niedziela, 3 maja 2015

Epilog

Dziękuję każdemu kto skomentował i przeczytał te ff. :) 
Możecie znaleźć moje inne prace tu --> http://w.tt/1QcRbvP Mark (nie nazwę go nigdy ojcem) po tej informacji całkowicie oszalał.
Każdego dnia nas kontrolował, nie mogliśmy nawet normalnie ze sobą porozmawiać z Lou.
Kiedy Louis skończył szkołę Mark załatwił mu mieszkanie w drugiej części Londynu. Byle był tylko jak najdalej ode mnie. Zayn i Perrie pojechali z nim. Liam zaczął pracę i za rok planują z Dani się przeprowadzić, Ed z Niallem cóż jak na razie nie mają żadnych planów.
Jeżeli myśleliście, że Mark przestał mnie kontrolować, to się mylicie. Codziennie sprawdzał mi telefon, tak samo historię w laptopie.
Zaczęliśmy nawet wysyłać sobie listy ale najgorsze było czekanie na nie. Ja dawałem je Dani, a ona je wysłała i przekazywała listy od niego. Trwało to miesiąc, aż w końcu Liam nie mógł patrzeć na nowego mnie - smutnego, nie odzywającego się - i dał mi swój stary telefon.
Kontakt z moim chłopakiem miałem tylko i wyłącznie dzięki moim przyjaciołom, którzy przyjęli tą informację bardzo dobrze, nie czuli do nas odrazy i Boże dzięki ci za to.
Pewnego dnia mieliśmy  zrobić projekt z angielskiego, jak zwykle byłem wyprany z emocji i nie mogłem się na niczym skupić, wtedy Niall i Dani wywalili mnie z jej pokoju, dali laptopa i kazali do niego zadzwonić. Przez dwie godziny czułem, że w połowie odżyłem, ale ta myśl i uczucie zniknęły zaraz po naciśnięciu przycisku "rozłącz się".
Louis pracował teraz w kawiarni, do tego Mark wysyłał mu pieniądze. Wziął tygodniowy urlop w pracy i przyjechał do mnie.  Rodzice Liama byli akurat w delegacji, więc zamieszkał u niego. Udało mi się namówić Marka (z pomocą Jay, ona też nam czasami pomagała, na początku była w szoku ale zaakceptowała to) na nocowanie u Payna. Był to akurat piątek i następny dzień mogłem również z nim spędzić.
Payn poszedł na tę noc do swojej dziewczyny więc mieliśmy cały ten czas dla siebie. W sobotę przyszli inni, zjedliśmy wspólny obiad i czułem się jak za starych czasów. Pod wieczór musiałem niestety już wracać do domu.
Louis przyjechał do nas na święta i swoje urodziny. Było niezręcznie, Mark usiadł między nami nie pozwalając nam nawet na siebie spojrzeć. Nienawidziłem go, cóż dalej trawie do niego takie same uczucie.
Po ich kłótni Jay oznajmiła nam, że idą spać, a my możemy pooglądać jeszcze telewizje, szepnęła nam jeszcze, że nie musimy się bać okazywania sobie uczuć bo będzie pilnowała swojego męża. Na następny dzień obudziliśmy się przed nimi, wtuleni w siebie na kanapie w salonie. Przez tydzień każdy nasz poranek wyglądał tak samo. Bolały nas plecy ale czego nie robi się dla miłości? No właśnie. Oczywiście mogliśmy spać w pokoju jednego z nas ale za bardzo się bałem, że Mark nas usłyszy. Z łzami w oczach pożegnałem mojego ukochanego.
Jay próbowała nam pomóc ale on był nieugięty.
Kobieta opowiedziała mi o wszystkim, moja mama poznała mojego tatę kiedy była w czwartym miesiącu ciąży, kiedy miałem dwa latka, wyprowadziliśmy się z Doncaster. Nie miałem żadnego kontaktu z Markiem bo mój tata tego nie chciał, mama tak samo nie chciała psuć rodziny Lou. Wszyscy postanowili, że to nie Tomlinsona wpiszą w moje papiery.
Oczywiście o śmierci mojej mamy Mark został poinformowany, dowiedziałem się również, że byli na pogrzebie ale byłem za bardzo załamany, żeby porozmawiać z kimkolwiek, stałem na poboczu i przyglądałem się trumnie, która z każdą chwilą była coraz niżej. Wtedy tata zaczął pić, pięć lat później i on mnie opuścił. Wylądowałem w Domu Dziecka, bo Mark uważał, że nie będzie w stanie się mną zaopiekować ale po wielu namowach swojej żony zgodził się, a resztę historii już znacie.
To może teraz przejdziemy do teraźniejszości?
Kiedy tylko skończyłem szkołę przeprowadziłem się do Louisa, a za rok planowałem pójść na studia. Pracowałem w bibliotece, która znajdowała się niedaleko naszego mieszkania, które dzieliliśmy razem z Perrie i Zaynem. Pół godziny drogi od nas mieszkali Dani z Liamem, a chłopcy zamierzali również coś wynająć jak wrócą z Irlandii.
Na początku przyjaciele mieli nas trochę dość. Non stop byliśmy koło siebie, bojąc się, że znowu zostaniemy rozdzieleni. Kiedy ja pracowałem, a Louis miał wolne przesiadywał u mnie w bibliotece i uczył się na zajęcia  (zaczął studiować), za to kiedy to on pracował ja siedziałem u niego w kawiarni przy barze i wpatrywałem się w jego ruchy kiedy robił zamówienia.
Na te święta jego mama zaprosiła nas do nich, nie chcieliśmy tam jechać ale też nie chcieliśmy jej zranić. I ponownie usiedliśmy do wigilijnego stołu z zepsutą atmosferą, tym razem siedzieliśmy koło siebie, tym razem Lou położył swoją dłoń na moim udzie, tym razem mogliśmy na siebie spojrzeć, tym razem mogliśmy ze sobą rozmawiać.
-Lou jak idą ci studia?
-Dobrze, jest ciężko ale jakoś idzie.
-A tobie Harry? Jak tam praca?
-Dobrze. - uśmiechnąłem się szeroko.
-Jak się mieszka moim syną razem? - odłożyłem sztućce.
-To, że mnie zrobiłeś nie daje ci prawa do tego, żebyś nazwał mnie swoim synem. - warknąłem, ścisnął moje udo, próbując mnie tym gestem uspokoić.
-Macie zamiar założyć rodzinę kiedyś? - odezwał się ponownie. Spojrzałem na szatyna, a on na mnie. Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze, nawet nie mamy jeszcze  skończonych studiów ale tak, cholera tak. Chce tego.
-Um, może? - odpowiedział za nas.
-Zapomniałeś o czymś mój synu. Już nią jesteście. - uśmiechnął się chamsko, a ja miałem ochotę wylać mu na twarz sos, gorący sos, który by go oparzył. Idealny plan. - Ale dzieci, tak?
-Tak. - odpowiedział po chwili, ujrzałem w jego oczach łzy. To go dobijało, widziałem to, jego własny ojciec go nie akceptował i wyśmiewał, nawet w jego własne urodziny.
-Do którego będzie mówił tato i wujku?
-Mark! - Jay podniosła głos - nie waż się więcej odzywać!  A jeżeli ci coś nie pasuje to proszę bardzo! Żegnam cię! I tak już za długo to ciągnęłam!
-O czym ty do mnie mówisz kobieto?
-Chce rozwodu. - każdemu z nas opadła szczęka.
---------
10 lat później.
Harry i Louis są po ślubie, mają jedną córeczkę Anastazję, która jest czystą kopią Harrego, a teraz czekają aż urodzi im się druga kruszynka, Nina, której biologicznym tatą jest Louis.
Wytrzymali to.
Kłótnie, upadki, odległość, tajemnice, nietolerancje. Czasami warto jest walczyć dla miłości, oni się cieszą, że zawalczyli.

Więc pora pożegnać się z Half Brothers, z przyrodnimi braćmi.
Wcale nie mam łez w oczach, okej?

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 20.

Ten rozdział może Cię obrzydzić jeżeli nie akceptujesz takiego rodzaju miłości ale to jest główny temat w tym ff.
KTO SIĘ DOMYŚLAŁ NIECH NAPISZE :D.

Wszedłem do domu. Zdjąłem z siebie bluzę i buty, a następnie udałem się do salonu w poszukiwaniu Harrego.
Na nieszczęście zachorował. Był ostatni wieczór naszego pobytu w Paryżu, zaczęło padać wieczorem. Harremu marzył się pocałunek w deszczu to wprowadziłem nas przed hotel i spełniłem jego marzenie, a teraz musi się biedaczek męczyć.
-Harry?- wbiegłem do góry po schodach.- Hazz?
-Tutaj!- usłyszałem słaby krzyk. Wszedłem do jego pokoju, dookoła niego leżały zużyte chusteczki i kilka albumów.- Co tak wcześnie?
-Zwolnili nas z biologii.- usiadłem koło niego wcześniej wyrzucając chusteczki.
-Lou odejdź!  Zaraże cię.
-Nie marudź tylko mi powiedz ile już kompromitujących mnie zdjęć już widziałeś.
-To jest pierwszy jak na razie.- przewrócił na następną stronę. Rzuciłem się na album i zakryłem dłońmi zdjęcie, na którym stałem nago w wannie, a na głowie miałem mnóstwo piany.
-Zostaw!- odciągnął moje ręce i się wyszczerzył.- To przecież nie tak, że cię takiego nie widziałem.- puścił mi oczko.- Jak wyrósł.- mruknął do siebie.
-Harry!
~•~•~•~
-Nie wierzę, że na bal przebierańców przebrałeś się w-w marchewkę!- wydusił przez śmiech.
-Odczep się. Na dzisiaj może już koniec?
-Nie!
-Harry obejrzeliśmy już dwa albumy i nieźle się już skompromitowałem.
-Ostatni? Proszę?- ułożyłem usta w dziubek, szybko dał mi całusa i przeniósł na nie wzrok. Chwile rozmyślał aż w końcu wybrał jeden i położył go sobie na kolana. Objąłem go w pasie i położyłem głowę na jego ramieniu.
-Louis?- spojrzałem na niego i ujrzałem na jego twarzy szok.
-Co jest?
-Znasz ją?- wskazał palcem na obcą mi kobietę, która była w ciąży.
-Nie, nie znam. A co?- w jego oczach pojawiły się łzy.
-Louis to moja mama.- otworzyłem szeroko oczy.
-Co ona robi tutaj z moją?
-N-nie wiem.- przerzucił na następną stronę.- Louis!
Tym razem wskazał na zdjęcie gdzie byłem ja i jakiś chłopczyk z lokami. Niżej było zdjęcie mojego taty z nami.
-To ty?- przytaknął.- Znaliśmy się. Harry mieszkałeś w Doncaster?
-Z tego co wiem to do drugiego roku życia, później przeprowadziłem się do Holmes.
-Dlaczego oni nam tego nie powiedzieli.- na następnych zdjęciach byliśmy my z moimi rodzicami, jego mamą lub sami.
-Lou. Dlaczego nigdzie nie ma mojego taty?
-Porozmawiamy z nimi o tym dzisiaj, a teraz spróbuj zasnąć.- odłożyłem wszystko na podłogę i otuliłem go kołdrą.
-Zostaniesz ze mną?
-Zostane.- położyłem się koło Hazzy. Objąłem go i zacząłem kreślić różne wzory na jego plecach.
Kiedy się obudziłem było po 18nastej. Niechętnie obudziłem mojego chłopaka i zeszliśmy na dół.
-Mamo?
-Jestem w kuchni!
-Trzymaj- podałem mu album.- usiądź w salonie, a ja po nich pójdę.
-Jest tata?- zapytałem kiedy byłem koło niej.
-Jest na górze, coś się stało?
-Można tak powiedzieć. Pójdziesz po niego? Mamy z Harrym do was pytanie.
-Dobrze.- odpowiedziała zmieszana. Wróciłem do Harrego.
-Wszystko będzie dobrze, nie denerwuj się. -O czym chcieliście porozmawiać?- odezwał się ojciec. Usiadł na fotelu, a mama na jego oparciu.
-Um właściwie chcieliśmy wiedzieć, dlaczego nam nie powiedzieliście nam, że znaliśmy się w dzieciństwie.
-Słucham?- zapytali w tym samym czasie. Wziąłem album, który leżał koło Hazzy i pokazałem im zdjęcie, na którym byliśmy razem w piaskownicy i budowaliśmy zamki z piasku.
-Znaliście moich rodziców?
-Oh Mark, powiedzmy im.
-Co?- zapytałem.
-Przyjaźniłam się z twoją mamą Harry.- zaczęła.- Byłyśmy najlepszymi przyjaciółmi od kiedy tylko się wprowadziła do Doncaster.
-Dlaczego nam tego nie powiedziałaś?
-Mark powiedz im.- tata był wpatrzony w jeden punkt.- Mark.- szturchnęła go. Ojciec po chwili spojrzał w naszą stronę.
-To może trochę wami wstrząsnąć. Jesteście braćmi.
-Co? To już wiemy, przecież adoptowaliście Harrego. Jest moim bratem ale tylko na papierze.
-Harry spójrz na mnie. To ja, to ja jestem twoim biologicznym tatą.
-Co? Ale jak? Nie to nie możliwe! Mój tata nie żyje!
-To ja nim jestem. Zdradziłem twoją mamę Lou. Byliśmy pijani to był wypadek i..
-Pijani?! Wypadek?!
-Twoja mama mi wybaczyła- prychnąłem. I wtedy to do mnie dotarło.
Otworzyłem szeroko usta i oczy.- My jesteśmy...- głos mi się załamał.
-Braćmi Louis. Jestem biologicznym ojcem twoim i Harrego.
-N-nie t-to n-niemożliwe.- spojrzałem na niego. Na mojego brata. Łzy ciągle leciały mu po policzkach. Jego warga stała się blada od ciągłego przygryzania jej, a dłonie zaciśnięte w pięści.
My jesteśmy braćmi. Nie możemy być razem.

