sobota, 20 września 2014

No więc.. PRZECZYTAJCIE. WAŻNE! :)

Przykro mi ale to nie następny rozdział :D.
Blogger mnie nie lubi. Zepsuło mi się coś z komentarzami mam ustawione, że możecie je pisać,  a nie wyświetla się nic. :/.
Żeby jakoś ułatwić sb to ile osób czyta te moje wypociny założyłam nowego bloga!
Tak Monika pomyślała xD.
Ale nie do pisania na nim rozdziałów tylko do Waszych komentarzy.
Będzie to wyglądało w ten sposób, że tytuł posta będzie nazwany rozdziałem, który pojawi się TUTAJ. Pod każdym postem będę dawała Wam linka do tamtego bloga. Mam nadzieję, że to nie sprawi Wam, żadnego problemu.. ;).
Zapraszam do komentowania :*. Iii miłego wieczoru kochani! :*
http://halfbrothercomment.blogspot.de/?m=1

Rozdział 6 cz2.

W rozdziale będzie scenka +18 o miłości homoseksualnej.
Nie chcesz? Nie czytaj!

-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka. Dalej się z nim drocząc. Kiedy miał już jej odpowiedzieć usłyszałem głos, nieprzyjemny dla mnie głos.
-Louis!- El pojawiła się nagle koło nas. Rzuciła się na mojego Louisa.
-Cześć- odpowiedział beznamiętnie. Spojrzałem na Dan, ona również się na mnie patrzyła, miała współczujące spojrzenie.
- A on znowu się do ciebie przyczepił? - tak mówiła o mnie, zresztą trudno było tego nie zauważyć. - Harry nie rozumiesz? To nie jest miejsce dla ciebie nie pasujesz do nas. Zmywaj się stąd. -prychnąłem.
-Jakbym się tu jeszcze wpraszał.- spojrzałem znacząco na Louisa. Nie odezwał się. To zabolało.-Świetnie- mruknąłem do siebie.
-Harry, zostań- powiedział. Tylko to!? Milutko.
-Jak widać nie jestem tu mile widziany... mówiłem ci. - wróciłem do kuchni po swoją bluzę, którą tam wcześniej zostawiłem. Spojrzałem na blat. I zrobiłem coś czego nigdy nie robiłem i nie chciałem zrobić.
- Gdzie masz taras?- spytałem Zayna, który rozpakowywał czerwone, plastikowe kubki.
-Wejście jest w salonie. A co?
-Nic.- wzruszyłem ramionami- Idę zapalić.
Zebrałem z czarnego blatu truciznę i zapalniczkę. Wyszedłem z kuchni i przeszedłem przez największy pokój w tym domu.
-A on tu jeszcze czego szuka?- usłyszałem głos tej suki. Otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem na świeże powietrze, usiadłem na przedostatnim schodu. Otworzyłem paczkę i wyjąłem jednego. Włożyłem go między wargi i odpaliłem. Nie smakował świetnie ale też nie tak źle jak myślałem.  Zaciągnąłem się po raz piąty i usłyszałem kroki za dobą. Jeśli to on..
-Co tak sam siedzisz?- zapytała ostatnia osoba, po której spodziewałbym się przyjścia do mnie. Zayn.
-Nie przejmuj się zaraz mnie tu nie będzie.
-Czemu?- usiadł koło mnie i odpalił swoją truciznę.
-Jak już zauważyłem nie jestem tu mile widziany.
-Kto tak powiedział? -serio?
-Ty i Eleanor- powstrzymałem się od nazwania jej suką czy szmatą.
-Tak wiem. Umm chciałem cię przeprosić- gdybym mógł to leżałbym zapewne na tych schodach turlając się ze śmiechu ale nie jestem chujem.
-Zaraz, zaraz. Czy właśnie Zayn Malik mnie przeprasza?
-Uhh zamknij się Harold.- skrzywiłem się na to przezwisko.- Tylko nie spodziewałem się tu ciebie i.. tak jakoś wyszło.
-Wow. Dalej nie mogę w to uwierzyć- chłopak zaczął się śmiać.
-Nie jesteś taki zły.- zaśmiałem się.- Zostań.
-Nie sądzę że Eleanor będzie to pasowało.
-Walić ją. Nie podoba się jej to niech sama wyjdzie. Nie zapominaj kto tu jest solenizantem.
-No nie wiem..- zgasiłem resztki papierosa i wstałem,  mulat powtórzył mój ruch. Kiedy otwierał drzwi prowadzące do środka tego jak na razie czystego domu (tak jak na razie bo wiadomo jak będzie wyglądał jutro) zawołałem go.
-Hej, Zayn.
-Tak? - odwrócił się do mnie przodem.
-Wszystkiego najlepszego.- uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.
-Dzięki, a teraz chodź. Impreza sama się nie przyszykuje!- weszliśmy do środka.

●JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ●

Impreza trwała w najlepsze. Wypiłem kilka drinków. W głowie zaczęło mi się trochę kręcić. Lou próbował ze mną porozmawiać ale go unikałem. Od jakiegoś czasu go nie widziałem. Perr z Dan tańczyły na stole nieźle się przy tym bawiąc.
-Harry!- usłyszałem Nialla.
-Co jest? -spytałem biorąc kolejny łyk mojego drinka.
-Louis jest w łazience, źle się poczuł. Możesz do niego pójść?  -próbował przekrzyczeć muzykę. Od razu podałem mu mój kubek.
-W której?
-Na piętrze skręć w prawo, ostatnie...
Nie pozwoliłem mu dokończyć. Przechodziłem miedzy ludźmi potykając się parę razy. Byłem już przy drzwiach, otworzyłem je i wskoczyłem do środka.  Nie widziałem go przy muszli.
-Gdzie on jest? - powiedziałem do siebie. Usłyszałem przekręcenie zamka, obejrzałem się za siebie. Stał tam. Opierając się o nie, skrzyżował ręce na piersi. -Co robisz?
-Soję- odpowiedział głupio.
-Widzę. -zmrużyłem oczy.- Niall mówił, że źle się czujesz. Najwidoczniej się mylił. Odsuń się, chce wyjść.
-Wiem co mówił. Poprosiłem go o to.- zdrajca.
-Po co?
-Chciałem z tobą porozmawiać ale cały wieczór mnie unikasz. Musiałem coś wymyślić.
-Dobra, nie zmienia to faktu, że nadal nie chce cię widzieć. Przesuń się.
-Nie.
-Louis. Odsuń się
-Nie- odetchnął się od drzwi.- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz.
-Nie mam na to ochoty. Czemu nie jesteś za swoją dziewczyną- ostatni wyraz znacznie podkreśliłem.
-Nie chce z nią być.
-Nagle ci przeszkadza, co? Jeszcze jakieś trzy godziny temu nie miałeś nic przeciwko, kiedy wisiała ci na szyi.
-Harry to nie tak.- wyśmiałem go.
-Nie? Jakoś na to nie wyglądało. Mówię ci po raz ostatni. Odsuń się Tomlinson.
-Kocham cię- wypalił.
-Przykro mi nie jestem nią.
-Wiem. Bo to było kierowane do ciebie. -prychnąłem. Akurat..- Naprawdę. Kurwa kocham cię tak mocno- jeden krok- Nie mogę znieść tego-kolejny - że cierpisz - jeszcze jeden- przeze mnie-  stał już przede mną. - Przepraszam cię. Wiem. Jestem najgorszym chłopakiem na tej całej popieprzonej planecie. Wiem!
-Louis ni..- nie zdążyłem. Zaatakował mnie swoimi ustami. Było to tylko muśnięcie.
-Posłuchaj. Jutro będę zdychał cały dzień. Następny spędzimy razem. Zapraszam cię na randkę do kina później na kolacje przy świecach,  a w poniedziałek, a tego dnia z nią zerwę. Obiecuje tym razem to nie są zwykłe słowa,  tym razem to słowa, które zamienią się w czyny. Kocham cię naprawdę. Skarbie.- chwycił w dłonie moje policzki.- Obiecuję. Kocham cię Loczku.- uśmiechnął się.
Nie wiem czy mam to brać znowu na poważnie. Tyle razy to mówił i nie spełnił jeszcze swojej obietnicy ani razu.
-Loui?
-Tak?
-Też cię kocham ale obiecuję, że jak w poniedziałek z nią nie skończysz to będzie koniec... nas.
-Nie dopuszczę do tego, żeby to co jest najlepszą rzeczą, która mnie spotkała się skończyła.

Wszystko co dobre szybko się kończy..

