Jutro dodam rozdział.
Miłego wieczoru! :)
niedziela, 28 grudnia 2014
czwartek, 25 grudnia 2014
Rozdział 12
Poszliśmy do salonu. Usiadłem na fotelu, a pozostała trójka na kanapie.
-Więc?- upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć? - mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc. Na początek.. uh.
-Więc?- upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć? - mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc. Na początek.. uh.
-Lou. Pamiętaj nieważne co zrobiłeś my i tak przy tobie zostaniemy i będziemy cię wspierać.
-Mam taką nadzieję. Nie wiem czy uda mi się to wszystko powiedzieć...
-Zaczynaj.- pospieszył mnie Niall.
Po pierwsze jestem gejem.
-Jestem znaczy.. ja uh. Nie jarają mnie dziewczyny i ten.. jestem gejem.
Nic.
Nic.
-Chłopcy?
-Tylko to?
-Nie robi wam to nic?
-Oczywiście, że nie.- odezwał się od razu Liam.
-To przez to chodzisz cały czas przygnębiony?-dalej drążył temat mulat. U Zayna zawsze wszystko musiało zostać wyjaśnione.
-Nie, to nie przez to. Już nie.
-Noo too przeez coo?- przeciągnął samogłoski Ni.
Po drugie kocham mojego przyrodniego brata, którego zaadoptowali moi rodzice.
-Zakochałem się.
-Znamy go?
-Mam nadzieje, że nie jest jakimś 40letnim typkiem z klubu.
-Kim jest ten szczęściarz?
-Zayn tak znacie. Liam nie, nie jest jakimś 40letnim kolesiem jest ode mnie młodszy.
-Kto to?- zapytał ciekawski Irlandczyk.
-Ma na imię- przerwa-ma na imię Harry.
-Zaraz, zaraz.- taa to jest ta część, w której masz się domyśleć Zayn- Przecież mówiłeś, że go znamy, a jedynym Harrym, którego znamy jest Styl...
-Jasna cholera.
-Kurwa mać.
-O w dupę.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
-Znamy go?
-Mam nadzieje, że nie jest jakimś 40letnim typkiem z klubu.
-Kim jest ten szczęściarz?
-Zayn tak znacie. Liam nie, nie jest jakimś 40letnim kolesiem jest ode mnie młodszy.
-Kto to?- zapytał ciekawski Irlandczyk.
-Ma na imię- przerwa-ma na imię Harry.
-Zaraz, zaraz.- taa to jest ta część, w której masz się domyśleć Zayn- Przecież mówiłeś, że go znamy, a jedynym Harrym, którego znamy jest Styl...
-Jasna cholera.
-Kurwa mać.
-O w dupę.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
-Przecież ty nienawidziłeś Harolda.
-Boże nie mów na niego Harold, Zi. Tak nienawidziłem go.
-A teraz go kochasz?
-Kurwa Liam. Nienawidziłem go przez to, że przez niego stałem się inny.- ścisnąłem mocniej szklankę- ale jednocześnie go kochałem i... nadal go kocham.
- To popieprzone.
-Wiem to, wiem. Ale co ja na to poradzę? Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem ja po prostu.. poczułem coś, coś całkowicie innego od tego uczucia, które czułem przy Eleanor. Na początku moi rodzice ciągle koło niego latali i myślałem, że to co czuję to zwykła zazdrość. Ale nie ja po prostu się w nim zakochałem.
Po czwarte byliśmy razem.
-On o tym wie?
-Tak, wie.
-Dlatego się pokłóciliście?
-Nie, nie, nie. -Zayn wstał i pokazał gestem dłoni taras. Ruszyliśmy za nim. Liam i Niall usiedli na przedostatnich schodkach, a ja z Malikiem na zielonej trawie.
Tak samo zielonej jak jego oczy.
Jak przepiękne tęczówki Harrego..
Mulat odpalił papierosa, zabrałem mu jedno z paczki, odpaliłem, zaciągnąłem się i poczułem się lepiej.
-Czuje się jak na jakimś popieprzonym przesłuchaniu.- zachichotali.
-Tak więc- zaciągnął się- co on na to?- uśmiechnąłem się.
-Odwzajemnia to.
-Czyli jesteście razem? - Horan aż skakał z radości.
-Nie..- wyprostował się.
-Jak to nie do cholery Louis? Ty kochasz go, on kocha ciebie. To nie trudne się zapytać Harrego o chodzenie. Na pewno odpowie TAAAAAK!-wykrzyknął. -Będę was shippował. Wiesz co? Słodko razem wyglądacie i..