-Harry.-jęknąłem.

-Lou, wszystko w porządku?-zaśmiałem się histerycznie i pokręciłem głową.

-Nie! Jak może być cokolwiek w porządku?-podszedłem do niego.- Skoro ty tu sobie stoisz od tak prawie nagi!

-Ale...

-Nie! Zamknij się Styles.- wepchnąłem go do pokoju.- Nienawidzę cię! Tak bardzo. To wszystko przez ciebie! Ty cholerny dupku.

-Lou nie rozumiem...

-Jasne, że nie rozumiesz- przerwałem mu.- Ty jesteś normalny! - podszedł do mnie  i oplutł moje  policzki swoimi dłońmi. 

-Ciii, już spokojnie.-uspokajał mnie.

-Ty niczego nie rozumiesz!

-To mi wytłumacz Lou! Jesteś jakiś dziwny! Nie wiem czy masz tak z każdym z kim się kolegujesz.. ale zachowujesz się jak jakieś dziecko! Raz jest ok, naprawdę świetnie, dogadujemy się a zaraz musisz wszystko spieprzyć! Przez te trzy dni było naprawdę dobrze, ale nie ! Louis pieprzony,  Tomlinson musi wszystko spieprzyć.- zrobił dwa kroki do tyłu. Nie wiedziałem, że go to rani.

-Tylko z tobą tak mam...-przerwa- To nie powinno się zdarzyć Harry nie powinno.

-Co, co nie powinno się zdarzyć? 

-Nie... nie. Ja nie mogę.-złapałem się za włosy. - Kurwa Harry. 

-Louis! Powiedz mi o co chodzi! Dlaczego mnie nienawidzisz? Dlaczego?

-Bo cię kocham dupku! Ale to nie ma znaczenia- ciągnąłem - Ty jesteś facetem, którego pociągają dziewczyny.- nie czekając na jego odpowiedź wybiegłem z głośnym trzaśnięciem drzwiami z jego pokoju.
-----

-Lou.- usłyszałem zza drzwi.

-Spadaj Harry!

-Lou daj mi coś wyjaśnić. Proszę.- wstałem i szybkim krokiem podszedłem do drzwi otwierając je.

-Co? Chcesz mi teraz powiedzieć, że jestem totalnym świrem? Proszę bardzo!-zaśmiał się i szeroko uśmiechnął.- Co? Jestem aż taki żałosny? -złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Nasze usta spotkały się w pocałunku. Byłem zdziwiony ale go oddałem. Bo hej! To mogło się już nie stać.

Nie był on delikatny, był on pełnym pożądania. Zarzuciłem mu ręce za szyję, a on przysunął się bliżej mnie. Po chwili oderwał się od moich ust  i przeniósł je na moją szyję robiąc tam dwie malinki. 
----

-Louis!

-Rozluźnij się słońce.-zacząłem zataczać palcem kółka, po wewnętrznej stronie jego ud i składać krótkie pocałunki na jego  brzuchu. Kiedy poczułem, że Harry nie był już tak spięty poruszyłem się w nim powoli, a po jakimś czasie przyspieszyłem.

-O jaapier... Lou, tak!.-jęknął, domyśliłem się, że  trafiłem w jego czuły punkt. Po pewnym czasie doszliśmy razem z naszymi imionami. Opadłem na niego zmęczony.

-To było..

-Niesamowite- dokończył za mnie. Zszedłem z niego  i położyłem się koło Hazzy. Wtulił się we mnie, kładąc głowę na mojej klatce.-Też cię kocham. -szepnął zmęczony. Uśmiechnąłem się szeroko.
----
-A i jeszcze jedno.- powiedziałem po chwili ciszy. Uniósł brew. Podniosłem się  z łóżka i stanąłem  przodem do niego.

-Louis...? Co ty robisz?

-Haroldzie Edwardzie Stylesie- uklęknąłem przed nim- Czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?

-Oczywiście. Jeszcze się pytasz.-zaśmiałem się, a on mnie pocałował.

Wspomnienia. Tylko to miałem teraz w głowie. Jego zdziwienie kiedy zabrałem go do kina na film o gejach, nasza pierwsza poważna kłótnia. Pacałunki na wieży Eiffla, kiedy w oczach miał łzy szczęścia na Moście Miłości.

-Lou! Patrz jak tu pięknie!- uśmiechnąłem się do niego czule.
-To i tak nigdy tobie nie dorówna.- zarumienił się.
-Przylecimy tu jeszcze kiedyś? Chciałbym tym razem chodzić po tych ogrodach  z tobą za rękę.
-Przylecimy skarbie.- poczochrałem jego włosy.
-Loulou?
-Tak?
-Zrobisz mi wianek?
-Hazz.- zaśmiałem się i założyłem mu rękę za ramię.- Nie umiem.- posmutniał.
-To się nauczysz!
-Nie Harry.- jęknąłem.
-Proszę Lou! Będę twoim chłopakiem w wianku. Wyobraź sobie mnie w nim.
-Nienawidzę cię.- tak, teraz to na pewno nauczę się go robić.
-Wygrałem, znowu!
-Oh zamknij się.- zaciągnąłem go w boczną uliczkę ogrodu i pocałowałem.
----
-Pada.- mruknął.
-Zauważyłem.- wplątałem swoją dłoń w jego włosy, a on leżał na mojej klatce.
-Zawsze marzył mi się pocałunek w deszczu.- westchnął marząc. Przewróciłem go tak, że teraz wisiałem nad nim. Cmoknąłem go w usta i wyszeptałem ciche "ubieraj buty". Kiedy mieliśmy na sobie obuwie chwyciłem go za rękę i wybiegliśmy przed hotel.
-Kocham cię.- złączyłem nasze usta w pocałunku. Byliśmy cali mokrzy ale co z tego? Ważna jest chwila i to, że mogłem spełnić jego marzenie.
-Ja ciebie też kocham.- powiedział przed następnym.
----
Założyłem plecak na ramię i ruszyłem w stronę schodów. Zatrzymałem się w połowie ich długości i zawróciłem do jego pokoju. Cicho otworzyłem drzwi, wszedłem do ciemnego pomieszczenia i usiadłem na łóżku. Harry smacznie sobie spał, otulony ciepłą kołdrą. Złożyłem na jego czole długi pocałunek.
-Śpij dobrze Curly.

Kocham go. Cholera on jest moim promyczkiem, moim szczęściem. Nie, nie mogę z niego zrezygnować.
-Hazz.- przysunąłem siędo niego.- Curly.- podniosłem jego twarz i otarłem łzy z policzków, wypuściłem wargę z pomiędzy jego zębów i chwyciłem go za dłonie.
-M-my jesteśmy b-braćmi.- powiedział z przerażeniem.
-Wiem.- uśmiechnąłem się smutno.
-L-louis m-my nie może-emy.
-Cii już spokojnie.- objąłem go.- Chcesz?- spojrzałem w jego oczy.
-Chce.- szepnął.
-Możecie nam wyjaśnić co znaczy to wszystko?- odezwał się ojciec. Harry przytaknął głową.
Wstałem, mój chłopak zrobił to samo, objąłem go w pasie.
I wtedy popełniłem błąd.
Wziąłem głęboki wdech.- Jesteśmy razem.
-Co?! Co?! Nie możliwe!  Nie możecie być razem i nie będziecie!- jego twarz była cała czerwona ze złości.- Nie pozwolę na to!- wstał i popchnął mojego ukochanego na kanapę.
-Co ty robisz?! Nie dotykaj go!- popchnął i mnie. Upałem na ziemię. Zemdlałem.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 19.

                          Dan
-Jak myślisz czarna czy biała?
-Nawet jak będziesz miała na sobie worek na śmieci to i tak każdy będzie się za tobą  oglądać.
-Bo mi na tym zależy. To którą założyć? -przyłożyła do siebie najpierw jasną, a później ciemną sukienkę. Przygryzłam wargę i przechyliłam głowę.
-Biała. -podskoczyła i mruknęła ciche 'dzięki'.- Pomożesz mi z nimi?
-Jasne, usiądź na podłodze. - zsunęłam się z łóżka, podłączyłam prostownice do kontaktu i podałam przedmiot przyjaciółce. - Będzie z nimi trochę roboty.
Kiedy ona prostowała mi włosy, ja postanowiłam zająć się swoim makijażem.
-A tak przy okazji jak wam się układa?
-Dobrze.
-A jak tam wasze życie sek...
-Perrie! Przestań!- zarumieniłam się.
-Ale...
-Gdzie idziemy? - zmieniłam szybko temat.
Zaczęła opowiadać mi pewną historię z jej 18nastki.
-I wtedy - wydusiła przez śmiech - ona tak po prostu...
-Hejka.- w pokoju nagle pojawiła się Eleanor.- Widzę, że się gdzieś wybieracie.- zamknęła drzwi i się o nie oparła.
-Skądże. Robimy sobie tylko babski wieczór. -parsknęła śmiechem i podeszła do łóżka.
-I do tego jest wam potrzebny makijaż i sukienki? - podniosła brew.
-Nie twój interes. -syknęła Pezz.
-Idę z wami.- oświadczyła. Spojrzałam na blondynkę i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Możesz sobie pomarzyć. Dani został ostatni kosmyk!
-Dzięki Bogu.
-Dziewczyny, dziewczyny - usiadła naprzeciwko nas i założyła nogę na nogę. - Takie wyjścia są zakazane, jeżeli mi nie pozwolicie nasze kochane nauczycielki się o tym dowiedzą. To jak?- na jej usta wstąpił złośliwy uśmieszek.
-Mam nadzieje, że Louis zrobi loda Harremu na twoich oczach żmijo.
-Ochyda!- przybiłyśmy piątkę.
-O 20 bądź gotowa, a teraz wypad.- zwróciłam się do niej, mruknęła coś pod nosem i już jej nie było.