- A tak w ogóle. -założył mi ręce na kark.- Wyglądasz dzisiaj naprawdę kusząco kociaku.- poruszył znacząco brwiami. Zaśmiałem się.
-I to ja jestem niewyżytym seksualnie nastolatkiem, hmm?
-Tak jesteś nim.
-Ty też.
-To ty tak na mnie działasz.- między nami nie było już żadnej przestrzeni. Nasze usta pasowały do siebie idealnie, poruszały się w tym samym rytmie jakby były stworzone do całowania siebie nawzajem. Obróciłem go.
-Siadaj. - rozkazałem, a on posłusznie wykonał moje polecenie. Usiadłem na nim okrakiem ponownie atakując jego usta swoimi. Poruszyłem się na nim, zacząłem robić kółka,  domagając się jakiegokolwiek intymnego zetknięcia z jego ciałem.
-Uhh Harry nie baw się tak ze mną.- na twarz wstąpił mi cwaniacki uśmieszek.
-A właśnie,  że tak zrobię.- mruknąłem mu do ucha uwodzicielskim tonem.- Sprawie, że będziesz mnie błagał, abym coś z tobą zrobił. Będziesz się wił pod moim dotykiem.
-Harry..- jęknął. Nie przestawałem kręcić biodrami. Mój kolega dawno obudził się do życia, zapewne Lou też, co mnie jeszcze bardziej podniecało.
-Wyobraź sobie teraz moje usta na nim.
-Uhh..
-Wyobraź sobie, że będę go ssał, lizał, będę pieścił go moimi dłońmi (od aut. CO JEST ZE MNĄ KURWA NIE TAK? HAHA XD) Będziesz błagał mnie o więcej i więcej..
-Harry proszę..uh..
-A ja będę się nad tobą znęcał, będę robił wszystko powoli... i coraz wolniej. Wszystko będzie takie doskonałe,  ktoś będzie się dobijał do drzwi, a my nie będziemy zwracać na to uwagi. Kompletnie zatraceni w sobie.
-Błagam. . Hazz.
-O co mnie prosisz Lou?- przygryzłem płatek jego ucha.- Co mam teraz z tobą zrobić.
- Cokolwiek... proszę.- wstałem, złapałem go za rękę,  żeby też to zrobił. Oparłem go o niebieskie kafelki. Zacząłem składać na jego szyi pocałunki. Dłoń wsunąłem mu pod bokserki, wcześniej odpinając mu spodnie i ściągając mu je do kolan. Wziąłem jego kolegę w rękę, przejechałem po czubku ścierając z niego lepką ciecz, która się tam zebrała.
-Co mam teraz zrobić?- spytałem, bawiąc się przez koszulkę jego sutkiem.
-Harry..
-Odpowiedz.
-Ochh... weź, weź go do ust.
-Mam ci obciągać? Tak skarbie?- pocałowałem go za uchem.
-Tak, kurwa Harry tak!
Opadłem na kolana, zdjąłem z niego bokserki i wziąłem go do ręki. Drugą pocierałem jego udo. Zrobiłem kilka ruchów dłonią i wsadziłem go sobie do ust. Robiłem powoli ruchy głową, chciał mi ustawić tępo ale ja wpadłem na inny pomysł.
-Pieprz moje usta Lou.- nie trzeba mu było znowu powtarzać. Położyłem dłonie na jego biodra, trzymając go, aby nie upadł. Jego kutas ocierał się o ściankę w gardle, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Szczerze mówiąc podobało mi się to. Włożył swoje dłonie w moje włosy, lekko za nie szarpiąc. Z niechęcią oderwałem się od jego członka.  Wpiłem się w jego usta.
-Chce cię -pocałunek-pieprzyć Hazz.
-Masz gumki? -spojrzał na mnie zdziwiony. No tak zapomniałem my nie używaliśmy tego gówna.- Wiesz nie chce, żeby twoja sperma mi wyciekała z tyłka kiedy będziemy na dole.- zaśmiał się.
-No tak. -sięgnął do portfela i wyciągnął jedną.- Malinowe- mruknął. Ściągnąłem buty, spodnie i koszulkę. Pozostając jedynie w bokserkach, po sekundzie Loui też miał je tylko na sobie. Popchnąłem go delikatnie na sedes i ponownie na nim usiadłem. Ścisnął moje pośladki.
-Ktoś tu się niecierpliwi- powiedziałem mu do ucha.
-Zamknij się.-polizał linię mojej szczęki i musnąl delikatnie moje usta.-Kocham cię.
-Kocham cię Lou.-ściągnęliśmy niepotrzebną nam już bieliznę. Włożył dwa palce do mojej dziurki i zaczął mnie rozciągać po chwili dodał jeszcze jednego.
-Już- wydyszałem. Położył dłonie na moich udach i mocno je ścisnął. Podniosłem się nakierowując się na jego członka. Obniżałem się powoli.  Jęknął. Oparłem głowę na jego ramieniu.
-Jak będziesz gotowy to.. ochh.- poruszyłem się i zacząłem go ujeżdzać. Zacząłem robić coraz szybsze ruchy. W pomieszczeniu słychać było nasze jęki i szybkie oddechy.
Położył dłonie na tył mojej głowy i przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku. Oparłem dłonie na jego ramiona, aby przyspieszyć. Zjechał na mój kark następnie plecy i pośladki, po czym je ścisnął.
-Lou ja zaraz.. uhh.
-Ja też skarbie, dojdź dla ahh.. dla mnie.- I to zrobiłem. Biała ciecz wyprysła na nasze brzuchy. Poruszyłem się jeszcze pięć razy mocno opadając na jego uda, doszedł. Wtuliłem się w jego spoconą klatkę, a on objął mnie w pasie. Kiedy nasze oddechy wróciły do normalnego stanu (może nie do końca, przy nim nigdy moje serce nie pracowało w normalnym tempie) wstałem z niego czując pustkę w pewnym miejscu. Złapałem za pierwszy lepszy ręcznik i go zamoczyłem. Podszedłem do Lou, który wywalał zużytego kondona do śmietnika i zacząłem wycierać jego brzuch od lepkiej cieczy, kiedy był już czysty zabrałem się za siebie. Po kilku minutach byliśmy ubrani. Podszedł do mnie.
-Wyglądasz na nieźle wypieprzonego.- zaśmialiśmy się, zaczął poprawiać mi włosy.
-Wiesz taki jeden przystojny koleś się mną zajął.- usłyszałem walenie w drzwi.
-O kurwa. -powiedzieliśmy jednocześnie.  Podszedłem do drzwi, odkluczyłem je. Do środka wparowała Dani, a mi ulżyło.
-Boże tu jesteś! Martwiłam się- rzuciła mi się na szyję. Była zalana.- Niall powiedział mi że powinieneś tu być. Nie widziałam cię strasznie długo i zaczęłam się martwić.
-Dan jak widzisz nic mi nie jest.
-Co ty tutaj robiłeś? Wyglądasz na nieźle... o mój Boże!-dostrzegła Louisa- Nie mówcie mi że właśnie się pieprzyliście!- zaczęła się śmiać.
-My.. nie, nie!- zaczął zaprzeczać Lou.
-Jaasne- przeciągnęła samogłoskę.- Lepiej się ogarnij Tomlinson, wyglądasz jakbyś był po niezłym seksie. Co jest w sumie prawdą. Lepiej żeby ona - dziękowałem w duchu, że nie wypowiedziała jej imienia- cię takiego nie widziała. Wracam do Liama.- wyszła, wcześniej jeszcze się odwracając i ułożyła z palców serduszko.
-Spokonie..- zacząłem.
-Ona wie?
-Tak ale nie powie nikomu.
-Mam taką nadzieję. Wcześniej to co mówiła to..
-Tylko się z tobą droczyła.-odetchnął z ulgą.
Wróciliśmy na dół. Resztę urodzin spędziliśmy razem, upijając się. Liam z Niallem zaprowadzili Lou do jednego z pokoi.
-Zostanę z nim- powiedziałem do nich. Ledwo stojąc na nogach. Zrobiłem jeden krok i prawie upadłem ale Liam w ostatniej chwili mnie złapał.
-Dla ciebie też jest już koniec- zaśmiał się. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w moim tymczasowym pokoju na jedną noc. Zasnąłem.
●Louis●
Leżałem na łóżku. Usłyszałem głośniejsze dźwięki, co oznaczało, że ktoś wszedł do pokoju.
-Kochanie- wybełkotałem mając nadzieję, że to Loczek.
-Cii- to nie był on. Usiadła na mnie okrakiem- Co powiesz na szybki numerek? -pocałowała mnie za uchem...
------------
Cześć!
Obiecałam i macie część drugą! :). Nwm kiedy bd rozdział 7 bo chcę coś napisać  na drugiego bloga.
Na niego również zapraszam!  :) 
Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział :).
Za wszelkie błędy przepraszam ale nie chce mi się już go sprawdzać . Tak jestę lenię xD.
Do zobaczenia wkrótce! :*
Skomentujcie tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz2.html?m=1

piątek, 19 września 2014

Rozdział 6 cz1.