-Horan zamknij się- uciszył blondynka czarnowłosy kiedy zobaczył moje łzy.-Hej, stary co się stało?
-Byliśmy razem.- otarłem łzy ale zaraz pojawiły się nowe.-Ale wszystko zchrzaniłem.
-Zakładam, że przez to chodzicie obydwoje przygnębieni.
-T-tak.
A po piąte myśli, że zdradziłem go z Eleanor dlatego się do mnie nie odzywa.
-Powiesz co się stało? Dasz radę? - zapytał z troską Liam.
-N-na twoje-ej os-siemnas-stce Zay-yn.
-Hej LouLou. Spokojnie. -Zayn przyciągnął mnie do siebie i zaczął pocierać mi plecy. Wyobraziłem sobie, że na jego miejscu jest Harry i tym oto sposobem trochę się uspokoiłem. Odsunąłem się od przyjaciela, pociągnąłem nosem i ponownie otarłem łzy.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Jak nie chcesz nie musisz nam i tym teraz mówić.
-Chce. Wole teraz. J-jak już powiedziałem tamto to powie-em i to.
-Powoli i spokojnie.
-Och Liam zamknij się i ty. Lou wie co ma robić.
-Jeb się Zayn.
-Też cię kocham przyjacielu.
-Nie też bo ja ciebie nie kocham.
-Jak możesz! Osz ty mendo!- Malik rzucił się na Payna i zaczął go łaskotać.
-Do-obra kocham cię! Za-yn zejdź!- mówił przez śmiech.
-Tak myślałem. -powiedział ze śmiechem Zi. Zaśmiałem się. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem.
-Na twojej osiemnastce Zayn- reszta spojrzała na mnie i uważnie mnie słuchała- tamtej nocy miałem spać z nią w jednym pokoju, w jednym łóżku. We wtorek z nią zerwałem i Hazz to wszystko słyszał. I byłoby wyszło okey, gdyby nie to, że dowaliła tekstem, że się z nią na twoich urodzinach pieprzyłem. Może i byłem nieźle najebany ale pamiętam, że do mnie przyszła coś tam gadała, próbowała mnie nakręcić ale...
-Próbowała nakręcić geja dobre- Niall zaczął się śmiać.- Ciekawe czym. Z przodu deska, z tyłu deska, nawet chuja nie ma by cię zadowolić- wybuchliśmy śmiechem.
-Boże kocham was.
-Awwww my ciebie też Boo.
-Spierdalaj Nialler. A więc odepchnąłem ją, próbowała ponownie ale jej na to nie pozwoliłem, wkurzyła się i odwróciła w drugą stronę. Rano obudziłem się, ubrany. A Hazz w to uwierzył i od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać.
-Może spróbuj...
-Próbowałem nie chce. Nie pozwala dopuścić mnie do siebie. Musze coś wymyślić.
-Może zamkniemy was w jednym pomieszczeniu?
-Nie Liam. Nie będę robił nic na siłę.
-To może zadziałać- wtrącił się Zayn- W książkach zawsze działało.
-Zayn! To nie książka! To jest prawdziwe życie!
-Ta opowieść była akurat pisana na faktach- wtrącił się Niall.
-Boże żyję z idiotami.
-Dobra plan A już mamy. Teraz zostało nam do wymyślenia jak to zrobimy.- Zayn zlał moją odpowiedź.
-Szkoła, schowek na miotły.
-Li, Curly od razu się połapie.
-Dani.
-Myślisz, że się zgodzi? Bo ja w to wątpię. Harry jest jej przyjacielem, a ona sama nie przepada przez to wszystko za mną.
-Czekaj, czekaj. Czyli ona o wszystkim wie!?
-Yeeah. Nawet przyłapała nas po sek..
-Co!? Kiedy!?
-Na osiemnastce.
-Co!?- tym razem odezwał się Zayn.- Gdzie!?
-Och umm w łazience na górze.
-Zabije was. TO MOJA ŁAZIENKA!
-----------
Hejka.
Co tam, jak tam?
Rozdział wydaje mi się długi. I jak widzicie w ciągu tygodnia dodałam aż 3 czy 2 rozdziały wooow xD.
Brawa dla mnie.
Nigdy nie byłam za tym aby takie coś robić ale...