                       Harry
-Zayn jak do cholery chcesz przekupić recepcjoniste? - czekaliśmy u nas w pokoju na dziewczyny. Założyłem na siebie granatową koszule, rozpiąłem 3 guziki od góry, a następnie usiadłem na kolanach u Lou.
-To będzie najgorsze pare minut w moim życiu ale uda mi się.
-Chce go poderwać.- wtrącił się Liam.
-Co?- wydusiłem z siebie.
-Niechcący wylałem wczoraj sok na moją pościel, podeszłem do recepcji po nową, a tam stał on i zaczął do mnie zarywać. Dzisiaj to wykorzystam.
-Może powiesz im więcej szczegółów? - zaśmiał się Li.
-Chce wiedzieć! - odezwałem się.
-Więc- zabrał głos Payn- Kiedy Zayn powiedział mu, że rozlał sok ten się zapytał czy przy padkiem to nie było mleko, ten podtekst seksualny.
-Miał na myśli...
-Sperme.- przerwał mi Malik. Pokój wypełnił śmiech naszej piątki.
-Jesteśmy!- do pokoju weszły dziewczyny, a za nimi Eleanor?!
-Co ona tu robi?- warknął Lou. Dałem mu buziaka w policzek. We dwie wytłumaczyły nam wszystko.
-Też się ciesze, że z wami idę. Nowa para?- spojrzała na Eda i Nialla.
-Nie twój interes. - odezwał się rudzielec.

~•~•~•~

-Nie wierzę, w to, że mój chłopak zarywa do innego.- powiedziała z rozbawieniem blondynka.
-Niefajne uczucie co nie?- odezwała się brunetka. Wszyscy zgromiliśmy ją wzrokiem.
-Dani nawet nie chce wiedzieć ile czasu się z nimi męczyłaś.- odezwałem się do przyjaciółki.
-Nawet mi nic o tym nie mów.
-Perrie się nieźle napracowała.
-Ale efekt jest piękny.
-I w tych i w tych wyglądasz cudownie. - odezwał się chłopak mulatki.
-Dziękuję Li.
-Idziemy.- wyminął nas Malik.

~•~•~•~

-Nie!
-Louis- ponownie się odezwałem.
-Nie zgadzam się! - dalej stawał na swoim.
-Lou.- położyłem mu dłonie na ramionach.
-Nie i koniec.
-Dlaczego?!- tupnąłem nogą i założyłem ręce na klatce.
-Nie chce, żeby ci się coś stało.
-Przecież nic się nie stanie. - westchnąłem.- Będziesz przy mnie.
-Harry nie.
-Dlaczego go słuchasz? To twoje ciało i możesz z nim robić co chcesz.
-Eleanor odwal się.- syknął.
-Mam racje.- odepchnęła się od muru i zarzuciła mi rękę za ramie.- Harry mam racje?- spojrzałem na nią, a następnie na Lou. Przygryzłem warge, ledwo widocznie kiwnąłem głową i ją opuściłem.
-Świetnie! - podszedł do muru i walnął w niego pięścią.
-Nie jest twoją własnością.
-El bądź już cicho.- odezwał się Liam. Przewróciła oczami. Kiedy Lou miał zamiar na nią jak zakładam nawrzeszczeć pojawił się Zayn.
-Dla każdego na parę.
-Nie jest parzyście.- odezwał się Niall.
-Eleanor z Pezz razem palą.- wzruszył ramionami. Podał mi blanta.
-Na pewno nie zrobię tego z Hazzą! On w ogóle tego nie tknie!- Tommo nie dawał za wygraną.
-Pozwól mu wybrać czy to zrobi czy nie.
-Mówiłem ci już żebyś się od niego odjebała!
-Chodź Harry, razem zapalimy.- złapała mnie za rękę i zaprowadziła pod mur.
-Lou? Chodź. - odezwała się bliźniaczka. Spojrzał na mnie błagalnie.
-Harry twoja kolej.- odwróciłem od niego wzrok i zaciągnąłem się narkotykiem, przytrzymałem dym chwile w płucach i wypuśiłem go powoli z ust.

Kiedy skończyliśmy jarać weszliśmy do klubu. Zayn z Edem, z racji tego, że mieli 18naście lat poszli do baru po piwa i drinki dla dziewczyn.
-Loulou- zwróciłem się do chłopaka, a on nawet nie zareagował dalej na mnie obrażony. -Loulou!- krzyknąłem. Zacząłem dźgać go palcem w policzek.  Złapał mnie za nadgarstek i odsunął moją dłoń od siebie.
-Zostaw mnie w spokoju! - przybliżyłem się bliżej niego, żeby mógł mnie lepiej słyszeć.
-To nie fair! Z jakiej racji ty możesz to robić, a ja nie?
-Tommo idź do Eda po drinki.- odezwał się mulat. Zobaczyłem ulgę na twarzy szatyna.

Wziąłem swoją szklankę z alkoholem i upiłem z niej łyk. Kiedy wszyscy byli po jednym piwie, dziewczyny wyciągnęły chłopców na parkiet.
-Louis zatańczymy?
-Nie.
-Harry chodź ja z tobą zatańcze.- Eleanor chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła na parkiet.
                                Louis

Byłem wkurzony. Nie tak bardzo na Harrego jak na nią. Po co ona tu z nami przyszła. Mieszała tylko mojemu loczkowi w głowie. Jest on młody i chce wszystkiego spróbować. Rozumiem go, sam zresztą jestem tylko rok od niego starszy. Tylko, że się o niego martwię. Zraniło mnie to, że zamiast posłuchać mnie to wybrał ją. Jeszcze na dodatek teraz z nią tańczy! Ślepy by zauważył, że robi to wszystko tylko po to, żeby mnie wkurzyć, bo napewno nie robi tego wszystkiego z sympatii do Hazzy. Ona go nawet nie lubi!
-Louis?
-Tak Ni?
-Nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebyśmy zatańczyli?- pomachałem przecząco głową. Kto by pomyślał, że nasz kochany Irlandczyk będzie miał chłopaka, a w dodatku okaże się nim Sheeran.
-Nie, idźcie. - kiedy wstali złapałem starszego za nadgarstek.- Kupisz mi jeszcze jedno? - pokiwał głową, podałem mu pieniądze i już po chwili brałem łyk piwa.
Ciągle ich obserwowałem, a kiedy dziewczyna to zauważyła zaczęła się jeszcze bardziej do niego kleić.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przy barze siedział jakiś blondyn i patrzył na mnie, na oko ma jakieś 20 lat. Uśmiechnął się do mnie i mi pomachał, odwzajemniłem gest, który okazał się błędem. Ponownie przeniosłem wzrok na nich. Hazz ją obrócił dookoła jej osi, a ona zarzuciła mu ręce za szyję.  Zacisnąłem dłoń w pięść.
-Hej przystonniaczku. - usłyszałem głos. Spojrzałem na blondyna.
-Cześć.
-Co taki słodziak jak ty robi tu sam?- wzruszyłem ramionami i upałem następny łyk napoju.- Zatańczymy?
-Co mi szkodzi.- na szczęście mój francuski był na tyle dobry, że mogłem się z każdym dogadać. Odłożyłem szklankę i ruszyłem za nim. Zaczęliśmy tańczyć po jakimś czasie odwróciłem się do niego tyłem, on korzystając z okazji złapał mnie za biodra. Z tego miejsca miałem idealny widok na nich. Dziewczyna wyszeptała mu coś na ucho, odwrócił się i spojrzał na nas. Otworzył szeroko oczy, zrobił jeden krok w moją stronę i na nim zaprzestał. Nieznajomy odwrócił mnie do siebie i przysuną bliżej siebie. Odwróciłem głowę i zobaczyłem smutek na twarzy mojego chłopaka. Harry odszedł, a za nim ruszyła Eleanor. Przeprosiłem blondyna i odsunąłem się od chłopaka. Ruszyłem w stronę wyjścia, popchnąłem drzwi, wieczorny wiatr sprawił, że na moim ciele pojawiły się dreszcze. Rozejrzałem się, zobaczyłem loczka siedzącego pod murem i El stojąca nad nim z zadowolonym uśmiechem. Ruszyłem w ich kierunku.
-Harry?- podniósł głowę, a z oczu leciały mu łzy. -Oh Hazz.- uklęknąłem koło niego.
-A ty co tu robisz?
-Odwal się.
-Idź do swojego kochanka.
-Odejdź. -tym razem odezwał się on.
-Co?- wydusiłem z siebie.
-Widzisz nie chce cię tu.- spojrzał na brunetke i ponownie się odezwał.
-Eleanor odejdź.
-Ale Harry.
-Odejdź!- skrzywiła się i ponownie weszła do klubu.- Co tu robisz?
-Jak to co? Przyszedłem do ciebie kochanie.
-Po co?- wstał.
-Żeby cię przeprosić.- stanąłem przed nim. Otarłem mu z policzków łzy.
-Nie wolisz tańczyć z nim?- w jego głosie usłyszałem jad.
-Nie.- przytuliłem go- Nie mogłem już na was patrzeć dlatego z nim tańczyłem.
-Ze mną nie chciałeś. - podniosłem jego głowę i zatonąłem w jego zielonych tęczówkach.
-Bo byłem wkurzony.
-Ale już nie jesteś?
-Nie.- uśmiechnąłem się delikatnie i cmoknąłem go w usta. Staliśmy tak chwile w uścisku.
-Lou!- pisnął.
-Hazz co jest? - odsunąłem go od siebie. Patrzył za mnie ze strachem i zachwytem.
-Loulou! Tu idzie kosmita!
-Co?- zaśmiałem się i spojrzałem za siebie. W naszą stronę szedł normalny chłopak.
-Lou kosmita!- oh zapomniałem loczek jest dalej zjarany. Chłopak spojrzał na nas zmieszany.
-Przepraszam za niego.- parsknął śmiechem.
-Nie ma sprawy. Mogę odebrać to jako komplement.
-Jak chcesz.
-Wiesz muszę być naprawdę nieźle przystojny skoro twój...
-Chłopak.
-Skoro twój chłopak uważa mnie za gościa z nie tej planety.
-Można i tak.- zaśmiałem się. - Wracamy tam?
-Tak! Ale nie będziesz już z nim tańczył? - posmutniał.
-Nie, tylko i wyłącznie z tobą. - uśmiechnął się szeroko, a w jego policzkach pojawiły się te prześliczne dołeczki.- Lou, a kosmita też z nami idzie?- szepnął, a raczej tak mu się wydawało. Chłopak wybuchł głośnym śmiechem.
-Po prostu Danny.
-Louis.- podałem mu dłoń. - A to jest Harry.
-Cześć Harry.- pomachał mu, młodszy zmarszczył brwi.
-Loulou, a od kiedy kosmici mówią po angielsku? - ponownie wybuchliśmy śmiechem.
-Od zawsze Hazz, od zawsze.
----------
W końcu koniec tego rozdziału! Uff. Musiałam przepisać 8 kartek A4 a to jest naprawdę męczące.
(Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam ale nie mam już sił tego sprawdzać.)
Dobranoc kochani xx

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 18.