Rozdział dedykuję Julii i Paulinie! KC :*
ZAPRASZAM DO CZYTANIA! :).
Zasypiałem na łóżku zmęczony dniem. Na szczęście był już piątek co oznacza. Jutro sobota, którą zamierzałem całą przeleżeć nie ruszając się z łóżka nawet na sekundę. Niestety ktoś przerwał moje rozmyślania dotyczących lenistwa. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi do mojego pokoju. Odwróciłem się w stronę tego Kogoś, kim okazał się Lou.
-Harry..- usiadł na łóżku. Jak mi brakowało zasypiania i budzenia się w jego ramionach. Minął już tydzień od przyjazdu do Londynu, a nic praktycznie się nie zmieniło.  Dalej jest z Eleanor chociaż każdą może nie każdą ale większość swoich wolnych chwil przeznacza mi. Obiecując codziennie, że jak najszybciej skończy ich 'związek'. -Hmm?- zapytałem sennie.
-Skarbie czemu się jeszcze nie szykujesz?
-A gdzieś się wybieramy? - usiadłem opierając się plecami o poduszki i przetarłem ręką oczy.
- Na osiemnastkę Zayna, nie pamiętasz?
-Nie pamiętasz, że ci odmówiłem wcześniej?
-Hazz .. Nie bądź taki.
- Po co mam tam iść? Po pierwsze nie zapraszał mnie..
-Tak jak większości - zgromiłem go wzrokiem.
-Po drugie nie przepada za mną.
- On cię nie zna. Niall czy Payno cię jakoś lubią.  Jak Zayn cię pozna bliżej stwierdzi, że jesteś zajebistym chłopakiem.- usiadł mi na uda i złączył ręce za moim karkiem, jednocześnie pocierając go kciukiem. - To jak?
-Nie zapra..
-To wtedy będziesz moją osobą towarzyszącą tego to chyba nie odmówisz? -wszedł mi w słowo.
- Nie będzie to dziwne? -zmarszczył brwi, a ja przewróciłem na to oczami. - No wiesz.. wszyscy wiedzą, że nie przepadamy za sobą, a tu nagle pojawiamy się razem na imprezie.- wzruszył na to ramionami- Nie obchodzi cię to ?
-Niee..-przeciągnął samogłoskę i pomachał przecząco głową.- A jak będą się dopytywać to powiem im, że rodzice mi kazali- parsknąłem na to śmiechem.
-Serio? -położyłem dłonie na jego biodrach.- Od kiedy to Pan się słucha rodziców Panie Tomlinson?
-Tylko wtedy kiedy chodzi o Pana, Panie Styles.- pochylił się i pocałował mnie w usta, pogłębiłem nasz pocałunek. Polizałem jego dolną wargę językiem, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Lou od razu odskoczył ode mnie jak poparzony na drugi koniec łóżka.
-Harry?- zobaczyłem głowę Jay, która wychylała się zza drzwi.
-Tak?- spytałem lekko zdyszany. Ręce trzęsły mi się z nerwów, mogliśmy zostać przyłapani.
- Nie wiesz może gdzie jest Lou? Szukam go po całym domu.
-Tu jestem mamo.- odezwał się chłopak, Jay weszła do środka.
-A uważałam to za ostatnie miejsce,  gdzie mógłbyś się znajdować. -zaśmiała się.- O której cie zawieść?
- Myślę,  że do siedemnastej się wyrobimy.
-Wyrobimy? To Harry też jedzie? -na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Ni..
-Tak. Jedzie.- spojrzał na mnie znacząco, a ja mu wytyknąłem język jak dziecko. Co wywołało śmiech u tej dwójki.
- Będę czekała w kuchni.- powiedziała przez śmiech i wyszła.
-Nienawidzę cię.
-Kochasz mnie- stwierdził, a ja nie mogłem zaprzeczyć bo kochałem go jak wariat.- A teraz szykuj się kocie.- potargał moje włosy i pocałował w czoło. Kiedy wyszedł podszedłem do szafki. Stanąłem przed nią i zacząłem się zastanawiać w co się ubrać. Zacząłem pstrykać palcami o mój policzek. Zdecydowałem się na obcisłe jasne jeansy, a do tego zwykłą białą koszulkę. Zabrałem jeszcze ze sobą czystą parę skarpetek i bokserek i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Wysuszyłem swoje ciało, a następnie włosy. Ubrałem się we wcześniej wybrane ciuchy i wyszedłem z łazienki. Wróciłem do pokoju, wziąłem telefon w rękę i wskoczyłem na łóżko. Przejechałem palcem po wyświetlaczu i wszedłem w wiadomości.
Odpisałem, że zaraz wyjeżdżamy i wstałem z mojego posłania . Zabrałem ze sobą portfel i skierowałem się do kuchni.
- Jesteś pewny? - usłyszałem głos Jay.-Harry przyszedł porozmawiamy jak przyjedziesz. -rozłączyła się, nalałem sobie soku do szklanki i usiadłem naprzeciwko  kobiety.
- Coś się stało? - zapytałem.
-Co? Nie, nic się nie stało. Gotowy? -zmieniła temat. Mogła mi wciskać kit, że wszystko jest dobrze, a ja i tak widziałem,  że coś jest nie tak.
-Przecież widzę Jay...
-Cieszę się,  że Lou cie zabiera na urodziny.- przerwała mi. Co tylko potwierdziło moje myśli.
-Co mnie obgadujecie - nagle w pomieszczeniu pojawił się Louis.- Hazza, gotowy?- odwróciłem się i jednak pożałowałem swojej decyzji.  Lou miał na sobie obcisłe, bardzo obcisłe beżowe spodnie i białą koszulkę z czarnymi paskami, która opinała jego lekko wyrzeźbioną klatkę. -Hazz? -zaśmiał się.
-Ttak.
-No to chodźmy. -odezwała się Jay i ruszyła w stronę samochodu.
-Mamo zaraz do ciebie dołączymy
-Tylko szybko.- zamknęła za sobą drzwi, a ja od razu rzuciłem się na niego. Oparłem go o stół i zacząłem go całować, po sekundzie jego język ocierał się o mój własny, ścisnąłem jego idealne pośladki na co jękną, po chwili odsunąłem się od niego lekko zdyszany pocałunkiem.
-Jay czeka- pocałowałem go po raz ostatni i ruszyłem w stronę korytarza założyłem buty i granatową bluzę. Spojrzałem na Lou był już gotowy. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Kocham cię Hazza.
-Ja ciebie też LouLou ale..
-Wiem.- wtulił się we mnie jeszcze mocniej, a nosem przejeżdżał po mojej szyi.-Zerwę z nią jak najszybciej.- Cmokną mnie w szyję i się odsunął , a mi już brakowało jego ciepłego ciała. Wyszliśmy z domu wcześniej go zakluczając . Pojechaliśmy do Tesco Jay została w samochodzie.
-Lou sprzedadzą ci ?
-Tak. Miley jest przy kasie.Chodź - pociągnął mnie za rękę. Po drodze zabraliśmy wózek, do którego Louis włożył trzy casty piwa i trzy wódki.
-Dzień dobry.- przywitała nas uprzejmie brązowo włosa dziewczyna.
-Cześć.
-Dowodzik poproszę.
-A proszę bardzo.- uśmiechnął się cwaniacko i podał jej dokument. Spojrzała i oddała mu go.- Do tego Marlboro Gold.
-Od kiedy palisz?- podniosła brew.
-Dzisiaj jest wyjątek. -zapłacił za zakupy. Miley wyszła zza kasy i podeszła do nas.-Będziesz na urodzinach?
-Tak właśnie skończyłam zmianę. Wrócę do domu i się przyszykuje.On też idzie? -pokazała na mnie.
-On ma na imię Harry. Ładne imię zresztą. I tak idzie tam ze mną. -zmarszczyła brwi.
-Okey.. To do zobaczenia.- machnęła dłonią i odeszła.
-A nie mówiłem.
-Harry..
-Nie Lou! Jeżeli tak ma być z każdym to ja wole wrócić się do domu..
-Harry nie panikuj. No chodź kocie mama czeka.

-Załóżmy, że nie widziałam co kupujecie.- powiedziała Jay ze śmiechem kiedy byliśmy w samochodzie.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Boo?
-Mamo mówiłem ci, żebyś nie nazywała mnie już tak.
-Oj dobrze. Uważajcie na siebie i pilnuj brata. -brata.
-Nie martw się, zaopiekuje się nim.
-Miłej zabawy chłopcy!
 Na zewnątrz czekał na nas Niall. Każdy z nas wziął po jednej kaście piw i przezroczystej cieczy. Zanieśliśmy wszystko do kuchni, w której znajdował się Zayn.
-Wszystkiego najlepszego stary koniu!- Lou wskoczył mu na plecy.
-Złaź Tomlinson!- odezwał się mulat ze śmiechem.
Odwrócił się i dostrzegł mnie.
-Oo.. Harold. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tu ciebie. Co on tutaj robi? -zwrócił się do Lou.
-Przyszedł tu ze mną. Nie widać?
-Rodzice kazali ci go pilnować, czy co?
-Nie.- podszedł do mnie i objął mnie w talii.- Przyszedł tu ze mną.. bo, bo chciałem.
Gdybym powiedział, że Niall i Malik byli lekko zdziwieni skłamałbym. Ich szczęki można było zamiatać z podłogi.
- Czemu jesteście tak zdziwieni?- właśnie tej sytuacji chciałem uniknąć. Wyglądali jakby oznajmił im, że... jest gejem. Nie przecież to są jego przyjaciele, prawda? Nie odtrąciliby go. Chyba.. Przy najmniej mam taką nadzieję.
Nadzieja matką głupich...
-Louis czy, czy ty się dobrze czujesz?
-Znakomicie. - no pięknie i jeszcze przeze mnie mu się humor pogorszył. Gdyby nie ja nie sprzeczałby się teraz z nimi, a pewnie zaczynał imprezę.
-Mówiłeś, że..
-Mówiłem kiedyś, a teraz możesz przestać? - wszedł mu w słowo. Chyba poczuł,  że czuje się nieswojo,  bo jego dłoń zjechała na moje biodro i ścisnął je.  -Dziś są twoje 18-naste urodziny Zi, a ty się przejmujesz tym czy ja z Hazzą się pogodziliśmy.-westchnął pocierając moje biodro. Czemu on mnie nadal przytulał? Nie żebym miał coś przeciwko temu bo tak na prawdę... kochałem sposób w jaki trzyma mnie w swoich ramionach, szepcze mi słodkie słówka na ucho, mówi mi że mnie kocha, troszczy się o mnie i... po prostu kocham to wszystko, kocham go. Ale przecież oni mogą to zauważyć jeżeli już tego nie dostrzegli. Może oni nie odbierają to w ten sposób.. przecież Louis ma dziewczynę , no właśnie Eleanor.. nie wiem jak on zamierza przebywać z nią i ze mną w jednym pokoju. Udając jej chłopaka, a mojego brata. A ja na pewno nie zamierzam tego robić.
-Hazzą? Nie przejmuje się tym, nie mam nic do tego.- uśmiechnął się, a ja nie mogłem rozróżnić tego uśmiechu od prawdziwego do wymuszonego, fałszywego.-Tylko dziwi mnie to wszystko i na pewno nie tylko mnie Louis. Nigdy nie widziałem, żebyś darzył Harolda- ught, czy wspomniałem, że nienawidzę tego przezwiska?- jakimkolwiek uczuciem oprócz nienawiści. - au.
-Dobra koniec tego.- przerwał ich monolog blondasek.- Harry i Lou idźcie do salonu i pomóżcie Liamowi. Próbuje ogarnąć sprzęt ale jest z nim Danielle i wątpię w to czy może się skupić w jej towarzystwie. -zaśmiali się,  a ja się uśmiechnąłem na ten fakt. Cieszę się, że jest ktoś, kto odwzajemnia uczucia kręconowłosej, tym bardziej, że tym Kimś jest Payn.
-Okey.
- A i dla Halorda pokój też się znajdzie.
-Dobrze.- położył papierosy na blat i wyszedł, a ja ruszyłem za nim. Znaleźliśmy ich w jednym rogu w salonie. Nie wyglądali na zainteresowanych w pomocy do urodzin.
-Harry! Hej!- Dan podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Oddaliłem ją na długość moich rąk.
-Świetnie wyglądasz. -zarumieniła się na komplement,  no tak cała Peazer.
-Ty też niczego sobie. Nie jedna na ciebie poleci.- puściła mi oczko. Czy ona własnie..? Tak.. i właściwie jej się już to udało, gdy poczułem dotyk dłoni mojego chłopaka na moim biodrze.
- Z tego co pamiętam mama kazała mi cię pilnować.
-Ah tak?- zaśmiałem się. Zazdrosny Lou jest świetny i zarazem taki.. seksowny.
-Tak i przykro mi ale jednorazowe przygody też się w to wliczają. Chyba nie chcemy, żeby która z nich zaszła w ciąże.
-Istnieją jeszcze zabezpieczenia- dodała moja przyjaciółka.
----------------------------------
FAK.
Miłe przywitanie wiem. XD.
Sooł Hi wszystkim Wam.
Mamy następny rozdziałek YEEY :D.
Jak na razie jest to pierwsza część. Podzieliłam go na dwie części bo wydaje mi się, że jest dłuugi.
Wszystkich czytających tego bloga PRZEPRASZAM, że tak długo czekaliście. 
Lecę pisać część drugą mam pomysł i wenę wieć nie będziecie długo na niego czekać. (Przynajmniej mam taką nadzieje)
Skomentuj tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-6cz1.html?m=1

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 5.

W rozdziale pojawi się scenka +18 o miłości męsko-męskiej. 
Brzydzi cię to? To nie czytaj. Proste :).