2 komentarze --> next :)
-Hej LouLou. Spokojnie. -Zayn przyciągnął mnie do siebie i zaczął pocierać mi plecy. Wyobraziłem sobie, że na jego miejscu jest Harry i tym oto sposobem trochę się uspokoiłem. Odsunąłem się od przyjaciela, pociągnąłem nosem i ponownie otarłem łzy.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Jak nie chcesz nie musisz nam i tym teraz mówić.
-Chce. Wole teraz. J-jak już powiedziałem tamto to powie-em i to.
-Powoli i spokojnie.
-Och Liam zamknij się i ty. Lou wie co ma robić.
-Jeb się Zayn.
-Też cię kocham przyjacielu.
-Nie też bo ja ciebie nie kocham.
-Jak możesz! Osz ty mendo!- Malik rzucił się na Payna i zaczął go łaskotać.
-Do-obra kocham cię! Za-yn zejdź!- mówił przez śmiech.
-Tak myślałem. -powiedział ze śmiechem Zi. Zaśmiałem się. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem.
-Na twojej osiemnastce Zayn- reszta spojrzała na mnie i uważnie mnie słuchała- tamtej nocy miałem spać z nią w jednym pokoju, w jednym łóżku. We wtorek z nią zerwałem i Hazz to wszystko słyszał. I byłoby wyszło okey, gdyby nie to, że dowaliła tekstem, że się z nią na twoich urodzinach pieprzyłem. Może i byłem nieźle najebany ale pamiętam, że do mnie przyszła coś tam gadała, próbowała mnie nakręcić ale...
-Próbowała nakręcić geja dobre- Niall zaczął się śmiać.- Ciekawe czym. Z przodu deska, z tyłu deska, nawet chuja nie ma by cię zadowolić- wybuchliśmy śmiechem.
-Boże kocham was.
-Awwww my ciebie też Boo.
-Spierdalaj Nialler. A więc odepchnąłem ją, próbowała ponownie ale jej na to nie pozwoliłem, wkurzyła się i odwróciła w drugą stronę. Rano obudziłem się, ubrany. A Hazz w to uwierzył i od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać.
-Może spróbuj...
-Próbowałem nie chce. Nie pozwala dopuścić mnie do siebie. Musze coś wymyślić.
-Może zamkniemy was w jednym pomieszczeniu?
-Nie Liam. Nie będę robił nic na siłę.
-To może zadziałać- wtrącił się Zayn- W książkach zawsze działało.
-Zayn! To nie książka! To jest prawdziwe życie!
-Ta opowieść była akurat pisana na faktach- wtrącił się Niall.
-Boże żyję z idiotami.
-Dobra plan A już mamy. Teraz zostało nam do wymyślenia jak to zrobimy.- Zayn zlał moją odpowiedź.
-Szkoła, schowek na miotły.
-Li, Curly od razu się połapie.
-Dani.
-Myślisz, że się zgodzi? Bo ja w to wątpię. Harry jest jej przyjacielem, a ona sama nie przepada przez to wszystko za mną.
-Czekaj, czekaj. Czyli ona o wszystkim wie!?
-Yeeah. Nawet przyłapała nas po sek..
-Co!? Kiedy!?
-Na osiemnastce.
-Co!?- tym razem odezwał się Zayn.- Gdzie!?
-Och umm w łazience na górze.
-Zabije was. TO MOJA ŁAZIENKA!
-----------
Hejka.
Co tam, jak tam?
Rozdział wydaje mi się długi. I jak widzicie w ciągu tygodnia dodałam aż 3 czy 2 rozdziały wooow xD.
Brawa dla mnie.
Nigdy nie byłam za tym aby takie coś robić ale...
2 komentarze --> next :)
wtorek, 23 grudnia 2014
Rozdział 11
Dni mijały, a ja dalej z nim nie rozmawiałem. Chyba zrozumiał, że potrzebuje czasu. Codziennie po kąpieli znajdowałem na swoim łóżku czerwoną różę z karteczką.
Potrzebujesz czasu rozumiem.
Dam Ci go tyle ile tylko potrzebujesz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Nienawidzę siebie za to, że wszystko zjebałem.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Ale..
Naprawię to.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zobaczyłem dzisiaj Twój uśmiech.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Brakowało tylko dołeczków.
Chcę sprawić, aby pojawiły się one na Twojej ślicznej buzi.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Tęsknię za Tobą Hazz.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zabrałem Twoją bluzę.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Chyba nie masz mi tego za złe?
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Minął tydzień, a dla mnie to wieczność.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Dobranoc.
Kocham Cię.
Twój Lou.
Zchrzaniłem.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Kocham Cię i tęsknię.
Dobranoc.
Twój Lou.