Po śniadaniu udaliśmy się wszyscy na miasto, teraz staliśmy pod wierzą Eiffla.
-Więc- zaczęła wychowawczyni- tutaj macie dzienny bilet.- pokazała je i podała drugiej nauczycielce, która zaczęła je rozdawać.- Wiecie jak on działa nie będę tłumaczyła. Na dzisiaj przygotowałyśmy wam zwiedzanie wieży Eiffla.- wskazała na nią.- Jest to pierwszy dzień tutaj tak więc po wyjściu z niej macie wolny czas do 17. O tej godzinie spotykamy się tutaj, następnie jedziemy do hotelu. Jutro- wskazała na panią Bennet, która stanęła koło niej. A ona sama zaczęła nam rozdawać mapę miasta.
-Jutro idziemy po śniadaniu na basen, następnie przejdziemy się po ogrodach, wrócimy do hotelu na obiad, później pójdziemy do muzeów, a po kolacji do kina na film, z którego po wycieczce będziecie mieć krótki test dlatego radzę wam na nim uważać. Jakieś pytania? Nie to świetnie. Dobierzcie się w pary. - stanąłem koło Lou, a przed nami był Ed z Niallem.
-Daj tą mapę.- zwrócił się do mnie. Podałem mu ją, a on schował ją w swojej torbie.- Czuje się jak w przedszkolu.- powiedział głośno,a inni parsknęli śmiechem. - Może mamy iść jeszcze za rączki? Okeey!- pochylił się do przodu i wyszeptał chłopaką coś na ucho, a oni zaczęli się głupio śmiać. Ruszyliśmy, a on złapał mnie za rękę.
-Co ty robisz?- zapytałem zdziwiony, chciałem zabrać rękę, kiedy zobaczyłem, że Ed chwyta Ni.
-Jedyny sposób, żebym mógł trzymać cię za rękę.- szepnął mi do ucha.- I raz, dwa, trzy! My jesteśmy krasnoludki...- że co!? Razem w trójkę zaczęli śpiewać i podskakiwać. Do nich dołączyło jeszcze parę innych uczni. Lou ścisnął moją dłoń i zachęcał do śpiewu. Splotłem nasze palce ze sobą i dołączyłem do nich. Ludzie przechodzący obok nas patrzyli się jak na chorych umysłowo. No w sumie, gdybym był na ich miejscu i spotkał bandę 17latków śpiewających  (czyt. drzących się) piosenki z przedszkola też bym ich uznał za nienormalnych
-Uspokójcie się!- krzyknęła nauczycielka z przodu.
O dziwo nie było dużej kolejki i już po 30 minutach mogliśmy wejść do windy. Nasza paczka pierwsza pojechała na górę. Kiedy już byliśmy w środku oparłem się o ścianę, szatyn chwycił mnie za talię.
-Krasnoludki? Serio? Jesteś taki głupi.- zaśmiałem się.
-Dobrze, że chociaż ty jesteś tym mądrym w tym związku.- przybliżył się do mnie.
-Ktoś musi.- mruknąłem i przyciągnąłem go do pocałunku. Kiedyś to było tylko moje marzenie, a teraz? Całuje się z nim na pieprzonej wieży Eiffla!
-Gołąbki już jesteśmy.- odezwała się Perrie. Złączyłem nasze dłonie i wyszliśmy z windy, do której weszła reszta turystów.
-Jeżeli chcecie mieć to zdjęcie to ustawicie się szybko zanim inni przyjdą. - odezwała się Dani z uśmiechem i nakierowała na nas aparat. Lou stanął za mną, obją mnie w pasie i pocałował w policzek.
-A teraz może coś gorątszego?- poruszyła znacząco brwiami blondynka.
-A co to jakaś zbiórka? No rozejść się ze swoimi miłościami. W waszym przypadku chłopcy zostajecie w trójkącie, a my zabieramy Dan.- palną Lou. Reszta odeszła niby niezainteresowana już nami, a my się zaśmialiśmy.
Obrócił mnie i złączył swoje dłonie za moimi plecami, a ja położyłem mu jedną na policzku. Delikatnie złączyliśmy nasze usta. Usłyszałem ciche pstryk i uśmiechnąłem się przez pocałunek.
-Awww!
-Debile- szepnął kiedy wpatrywaliśmy się w swoje oczy, a czoła opierały się o sobie. Cmoknął mnie w nos i odszedł spoglądając w dół na miasto. Winda przyjechała z resztą,  podszedłem do niego.
-Pięknie tu.
-Mhm.- mruknął rozglądając się.
-Lou, Harry! Chodzie zrobimy sobie zdjęcie!

Kiedy zeszliśmy z wieży Liam, Zayn, Ed i Lou odeszli od nas i zawzięcie o czymś rozmawiali albo raczej tłumaczyli coś tym dwóm ostatnim.
-Nie wiem co oni kombinują ale zaczynam się bać.- mruknęła Pezz kiedy Ed podniósł głos. Założyła ręce na piersi i w skupieniu na nich patrzyła.
-Nie!- krzyknął Sheeran i odszedł od nich.
-Ed wracaj!- zawołał go Zayn.
-Pieprz się Zayn!
-Edward masz tu w tej chwili wrócić!
-Nie będziesz mi mówił co mam robić!- Zayn ruszył za nim i chwycił go za ramię.- Puszczaj!
-Wracaj tam teraz.
-To że chodzisz z moją siostrą nie znaczy, że mam się ciebie słuchać!
-Chłopcy.- odezwała się bliźniaczka.- Możecie łaskawie powiedzieć...
-Nie!- krzyknęli wszyscy churem.
-Spoko.- odeszła kawałek od nas przygnębiona.
-Posłuchaj mnie.- Malik zaczął mu coś cicho tłumaczyć, po chwili spojrzał na nas z wielkimi oczami.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie, a teraz wracaj tam rudzielcu.- popchnął go do reszty.
-A-ale skąd...
-Cicho, zaraz.
Nasza czwórka stała zdezorienrowana. A oni jakby nigdy nic dalej ze sobą rozmawiali. Dani podeszła do Perrie i ją przytuliła, a ja usiadłem koło Nialla na krawężniku.
-Wiesz o co może chodzić?
-Nie mam zielonego pojęcia.- odpowiedziałem. Po paru minutach wrócili do nas. Zayn i Li usiedli za nami na trawie, a Lou i Ed ruszyli... gdzieś.
-Możecie mi łaskawie powiedzieć, gdzie idzie mój chłopak?
-I mój brat.- odezwała się blondynka koło mnie.
-Do sklepu.- mruknął Zi.
-Dziękuję ci Zayn, za tak piękną, długą i wyczerpującą odpowiedz.- odeszła od nas.
-Liam?
-Dani nie teraz. Okey więc tędy?- zwrócił się do mulata.
-Tak.- pokazał mu coś palcem na mapie.
-Oh dzięki. - ruszyła w kierunku niebieskookiej. Przez następne 20 minut nikt się do siebie nie odzywał oprócz tych dwóch tajemniczych.
-Macie to?- nagle pojawili się tu Tommo i Ed.
-Tak. A wy?
-Mamy.- pomachał siatką.- Piękne chodźcie tutaj!- zawołał do dziewczyn, które niechętnie do nas podeszły. Zostaliśmy zaprowadzeni na przystanek. W autobusie chłopcy zaczęli ich przepraszać. Cóż trochę marnie szło to Zaynowi.
-Powiesz mi gdzie jedziemy?- zapytałem Lou.
-Niespodzianka skarbie.- pocałował mnie w czoło.
-A co masz w reklamówce?
-Niespodzianka.- przewróciłem oczami i ułożyłem głowę na jego ramieniu. Kiedy wysiedliśmy z pojazdu Louis wyciągnął z reklamówki czarne opaski.
-Chcecie nas porwać i zgwałcić?- mruknął Niall.
-Coś takiego. - odpowiedział mu Edzio z uśmiechem. Każdy z nich zabrał opaskę i podszedł do nas.
-Chyba was...
-Pezz skarbie psujesz nasze starania.- zaśmiał się jej chłopak.- Nie na długo.
Założyli nam te przeklęte opaski na oczy. Lou chwycił mnie za rękę. Szliśmy tak z 20 minut w ciszy, którą przebywało krótkie 'uważaj stopień', ' musimy poczekać czerwone światło' i tak dalej.
-Okeey. Jesteśmy na miejscu ale nie zdejmujcie opasek! Zaraz wracamy z Liamem.- puścił moją dłoń.
-Zayn dobrze pamiętasz co ci obiecałem?
-Ed nie martw się o nic.
-Łatwo ci mówić.
-Czy do jasnej cholery ktoś mi może wytłumaczyć po jakiego grzyba mam mieć na sobię tą jebaną opaskę!?- warknął Horan.- Są tu trzy pary więc jak chcieliście iść sobie na randkę to nie musieliście mi robić to samo!
-Zayn twoja śmierć się zbliża.- mogłem sobie wyobrazić Nialla z założonymi rękami, Eda, który przygryza nerwowo wargę i Zayna, który wywraca oczami.
-Jeszcze mi podziękujesz rudzielcu. Dobra ruszamy dalej oni do nas dojdą. Harry podaj mi rękę.- wstawiłem ją do przodu, a on ją chwycił i szliśmy dalej. Po kilku minutach chłopcy do nas doszli i pozwolili zdjąć opaski.
Kiedy już to zrobiłem natychmiastowo zamknąłem oczy przez promienie słońca ale kiedy usłyszałem ich piski i Nialla z 'o co tu do cholery czy wy sobie żartujecie czy to się dzieje naprawdę!?' nie mogłem się powstrzymać i sam uchyliłem powoli swoje powieki.
To co ujrzałem zatkało mnie. Otwierałem i zamykałem usta. Spojrzałem na Lou, stał koło mnie i przygryzał dolną wargę.
-Podoba się? - zapytał niepewnie.
-Jeszcze się pytasz!? Jestem tu z tobą na pieprzonym Moście Miłości we Francji! Pewnie, że tak!- mocno się w niego wtuliłem i złączyłem nasze usta w pocałunku.- Nie mogę w to uwierzyć.
-To jak zawieszamy Curly?- spojrzałem na jego dłonie i dopiero teraz ujrzałem, że trzyma kłódkę. Wziąłem ją w rękę było na niej wygrawerowane Harry + Louis ♡. A na drugiej stronie data. Pomachałem szybko głową z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak!- słodko się zaśmiał na moją reakcje. Zawiesił ją i zamknął. Złożyliśmy na niej pocałunek i wrzuciłem ją do wody. Wpatrywałem się jeszcze chwilę w to miejsce i ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku.
-Tak bardzo cię kocham LouLou.
-Ja ciebie też Hazz.

Później poszliśmy do parku Niall grał na gitarze, a Ed siedział za nim, obejmował go i śpiewał. Spędziliśmy tam resztę wolnego czasu na wygłupach, śmianiu się i graniu w butelkę.
--------
Hejka. Mam pytanko czy chcecie jeden, krótki rozdział z perspektywy Nialla i Eda czy na koniec ff dodać shota?
Chciałam Was też poinformować, że chce skończyć te ff do góra 7 rozdziałów! :(.
+jeżeli macie jeszcze jakieś pomysły co do Francji piszcie! :)

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 17.

