole iść na zakupy. Jay jest w pracy i nie miała czasu na nie, a Mark ma jakieś sprawy na mieście.- zwróciłem się do chłopaka. 
-Ahh no tak.Mam sześć lekcji.
-Ja też to widzimy się przy samochodzie,ok?- przytaknął. -To pa El!.-odwróciłem się i zaśmiałem słysząc protesty dziewczyny za plecami.
-Lou!
-El, moja mama mi kazała i ...- podszedłem do kręcono włosej.
-I?-zapytała ciekawa.
-Żebyś widziała jej minę była cała czerwona. -dziewczyna zachichotała.
-No i o to mi chodziło.- zadzwonił dzwonek.-Dobra lecę na lekcje. Widzimy się na następnej przerwie?
-Tak.-spojrzałem jeszcze raz na nich.Uśmiech od razu pojawił mi się na twarzy zamiast miziania kłócili się, jestem wredny.Pobiegłem do klasy.Po sześciu godzinach lekcji w końcu wyszedłem i pokierowałem się w stronę auta. Stał już przy nim szatyn i opierał się o maskę.
-Jeszcze raz coś takiego odwalisz.-powiedział kiedy podszedłem bliżej. Świetnie nie zależało mi na tym, żeby go wkurzyć.Po 15 minutach byliśmy już w TESCO kupiliśmy to co mieliśmy zapisane na kartce. Wróciliśmy do domu, a zakupy położyliśmy na blacie.
-Mamy zamówić sobie pizze.-powiedział Lou. Patrząc na małą karteczkę zapewne od Jey.
-Ok.Ja to rozpakuje, a ty zamów.-zacząłem rozpakowywać i kłaść na swoje miejsce produkty. Kiedy skończyłem nalałem sobie soku i usiadłem na blacie. Do pomieszczenia wszedł chłopak i usiadł koło stołu.
Zaczął się bawić palcami u rąk.
-Znowu się gapisz.-skąd on.....
-Uhh zamyśliłem się.
-Taa rano też?
-Też-powiedziałem cicho, że chyba tego nie usłyszał. 
-O czym ty tak myślisz?-zapytał z zaciekawieniem i podniósł jedną brew.
-Takie tam głupoty....
-Głupoty? Myślisz że uwierzę? Prawie zaśliniłeś cały samochód.
-Nie obchodzi mnie to czy w to uwierzysz czy nie.- powiedziałem oschle, musiałem inaczej bym mu zaraz wszystko powiedział jak bardzo idealny jest jego tyłek i ... nie Harry uspokój się.Zszedłem z blatu i poszedłem do salonu.Włączyłem jakiś bezsensowny film. Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Otworzę!- po minucie w salonie pojawił się chłopak z jedzeniem.Zjedliśmy w ciszy, kiedy skończyłem wróciłem do tego nudnego filmu.
-Słyszałeś o tej wycieczce w maju?-zapytał. Co on dzisiaj taki rozmowny?
-Tak.Mamy jechać z waszą klasą.
-Mhmm.-westchnąłem.
-Nie idziesz do El?
-Ymm nie.
-Obraziła się na ciebie?-zapytałem i spojrzałem na niego, skrzywił się gdy usłyszał moje pytanie.
-Tak, to znaczy nie...-wzruszyłem ramionami.
-Idę do siebie.
Pobiegłem na górę do swojego pokoju, odrobiłem lekcje, a następnie położyłem się na swoim łóżku. Pod wieczór wrócili rodzice, a my jak to my musieliśmy się pokłócić, rutyna.Tym razem chodziło o łazienkę tak wiem strasznie dziewczęce. Ale on siedział tam chyba z dwie godziny, a kiedy wreszcie raczył opuścić pomieszczenie zaraz wrócił.
-Harry! Wyłaź!-walił w drzwi.
-Nie! Siedziałeś tu dwie godziny.
-Harry muszę do łazienki!
-To idź na podwórko ja biorę prysznic!
-To bierz go szybciej!-wyszedłem po jakiejś półgodzinie.I zaczęła się kolejna kłótnia. Poszedłem na dół i usiadłem przy stole po chwili doszedł Louis.
-Podasz mi mleko?-zapytałem.
-To sobie je weź.
-Leży koło ciebie, podasz?
-Nie chce mi się.-zaczęliśmy się obrażać.
-Mam tego dość!-wrzasnął Mark.-Nie rozumiemy was z matką! Raz traktujecie się jak prawdziwe rodzeństwo i myślimy, że jest już dobrze ale nie! Wy oczywiście musicie się kłócić! Nie możecie się w końcu zaakceptować?! -ja już go zaakceptowałem za mocno.- Razem z Jay zdecydowaliśmy, że w tym tygodniu pojedziecie na tydzień na działkę do Doncaster.-powiedział spokojniej.
-Co?! Nie! Nie ma mowy.
-Louis!Mamy z Jay dosyć waszych kłótni!
-A co ze szkołą?- zapytałem.
-Usprawiedliwię was.
-Ale tato!
-Nie! Jedziecie pojutrze! A teraz ty masz płatki-wziął ode mnie je i podał chłopakowi.-A ty masz mleko-podał mi napój- I do końca kolacji nie chce was słyszeć. -Spojrzeliśmy na siebie. Nalałem mleka do miski i zacząłem jeść. Gdyby nie to, że Louis mnie nienawidzi byłoby świetnie pojechać na działkę. Sam nie rozumiem tego chłopaka rozmawia ze mną jak z kumplem, a zaraz mnie nienawidzi. Ehhh..Zjadłem posiłek i udałem się do swojego pokoju. Byłem zmęczony więc nie musiałem długo czekać  długo na sen.
--------------
Jak się podoba?
Dla mnie dalej jest do dupy i nie mam już pomysłów na zmienienie go.
KOMENTUJCIE TUTAJ: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-1.html?m=1