Louis
-Powiesz nam o co chodzi?
-Zayn to nie takie proste.
-Zayn to nie takie proste.
-Od tygodnia jesteś cichy, co do ciebie w ogóle nie jest podobne.
-Codziennie po szkole chodzisz do kwiaciarni.
-I kupujesz czerwone róże.
-Niall, Zayn, błagam.
-Masz nową dziewczynę?
-Czy próbujesz przeprosić Calder?
-Co? Boże nie!
-To o co chodzi? - wtrącił się Li.
-Uh to nie miejsce na gadanie o tych sprawach.
-Rodzice jadą dzisiaj do moich dziadków możemy po szkole do mnie przyjść.- zaproponował Liam.
-Niech będzie.- wstałem, zabrałem torbę i wróciłem do szkoły. W przejściu miałem Hazze. Spojrzałem w jego oczy, a świat się zatrzymał.
Czułem się jak w jakimś głupim filmie. Kiedy para się pokłóci , przypadkiem na siebie trafią, przejdą koło siebie, spojrzą sobie w oczy, a czas się spowalnia. A to właśnie się teraz działo. Świat się spowalniał, kiedy spojrzałem w jego zielone jak świeża trawa tęczówki.
-Cześć.- odezwałem się. Nie odpowiedział. Cholera! Chciałem usłyszeć tylko jego głos! Odwrócił wzrok, a ja spuściłem głowę, popchnąłem drzwi od szkoły...
PO SZKOLE
Czwórką ruszyliśmy w stronę domu Payna. Nie powiem denerwowałem się jak cholera. Właśnie miałem powiedzieć swoim trzem najlepszym przyjacielą, że
Po pierwsze jestem gejem.
Po drugie kocham mojego przyrodniego brata, którego zaadoptowali moi rodzice.
Po trzecie przez ten cały czas udawałem, że go nienawidzę, a tak naprawdę go cholernie kochałem.
Po czwarte byliśmy razem.
A po piąte myśli, że zdradziłem go z Eleanor dlatego się do mnie nie odzywa.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
Czyli w sumie stwierdzenie, że denerwuje się jak cholera jest za słabe.
-Czekajcie. - zatrzymałem się naprzeciwko kwiaciarni.
-Co... ah no tak, idź.- uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i wszedłem do budynku.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochaniutki. To co zawsze?- spytała się mnie starsza kobieta. Przytaknąłem głową i położyłem na ladę pieniądze.- Pewnie jest naprawdę wyjątkową dziewczyną, skoro od tygodnia codziennie kupujesz jej róże.
-Taak jest- wdech- jest wyjątkowy.- kobieta zatrzymała się.
-Och, czyli to chłopak, tak?- podeszła do kasy.
-Tak.- poprawiłem torbę na ramieniu czując się trochę niezręcznie.
-No to pewnie musi być wyjątkowy.- uśmiechnęła się promienie. Podała mi różę, odwróciłem się w stronę wyjścia.- Widać, że jest ci przykro.- spojrzałem przez ramię na kobietę.
-Słucham?- wywróciła oczami.
-Napraw to chłopcze. Moja żona- szczeka mi opadła ale w porę się zorientowałem i ją zamknąłem- też kiedyś spieprzyła. Codziennie kupowała dla mnie czerwoną róże tak jak ty dla niego. Później otworzyła tą kwiaciarnie. Przyjdź tu kiedyś to porozmawiamy przy herbacie- uśmiechnęła się, a na jej policzkach zauważyłem delikatne dołeczki.
Harry.
-Z miłą chęcią- szczerze się uśmiechnąłem od tygodnia.- Miłego dnia. Dowiedzenia!
-Powodzenia kochanie!
Wyszedłem z uśmiechem, a widok, który zastałem spowodował, że zacząłem się śmiać jak idiota.
Zayn palił i chodził od śmietnika do lampy tworząc 8, Niall leżał na środku chodnika i wpatrywał się w niebo, jadł żelki nie przejmując się tym, że ktoś może go nie zauważyć i na niego nadepnąć, a Liam? A Liam uderzał głową w ceglaną ścianę kwiaciarni. Kiedy mnie usłyszeli Zayn stanął w miejscu i wypuścił dym nosem, Niall prosto usiadł, a połowa żelka dżdżownicy zwisała mu spomiędzy ust, a Li odwrócił głowę w moją stronę dalej opierając się czołem o budynek.
-No wreszcie!- Horan wstał, otrzepał spodnie i ruszył.
-Ile? No ile mona kupować jeden kwiat?- za nim poszedł Payn.