UWAGA.
W tym rozdziale będzie pojawiały się zdania pisane grubą czcionką ta rozmowa będzie Jay i Marka, która będzie trwać w tym samym czasie. 
Rozdział +18:)
Chciałam Was jeszcze przeprosić za moją nieobecność przez... miesiąc. I nie, nie zamierzam zawiesić bloga tak jak pisałam nie miałam ochoty na pisanie rozdziału i musiałam zająć się innym opowiadaniem, które zacznę publikować jak skończę pisać te. Jeszcze raz bardzo bardzo Was przepraszam.
Zapraszam na rozdział!  :*

-Jestem wyczerpany.- opadłem na łóżko.
-Jesteś?- Lou położył się koło mnie na boku.
-Mhm.
-A teraz?- włożył rękę pod moją koszulkę.
-Louis.
-Jeszcze?- zbliżył się dłonią w dolne rejony.
-Tak -westchnąłem. Co ten chłopak ze mną robi.
-Na pewno?- włożył dłoń pod moje spodnie.
-Przestań. -jęknąłem.
-Ale na pewno?- zaczął całować mnie po szyi, jednocześnie budząc mojego przyjaciela.
-Oh pieprzyć zmęczenie. -popchnąłem go na plecy i usiadłem na jego biodrach. Zacząłem obdarować jego szyję pocałunkami, chwycił mnie za włosy i przyciągnął do długiego, namiętnego i tęsknego pocałunku.
-Harry drzwi. -jęknąłem chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Nie mogłeś o tym pomyśleć wcześniej?
-Nie- zachichotał- No dalej- klepnął mnie w tyłek.
Wstałem, zabrałem klucz z szafki i podszedłem do drzwi zamykając je, wcześniej sprawdzając czy nie ma nikogo na korytarzu. Oparłem się o ścianę, pokazałem mu ruchem dłoni, żeby do mnie dołączył. Ściągnąłem z siebie bluzkę i rzuciłem w niego kiedy się do mnie zbliżał.
-Chcesz być pieprzonym przy ścianie mam rozumieć?- powiedział ze śmiechem i odrzucił ją w kąt pokoju
-Mogę być pieprzony gdziekolwiek pod warunkiem, że będziesz to tylko ty.- przyciągnąłem jego biodra bliżej siebie, sprawiając nam przyjemne tarcie.
-Mhm- zamruczał w moje usta po czym mnie pocałował, a ja to szybko odwzajemniłem.
Zjechałem dłońmi w dół jego pleców,  włożyłem dłonie pod jego koszulkę i zacząłem nimi jechać w górę, jednocześnie zdejmując ją z niego. Ścisnął moje biodra, po chwili zrobił to samo tyle, że z moim tyłkiem. Jęknąłem w jego usta, oderwałem się od nich zjeżdżając pocałunkami po jego lekko umięśnionym torsie w dół. Zacząłem kreślić językiem linie V jednocześnie zdejmując z niego spodnie wraz z bokserkami. Kiedy się ich pozbyłem zacząłem lizać główkę jego przyjaciela, spojrzałem w górę, Lou miał przymknięte powieki i opierał się dłońmi o ścianę. Zassałem go mocno, a on rozchylił swoje usta pojękując cicho. Wziąłem go całego i ścisnąłem jego jądra, zajęczał przeciągle. Zacząłem coraz szybciej poruszać głową.
-Harry..
-Mmm..- zamruczałem wokół niego. Wyciągnąłem go z ust i zacząłem drażnić jego główkę językiem, po chwili przejechałem ponownie przez jego tors, zatrzymałem się przy szyi tworząc tam czerwony ślad.
Złączyłem ręce za jego karkiem i złączyłem nasze usta w pocałunku, a on zajął się moimi spodniami. Niechętnie oderwałem się od niego i zdjąłem je wraz z czarnymi bokserkami.
-Mamy lubrykant?- zapytałem.
-Nie.
-A gumki?
-Mhm.
-To je znajdź, a nie gapisz mi się na kutasa.
-Mhm.- przewróciłem oczami kiedy szedł przodem do mnie ciągle lustrując moje nagie ciało, odwracając wzrok dopiero przy walizce.
-Szybciej! - pogoniłem go kiedy szukał kosmetyczki w swojej torbie. Zniecierpliwiony zacząłem sobie obciągać. Oparłem głowę o ścianę i jęknąłem z przyjemności -Lou..
-Mam!- pojawił się koło mnie i zabrał moją rękę.- Poczekaj na mnie skarbie.- rozerwał opakowanie zębami i założył sobie lateks na penisa.
Zjechał dłonią w dół, ścisnął moje jądra następnie przejechał po całej długości penisa, dalej dwoma palcami przejechał po moim torsie zbliżając się do moich ust. Poruszył znacząco brwiami z uśmieszkiem typu 'ssij mi paluszki kochanie' sam się uśmiechnąłem, a na moich policzkach pojawiły się dołeczki, które on polizał. Włożył mi dwa palce do ust, a ja je zassałem.
-Odwróć się Curly.
Opierałem się teraz dłońmi  o ścianę. Poczułem w sobie jednego palca. Lou muskał wargami moje łopatki, a drugą dłoń położył na moim biodrze pocierając je.
-Że co!?
-Jay uspokój się. 
Drugi palec dołączył do zabawy.
-Ciasny mruknął w moje plecy.
-Za długa przerwa ahh!
-Jak mogłeś dać im jeden pokój. Wiesz, że nie mają ze sobą dobrych kontaktów ostatnio! 
-Mam nadzieje, że się pogodzą.
-Jasne.
-Jesteś gotowy kochanie?
-Tak, tak.- wyciągnął ze mnie palce i położył dłoń na moim barku.
-Okey.- wszedł we mnie powoli i delikatnie.
-Kurwa.
-Boli?- zapytał z troską
-Po prostu za tym tęskniłem. Odwróciłem głowę w bok, a on połączył nasze usta.
-Przestań robić z tego wielkiej afery!  Dałem im tylko wspólny pokój to nie przestępstwo.
-Mark mam podejrzenia. 
Pierwsze pchnięcie. Pierwsze jęki.
-Jakie podejrzenia? 
-Co do Harrego.
-A konkretnie? 
Złączył nasze dłonie i przyspieszył ciężko oddychając w mój kark.
-Tam- jęknąłem kiedy trafił w moją prostatę.
-Uh.- zjechał dłonią do mojego penisa.
-Wydaje mi się, że um..
-Kochanie o co chodzi? 
-Wydaje mi się, że jest gejem.
Zaczął mi powoli obciągać w rytm pchnięć jednocześnie trafiając w mój czuły punkt.
-Że co!? Skąd te podejrzenia do cholery!?
-Spokojnie. 
-Jak mam być spokojny w takiej sytuacji!?
-To nie zajmie ah!
-Mi też.- złapałem go za kark i brutalnie pocałowałem jęcząc prosto w jego usta i gryząc je.
-Jeszcze nic nie wiadomo, to tylko moje przypuszczenia.
-Porozmawiam z nim jak wrócą. 
-Cholera, cholera, cholera.- jeszcze bardziej przyspieszył swoje ruchy dłonią, doszedłem na ścianę, a on zaraz po mnie. Wyszedł ze mnie powoli, zdjął prezerwatywę i  namiętnie mnie pocałował.
-Kocham cię Boo.
-Ja ciebie też Loczku.- dał mi eskimoski pocałunek.
-Przyniesiesz papier? Trzeba posprzątać. - wskazałem z bananem na twarzy na ścianę,a on parsknął śmiechem.
-Już się robi kapitanie Styles!- dał mi buziaka w policzek i ruszył do łazienki.
-On nie może być gejem.
~•~
Wzięliśmy prysznic niestety osobno w razie, gdyby komuś zachciało się nas przyjść i teraz leżeliśmy na moim łóżku. Głowę położyłem na jego torsie, a palcem rysowałem mu różne wzorki na brzuchu.
-Co jutro robimy LouLou?- wymruczałem.
-Zabieram cię na romantyczny spacer.- pocałował mnie w czoło i zaczął się bawić loczkami.
-A gdzie mnie porywasz?- spojrzałem w górę.
-Niespodzianka.- uśmiechnął się do mnie czule, zaczął głaskać mój policzek.- Kocham twoje dołeczki.- dźgnął jeden. Spojrzałem mu w oczy i mógłbym to robić do końca swojego życia. (Od aut. WYOBRAŹCIE SOBIE LARREGO JAK TAK SOBIE LEŻĄ I SIĘ DO SIEBIE SŁODKO UŚMIECHAJĄ. ZAWAŁ ♡.♡)
-Czego do chuja.- powiedział kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Ty idziesz.
-Ught zabije, zamorduje i uduszę, a na koniec powieszę za jaja, obiecuje. -zacząłem się głośno śmiać.- Zayn kochanie witaj mów co chcesz bo zaraz nadejdzie twój koniec przyjacielu.
-Lou jak zawsze milutki dla przyjaciół. - uszczypnął mu policzek.
-Loouuuu wracaj.- wyciągnąłem do niego ręce jak małe dziecko kiedy chce, żeby rodzic wziął je na ręce.
-Już, już. To co chciałeś?- zapytał kiedy się w niego ponownie wtuliłem.
-Jutro idziemy na imprezę!- oparł się o ścianę przy której przed chwilą uprawialiśmy seks.
-A co na to żmija?
-Nic nie wie i się nie dowie. Mamy czas do 12 w nocy bo wtedy sprawdzają pokoje.
-Okeey. O której się zabieramy?
-O 19 bądźcie gotowi o 18 jest kolacja więc będzie myśleć, że jesteśmy u siebie. A tak przy okazji dlaczego ta ściana jest mokra?- dotknął ten kawałek. Zacząłem się śmiać łapiąc się za brzuch, a Louis spadł z łóżka.
-O Boże.- wytarłem łzę z kącika.
-Dowiem się?
-Wytęż komórki Malik.
-No ja nie wiem co mogliście tu rob- otworzył szeroko oczy i usta.- Jesteście obrzydliwi! Ja to dotknąłem!

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 16.

Wysiedliśmy z samolotu, odebraliśmy swoje bagaże i ponownie tego dnia staliśmy przed lotniskiem.
-Zaraz przyjedzie po nas autokar, a w tym czasie razem z panią Bennett powiemy wam kto i z kim będzie miał przydzielony pokój.- powiadomiła nas nasza wychowawczyni.
-Pokoje zostały przydzielone wiekowo. Klasa III ma osobno od klasy II.- poinformowała nas druga.
-Horan i Sheeran pokój 20, Malik i Payn pokój 22, Jones i Khan pokój 23...
-A teraz dziewczyny, będziecie miały pokoje piętro nad chłopakami. Sheeran* i Peazer pokój 31, Morgan i Calder pokój 30...
-My będziemy miały pokój numer 36 w razie jakiś pytań tam możecie nas znaleźć.
-Przepraszam? - odezwał się Lou.
-Tak Louis?- zapytała miło moja wychowawczyni.
-Mi i Harremu nie przydzielono pokoju.- spojrzeliśmy na nią pytająco.
-Ah tak! Zapomniałam. Dyrektor kazał, abyście mieli wspólny pokój.- Mark? Ale przecież on nie wie, że się pogodziliśmy.- Macie pokój 21 między Edem, Niallem a Zaynem i Liamem.
-Tata tak chciał? - zapytał w szoku.
-Tak. A teraz dobierzcie się w pary z osobami, z którymi dzielicie pokój, autokar jedzie!- mogliśmy usłyszeć jęki chłopaków za nami. Spojrzałem na Lou, a on poruszył znacząco brwiami.
-Czyli lubisz kiedy jestem głośno?- zapytałem mojego chłopaka kiedy byliśmy już w autokarze. Zi, Liam, Pezz i Dani siedzieli na tyłach, a ja z Lou przed nimi, koło nas Ed z Niallem.
-Mhm. Baardzo głośno.- zacząłem się śmiać, Malik walnął mnie i Louisa w tył głowy.
-Nawet nie próbujcie.
-Boże dlaczego mamy koło nich pokoje.- westchnął załamany Liam.
-A my nad nimi! Cholera.- jęknęła Pezz.
-Żałuję, że się pogodzili.- dodał Ni, a my wybuchliśmy śmiechem na te komentarze.
-Niall możemy im zrobić to samo.- odezwał się rudzielec.- Założę się, że jesteś głośniejszy.- zaśmiał się. Horan przygryzł wargę i zarumienił się. Stop!
To nie była normalna reakcja z jego strony!  Tamten blondasek zaczął by się śmiać i już by opowiadał o różnych pozycjach, które mogą uprawiać i by się przede wszystkim nie rumienił.Czyżby coś ukrywał? Musze z nim porozmawiać.
-Oh Sheeran możesz sobie pomarzyć.- dodał Tommo.
Odwróciłem się w jego stronę i cmoknąłem go szybko w policzek.
-Prześpię się- mruknąłem i oparłem głowę w zagłębienie w jego szyi,  objął mnie w pasie i przybliżył do siebie.
-Śpij- pocałował mnie we włosy.