Dzisiaj był ostatni dzień przed wróceniem do domu i ukrywaniu się. Leżałem na łóżku Lou, od tamtej nocy śpimy razem u niego w pokoju. Czekałem na swojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi chłopaka, mojego nie jej. Uśmiechnąłem się, usłyszałem skrzypnięcie podłogi spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Stał tam, miał jeszcze mokre, rozczochrane włosy od prysznica, był bez koszulki w samych spodniach od piżamy. Czy on próbuję przyprawić mnie o zawał. Chyb tak. Harry tylko spokojnie... Nie zauważyłem, że wstrzymywałem ciągle powietrze, zacząłem w miarę normalnie oddychać. Lou się zaśmiał i położył koło mnie.
-Dobranoc Curly.- szepnął mi seksownie w ucho i przejechał palcem po policzku. Pocałował mnie w czoło, nos i cmoknął szybko w usta po czym się odwrócił. O niee. Ja tak tego nie zostawię. Objąłem go ręką w pasie i zacząłem go obdarowywać pocałunkami na szyi-Harry.. -jęknął.Zacząłem masować jego klatkę. Odwrócił się twarzą do mnie.
-Jesteś strasznie niewyżyty- zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami.-Jutro musimy wcześniej wstać.-Na pewno nie. Pochyliłem się nad nim i przygryzłem jego płatek
-Na pewno?- szepnąłem najbardziej uwodzicielskim głosem. Przytaknął w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Tak Harry dobranoc.- zachichotał.
-Louu..- powiedziałem z prośbą w głosie. 

Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem całować go po szyi. Po chwili  uległ. Zaczęliśmy się namiętnie całować i walczyliśmy językami o dominacje.
-Masz za dużo ubrań..- szepnął mi do ucha, zdjął moją koszulkę. Zaczął błądzić dłońmi po mojej klatce. Ten cudowny stan, kiedy widzę jak mnie pragnie, kiedy poznaje każdy zakamarek mnie na nowo swoimi małymi dłońmi.  Kocham go tak mocno, a teraz kiedy wiem, że on mnie też jest jeszcze lepiej. Zrobiłem malinkę na jego brzuchu. Zacząłem macać swoją dłonią jego powstającą już erekcję. -Och Hazzzz.- jęknął. Zacząłem robić wolniejsze ruchy. -Boże szybciej! Harry nie rób mi tego.- zabrałem od niego swoją rękę. Pocałowałem go w czubek nosa.
-Jak to było? Jutro musimy wcześniej wstać. Lou ty kierujesz i nie chce, żebyś był zmęczony.
-Nawet nie próbuj...
-Dobranoc kochanie.- cmoknąłem go w czoło i położyłem się na boku.
-Harry!- krzyknął mi do ucha, podskoczyłem i spojrzałem na niego.- Dokończ to co zacząłeś albo ..
-Albo co?- policzki bolały mnie już od uśmiechu. Było to dla mnie zabawne. Nigdy nie sądziłem, że Lou będzie mnie o to prosił.
-Albo dokończę to na twoich oczach kochanie i nie pozwolę ci, żebyś mi pomagał.- uśmiechał się cwaniacko. Widok jego robiącego sobie dobrze to najlepszy widok jaki może istnieć ale dzisiaj tego nie zobaczę. Pomachałem przecząco głową, a on miał uśmiech zwycięscy. Tym razem to on usiadł na mnie okrakiem. Po jakimś czasie moje bokserki i jego spodnie wylądowały gdzieś na podłodze. Oderwał się od mojej szyi i wyciągnął coś z szafki. Lubrykant. Policzki miałem całe czerwone, jak pomidor. Otworzył tubkę i już chciał obsmarować swoją męskość.
-Nie.- zabrałem jego dłonie.
-Hazz? Co jest?- był zdziwiony i zawiedziony? Czy on myślał, że ja nie chce?
-Bo.. umm.
-Kochanie o co chodzi?- gdybym mógł to bym się popłakał. Zawsze mnie unikał, obrażał, a teraz mówi do mnie takimi pięknymi słowami i nie odchodzi ode mnie. Chce mieć mnie ciągle na oku.
-Ja chce no wiesz.- muszę akurat teraz być taki nieśmiały? 
- Co? - na twarzy miał cwaniacki uśmieszek. Czy on to robi specjalnie ? - Powiedz mi.
-Chcebyćnagórze.
- Curly nie zrozumiałem.- w jego oczach widziałem rozbawienie.
-Chce być na górze. - wydusiłem to z siebie w końcu
-Dobrze.
-Będę delikatny.- obróciłem nas tak, że to ja teraz byłem nad nim. To jego pierwszy raz z chłopakiem i nie chce go skrzywdzić. Wiedza o tym, że to ja jestem jego pierwszym chłopakiem, w związku w łóżku. To uczucie rozwala mi serce. Chwyciłem jego penisa i zacząłem robić szybkie ruchy. On leżał pode mną i jęczał. Pocałowałem główkę jego przyjaciela i zacząłem go ssać i lizać. Po chwili miałem go całego w ustach. Włożył swoje palce w moje włosy. Dobrze, że nie mieszkamy w bloku, bo sąsiedzi by dawno się skarżyli, a nie mam ochoty przerywać tej chwili dla jakiejś starej babci, która nie może przez nas zasnąć. Nie wiem kiedy ale role się odwróciły teraz on mi obciągał (co ja piszę xD od aut.) a ja się wiłem pod nim. Kiedy zassał go o Boże !
-Lou.. Zrób to jeszcze raz...- prosiłem. -Louu-Czułem, że jeszcze chwila, a ja dojdę. Odciągnąłem chłopaka ode mnie i położyłem go na łóżku. Usadowiłem się między jego nogami i wziąłem lubrykant. Dokładnie posmarowałem trzy palce i rozszerzyłem jego nogi.-Kocham cię.- powiedziałem i pocałowałem go nad pępkiem.
-Kocham cię- powtórzył.
-Jeżeli będzie ci źle..- nie dokończyłem.
-Harry. Będzie dobrze nie przejmuj się.-przytaknąłem. Wsadziłem pierwszy palec skrzywił się, zacząłem nim ruszać w nim. Potem drugi i trzeci.- Teraz, proszę .- jęczał. Posmarowałem jeszcze mojego 'przyjaciela' i wszedłem w niego powoli. Był taki ciasny, gotowy dla mnie. Zacząłem się w nim poruszać powoli ale z czasem przyspieszyłem tępa.
-Kurwa! Harry! Szybciej. -jęczał.-O Boże jeszcze raz!- błagał kiedy trafiłem w to miejsce. Po jakimś czasie Lou odciągnął mnie od siebie. - Siadaj. -rozkazał a ja tak zrobiłem. Usiadł na  mnie okrakiem, nasze boleśnie twarde członki otarły o siebie . Zaczęliśmy się namiętnie całować. Błądziłem dłońmi po jego bokach. Po chwili poczułem dłoń Lou na moim penisie, a zaraz po niej ciepło wokół niego.
-Będę cię ujeżdżał skarbie.-wyszeptał w moje usta. Zaczął się poruszać, chwyciłem go za biodra. Jego członek ocierał się o mój brzuch i już wiedziałem, że to nie potrwa długo. Wziąłem go w dłoń i zacząłem mu obciągać.
-Louu.Zzaras o kurwa! Zaraz dojdę. -Wystarczyło pięć mocnych pchnięć i szybsze poruszanie się mojej dłoni, żebyśmy razem doszli. Opieraliśmy się o siebie naszymi czołami. Kiedy nasze oddechy powróciły do normalnego stanu Lou zszedł ze mnie. Położyliśmy się. Pochyliłem się nad podłogą i wziąłem jakąś bluzkę wycierając nasze brzuchy od lepkiej białej spermy, a następnie rzuciłem ją gdzieś w kąt.
-Mam nadzieje, że jutro będziesz mógł chodzić kochanie- zacząłem się z nim droczyć.
-Spadaj.- zaśmiał się i położył głowę na moim torsie.
-Jak El cię takiego zobaczy...
-Nie gadajmy o niej.
-Powiesz jej dlaczego?
-Powiem, że już mnie nie kręci.
-Jak chcesz. - zacząłem bawić się jego włosami.
-Kocham cię wiesz?
-Wiem, ja ciebie też.
-Byłeś najlepszy.- uśmiechnąłem się. Chwile rozmawialiśmy i zasnęliśmy. Szczęśliwi, że możemy mieć siebie.
-----------------------
Hahahahah przepraszam ale hahahahah nie wierze, że znowu to piszę. Pornole xD.
Wgl wychodzą mi takie scenki ? Piszcie !
Skomentujcie tutaj:http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-5.html?m=1

sobota, 6 września 2014

Rozdział 4.