-No chodź- Malik zgasił papierosa i pokazał mi gestem dłoni, abym ruszył swoje cztery litery.
W DOMU LIAMA
Wszedłem do kuchni. Wziąłem wazon, nalałem do niego trochę wody i włożyłem do niego piękną, czerwoną róże. Odwróciłem się w ich kierunku.
-Teraz na serio musisz nam powiedzieć o co chodzi.
Kurwa.
Poszliśmy do salonu. Usiadłem na fotelu, a pozostała trójka na kanapie.
-Więc? - upiłem łyk wody.
-Od czego zacząć?- mruknąłem do siebie.
-Najlepiej od początku.
-Tak więc...
---------------------
Hejka!
Jest już po północy co oznacza, że się spóźniłam i...
JEST 24 GRUDNIA URODZINY LOUIEGO <3
Kochanie Hazzy ma już 23 lata :'))).
Jak ten czas leci. Niedawno był zwykłym 18nastoletnim chłopcem, który szedł do X-factor z marzeniami, a teraz te wszystkie marzenia się spełniły. Szkoda tylko, że musi kryć to kim jest..
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla tego idealnego chłopaka ♡♡♡♡.
Rozdział 12 pojawi się dzisiaj albo jutro.
Wesołych Świąt kochani! :*
Dobranoc! :*
czwartek, 18 grudnia 2014
Rozdział 10
Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz?- kurwa- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-Och. Um.. to co ona powie..
-Pierdol się. Naprawdę. Pierdol. Się.
-Ale ja z nią nie..
Wyszedłem, miałem go dość. Próbowałem nie pozwolić moim łzą wypłynąć, próbowałem nie uderzyć go w te jego piękną twarzyczkę.. próbowałem.
-Harry- chwycił mnie za ramię kiedy znajdowałem się już na korytarzu. Nie rób scen Harry tu jest dużo uczni i nauczycieli.
-Nie zrozumiałeś? - odwróciłem się do niego przodem.
-Ale..- próbował dalej się wybronić i wtedy już nie wytrzymałem. Odepchnąłem go tak, że poleciał na ścianę.
-Mam cię gdzieś, kumasz? MAM CIĘ W DUPIE!-krzyknąłem. Kilka uczni się na nas spojrzało z zaciekawieniem.
-Proszę wysłuchaj mnie.
-Nie. Nie!
-Hazz kotku- ściszył głos.
Próbowałem i moje próby szlak jasny trafił.
Chwyciłem go za ramię z obydwóch stron i przycisnąłem mocniej do ściany.
-Nie mów do mnie Hazz. Nie mów do mnie kotku.
-Wysłuchaj mnie!
-Po co!? Żeby znowu słyszeć kłamstwa!?- odsunąłem się.
-Nie kłamałem! - prychnąłem.
-Jasne.- odszedłem.
-Harry!- odwróciłem się i jakimś pieprzonym pechem straciłem równowagę i przewróciłem się na niego.
-Czemu ciągle to robisz? Czemu do cholery ciągle to robisz!? -walnąłem go z pięści w klatkę.-Zostaw mnie w spokoju!
-Harry zejdź z niego!- usłyszałem Dan. Złapał mnie za nadgarstki.
-Nie! Nie zostawię.
-Jesteś popieprzonym dupkiem!
-Oh ja dupkiem?- przekręcił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem.-Wysłuchaj mnie to nie będę dupkiem!
-Nie mam nawet zamiaru to zrobić!
-Chłopcy!
-Hazz?- kurwa- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-Och. Um.. to co ona powie..
-Pierdol się. Naprawdę. Pierdol. Się.
-Ale ja z nią nie..
Wyszedłem, miałem go dość. Próbowałem nie pozwolić moim łzą wypłynąć, próbowałem nie uderzyć go w te jego piękną twarzyczkę.. próbowałem.
-Harry- chwycił mnie za ramię kiedy znajdowałem się już na korytarzu. Nie rób scen Harry tu jest dużo uczni i nauczycieli.
-Nie zrozumiałeś? - odwróciłem się do niego przodem.
-Ale..- próbował dalej się wybronić i wtedy już nie wytrzymałem. Odepchnąłem go tak, że poleciał na ścianę.
-Mam cię gdzieś, kumasz? MAM CIĘ W DUPIE!-krzyknąłem. Kilka uczni się na nas spojrzało z zaciekawieniem.
-Proszę wysłuchaj mnie.
-Nie. Nie!
-Hazz kotku- ściszył głos.