-Cisza nocna zaczyna się o 23. Nie pijecie alkoholu,  nie palicie- Mulat spojrzał na nią ze wzrokiem zabójcy. - Dobrze Zayn, osoby niepełnoletnie nie palą papierosów.
-Dziękuję. - uśmiechnął się do niej.
-Nie zażywacie narkotyków, a w swoich pokojach macie być do 12, o 9 rano wstajemy na śniadanie i to chyba wszytko?- spojrzała na wychowawczynie starszej klasy.
-Jeszcze jedno.- westchnęliśmy. Chce być już w pokoju i wtulić się w klatkę Lou, a nie słuchać co nam wolno, a czego nie wolno.- Nie zamieniacie się pokojami, a dziewczyny nie zostają u was na noc i na odwrót. A teraz możecie się udać do swoich pokoi.- No w końcu!
Chwyciłem swój bagaż i ruszyłem do swojego pokoju. Tommo otworzył drzwi i mnie przepuścił.
Na wprost znajdowało się duże okno, a po jego bokach dwa łóżka, które były oddzielone od siebie w odległości całej szerokości pomieszczenia,  przy nich były brązowe szafki nocne w kolorze ciemnego brązu,  a na nich stała lampka. Podłogę zrobił brązowy, włochaty dywan, na lewo stała ogromna szafa tego samego koloru co reszta mebli, a na prawo znajdowały się drzwi zapewne od łazienki.
-Na którym śpisz?- zapytałem.
-Na tobie.
-Mhm, tak, okey. A teraz tak na serio, na którym?
-Na tobie.- odwróciłem się w stronę szatyna, a ten uśmiechnął się niewinnie.
-Ught. Louu.- jęknąłem.
-A ty?
-Mi to jest obojętne.
-To wybieraj.- przewróciłem oczami i położyłem torbę obok łóżka, które stało po lewej stronie pokoju. Usiadłem i obserwowałem Tommo. On również odłożył swój bagaż i ruszył w moją stronę,  usiadł na mnie okrakiem i spojrzał mi w oczy jednocześnie obejmując moją szyję.- Gorąca noc w Paryżu,  co ty na to?- zaczął obdarowywać moją szyję krótkimi pocałunkami, automatycznie chwyciłem go za biodra.
-Podoba mi się ten pomysł.- przejechał palcem po moim policzku i połączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-W końcu razem.- wyszeptał mi w usta. Włożyłem dłonie pod jego koszulkę i zacząłem nimi delikatnie i powoli jeździć w górę i dół.
-W końcu.- odszepnąłem. Złączyłem nasze usta w kolejnym pocałunku. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze i już po chwili nasze języki zaczęły między sobą walkę o dominację,  Lou po chwili uległ,  przejechałem nim po jego podniebieniu i ścisnąłem jego biodra. Położyłem się na łóżku ciągnąc go za sobą.
-Zdejmuje ci ją.- warknął i szarpnął moją koszulkę, chwyciłem go za kark i ponownie pociągnąłem w dół, kiedy już pozbył się ze mnie zbędnego jak na razie materiału. Zacząłem całować jego szyję i zrobiłem na niej dwie malinki.
-EKHEM!- usłyszeliśmy kiedy zaczął jeździć językiem po moich obojczykach. Lou odskoczył ode mnie i usiadł opierając się o ścianę plecami. Spojrzałem w stronę drzwi, stali tam wszyscy z naszej paczki. Wywróciłem oczami i położyłem głowę na udach mojego chłopaka, a on zaczął się bawić moimi loczkami.
-Czego?- warknął.
-Wygrałem!- usłyszeliśmy krzyk Malika, a po chwili zaczął tańczyć swój taniec radości.- Mówiłem, że nie wytrzymają nawet 10 minut! Payn 10 dolarów.- wyciągnął dłoń w stronę Liama, a ten jęknął i wyciągnął z portfela pieniądze.
-Serio się o to założyliście?- spojrzałem na nich z niedowierzaniem.
-Można dzięki wam nieźle zarobić.- ponownie odezwał się mulat ze śmiechem.
-I tylko po to przyszliście?
-Właściwie to nie.- odezwała się Dann.- Kolacja za 10 minut.
-Kurwa wszyscy musieliście nas o tym powiadomić? Wystarczyłoby gdyby przyszła jedna osoba,  poinformowałaby nas i dała nam spokój.- narzekał Loui.
-Plus zakład. To na razie!- Perrie wyciągnęła ich wszystkich szybko kiedy Lou spojrzał na nich wzrokiem zabójcy i rzucił w nich poduszką.
-To na czym skończyliśmy?-  podciągnął mnie sobie na kolana.
-Kolacja skarbie.- musnąłem go po raz ostatni i wstałem,  założyłem na siebie koszulkę.
-A i jeszcze jedno!- w pokoju pojawił się Zayn.
-Czego ty człowieku jeszcze chcesz.
-Awww Tommo też cię kocham.
-Spierdalaj.
-Mów Zayn.- przerwałem ich monolog.
-Zamykajcie drzwi jak już chcecie się pieprzyć!- od razu wyszedł.
-Nienawidzę ich.- parsknąłem śmiechem.
------------
* Zmieniłam nazwisko Perrie, bo Edward Edwards.. XD
Wiem, że miałam dodać we wtorek ale kiedy już wróciłam od dentysty to moja mama 'Monika posprzątaj pokój, idź do sklepu' a kiedy już znalazłam czas i zdążyłam napisać dwa zdania to.. 'Monika kolacja' -.- A później nie miałam czasu i mam nadzieje, że nie ma sporo błędów bo pisałam ten rozdział w aplikacji, która ich nie pokazuje :/.
Nie ma jeszcze sceniki +18 wybaczcie.
A i może macie jakieś pomysły na sytuację Larrego w Paryżu?  :)

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 15

-Klasa III i II liceum stańcie w parach!- krzyknęła nauczycielka. Byliśmy już przed lotniskiem. Na nasze szczęście jakieś trzy osoby z naszej klasy nie mogły polecieć do Paryża, a ich miejsce zajęły Dani, Perrie i jej rudy braciszek, z którym się wszyscy lubiliśmy, ta trójka chodziła do osobnej klasy. Pezz z Edem byli bliźniakami ale nie byli do siebie w ogóle podobni. Gdyby ktoś ich poznał nie powiedziałby, że są rodzeństwem, a dopiero co bliźniakami. Perrie ma blond włosy, szczupłą figurę, a Edward (lepiej nie mówić do niego pełnym imieniem) był rudy, trochę przy sobie (zaczął ostatnio chodzić na siłownię) jedyną rzeczą, którą mają wspólną w wyglądzie to niebieskie tęczówki.-Tomlinson, gdzie masz swoją parę? Styles do Tomlinsona! Szybko nie mamy całego dnia!-współczułem im wychowawczyni. Tak jak chciała podszedłem do Lou. 
W nocy dużo myślałem i zdecydowałem z nim porozmawiać, żeby w końcu było tak jak wcześniej. Bo w końcu mnie nie zdradził.
Przeszliśmy już odprawę i siedzieliśmy w samolocie. Byłem ciekaw z kim będę miał pokój bo oczywiście ich wychowawczyni powiedziała, że wszystkiego dowiemy się na miejscu, wredna suka.
Aktualnie siedziałem na brzegu rzędu i wpatrywałem się w nicość. Rozmyślałem nad tym jak zacząć z nim rozmowę, co mu powiedzieć? 
'Skarbie przepraszam, że myślałem, że mnie z nią zdradziłeś' beznadziejnie to brzmiało. Zamknąłem na moment oczy ale oczywiście jak to u mnie bywa jakaś osoba mi to przerwała a mianowicie Niall.
-Hmm?- zdjąłem słuchawki i spojrzałem na blondyna.
-Idź do niego-szepnął.
-Co?- walnął się otwartą dłonią w czoło. 
-Idź. Do. Louisa.-powiedział robiąc odstępy między wyrazami.
-Nie jestem pewien czy...
-Tak. Stary powinieneś teraz do niego iść. No dalej, ja usiądę koło Eda na twoim miejscu, a ty idź kurwa do niego albo cię tam na rękach zaniosę. Chłopak się męczy ty też. Teraz.- powiedział surowo.
-Dobrze, dobrze tatusiu.- oberwałem z dłoni w tył szyi, na co się zaśmiałem. Udałem się w jego stronę. Siedział rząd dalej ode mnie. Głowę miał opartą o okno i nucił pod nosem jakąś piosenkę. Na szczęście ten rząd był dwuosobowy, a dzięki Markowi zyskaliśmy naszą paczką siedzenia z tyłu, a reszta uczni siedziała z przodu wraz z nauczycielami. 
Usiadłem koło Lou i chwile się w niego wpatrywałem, miał zamknięte oczy, a cień jego długich rzęs padał mu na policzki. Wyglądał uroczo, czekaj, on zawsze wygląda uroczo.
Mój uroczy anioł. 
Pochyliłem się nad jego ramieniem i musnąłem je ustami, a następnie szyje.
-Hazz?- otworzył szeroko oczy w zdziwieniu.
-Hej LouLou.- uśmiechnąłem się szeroko, a on po chwili zrobił to samo wychodząc z chwilowego szoku.
-Przesłuchałeś.- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Mhm. Parę razy albo paręnaście razy.-zachichotał. Boże wielbić Danielle i jej mądry mózg.
-Przepraszam.- szepnął.
-Nie to ja przepraszam Lou. Zamiast cię posłuchać to uciekałem od problemu.
-Ale gdybym wcześniej z nią zerwał nie byłoby tego całego cyrku.
-Było minęło skarbie- ucałowałem go ponownie w szyje, robiąc mu przy tym małą malinkę.- Kocham cię.
-Ja ciebie też Harry- uśmiechnął się słodko. - A teraz mnie pocałuj bo oszaleje.
-Już się robi panie.- zaśmiałem się i złączyłem nasze wargi w powolnym, namiętny ale też i tęsknym pocałunku. Brakowało mi tego, cholernie brakowało ale w końcu to odzyskałem, odzyskałem jego. Kiedy się od siebie odsunęliśmy  pogłaskałem jego policzek.
-Tęskniłem.
-Ja też.
-Psss. Wiedźma idzie.- Poinformował nas Zayn, który siedział za nami. Niestety musiałem się odsunąć trochę od Lou, a jemu się to nie spodobało tak samo jak mi.
-Pieprzyć ją.- mruknął i ułożył głowę na moim ramieniu.
-Za 20 minut powinniśmy wylądować.- poinformowała nas.- Widzę, że bracia się pogodzili.-odeszła.
-W nocy dopiero będą się godzić. - usłyszałem głos Zayna, wszyscy zaczęli się śmiać jak opętani.
-Nie chce mieć koło nich pokoju.- dopowiedział Horan.
-To, że zaraz wylądujemy nie znaczy, że macie się śmiać na cały samolot- wiedźma wróciła.
-Panowie i panie słyszycie? Styyypaaa.- odezwał się Louis, a my ponownie wybuchliśmy śmiechem.
-Tomlinson nie bądź taki bezczelny!- podniosła głos.
-Niech pani nie krzyczy zakłóca pani podróż innym.
-Porozmawiam z twoim ojcem o twoim zachowaniu!
-Pół tonu niżej- uśmiechnął się bezczelnie.-Od 8 do 16 może go pani znaleźć w gabinecie dyrektora, proszę pani.- okey, dusiłem się z innymi ze śmiechu.
-Nie będziesz mi mówił bachorze co mam robić.
-Proszę zapiąć pasy zaraz lądujemy.- odezwała się stewardesa. Nauczycielka powiedziała coś pod nosem i gwałtownie się odwróciła wracając na swoje miejsce.
-Boże Tommo dawno nie widziałam jej aż tak wkurwionej.
-Ma się ten dar Pezz.- zachichotałem.
-Pół tonu niżej. Do mnie tak nie mówisz kochanie.- zaśmiałem się.
-Bo lubię jak jesteś głośno kochanie.
-Booożeee- usłyszeliśmy głosy naszych przyjaciół za nami.
Czułem, że to będzie niezapomniana wycieczka. 
---------------------
Hejka.
Wiem, że krótki ale nie wiedziałam do końca co dalej napisać, a chciałam dzisiaj coś dodać.
W następnym będzie długo wyczekiwany moment +18 zboczuszki:)