-Hazz- usłyszałem szept przy moim uchu- No dalej wstawaj.-Zaraz, zaraz co robił tu Lou? Czemu leżał koło mnie i całował mnie po obojczykach. Nagle sobie wszystko przypomniałem, kłótnia, pocałunek a później....-Harry jak zaraz nie wstaniesz...- otworzyłem oczy i spojrzałem na niego, wyglądał jak czysta definicja seksu. Miał rozczochrane włosy, ujrzałem malinki, które zrobiłem. Przejechałem po nich palcem i się uśmiechnąłem.
-Hej.- szepnąłem.
-Hej śpiochu. - pocałował mnie w usta.
-Takie pobudki mogę mieć codziennie. - przeciągnąłem się i ziewnąłem. Usiadłem i skrzywiłem się, poczułem ból w dolnych częściach mojego ciała, a zaraz śmiech mojego chłopaka, przyjaciela, brata? Który schodził na dół.-Zobaczymy kto będzie się śmiać następnym razem !- krzyknąłem tak, aby usłyszał. Wstałem i ubrałem na siebie tylko bokserki nie zwracając już uwagi na ból. Trzeba kupić lubrykant. Zszedłem ostrożnie na dół i poszedłem do kuchni. Lou przygotowywał dla nas śniadanie. Usiadłem przy stole i patrzyłem na jego ruchy. Po chwili postawił na stół talerz pełen kanapek.- To co dzisiaj będziemy robić? -zacząłem rozmowę.
-Mogę ci pokazać parę miejsc .
-Ok.- po śniadaniu poszedłem wziąć prysznic kiedy byłem już gotowy wszedłem do salonu i położyłem się na kanapie, a w tym czasie Louis brał prysznic.Spojrzałem na stolik, telefon Lou zaczął dzwonić, wziąłem go w rękę i spojrzałem na wyświetlacz, a następnie odebrałem.
-Hej kochanie.- usłyszałem głos dziewczyny.
-Co za miłe przywitanie.
-Harry? Czemu masz telefon Louisa?- zapytała zdziwiona.
-Lou bierze prysznic. Przekazać mu coś?
-Niech do mnie oddzwoni. - rozłączyła się. Odłożyłem telefon, po chwili z łazienki wyszedł Louis.
-Z kim rozmawiałeś? -zapytał siadając mi na kolana.
-Z Eleanor.
-Co chciała?-zaczął bawić się moimi lokami.
-Nie wiem, masz do niej oddzwonić.
-To sobie poczeka.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem to.- Dzisiaj jestem cały twój.-szepnął mi do ucha.-Chodź.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do korytarza, ubraliśmy buty i zarzuciliśmy na siebie bluzy był środek kwietnia więc nie było aż tak zimno.
Wyszliśmy na miasto Tommo pokazał mi parę miejsc, gdzie chodził jak tu jeszcze mieszkał. Poszliśmy na obiad do babci tym razem nie zatrzymywała nas u siebie.Kiedy oglądaliśmy mecz w domu dziadków zadzwoniła do mnie Jay.
-Zaraz wrócę.- powiadomiłem resztę i udałem się do kuchni.
-Cześć- przywitałem się z nią.
-Hej Harry. Jak tam u was?
-Dobrze, a wy jak sobie radzicie?
 -Też dobrze.Dogadujecie się z Louisem?- Musiałem ugryźć się w język, żeby się nie zaśmiać i zacząć opowiadać jak DOBRZE nam idzie.
-Tak, wiesz ten wyjazd nam pomógł.
-No to się ciesze. Jest on koło ciebie może?
-Umm. Jest w salonie i ogląda z dziadkiem mecz. Poczekaj.- wychyliłem głowę zza framugi. -Lou, chodź na chwilę. - szatyn wstał i podszedł do mnie.
-Hmm?- zapytał.
-Jay.-szepnąłem mu do ucha i pocałowałem szybko w policzek. Wziął ode mnie telefon.
-Noo heej. Tak. Mhmm.- zaczął rozmowę ze swoją rodzicielką. Wróciłem do salonu i usiadłem koło dziadka.
-I jak?- zapytałem.
-1:0 dla naszych.- uśmiechnąłem się z tego co wiedziałem był on wielkim fanem piłki nożnej nawet kiedyś grał w jakimś klubie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos staruszka.- Jest! Gol.- zaśmiałem się na ten widok.- Louis chodź no tu ! Omija cię najlepsze!- do pokoju wszedł chłopak.
-Już jestem. Masz pozdrowienia od mamy.
-Podziękuj jej i pozdrów następnym razem. 
-Ok. To co wracamy?- zapytał się mnie.
- Już? Dopiero jest 60 minuta.
-Tak jestem już zmęczony.-szturchnął mnie tak aby Michael nie zauważył.
-Tak ja też.-pożegnaliśmy się z nimi i wróciliśmy do domu.  Zjedliśmy kolacje i wzięliśmy prysznic. Kiedy byliśmy już najedzeni i umyci położyliśmy się w pokoju szatyna. Umieściłem swoją głowę na klatce chłopaka, a on bawił się moimi włosami.
-Louu?
-Tak?
-Co teraz z nami będzie? -spojrzałem na niego lekko podnosząc głowę. Uśmiechnął się do mnie czule.- No wiesz ty jesteś z El, mamy tak jakby wspólnych rodziców.
-Z El zerwę i tak się nam nie układało. A rodzice to nie jest takie ważne. Rozumiem jeżeli byś był moim prawdziwym bratem no wiesz z krwi i kości i takie tam.
-Nie wolałbyś może być z nią, wiesz w końcu to dziewczyna i..- nie dokończyłem, pocałował mnie w usta.
-Harry, nie nie wolałbym. Co z tego, że jest dziewczyną nie kocham jej. Kocham ciebie głupolu i nie waż mi się myśleć inaczej.- Jak się czułem? Jak w jakimś najlepszym śnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Moje skryte marzenia się spełniały.
-Też cię kocham Lou.-pocałowałem go w szyję.
-A i jeszcze jedno.- powiedział po chwili ciszy, spojrzałem na niego miał poważny wyraz twarzy. Uniosłem brew. Podniósł się i zszedł z łóżka, stał przodem do mnie.
-Louis...? Co ty robisz?
-Haroldzie Edwardzie Stylesie- uklęknął przede mną- czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?- oczy mi się zaszkliły, pociągnąłem go do siebie tak, że znajdował się nade mną. Oplotłem ręce wokół jego szyi.
-Oczywiście. Jeszcze się pytasz.-zaśmiał się. Pocałowałem go. Nie wiem ile trwaliśmy w tym pocałunku ale chyba dłużej niż było to możliwe. Włożyłem ręce pod jego koszulkę i błądziłem nimi po jego plecach. Oderwał się ode mnie.
-Jesteś strasznie niewyżytym nastolatkiem.- zaśmiałem się.
-Ja? A to kto zaproponował mi wczoraj...
-Cicho bądź.- jego policzki przybrały koloru różu.
-Haa! Rumienisz się LouLou.
-Ughh. Zamknij się.-całowaliśmy się i przytulaliśmy  jeszcze parę chwil po pewnym  czasie pochłonął mnie sen i zasnąłem w ramionach Lou..
---------------
Nudziło mi się o prawie 5 nad ranem to wrzucam kolejny rozdział. W następnym ponownie bd +18 :D.

Rozdział 3.

W rozdziale pojawi się scęka +18 o miłości męsko-męskiej. Zacznie się ona przy znaku ~~~~
Brzydzi cię to? To nie czytaj.

Pierwsze trzy dni minęły szybko i w miarę miło. Nie rozmawialiśmy za dużo ale też się nie kłóciliśmy, aż do dzisiaj. Od rana Louis czepiał się mnie o wszystko. Postanowiłem zejść mu z drogi i zaszyłem się w moim pokoju. Oglądałem różne filmy, pisałem z Dani, która chwaliła mi się, że zakolegowała się z Liamem. Od dawna chłopak się jej podobał. Około 19 zaczęło mi się cholernie nudzić. Zbiegłem po cichu na dół i pokierowałem się do łazienki. Na szczęście nie spotkałem Lou, czasami zachowywał się jak baba w ciąży. Wziąłem długi, gorący prysznic. Kiedy wyszedłem z kabiny zakryłem się jedynie ręcznikiem przy biodrach. Wyszedłem i udałem się z powrotem do siebie. Kiedy już otwierałem drzwi usłyszałem cichy jęk zza pleców.Obróciłem się i ujrzałem go. Wpatrywał się we mnie z taką intensywnością. 
Harry.-jęknął.
-Lou, wszystko w porządku?-zaśmiał się histerycznie i pokręcił głową.
-Nie! Jak może być cokolwiek w porządku?-podszedł do mnie blisko, za blisko.-Skoro ty tu sobie stoisz od tak prawie nagi!
-Ale...
-Nie! Zamknij się Styles.- wepchnął mnie do pokoju.- Nienawidzę cię! Tak bardzo. To wszystko przez ciebie! Ty cholerny dupku.
-Lou nie rozumiem...
-Jasne, że nie rozumiesz- przerwał mi.- Ty jesteś normalny! - podszedłem do niego i oplotłem jego policzki moimi dłońmi. 
-Ciii, już spokojnie.-uspokajałem go.
-Ty niczego nie rozumiesz!
-To mi wytłumacz Lou! Jesteś jakiś dziwny! Nie wiem czy masz tak z każdym z kim się kolegujesz.. ale zachowujesz się jak jakieś dziecko! Raz jest ok, naprawdę świetnie, dogadujemy się a zaraz musisz wszystko spieprzyć! Przez te trzy dni było naprawdę dobrze, ale nie ! Louis pieprzony,  Tomlinson musi wszystko spieprzyć.- zrobiłem dwa kroki do tyłu.
-Tylko z tobą tak mam...-przerwa- To nie powinno się zdarzyć Harry nie powinno.
-Co, co nie powinno się zdarzyć? 
-Nie... nie. Ja nie mogę.-złapał się za włosy. - Kurwa Harry. 
-Louis! Powiedz mi o co chodzi! Dlaczego mnie nienawidzisz? Dlaczego?
-Bo cię kocham dupku! - gdy usłyszałem te słowa szczęka mi opadła. Stanąłem w miejscu i patrzyłem na niego.-Ale to nie ma znaczenia-ciągnął- Ty jesteś facetem, którego pociągają dziewczyny..-zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć wybiegł z głośnym trzaśnięciem drzwiami z mojego pokoju. Usiadłem na łóżku. Louis mnie kocha? Czy ja się nie przesłyszałem? Nie bądź śmieszny Styles! Facet, którego kochasz właśnie wyznał ci miłość, a ty tu sobie od tak siedzisz. Wstałem i ubrałem na siebie jedynie bokserki i ruszyłem w stronę pokoju starszego chłopaka. Wdech, wydech, wdech, wydech.Zapukać czy po prostu wejść? Złapałem za klamkę, zamknięte. 
-Lou.
-Spadaj Harry!
-Lou daj mi coś wyjaśnić. Proszę.-nie minęło dziesięć sekund, a drzwi przede mną się otworzyły. 
-Co? Chcesz mi teraz powiedzieć, że jestem totalnym świrem? Proszę bardzo!-zaśmiałem się i szeroko uśmiechnąłem.-Co? Jestem aż taki żałosny? -nic nie mówiąc złapałem za jego biodra i przysunąłem do siebie. Nasze usta spotkały się w pocałunku. 