Próbowałem i moje próby szlak jasny trafił.
Chwyciłem go za ramię z obydwóch stron i przycisnąłem mocniej do ściany.
-Nie mów do mnie Hazz. Nie mów do mnie kotku.
-Wysłuchaj mnie!
-Po co!? Żeby znowu słyszeć kłamstwa!?- odsunąłem się.
-Nie kłamałem! - prychnąłem.
-Jasne.- odszedłem.
-Harry!- odwróciłem się i jakimś pieprzonym pechem straciłem równowagę i przewróciłem się na niego.
-Czemu ciągle to robisz? Czemu do cholery ciągle to robisz!? -walnąłem go z pięści w klatkę.-Zostaw mnie w spokoju!
-Harry zejdź z niego!- usłyszałem Dan. Złapał mnie za nadgarstki.
-Nie! Nie zostawię.
-Jesteś popieprzonym dupkiem!
-Oh ja dupkiem?- przekręcił nas tak, że teraz to on siedział na mnie okrakiem.-Wysłuchaj mnie to nie będę dupkiem!
-Nie mam nawet zamiaru to zrobić!
-Chłopcy!
-Zostaw mnie i idź sobie do tej twojej dziwki!- usiadłem gwałtownie i popchnąłem go do tyłu. Chyba trochę za mocno. Wylądował plecami na ziemi. Wstałem.
-Louis!- suka zawołała Lou.
Spojrzałem mu w oczy. Patrzył na mnie dalej z dołu, a w jego tęczówkach ujrzałem ból, smutek i... łzy. Może przesadziłem? Ale on mnie do chuja zdradził! Oszukiwał mnie ciągle! Poniosło mnie... Chciałem do niego podejść podać mu rękę i powiedzieć, żeby dał mi spokój, odejść ale ta suka mnie wyprzedziła. Podbiegła do niego i coś mówiła ale on na nia nie zwracał żadnej uwagi. Wstał, a ona oczywiście jak jakiś wierny pies zrobiła to samo, na pewno specjalnie stanęła przede mną, aby zasłonić nas sobie.
-Zajebiście- prychnąłem. Odwróciłem się z zamiarem wyjścia ze szkoły i na przesiedzeniu całego dnia w swoim pokoju, pod kołdrą płacząc i użalajac się nad sobą. Odwróciłem się i...
-Wszyscy na lekcje! Rozejść się no już! A wy do mojego gabinetu teraz!- krzykną Mark. Połowa uczni, którzy tu byli się rozeszła. -Eleanor ciebie to też dotyczy.- ruszył przodem, a ja za nim.
-Lou! - zawołała- Kocham Cię!- przyspieszyłem. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku natychmiast ją wytarłem. Weszliśmy do sekretariatu kobieta za biurkiem posłała nam współczujące spojrzenie. No tak,kiedy Mark jest wkurzony lepiej się do niego nie zbliżać. Weszliśmy do jego gabinetu.
-Siadajcie- powiedział surowo i sam usiadł naprzeciwko nas. Odsunąłem swoje krzesło jak najdalej mogłem byle zdala od Louisa, a w zamian dostałem morderczy wzrok Marka.-Co to do jasnej cholery było!?- no i się zaczyna.- Czy wam się przypadkiem w głowach nie poprzewracało? Przecież się dogadawyliście!
Cisza.
-Znowu nas z matką okłamaliście?
Cisza.
-Odpowiedzcie do cholery!
-Nie okłamaliśmy was.-odezwał się szatyn.
-Bójka!? W szkole!?
-Mogę już wrócić na lekcje?-odezwałem się.
-Do samochodu. Teraz! Macie szlaban na wszystko! Pomyślę czy puszczę was na tą wycieczkę do Paryża!
-Tato! Proszę tylko nie to! Doskonale wiesz jak chce tam pojechać!
-Było nie zaczynać bójki! Ze swoim bratem!
-Nie jesteśmy braćmi. -przypomniałem mu.- Jestem adoptowany. Zapomniałeś? -nic nie odpowiedział. Wstał włożył jakieś papiery do teczki i ruszył w stronę wyjścia.
-Alice kończę na dzisiaj.
W samochodzie panowała niezręczna cisza. Co mi w sumie pasowało. Nie miałem ochoty rozmawiać z Markiem, a tym bardziej z nim. Kiedy zaparkował wyszedłem z auta tak szybko jak tylko mogłem. Pobiegłem do mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Zdradził mnie, okłamywał, a ja nadal go kurwesko mocno kocham. Kocham i nienawidzę.