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 14

Louis.
-Lou? Heej! Co ty tu skarbie robisz?
-Cześć Eleanor. Mogę wejść? 
-Jasne.
-Musimy pogadać.- wszedłem do środka.
-Um okey. Chcesz coś do picia skarbie?
-Nie i nie mów do mnie skarbie.
-Chodź. - machnęła ręką w stronę swojego pokoju i ruszyła, a ja za nią.- Usiądźmy- złapała mnie za rękę i zaprowadziła w stronę swojego łóżka. Usiadłem po turecku naprzeciwko dziewczyny, wyjąłem telefon i położyłem go sobie między nogi.- To o czym chciałeś porozmawiać? - zapytała ze zbyt przesłodzonym tonem.
-O tym co stało się jaki czas w szkole. - poprawiła nerwowo grzywkę.- Dlaczego powiedziałaś, że się z tobą przespałem? Skoro doskonale wiem, że tego nie zrobiłem. Po co kłamałaś?
-Ja...
-Jeszcze nie skończyłem. A po za tym zerwałem z tobą, a ty nadal się do mnie kleisz jakbyśmy byli razem. I proszę cię o to, żebyś przestała. Teraz skończyłem.- gwałtownie wstała i zaczęła chodzić po pokoju w kółko.
-Po co kłamałam? Chcesz wiedzieć!? Przez niego. Przez tego popieprzonego Stylesa bo mi cię zabrał! Co ty taki zdziwiony?  Myślałeś, że nie wiem!?
-Nie wiem o czym ty mówisz.
-No proszę i kto tu teraz kłamie!?
-Eleanor uspokój się.- głos mi drżał. Przecież byliśmy dyskretni przynajmniej mi się tak wydawało. Usiadła i próbowała się uspokoić. -Dlaczego to powiedziałaś?  
-Wiem wszystko. Wiem, że jesteś ups, raczej byłeś z Harrym- uśmiechnęła się chamsko- Wiedziałam, że on wtedy był w łazience. 
-Skąd?- zapytałem szybko. 
-Kiedy spytałeś się mnie czy pójdziemy do łazienki bo chcesz o czymś pogadać natychmiast,  wtedy podszedł do ciebie Zayn i chciał jakiś tam zeszyt. Zobaczyłam jak tam wchodził. Tak samo widziałam jak razem na urodzinach Malika wychodziliście z łazienki cali czerwoni i roztrzepani. Louis nie byliście wcale dyskretni! Chciałam się zemścić.- uśmiechnęła się chamsko. Gdyby nie to, że jest dziewczyną przywaliłbym jej.- Pomyślałam, że to będzie niezły pomysł i zabawa! Nawet nie wiesz jak się przy tym nieźle bawiłam!- zaczęła się śmiać.- Biedny Harry myśli, że go ze mną zdradziłeś i chyba szybko ci tego nie wybaczy. Oh! Jaka szkoda.
Nie jestem damskim bokserem ale przegięła, moja dłoń znalazła się na jej policzku.
-Jesteś suką- jej twarz była cała czerwona od złości i zszokowana.- Największą szmatą jaką w życiu poznałem. Chcesz coś wiedzieć?  Cały czas udawałem. Nie kocham cię i nigdy nie kochałem. Byłaś z gejem bo nim cały czas byłem, ty byłaś tylko nędzną przykrywką. A teraz dziękuję za wyjaśnienia- podniosłem telefon i pomachałem nim przed jej twarzą- teraz Hazz mi wybaczy. Wszystko nagrałem. Żegnam cię Eleanor.- wstałem i zbiegłem szybko na dół, a zaraz się wróciłem na górę- A i jeszcze coś- stanąłem w progu, a ona trzymała się za policzek.- Z Hazzą jest lepiej w łóżku, ty nawet nie umiesz porządnie uprawiać seksu, nie wspominając o twoich nieudanych lodach- teraz to ja zaśmiałem się chamsko- Plus kiedy to robiłaś wyobrażałem sobie jego. Jedyny sposób, żeby przy tobie dojść ups.
-Spierdalaj! Nie pokazuj mi się nigdy więcej na oczy! Pedał! Ciota zjebana z ciebie!- wstała i popchnęła mnie- Wypierdalaj! 
-Z miłą chęcią i wzajemnie też nie chce cię więcej na oczy widzieć.- udałem się na dół, ubrałem szybko buty.-Kocham cię Curly- powiedziałem do telefonu i wyłączyłem nagrywanie. Ruszyłem w stronę domu Nialla i wszedłem tam jak do siebie. Dwójka nastolatków siedziała w salonie, jakiś film leciał w tle ale oni nawet nie zwracali na niego uwagi. Opadłem na fotel.
-I?- zapytali w tym samym czasie.
-Nie rozumiem. Jak ja mogłem być z taką szmatą.-wybuchneli śmiechem. 
-Masz to?- zapytała dziewczyna. 
-Mam. 
-Okey. Przesłuchajmy to i mi wyślesz, pokaże to jutro Harremu. Jutro po szkole do was wpadnę i mu to pokaże. 
-Kurwa. 
-Co jest?- zapytał Ni.
-Róża, nie dałem mu jej dzisiaj. 
-Oh dasz mu setki innych później. Włącz to!- pogoniła mnie Dani.
Harry.
Wyszedłem z łazienki i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Miałem nadzieję, że ten czerwony kwiat leży na moim łóżku z uroczą karteczką. 
Stara się. Widzę to chce mu wybaczyć i może to zrobię. Nie mogę już tak dłużej, tęsknię za nim i to cholernie. Przecież tyle par się nawzajem zdradziło i jakoś później się schodziło. Dam mu szansę to naprawić. 
 Wszedłem do pokoju, a moim oczom ukazał się wazon z kilkoma różami, niektóre już zwiędły, a ich listki trzymałem w pudełku po butach pod łóżkiem razem z liścikami. Zrzuciłem z siebie ręcznik i ubrałem czerwone bokserki. Odwróciłem się w stronę łóżka, czegoś mi tu brakowało, a mianowicie róży i liściku. Usiadłem, aż tak szybko się poddał? Przejechałem dłonią po poduszce gdzie zawsze znajdowały się te dwie rzeczy. Zapomniał? Może sobie mnie odpuścił? 
-Jest z nią- odezwał się głosik w mojej głowie.- Pewnie nieźle się bawią. 
Pewnie tak. Pare łez spłyneło po moich policzkach. Czego ja się spodziewałem, że do mnie wróci? Do nudnego dzieciaka, który nie ma swojej rodziny? Jestem naiwny, cholernie naiwny. 
Wyciągnąłem pudełko i zacząłem czytać wszystkie karteczki. Położyłem się i zacząłem płakać, płakać jak dziecko. 
Danielle.
-Hej Hazz, może do ciebie wpadnę po szkole? Znalazłam świetny filmik w internecie! Na pewno ci się spodoba.-uśmiechnęłam się promiennie. Lou się udało, wszytko jest wyjaśnione. Oczywiście, gdy go tylko przesłuchałam przeprosiłam szatyna za to, że mu nie uwierzyłam do końca. 
-Nie, nie dzięki. Musze się pakować na jutro.
-Oj to tylko pakowanie. Nie znajdziesz chwili dla przyjaciółki? 
-Przykro mi Dann ale nie mam ochoty na żadne świetne filmiki.
-Oh um okey. Idę na angielski na razie.- odeszłam zawiedziona, to, że on nie chce nie oznacza, że tak szybko się poddam. Na pewno nie. Przeszłam koło Lou i pomachałam przecząco głową. Posmutniał i spuścił głowę w dół. Wyciągnęłam telefon i usiadłam na krześle koło Perrie.
-I jak?-zapytała. 
-Nie chce, żebym do niego przyszła ale i tak to zrobię.- skinęła głową- Musze napisać sms do Lou.- odblokowałam ekran i weszłam w wiadomości. Szwagier (zaczęłam tak na niego mówić wtedy kiedy Harry powiedział mi, że są razem).

Do: Szwagier.
Nie zgodził się ale i tak do was przyjdę. Nie trać nadziei.

-Panno Peazer proszę odłożyć telefon!
Po lekcjach podeszłam do Lou. 
-Jest w domu? 
-Mhm. Znaczy powinien być, skończył godzinę temu.
-To idziemy. 
-Myślisz, że się uda?- zapytał kiedy byliśmy w połowie drogi. 
-Tak.
-A jeżeli nie będzie chciał cię słuchać? 
-Louis! Nie bądź takim pesymistą! Uda się, musi.
Weszliśmy do jego domu, ściągnęłam buty, a torbę położyłam koło nich. 
-Będę u siebie, a i Danielle?
-Tak? 
-Chwila- wszedł do swojego pokoju po sekundzie wrócił z.. różą i kartkeczką.-Przekażesz mu ją? 
-Pewnie. Mogę? 
-Mhm.

Naprawdę tęsknię. 
Wszystko zostanie wyjaśnione. 
Jesteś wspaniały Hazz.
Kocham Cię. 
Twój Lou.
Dobranoc. 
Wczoraj nie zdążyłem wybacz skarbie. 
Tak więc miłego dnia.

Podniosłam wzrok na niego.
-Dlaczego Li nie jest takim romantykiem?- zaśmiał się. -Idę trzymaj kciuki.
Weszłam do jego pokoju i usiadłam na biurku. Zaczęłam się rozglądać. Nie zobaczyłam żadnej walizki czyli chciał mnie zwyczajnie spławić? Zobaczyłam go, leżał na łóżku ze słuchawkami w uszach, zatopiony pod kołdrą. Zeskoczyłam z mebla i kucnęłam przed jego twarzą, wcześniej kładąc rzeczy od Lou na stoliku nocnym. Podniosłam dłoń i zacisnęłam mu nos tak, że nie mógł przez niego oddychać. Natychmiast otworzył oczy przestraszony. Zdjął słuchawki i spojrzał na mnie.
-Nie widzę, żebyś się pakował.
-Co tu robisz?
-Miłe przywitanie. Posuń się. Na stoliku masz coś od Louisa.
-Nie chce noc od niego. - ale zerknąłeś- pomyślałam.
-No posuń się Hazz. Obejrzymy, a raczej przesłuchamy coś.
-Nie mam na to ochoty, rozumiesz? Wyjdziesz?  Albo nie wiesz co? Sam to zrobię.
-Czekaj! Hazz proszę tylko tego wysłuchaj.
-Nie.- zaczął się ubierać. Nie tracąc czasu włączyłam nagranie.