Nie był on delikatny, był on pełnym pożądania. Niższy chłopak zarzucił ręce na moją szyję, a ja przysunąłem się bliżej niego. Po chwili oderwałem się od ust chłopaka i przeniosłem je na jego szyję robiąc tam dwie malinki. 
-Harry.-jęknął w moje ucho lekko je przygryzając. Oparłem go o ścianę i zaczęliśmy walczyć o dominacje naszymi językami. Uniosłem jego ręce do góry, krzyżując je i trzymając przy ścianie. W pomieszczeniu było słychać nasze szybkie oddechy i ciche jęczenie od czasu do czasu. Delikatnie rozwarłem jego nogi ,żebym mógł wsunąć między nie moje kolano, przybliżając się do niego o ile było to jeszcze możliwe.
-Lou- jęknąłem czując w jego spodniach lekkie wybrzuszenie. 
-Zróbmy to.- szepnął. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na niego. 
-Nnnapewno?-zająkałem się. 
-Zbyt długo na ciebie czekałem.- poprowadził nas w stronę jego łóżka, lekko mnie na nie popchnął. Usiadł na mnie okrakiem i zaatakował moją szczękę i szyję pocałunkami. W między czasie ściągnąłem z niego koszulkę i dobierałem się do jego guzika od spodni. Ręce mi się trzęsły.  Właśnie chłopak, w którym się potajemnie kochałem, wyznał mi miłość i chciał się ze mną kochać. Zdjąłem z niego spodnie. Oboje zostaliśmy w samych bokserkach. Ułożyłem się wygodniej na łóżku. Złączyliśmy nasze usta w kolejnym pocałunku. Błądziłem swoimi dłońmi po jego rozgrzanych plecach, a on po mojej klatce.Przerwałem pocałunek. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Uniósł brew. -Ja, o Boże przepraszam cię. Ty pewnie nie chcesz.- posmutniał i chciał już ze mnie zejść, kiedy szybko usiadłem i przytuliłem się do niego.
-Chce, Louis nawet nie wiesz jak bardzo, tylko- zaczerwieniłem się.Starszy chłopak spojrzał na mnie i uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Haz rumienisz się.-zachichotał. -Tylko co?
-Nie mamy no wiesz...
-Ah tak.- pokręciłem głową. 
-Zresztą nie ważne. - ponownie się położyłem ciągnąc za sobą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dla naprawdę zboczonych LS . Do nastroju XD KONIECZNIE SŁUCHAJ W SŁUCHAWKACH ZBOCZUCHU :).
Link
Zdjąłem z niego nie potrzebne już bokserki, a następnie powtórzyłem tą czynność na sobie. Nasze członki otarły się o siebie wywołując głośne jęki z naszej strony. 
-Harry...-jęknął i o Boże to było takie seksowne. 
-Zrób to, Lou. Proszę...- nie musiałem powtarzać. Szatyn włożył swoje palce do ust i przyłożył najpierw jeden do mojego wejścia. Włożył go we mnie i zaczął powoli nim poruszać. Było to dziwne uczucie, po chwili dołączył drugiego. Zacisnąłem pięści na kołdrze. 
-Spokojnie Haz.-szepnął mi do ucha.- Rozluźnij się trochę.- przygryzł płatek mojego ucha i pocałował mnie za nim. Rozluźniłem się, szatyn korzystając z okazji wepchnął we mnie trzeciego palca. Syknąłem z bólu. -Zaraz przestanie.-uśmiechnął się do mnie czule i pocałował mnie w czoło. Zaczął ruszać swoimi palcami, wyciągał je i wkładał z powrotem.
-Louuu.. teraz.-rozszerzył moje nogi robiąc sobie lepszy dostęp. 
-Jesteś pewien może przyniosę prezerwatywy. -pomachałem głową na boki. Popchnąłem mojego kochanka na łóżko tak, że teraz ja byłem nad nim. Pocałowałem go w czoło, zjeżdżając niżej, ucałowałem jego nos, usta, brodę i jechałem coraz niżej całując go po klatce. Zatrzymałem się przy jego sutku i go zassałem. Jęknął.Uśmiechnąłem się słysząc co z nim robiłem. Kiedy dotarłem do jego pępka zrobiłem wokół niego kółko i malinkę pod nim. W końcu dotarłem do swojego celu. Spojrzałem na Louisa. Miał rozchylone wargi i lekko przymknięte oczy, widziałem w nich iskierkę pożądania. Ucałowałem główkę jego `przyjaciela`.
-Harry.... o kurwa!- polizałem całą jego długość i wziąłem go całego do ust.Kilka razy poruszyłem głową do przodu i tyłu. Po chwili oderwałem się od niego i powróciłem do ust niższego chłopaka. Przewrócił nas tak, że leżałem na plecach i powrócił do przerwanej wcześniej przeze mnie czynności. Wiłem się pod nim, przyzwyczajając się do sensacji jaką był Louis, wchodzący we mnie.
-Louis!
-Rozluźnij się słońce.-zaczął zataczać palcem kółka, po wewnętrznej stronie moich ud i składać krótkie pocałunki na moim brzuchu. Kiedy poczuł, że nie byłem już tak spięty poruszył się we mnie. Po chwili się przyzwyczaiłem się do bólu, który przerodził się w czystą przyjemność. Zaczął poruszać się we mnie szybciej i pewniej. 
-O jaapier... Lou, tak!.-jęknąłem kiedy trafił w mój czuły punkt. Po pewnym czasie doszliśmy razem z naszymi imionami.Louis opadł na mnie zdyszany. 
-To było..
-Niesamowite- dokończyłem za niego. Zszedł ze mnie i położył się koło mnie. Wtuliłem się w niego, kładąc głowę na jego klatce.-Też cię kocham. -szepnąłem zmęczony. Mogłem usłyszeć jak się uśmiecha.Pocałował mnie we włosy.
-Dobranoc Hazz.
-Dobranoc.
-------------
Mam na dzieje, że mi to wyszło xD.

Rozdział 2.

Następny dzień minął szybko, aż za szybko. Przez cały ten czas nie odzywaliśmy się do siebie z Louisem, nie chcieliśmy bardziej denerwować rodziców, a bynajmniej ja, Lou po prosu chyba nawet nie chciał marnować dla mnie czasu. Po szkole pojechał od razu do Eleanor. Powiedziałem o tej całej sprawie Danielle, a ona uważa, że to dobrze. Czy ja wiem? Zdaniem dziewczyny możemy się do siebie zbliżyć przez ten czas. W co wątpię.
Spakowałem się wieczorem zabrałem ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy takie jak cztery pary spodni, kilka bluzek, dwie bluzy, bielizna, szczoteczkę do zębów i jeszcze kilka pierdół. Nigdy jeszcze tam nie byłem. Mark chciał raz z nami tam pojechać ale wtedy akurat zachorowałem i siedziałem tydzień w domu razem z Jay. Siedziałem teraz samotnie w kuchni i jadłem płatki, Jay i Mark pojechali do kina, a ja wolałem posiedzieć w domu. Po chwili usłyszałem otwierające się drzwi i sekundę później zobaczyłem szatyna w kuchni. Podszedł do lodówki i nalał sobie soku.Usiadł na blacie i popijał chłodny napój.
-Jak minął dzień?-zapytałem patrząc na niego ukradkiem. Skrzywił się, a gdy zobaczył, że się na niego patrze od razu zmienił swój nastrój i uśmiechnął się. Od razu było widać, ze nie jest to szczery uśmiech.
-Dobrze.-zaczął patrzeć się w szklankę jakby była czymś niesamowitym- A tobie? - dodał po chwili.
-Taki jak zawsze- wstałem od stołu i podszedłem do zlewu, chłopak siedział koło niego. Zacząłem myć po sobie brudne naczynia. Niechcący otarłem swoim ramieniem o jego. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Louis zeskoczył ze blatu i włożył mi do zlewu szklankę.
-O siódmej bądź gotowy albo jedziesz busem.
-Coo? O siódmej, normalni ludzie o tej godzinie śpią.-zakręciłem krat i wytarłem dłonie w szmatkę. On wzruszył ramionami.-Louis to jest weekend.
-Mniejsze korki. -powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Taa, mniejsze korki, przecież on doskonale wie, że ja nienawidzę wstawać tak wcześnie. Westchnąłem i udałem się do łazienki wziąłem prysznic i umyłem zęby. Była dwudziesta trochę za wcześnie na spanie. Nastawiłem budzik na szóstą, położyłem się na łóżku i włączyłem laptopa. Wszedłem na facebooka, popisałem chwilę z Dan i pograłem chwilę w Fifę. około 22 poszedłem spać.
Obudził mnie budzik. Wyłączyłem go i opadłem na łóżko.
-Dupek.-powiedziałem moim zachrypniętym głosem- Ale i tak cię kocham- dokończyłem szepcząc w poduszkę z lekkim uśmiechem. Poleżałem jeszcze z 10 minut, wstałem i zabrałem swoje przyszykowane wczoraj rzeczy. I zrobiłem codzienną rutynę. Zszedłem cicho na dół nie chcąc budzić rodziców ale w połowie drogi usłyszałem głos Jey i Lou.
-Tylko bądź dla niego miły.
-Mamo nie męcz mnie już.
-Nie Louis.-stawiała na swoim.-Wiesz przecież że Harry w życiu przeszedł wiele.-westchnęła.-Przecież ty zawsze byłeś dla wszystkich otwarty. Co się z tobą stało synku?
-Mam swoje powody.-wszedłem do kuchni.-O nasz śpioszek się obudził. Myślałem, że jednak zaśpisz i nie pojedziemy.
-Louis!- skarciła go mama. 
Z lodówki wziąłem mleko i polałem nim płatki. Razem z chłopakiem skończyliśmy jeść i poszliśmy po swoje bagaże. Pożegnaliśmy się z rodzicami i wsiedliśmy do samochodu Lou.Z Londynu do Doncaster mieliśmy z 2 godziny drogi. Przez pierwszą godzinę nie odzywaliśmy się do siebie, w drugiej zaczęło mi się strasznie nudzić więc włączyłem radio i ustawiłem na swoją ulubioną stacje. Leciała piosenka Rihanny We Found Love.
-It's the way I'm feeling I just can't deny
But I've gotta let it go
We found love in a hopeless place
We found love in a hopeless place....
Shine a light through an open door
Love and life I will divide
Turn away 'cause I need you more
Feel the heartbeat in my mind - zanuciłem. Jakby opisywała mnie. Może Louis nie lubi mnie dlatego, że jestem jego tak jakby bratem? Może gdybym nim nie był byłoby inaczej, lepiej? Wiele myśli przychodziło mi przez głowę ale jego zachowanie jest jeszcze dziwniejsze. Jak można z kimś rozmawiać, śmiać się żartować a za 5minut cisnąc w niego piorunami? Nigdy cię nie zrozumie Tomlinson. -We found love in a hopeless place- zakończyłem piosenkę.
-Masz ładny głos.- powiedział siedemnastolatek.
-Umm dzięki. Ty też..
-Co? Nie słyszałeś nigdy jak śpiewam.
-Słyszałem- uśmiechnąłem się do niego.
-Kiedy?
-Jak robiłeś sobie kanapki, kilka dni temu.- zaśmiałem się przypominając sobie tą sytuacje. Louis śpiewał piosenkę o miłości do kanapki.Do tego miał na sobie tylko granatową koszulę, była ona cała rozpięta i bokserki. Nie zapominając o tym jak ruszał biodrami i swoim niesamowitym tyłkiem.
-Och.. Czy ty mi się ciągle przyglądasz? Styles zaczynam się ciebie bać.- zaśmiałem się.Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, kupić jakieś produkty.Resztę drogi spędziliśmy na śmianiu się lub ciszy. Relacje między nami są chore. 
Około 10 byliśmy na miejscu. Był to mały domek jednopiętrowy. Wzięliśmy nasze bagaże i pokierowaliśmy się do środka, na dole była mała kuchnia połączona z salonem i łazienka. Na górze znajdowały się trzy pokoje. Poszliśmy na górę na przeciwko schodów znajdowała się sypialnia rodziców, po lewej Louisa, a po prawej moja. W pokoju miałem dużą szafę i biurko. Na podłodze leżał duży, biały, puszysty dywan.Położyłem torbę koło łóżka i się na nim położyłem.
-Nie ogarniam cię Lou...-szepnąłem do siebie.Położyłem ręce na brzuchu. Usłyszałem zza drzwi dobrze znany mi głos.
-Tak babciu. Mhmm. Tak,tak pamiętam.O której, pasuje nam. To do zobaczenia !- skończył i wszedł do mojego pokoju.
-Co?-zapytałem.
-O 19 mamy być u babci.
-Ok.
-Tylko się nie spóźnij. -stanął i rozglądał się po pomieszczeniu.
-Coś jeszcze Lou?
-Nie tylko...jesteś może głodny?-jak na zawołanie mój brzuch zaburczał. -Chyba jednak tak.-zaśmiał się -No chodź. -wyszedł z pokoju, a ja zaraz po nim. Zrobiliśmy sobie drugie śniadanie, czyli zwykła jajecznica ze szczypiorkiem.Poszliśmy do salonu i włączyliśmy telewizje, leciał jakiś serial. Po obejrzeniu dwóch odcinków tego durnego filmu wróciłem do siebie i się rozpakowałem. Wieczorem poszliśmy do babci nie mieszkała daleko  może z pięć domów dalej. Oczywiście nie odbyło się bez podstawowych pytań: Masz dziewczynę, jak ci idzie w szkole i takie tam.
-Ale babciu naprawdę nie trzeba.- powiedział po raz setny Lou.
-Nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów. - powiedziała staruszka.
-Ale my nawet nie mamy ze sobą rzeczy na przebranie.-wtrąciłem się.Przewróciła oczami.
-Mike!-zawołała naszego kuzyna, który przyjechał do niej tydzień wcześniej, jutro już wraca do swojego miasta.
-Tak babciu? -zapytał szatyn.
-Masz może jakieś rzeczy dla tych dwojga?
-Ale.. - próbował dalej starszy chłopak.
-Louis jest po 22 nie puszcze was! To jak kochaniutki. -zwróciła się do Mika.
-Coś się znajdzie.Chodźcie. - zaprowadził nas do swojego tymczasowego pokoju. Dał nam po parze szarych dresów i koszuli. Przebrałem się i poszedłem do gościnnego pokoju. W środku był już szatyn.
-Musimy razem spać.-spojrzałem na łóżko na szczęście dwuosobowe. -To po której śpisz?
-Eee.. od ściany.
-Świetnie.-zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju. Jeżeli się na niego nie rzucę to będzie cud. Westchnąłem i położyłem się na łóżku. Napisałem sms'a do przyjaciółki.