Wysłuchaj mnie, wysłuchaj mnie...
Ciągle powtarzałem te zdanie w głowie.
A co jeśli znowu mnie okłamie? Ponownie mnie zrani? Usłyszałem pukanie do drzwi. Czy oni nie rozumieją, że chce zostać sam!? Ktoś wszedł do środka.
-Hazz- odezwała się Dani.- Hazz chodź tu do mnie.- odwróciłem się w stronę dziewczyny i wtuliłem się w nią i zacząłem płakać.
-Dan o-on mnie zdra-adził.
-Ciii. -objęła mnie mocniej.-Nie wierzę w to.
-C-co?- zaczęła bawić się moimi loczkami.
-Mówię, że w to nie wierzę.
-Ale ja mam dowód! - odsunąłem się od niej. Podniosła brew.
-Jaki?- ponownie zgarnęła mnie w swoje objęcia.
-Byłem przy tym jak z nią zrywał- pociągnąłem nosem-Powiedziała, że jest chujem bo ją pieprzy, a trzy dni później z nią zrywa- wytarła moje policzki.
-Och.
-Taa.
-Ale i tak w to dalej nie wierzę.
-Ale ona to potwierdziła!
-Harry! Louis cię kocha, wierzysz w to?
-To po co by to mu mówiła. Skoro wiedziała, że są tam sami.
-Nie wiem ale się dowiem.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, a kiedy się obudziłem brązowowłosej nie było już przy mnie. Położyłem się na boku, tyłem do ściany, spojrzałem przed siebie i ujrzałem róże i karteczkę.
Przepraszam Cię kochanie.
Przepraszam za wszystko.
Nie okłamałem Cię.
Kocham Cię.
Twój Lou.♡
Ciągle powtarzałem te zdanie w głowie.
A co jeśli znowu mnie okłamie? Ponownie mnie zrani? Usłyszałem pukanie do drzwi. Czy oni nie rozumieją, że chce zostać sam!? Ktoś wszedł do środka.
-Hazz- odezwała się Dani.- Hazz chodź tu do mnie.- odwróciłem się w stronę dziewczyny i wtuliłem się w nią i zacząłem płakać.
-Dan o-on mnie zdra-adził.
-Ciii. -objęła mnie mocniej.-Nie wierzę w to.
-C-co?- zaczęła bawić się moimi loczkami.
-Mówię, że w to nie wierzę.
-Ale ja mam dowód! - odsunąłem się od niej. Podniosła brew.
-Jaki?- ponownie zgarnęła mnie w swoje objęcia.
-Byłem przy tym jak z nią zrywał- pociągnąłem nosem-Powiedziała, że jest chujem bo ją pieprzy, a trzy dni później z nią zrywa- wytarła moje policzki.
-Och.
-Taa.
-Ale i tak w to dalej nie wierzę.
-Ale ona to potwierdziła!
-Harry! Louis cię kocha, wierzysz w to?
-To po co by to mu mówiła. Skoro wiedziała, że są tam sami.
-Nie wiem ale się dowiem.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, a kiedy się obudziłem brązowowłosej nie było już przy mnie. Położyłem się na boku, tyłem do ściany, spojrzałem przed siebie i ujrzałem róże i karteczkę.
Przepraszam Cię kochanie.
Przepraszam za wszystko.
Nie okłamałem Cię.
Kocham Cię.
Twój Lou.♡
Głupie nie zapisywanie rozdziałów-.-
Dzisiaj pojawi się rozdział.
Jestem jednym słowem wkurwiona.
Piszę sobie, piszę a tu chuuuj nie zapisało się -.-.
Do tego jutro wyjeżdżam do Polski na święta i muszę się pakować i wiele innych rzeczy eh.
Mam nadzieję, że to co napisałam wcześniej uda mi się ponownie napisać o ile nie zapomnę.
Tak więc do wieczora! :*
czwartek, 4 grudnia 2014
Rozdział 9.
Właśnie dzisiaj jest wtorek.
Właśnie ten wtorek.
Właśnie dzisiaj miało się to stać.
Właśnie dzisiaj miał z nią zerwać.
Właśnie od dzisiaj Lou miał być tylko i wyłącznie mój.
Właśnie dzisiaj wszystko się.. zmieniło.
Po czwartej lekcji poszedłem do łazienki, wszedłem do jeden z trzech niebieskich kabin, kiedy załatwiłem swoją potrzebę i miałem wyjść, usłyszałem dwa dobrze mi znane głosy.