-Lou? Heej! Co ty tutaj skarbie robisz?
-Cześć Eleanor mogę wejść? 
-Jasne.

-Co to?- zatrzymał się i spojrzał na mnie podejrzliwie. Zastopowałam.
-Sam się dowiedz.- pokręcił przecząco głową.

-Musimy pogadać.
-Um okey. Chcesz coś do picia skarbie? 
-Nie i nie mów do mnie skarbie.

Stop. Spojrzałam na niego błagalnie. -Hazz jeżeli tego przesłuchasz wszystkiego się dowiesz. Co ci szkodzi?
-Dobra. Okey nich ci będzie.- usiadł koło mnie. Przesłuchaliśmy całość dwa razy. Bo za pierwszym Styles nie mógł w to uwierzyć. -To znaczy, że mnie nie zdradził? Boże byłem taki głupi.- oparł ręce o kolana i przykrył nimi twarz.
-Pójdziesz do niego? Musicie porozmawiać.
-Nie, nie teraz. Ja... muszę to wszystko przemyśleć.
-Dobrze.- nastała chwila ciszy.
-Dani? Ale on przecież mówił, że idzie do Li a...
-Umówił się ze mną. Przepraszam, że cię okłamaliśmy. To ja to wymyśliłam on nawet nie chciał do niej iść.
-Oh, nic się nie stało. Możesz mi to przesłać?
-Tak już to robię.
-Dzięki.-powiedział kiedy miał to już na swoim telefonie.
- Ja już pójdę. Przemyśl to i mam nadzieje, że Lou dalej będzie moim szwagrem- zaśmiałam się. Dostrzegłam u niego małe skinienie głową przez co na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Pa i dziękuję- przytulił mnie.
-Proszę paa!- pocałowałam go w policzek i wyszłam. Szybko wbiegłam do pokoju Tommo i zatańczyłam taniec zwycięstwa.- Udało się! - wstał od biurka i mnie przytulił tak, że nie mogłam oddychać.
-Jesteś wspaniała- szepnął mi do ucha.
-Wiem, wiem.
-Mogę do niego iść?
-Nie.- jego uśmiech zszedł. -Musi to przemyśleć ale wszystko jest po dobrej stronie. Muszę już iść- pożegnałam się z nim i jeszcze ze dwa razy musiałam mu obiecać, że wszystko będzie już dobrze.
-----------------
Długiii coś ten rozdział chyba hah.
Ale to dobrze c'nie?
W następnym będzie Paryż, Francja i duuużooo słodkości ♡.
Cieszycie się, że wszystko zostało już wyjaśnione?
Miłego dnia kochani :*

środa, 7 stycznia 2015

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 13

Louis
-Nie, nie, po prostu ,nie Liam!- stałem oparty o szafki, a Danielle i Liam się sprzeczali. Oczywiście moje prośby o to, żeby anulować ten ich plan A poszły się jebać. Zayn i Niall zaczepili Hazze, a Li próbował przekonać Dani do ich głupiego pomysłu.
-Dlaczego nie? Pogadają, Lou mu wszystko wyjaśni i po sprawie.
-Ty sobie chyba ze mnie żartujesz!  Hazz mu nigdy tego nie wybaczy.
-Ale on go nie zdradził! -prychnęła.
-Jasne.- odwróciła się do niego bokiem, a do mnie plecami.
-Nie zdradziłem go- mruknąłem. Brązowoka odwróciła się do mnie przodem.
-Tak? Pewnie, a Harry się przesłyszał.
-Nie. Zdradziłem. Go.
-To po co ona w takim razie to mówiła!?
-Nie wiem.- odepchnąłem się od szafek.- Ale się dowiem.
-Niby jak?
-Mam pla....
-Dann?- obróciłem się i ujżałem mojego anioła. Jego twarz była bladsza, a oczy smutne.
-Oh Harry, co ty tu robisz?
-Chciałem się dowiedzieć o co chodzi.- spojrzała na niego ze znakiem zapytania na twarzy.
-Nie rozumiem.
-Spiskujecie czy co?- odsunął się ode mnie.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Nie jestem głupi. Wcale nie widziałem jak Niall z Zaynem sprawdzali schowek na miotły i tak nagle się mną zainteresowali. Wcale nie widziałem jak kłóciłaś się z Liamem, gdzie zakładam, że chodziło o mnie. Wcale nie widziałem tego jak ci dwaj- wskazał na Malika i Horana- chcieli mnie potajemnie wepchnąć do schowka, a na moje szczęście im się to nie udało bo naszej kochanej woźnej zachciało się tam iść. -Okey, wow nie sądziłem, że Harry jest taki spostrzegawczy.- Ale myślałem, że chociaż ty zostaniesz ze mną.
-Harry to nie tak jak myślisz.
-Zabawne. On też mi to mówił i co? Wyszło na to, że zdradził mnie z pierwszą lepszą kurwą.- odwrócił się i ruszył.
-Harry- zawołałem i podążyłem za nim.- Harry!- zawołałem ponownie.
-Czego?- kilkoro uczni się na nas spojrzało. Pewnie szukali nowej sensacji jaką była poprzednia sytuacja. "Synowie dyrektora się pobili, słyszeliście? ", "to prawda, że Styles przyjebał Louisowi?", "ciekawe o co poszło", "podobno Tomlinson był mu winien kase" z tego ostatniego nieźle się uśmiałem. Ludzie nie mają swojego życia i muszą plotkować na temat naszego. Masakra.
-Ja chciałem.... że to nie jest i...
-Nie potrafisz się nawet wysłowić- zakpił. Wziąłem głęboki wdech. Zrobiłem krok do przodu, tak aby tylko on to słyszał i ściszyłem głos.
-Nie kiedy patrzę w twoje oczy, nie kiedy słyszę twój głos, nie kiedy czuje twój zapach, nie kiedy stoje tak blisko ciebie po tak długim czasie.- nie odpowiedział. Spuścił głowę i zaczął bawić się palcami.- Pójdziesz ze mną? Porozmawiajmy. - pokręcił głową- Hazz, proszę skarbie.
-Nie- szepnął.
-Proszę- mój jeden krok do przodu.
-Nie- jego jeden krok do tyłu.
-Dobrze, dobrze. Ja tylko chciałem eh.. Dani nic nie zrobiła. To chyba tyle. Pojutrze jest wycieczka i chciałem ci tylko życzyć miłego czasu bo nie wiem czy będziesz chciał ze mną w ogóle rozmawiać i ten. Ja już pójdę- zrobiłem pare kroków do tyłu, przodem do niego, ostatni raz spojrzałem w jego smutne tęczówki i się odwróciłem.
Dzwonek i następna lekcja, myślenie o nim i o moim planie, żeby odzyskać sens mojego życia.


Opadłem zmęczony na łóżko. Róże położyłem na stoliku nocnym i przekręciłem się na plecy. Zamknąłem powieki, chciałem się zdrzemnąć ale ktoś zniszczył mój plan.

Od: Danielle.
Park koło twojego domu za 10 minut.

Do: Danielle.
Po co?

Od: Danielle.
Nie pytaj tylko się zbieraj. To twoja ostatnia szansa na pomoc z mojej strony. 

Natychmiast wstałem, ubrałem na sobie bluzę, którą wcześniej podniosłem z podłogi i zszedłem na dół. Usiadłem na podłodze i zawiązywałem buty.
-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytała moja mama. Za nią stanął Hazz.
-Umówiłem się na spotkanie z... - kurde, przecież nie mogę powiedzieć, że z Danielle bo Harry pomyśli, że znowu wymyślimy jakiś plan.
-Z?
-Z Liamem.- Loczek prychnął.
-Po co kłamiesz?- odezwał się.
-Dlaczego uważasz, że kłamie? - wstałem i otrzepałem spodnie.
-Dani miała dzisiaj spędzić czas z Liamem.- kurwa ja to mam szczęście- Ups wpadłeś ponownie. Nie możesz od razu powiesić, że idziesz do tej suki?
-Harry! Słownictwo!- skarciła go matka.
-Musze iść- wyszedłem i otarłem łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Włożyłem słuchawki w uszy i puściłem jakąś muzykę, po 5 minutach byłem na miejscu.  Zacząłem się rozglądać dopóki nie ujrzałem Peazer, która szła w moją stronę,  wyłączyłem muzykę i ściągnąłem słuchawki. 
-Hej.
-Hej. Przejdziemy się?
-Jasne.
Ruszyliśmy w ciszy, którą przerwała dziewczyna. 
-Co ty taki smutny?
-Powiedziałem mamie, że idę do Liama, Harry to usłyszał i powiedział, że on spędza dzisiaj czas z tobą i myśli, że poszedłem do Calder.- opuściłem głowę i zacząłem kopać szyszkę. Dziewczyna stanęła i włożyła dłonie w swoją skórzaną kurtkę. 
-Hmm.. w sumie miał racje.
-Co!?- ruszyła, a ja podbiegłem do niej.-Danielle? O co chodzi? 
-Najpierw odpowiedz mi na parę ważnych pytań.
-Okeey?- ponownie stanęła i spojrzała mi w oczy, jej wzrok wywiercał mi dziurę w głowie.
-Spójrz na mnie- powiedziała, kiedy zacząłem wpatrywać się w swoje trampki.- Zdradziłeś go?
-Nie.
-Na pewno? 
-Tak.
-Kochasz go?
-Nad życie. 
-Zrobiłbyś dla niego wszystko? 
-Bez zastanowienia. 
-Uh no dobra. - ruszyła dalej.
-Dan, powiesz mi w końcu co ci chodzi po głowie? 
-Gdzie ona mieszka? 
-Koło Nialla.- podniosła brew.- Zaprowadzę nas. Powiesz? 
-Masz dużo pamięci w telefonie? 
-Tak. Dan? Mów. 
-Idziemy do tej suki.
-To wiem, a co dalej? 
-Włączysz dyktafon. Zapukasz, wejdziesz,  wypytasz ją dlaczego to powiedziała skoro się z nią nie przespałeś, może dostaniesz odpowiedź, a może i nie i wyjdziesz. Proste?  Proste. Później mi to wyślesz, a ja to pokaże jutro Hazzie bo z tobą nie chce rozmawiać. Przemyśli to i ci wybaczy. Koniec.
-Sama to wymyśliłaś?
-Tak. Wiesz matma to taki interesujący przedmiot, że zaczęłam nad tym wszystkim rozmyślać.- wzruszyła ramionami.
-Jesteś wspaniała- rzuciłem się na nią i mocno ją przytuliłem, poklepała mnie po plecach.
-No już. Louis dusisz mnie!- zaśmiała się. Odsunąłem się od niej z bananem na twarzy.
-Dziękuję. 
-Później mi podziękujesz, a teraz chodź. 
Po chwili byłyśmy niedaleko jej domu. 
-Tu mieszka Horan?
-Yup. Przyjdę do was kiedy skończę. 
-Powodzenia- przytuliła mnie i odeszła. Ruszyłem do przodu,  włączyłem dyktafon, wziąłem głęboki oddech i zapukałem.
-Lou? Heej! Co ty tu skarbie robisz. 
-Cześć Eleanor. Mogę wejść? 
-Jasne.
-------------
PRZEPRASZAM, że musieliście tyle czekać:(.
Jak tam minął Wam sylwester miśki?
Jutro wracam do Niemiec i będę miała w uuuuj dużo czasu w autokarze na pisanie następnego rozdziału. 
Tak więc miłego wieczoru kocham Was! :*
2 komentarze next:)