 Zaśmiałem się i pokręciłem głową. Odłożyłem telefon pod poduszkę i odwróciłem się przodem do żółtej ściany. Po chwili szaty wrócił i położył się koło mnie. Jak na większe nieszczęście mieliśmy tylko jedną kołdrę więc musieliśmy być bliżej siebie, co mi nie pomagało. Odwrócił się tyłem do mnie i nasze tyłki się o siebie otarły. Zaczęliśmy się wiercić. Usiadłem na łóżku i westchnąłem, Lou odwrócił się w moją stronę i oparł się na łokciu. W pokoju było ciemno i oświetlał go jedynie księżyc.Patrzyliśmy się na siebie jeżdżąc od oczu do ust. Chciałem to zrobić pochylić się i go pocałować, ale nie mogłem co on sobie o mnie pomyśli? Napalony nastolatek, który zakochał się w swoim tak zwanym bracie. Ugh, to jest chore.
-Harry. -szepnął starszy, tak niewinnie.
-Przepraszam Lou.-położyłem się na plecach czułem ciągle jego wzrok na sobie ale nie mogłem się odwrócić bo wtedy to zrobię, pocałuję go. Chyba sobie odpuścił. Po długiej chwili zasnąłem. 
--------------
Momencik Larrego :).
Co do sms są tam błędy bo kiedy pisałam 'ł, ó..' itd.  nie wyświetlały mi się literki.
W następnym bd +18 ! 
Rozdział skomentuj tutaj:http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-2.html?m=1

Rozdział 1.