-Kochanie po co tu przyszliśmy?
-El, muszę ci coś powiedzieć, Ja..-zaciął się.
Powinienem wyjść? Czy zostać i posłuchać? Pytałem sam siebie i wybrałem tą drugą opcje, stojąc pośrodku ciasnego pomieszczenia.
-Louis? O co chodzi?
-Chodzi o to, że.. to koniec Eleanor.
-Co!? Koniec czego? Chyba nie mówisz poważnie!
-Mówię całkowicie poważnie! Nie kocham cię przykro mi.
-Jak ma na imię?
-Kto?
-Kto? Ta suka! Może Elena? Albo Hannah!
-Co? Nie, oszalałaś!?
-Widzę jak na ciebie patrzy! Leci na ciebie!
-Ale ja na nią nie!
-Jasne- prychnęła.
-Żadna z nich nie jej powodem naszego rozstania. Nie kocham cię to jest powód.
-Fajnie. No po prostu zajebiście! Pieprzysz mnie, a trzy dni później ze mną zrywasz! Znakomicie!
-Chyba cię..
-Wiesz co Tomlonson nienawidzę cię! Pierdol się! Jeszcze nikt mnie w taki sposób nie potraktował!
-Niby jak? Ah tak no przecież.. nikt nigdy z tobą nie zerwał sama to robiłaś kiedy ci się znudził i brałaś się za następnego.
-W kiblu szkolnym!? Wal się! - usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Wdech wydech. Wdech wydech. Pierdolony Tommo tak ze mną pogrywał?
Wyszedłem i udałem się w stronę wyjścia. Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz? - kurwa.- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-----------
Hej.
Wstawiam taki mały kawałek co do następnego rozdziału. Bardziej można to nazwać zwiastunem alee mniejsza z tym.
Do niedzieli dodam następny rozdział:)
Miłego dnia!
Kocham Was, wiecie? :* ♡
Właśnie ten wtorek.
Właśnie dzisiaj miało się to stać.
Właśnie dzisiaj miał z nią zerwać.
Właśnie od dzisiaj Lou miał być tylko i wyłącznie mój.
Właśnie dzisiaj wszystko się.. zmieniło.
Po czwartej lekcji poszedłem do łazienki, wszedłem do jeden z trzech niebieskich kabin, kiedy załatwiłem swoją potrzebę i miałem wyjść, usłyszałem dwa dobrze mi znane głosy.
-Kochanie po co tu przyszliśmy?
-El, muszę ci coś powiedzieć, Ja..-zaciął się.
Powinienem wyjść? Czy zostać i posłuchać? Pytałem sam siebie i wybrałem tą drugą opcje, stojąc pośrodku ciasnego pomieszczenia.
-Louis? O co chodzi?
-Chodzi o to, że.. to koniec Eleanor.
-Co!? Koniec czego? Chyba nie mówisz poważnie!
-Mówię całkowicie poważnie! Nie kocham cię przykro mi.
-Jak ma na imię?
-Kto?
-Kto? Ta suka! Może Elena? Albo Hannah!
-Co? Nie, oszalałaś!?
-Widzę jak na ciebie patrzy! Leci na ciebie!
-Ale ja na nią nie!
-Jasne- prychnęła.
-Żadna z nich nie jej powodem naszego rozstania. Nie kocham cię to jest powód.
-Fajnie. No po prostu zajebiście! Pieprzysz mnie, a trzy dni później ze mną zrywasz! Znakomicie!
-Chyba cię..
-Wiesz co Tomlonson nienawidzę cię! Pierdol się! Jeszcze nikt mnie w taki sposób nie potraktował!
-Niby jak? Ah tak no przecież.. nikt nigdy z tobą nie zerwał sama to robiłaś kiedy ci się znudził i brałaś się za następnego.
-W kiblu szkolnym!? Wal się! - usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Wdech wydech. Wdech wydech. Pierdolony Tommo tak ze mną pogrywał?
Wyszedłem i udałem się w stronę wyjścia. Zerknąłem na niego stał oparty o umywalkę ze spuszczoną głową. Chwyciłem za klamkę.
-Hazz? - kurwa.- Słyszałeś?
-A jakbym mógł nie słyszeć.
-----------
Hej.
Wstawiam taki mały kawałek co do następnego rozdziału. Bardziej można to nazwać zwiastunem alee mniejsza z tym.
Do niedzieli dodam następny rozdział:)
Miłego dnia!
Kocham Was, wiecie? :* ♡
Subskrybuj:
Posty (Atom)