Wstałem z łóżka, podszedłem do szafki i wybrałem czarne rurki i niebieską koszulę. Wyszedłem z pokoju mijając Jay.
-Harry, wstałeś już? -zapytała lekko zdziwiona kobieta. Nie należałem do rannych ptaszków.
-Tak, jakoś nie mogłem spać.
-Dobrze, to idź się przebrać, a ja pójdę zrobić śniadanie. - uśmiechnęła się do mnie po raz ostatni i zeszła na dół. Kochałem Jay jak własną matkę, może dlatego, że jest radosna i opiekuńcza. Ruszyłem w stronę łazienki i nagle drzwi się przede mną  otworzyły, a zza nich wyszedł Louis w samym ręczniku i o Boże wyglądał tak pięknie. Nie Harry, nie możesz tak i nim myśleć. 
-Cześć.- przywitałem się z Lou.
-Umm cześć. -opowiedział i mnie wyminął. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic, następnie włożyłem na siebie ubrania, umyłem zęby, ułożyłem włosy i byłem już gotowy. Zszedłem leniwie po schodach i skierowałem się do kuchni. Przy stole siedział Mark i Lou.
-Oo Harry a co tak wcześnie na nogach? - zapytał mężczyzna wychylając się zza gazety. Wywróciłem oczami.
-Raz wstałem wcześniej i wszyscy chcą wiedzieć dlaczego.
-Mark nie męcz go.-powiedziała Jay i położyła przede mną talerz pełen kanapek.-Smacznego synku - poczochrała moje włosy, spojrzałem na Louisa miał smutny wyraz twarzy. Nic dziwnego, kiedy Jay nazywała mnie swoim synem zawsze taki miał. Resztę śniadania przesiedzieliśmy w ciszy.
-To jak chłopcy gotowi? - zapytał Mark. Jest on dyrektorem szkoły do, której chodzimy z Louisem.
-Taa idę po plecak.- powiedział Lou.
-Louis poczekaj.- zatrzymał go.
-Hmm?
-Pojedziecie dzisiaj sami. Ja mam dzisiaj wolne muszę załatwić parę spraw na mieście.- Lou się skrzywił i pobiegł na górę po chwili wybiegł z domu.Wstałem i szybko się ubrałem założyłem torbę i wyszedłem przed dom. Zobaczyłem brata.
Nie nie mogę go tak nazywać, nie to że mu to się nie podoba, ja też nie lubię jak nas tak nazywają. On nie jest dla mnie bratem jest dla mnie kimś więcej. Ale to są moje skryte marzenie. Westchnąłem i poszedłem w stronę auta, usiadłem na miejscu pasażera. Do szkoły mieliśmy 10 minut drogi. Rozłożyłem się na siedzeniu i oparłem głowę o szybę. Spojrzałem na mojego towarzysza. Wyglądał jak anioł tylko szkoda, że nie mój. On ma Eleanor swoją dziewczynę, która była chyba z połową licealistów. Nie lubiłem jej tak jak ona mnie. Pusta lala. Po chwili zorientowałem się że skręcamy oderwałem wzrok od chłopaka i spojrzałem przed okno. To nie był teren szkoły.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałem i znowu przeniosłem wzrok na chłopaka.Byliśmy jakieś 5 minut drogi do szkoły.
-Gapisz się.
-Uhh ja..-dam sobie odciąć rękę, ze wyglądałem jak burak. Spuściłem szybko głowę, żeby nie zobaczył moich polików.
-Gapisz się a mi to przeszkadza. Więc bądź tak miły i odwróć wzrok lub nie ślin się na mój widok- odpalił samochód i ruszył w stronę szkoły. Do końca naszej podróży nie odzywaliśmy się do siebie, kiedy byliśmy na miejscu szybko wysiadłem z pojazdu. Koło wejścia minąłem całą bandę Lou. Liam najrozsądniejszy z nich wszystkich, Niall zawsze radosny irlandczyk, dostaje ciągle uwagi za jedzenie na lekcji, chodzi ze mną do klasy i jest naprawdę w porządku razem z Li i ostatni Zayn wszystkie dziewczyny się w nim podkochują ale on ma już jak to mówi jedyną Perrie. Jako jedyny nie przepada za mną.
-Paczcie kto idzie. -powiedział mulat.- Nasz Haroldzik. -zaśmiał się. Nie zareagowałem miałem już dość Louis uważa mnie za jakiegoś geje co w sumie jest prawdą ale on nie może się o tym dowiedzieć. Wszedłem do budynku i udałem się do szatni zdjąłem kurtkę, a następnie poszedłem w stronę szafki włożyłem tam torbę i zabrałem książki od francuskiego.
-Heej Harry!- usłyszałem za sobą znajomy głosik, odwróciłem się i ujrzałem swoją przyjaciółkę Danielle.
-Hej Dan.-uśmiechnąłem się do niej.  
-Co teraz masz?
-Francuski, a ty?- ruszyliśmy w stronę mojej klasy.
-Matma i sprawdzian. Powinni karać za takie rzeczy, jak można....-nie słuchałem jej nie to że mnie nudziła nie, tylko widok, który ujrzałem El i Lou całowali się przy szatni. Harry uspokój się oni są parą, oni mają do tego te cholerne prawo. On jest jej, nie twój i nigdy nie będzie, ponieważ Louis William Tomlinson jest hetero.-Harry! - spojrzałem od razu na Dan .
-Tak?
-Czy ty mnie w ogóle  słuchasz?
-Umm, tak ja tylko się zamyśliłem- powiedziałem i od razu posmutniałem. - To o czym mówiłaś, aa tak też sądzę, że powinni karać.
-Hazz, co jest?-zapytała z troską.
-Nic nie jest.-wzruszyłem ramionami.
-Mnie nie oszukasz kochany. Znowu Louis?
-Zaraz się udławią.-skrzywiłem się i pokazałem ruchem głowy na parę.
-Ochh..Przerwij to!
-Co?-zdziwiłem się. Dziewczyna przewróciła oczami.
-No normalnie! Słuchaj wiesz jak El nie lubi jak się w czymś przerywa.
-Ale to nie ma sensu Danielle pójdę tam i wrócę a oni dalej będą to robić.-dziewczyna westchnęła.
-Nie masz ochoty na po wkurzanie naszej pięknej Eleanor?-uśmiechnąłem się.
-No mam.
-No to bierz się do roboty!- zachichotała.
-Tylko co ja mam mu powiedzieć?
-Hmm, o której wraca, wymyślisz coś!
-Tylko się pogrążę-pomachałem głową.-Okey idę.- Ruszyłem w ich stronę. No ile można się całować! Kiedy byłem koło nich puknąłem palcem chłopaka po ramie. Odwrócił się do mnie ze zdziwioną  miną no tak my ze sobą nie rozmawiamy w szkole.
-Harry?- zapytała ze zdziwieniem jego dziewczyna.-Co chcesz?-spytała oschle.
-Cześć Eleanor!- przywitałem się z nią wesoło chociaż w środku miałem ochotę na nią nawrzeszczeć. - Pięknie dzisiaj wyglądasz, chociaż wiesz co buty ci nie pasują.-uśmiechnąłem się podle.Zauważyłem już jej złość. Przygryzłem wargę, żeby się nie zacząć śmiać. Jak ona się szybko złości.
-Co jest młody?-zapytał Lou.
-Chciałem wiedzieć o której kończysz.
-Po co ci to? Louis jest zajęty po szkole.- uśmiechnęła się zwycięsko.
-Mieliśmy po szkole iść na zakupy. Jay jest w pracy i nie miała czasu na nie, a Mark ma jakieś sprawy na mieście.- zwróciłem się do chłopaka. 
-Ahh no tak.Mam sześć lekcji.
-Ja też to widzimy się przy samochodzie,ok?- przytaknął. -To pa El!.-odwróciłem się i zaśmiałem słysząc protesty dziewczyny za plecami.
-Lou!
-El, moja mama mi kazała i ...- podszedłem do kręcono włosej.
-I?-zapytała ciekawa.
-Żebyś widziała jej minę była cała czerwona. -dziewczyna zachichotała.
-No i o to mi chodziło.- zadzwonił dzwonek.-Dobra lecę na lekcje. Widzimy się na następnej przerwie?
-Tak.-spojrzałem jeszcze raz na nich.Uśmiech od razu pojawił mi się na twarzy zamiast miziania kłócili się, jestem wredny.Pobiegłem do klasy.Po sześciu godzinach lekcji w końcu wyszedłem i pokierowałem się w stronę auta. Stał już przy nim szatyn i opierał się o maskę.
-Jeszcze raz coś takiego odwalisz.-powiedział kiedy podszedłem bliżej. Świetnie nie zależało mi na tym, żeby go wkurzyć.Po 15 minutach byliśmy już w TESCO kupiliśmy to co mieliśmy zapisane na kartce. Wróciliśmy do domu, a zakupy położyliśmy na blacie.
-Mamy zamówić sobie pizze.-powiedział Lou. Patrząc na małą karteczkę zapewne od Jey.
-Ok.Ja to rozpakuje, a ty zamów.-zacząłem rozpakowywać i kłaść na swoje miejsce produkty. Kiedy skończyłem nalałem sobie soku i usiadłem na blacie. Do pomieszczenia wszedł chłopak i usiadł koło stołu.
Zaczął się bawić palcami u rąk.
-Znowu się gapisz.-skąd on.....
-Uhh zamyśliłem się.
-Taa rano też?
-Też-powiedziałem cicho, że chyba tego nie usłyszał. 
-O czym ty tak myślisz?-zapytał z zaciekawieniem i podniósł jedną brew.
-Takie tam głupoty....
-Głupoty? Myślisz że uwierzę? Prawie zaśliniłeś cały samochód.
-Nie obchodzi mnie to czy w to uwierzysz czy nie.- powiedziałem oschle, musiałem inaczej bym mu zaraz wszystko powiedział jak bardzo idealny jest jego tyłek i ... nie Harry uspokój się.Zszedłem z blatu i poszedłem do salonu.Włączyłem jakiś bezsensowny film. Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Otworzę!- po minucie w salonie pojawił się chłopak z jedzeniem.Zjedliśmy w ciszy, kiedy skończyłem wróciłem do tego nudnego filmu.
-Słyszałeś o tej wycieczce w maju?-zapytał. Co on dzisiaj taki rozmowny?
-Tak.Mamy jechać z waszą klasą.
-Mhmm.-westchnąłem.
-Nie idziesz do El?
-Ymm nie.
-Obraziła się na ciebie?-zapytałem i spojrzałem na niego, skrzywił się gdy usłyszał moje pytanie.
-Tak, to znaczy nie...-wzruszyłem ramionami.
-Idę do siebie.
Pobiegłem na górę do swojego pokoju, odrobiłem lekcje, a następnie położyłem się na swoim łóżku. Pod wieczór wrócili rodzice, a my jak to my musieliśmy się pokłócić, rutyna.Tym razem chodziło o łazienkę tak wiem strasznie dziewczęce. Ale on siedział tam chyba z dwie godziny, a kiedy wreszcie raczył opuścić pomieszczenie zaraz wrócił.
-Harry! Wyłaź!-walił w drzwi.
-Nie! Siedziałeś tu dwie godziny.
-Harry muszę do łazienki!
-To idź na podwórko ja biorę prysznic!
-To bierz go szybciej!-wyszedłem po jakiejś półgodzinie.I zaczęła się kolejna kłótnia. Poszedłem na dół i usiadłem przy stole po chwili doszedł Louis.
-Podasz mi mleko?-zapytałem.
-To sobie je weź.
-Leży koło ciebie, podasz?
-Nie chce mi się.-zaczęliśmy się obrażać.
-Mam tego dość!-wrzasnął Mark.-Nie rozumiemy was z matką! Raz traktujecie się jak prawdziwe rodzeństwo i myślimy, że jest już dobrze ale nie! Wy oczywiście musicie się kłócić! Nie możecie się w końcu zaakceptować?! -ja już go zaakceptowałem za mocno.- Razem z Jay zdecydowaliśmy, że w tym tygodniu pojedziecie na tydzień na działkę do Doncaster.-powiedział spokojniej.
-Co?! Nie! Nie ma mowy.
-Louis!Mamy z Jay dosyć waszych kłótni!
-A co ze szkołą?- zapytałem.
-Usprawiedliwię was.
-Ale tato!
-Nie! Jedziecie pojutrze! A teraz ty masz płatki-wziął ode mnie je i podał chłopakowi.-A ty masz mleko-podał mi napój- I do końca kolacji nie chce was słyszeć. -Spojrzeliśmy na siebie. Nalałem mleka do miski i zacząłem jeść. Gdyby nie to, że Louis mnie nienawidzi byłoby świetnie pojechać na działkę. Sam nie rozumiem tego chłopaka rozmawia ze mną jak z kumplem, a zaraz mnie nienawidzi. Ehhh..Zjadłem posiłek i udałem się do swojego pokoju. Byłem zmęczony więc nie musiałem długo czekać  długo na sen.
--------------
Jak się podoba?
Dla mnie dalej jest do dupy i nie mam już pomysłów na zmienienie go.
KOMENTUJCIE TUTAJ: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-rozdziau-1.html?m=1

Prolog

Harry Styles nie miał przyjaciół ani rodzeństwa, z którym mógłby porozmawiać. W wieku dziesięciu lat zmarła mu mama, kiedy kobieta wracała do domu po ciężkim dniu pracy nie zauważyła samochodu, a kierowca był zbyt pijany, żeby zauważyć kobietę. Zmarła na miejscu. 
W wieku piętnastu lat zmarł mu ojciec. 
Przez co? Przez alkohol, zawsze kiedy chłopak widział swojego ojca był pijany zdarzały się wyjątki kiedy szedł do pracy był trzeźwy ale kiedy z niej wracał w sumie ledwo wracał, raz wylądował w szpitalu przez upadek na schodach kiedy próbował doczołgać się do swojego mieszkania na trzecim piętrze, to zawsze był pijany. 
Ale pewnie chcecie wiedzieć co z chłopcem z burzą czekoladowych loków na głowie i pięknymi zielonymi oczami. 
Jego matka nie miała rodzeństwa, a ojciec miał brata, z którym nie utrzymywał kontaktów. Wyszło na to, że niewinny piętnastolatek wylądował w domu dziecka. Harry teraz ma szesnaście lat i od pół roku mieszka w domu państwa Tomlinsonów.
Jey  jest uroczą kobietą z wielkim sercem, kocha Harrego jak rodzonego syna, tak jak Mark. Zostaje ostatni mieszkaniec domu: Louis. 
Do szesnastego roku życia cieszył się tym, że jest jedynakiem nie przeszkadzało mu to. Bo niby po co ma się przejmować tym? Skoro ma trójkę najlepszych przyjaciół Liama, Nialla i Zayna oczywiście nie zapominając o jego dziewczynie Eleanor. 
Kiedy zielonooki chłopak się wprowadził Louis nie miał już tylu przywilejów co świadczyło mniejsze kieszonkowe, wcześniejsze wracanie do domu. Zawsze kłócił się o to z matką, a ona zawsze miała ten sam argument "Jaki dajesz przykład Harremu?" Louis nie pozwalał, żeby mówiono o nich jak o braciach. 
Teraz Harry ma przyjaciółkę Danielle, nowych rodziców, to o czym marzył przez ostatnie lata. Tylko nie ma rodzeństwa, może nie chce już go mieć? Może woli uczucie prawdziwej miłości od miłości braterskiej. Czy da radę z problemami, które stwarza mu los...
--------------
Hejj . :).
No to macie już prolog. Zmieniłam go trochę i wydaje mi się, że teraz jest lepszy. Co Wy o tym sądzicie ? :).
Lecę dodawać dalej ;*.
Komentarze dodawajcię tutaj: http://halfbrothercomment.blogspot.de/2014/09/do-prologu.html?m=1

Hii!

Hej. ! :).
Na tym blogu bd kontynuacja mojego  wcześniejszego bloga, którego cholernie zaniedbałam. Dlaczego przestałam pisać?  Nie miałam czasu, chęci i weny..
Jeszcze dzisiaj postaram się dodać wszystkie rozdziały i je poprawić.
Soooł zapraszam ponownie do czytania mojego bloga i chciałam przeprosić moją czytelniczkę (?) Nicki, która czekała na następne rozdziały .
Bay! :)