sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 20.

Ten rozdział może Cię obrzydzić jeżeli nie akceptujesz takiego rodzaju miłości ale to jest główny temat w tym ff.
KTO SIĘ DOMYŚLAŁ NIECH NAPISZE :D.

Wszedłem do domu. Zdjąłem z siebie bluzę i buty, a następnie udałem się do salonu w poszukiwaniu Harrego.
Na nieszczęście zachorował. Był ostatni wieczór naszego pobytu w Paryżu, zaczęło padać wieczorem. Harremu marzył się pocałunek w deszczu to wprowadziłem nas przed hotel i spełniłem jego marzenie, a teraz musi się biedaczek męczyć.
-Harry?- wbiegłem do góry po schodach.- Hazz?
-Tutaj!- usłyszałem słaby krzyk. Wszedłem do jego pokoju, dookoła niego leżały zużyte chusteczki i kilka albumów.- Co tak wcześnie?
-Zwolnili nas z biologii.- usiadłem koło niego wcześniej wyrzucając chusteczki.
-Lou odejdź!  Zaraże cię.
-Nie marudź tylko mi powiedz ile już kompromitujących mnie zdjęć już widziałeś.
-To jest pierwszy jak na razie.- przewrócił na następną stronę. Rzuciłem się na album i zakryłem dłońmi zdjęcie, na którym stałem nago w wannie, a na głowie miałem mnóstwo piany.
-Zostaw!- odciągnął moje ręce i się wyszczerzył.- To przecież nie tak, że cię takiego nie widziałem.- puścił mi oczko.- Jak wyrósł.- mruknął do siebie.
-Harry!
~•~•~•~
-Nie wierzę, że na bal przebierańców przebrałeś się w-w marchewkę!- wydusił przez śmiech.
-Odczep się. Na dzisiaj może już koniec?
-Nie!
-Harry obejrzeliśmy już dwa albumy i nieźle się już skompromitowałem.
-Ostatni? Proszę?- ułożyłem usta w dziubek, szybko dał mi całusa i przeniósł na nie wzrok. Chwile rozmyślał aż w końcu wybrał jeden i położył go sobie na kolana. Objąłem go w pasie i położyłem głowę na jego ramieniu.
-Louis?- spojrzałem na niego i ujrzałem na jego twarzy szok.
-Co jest?
-Znasz ją?- wskazał palcem na obcą mi kobietę, która była w ciąży.
-Nie, nie znam. A co?- w jego oczach pojawiły się łzy.
-Louis to moja mama.- otworzyłem szeroko oczy.
-Co ona robi tutaj z moją?
-N-nie wiem.- przerzucił na następną stronę.- Louis!
Tym razem wskazał na zdjęcie gdzie byłem ja i jakiś chłopczyk z lokami. Niżej było zdjęcie mojego taty z nami.
-To ty?- przytaknął.- Znaliśmy się. Harry mieszkałeś w Doncaster?
-Z tego co wiem to do drugiego roku życia, później przeprowadziłem się do Holmes.
-Dlaczego oni nam tego nie powiedzieli.- na następnych zdjęciach byliśmy my z moimi rodzicami, jego mamą lub sami.
-Lou. Dlaczego nigdzie nie ma mojego taty?
-Porozmawiamy z nimi o tym dzisiaj, a teraz spróbuj zasnąć.- odłożyłem wszystko na podłogę i otuliłem go kołdrą.
-Zostaniesz ze mną?
-Zostane.- położyłem się koło Hazzy. Objąłem go i zacząłem kreślić różne wzory na jego plecach.
Kiedy się obudziłem było po 18nastej. Niechętnie obudziłem mojego chłopaka i zeszliśmy na dół.
-Mamo?
-Jestem w kuchni!
-Trzymaj- podałem mu album.- usiądź w salonie, a ja po nich pójdę.
-Jest tata?- zapytałem kiedy byłem koło niej.
-Jest na górze, coś się stało?
-Można tak powiedzieć. Pójdziesz po niego? Mamy z Harrym do was pytanie.
-Dobrze.- odpowiedziała zmieszana. Wróciłem do Harrego.
-Wszystko będzie dobrze, nie denerwuj się. -O czym chcieliście porozmawiać?- odezwał się ojciec. Usiadł na fotelu, a mama na jego oparciu.
-Um właściwie chcieliśmy wiedzieć, dlaczego nam nie powiedzieliście nam, że znaliśmy się w dzieciństwie.
-Słucham?- zapytali w tym samym czasie. Wziąłem album, który leżał koło Hazzy i pokazałem im zdjęcie, na którym byliśmy razem w piaskownicy i budowaliśmy zamki z piasku.
-Znaliście moich rodziców?
-Oh Mark, powiedzmy im.
-Co?- zapytałem.
-Przyjaźniłam się z twoją mamą Harry.- zaczęła.- Byłyśmy najlepszymi przyjaciółmi od kiedy tylko się wprowadziła do Doncaster.
-Dlaczego nam tego nie powiedziałaś?
-Mark powiedz im.- tata był wpatrzony w jeden punkt.- Mark.- szturchnęła go. Ojciec po chwili spojrzał w naszą stronę.
-To może trochę wami wstrząsnąć. Jesteście braćmi.
-Co? To już wiemy, przecież adoptowaliście Harrego. Jest moim bratem ale tylko na papierze.
-Harry spójrz na mnie. To ja, to ja jestem twoim biologicznym tatą.
-Co? Ale jak? Nie to nie możliwe! Mój tata nie żyje!
-To ja nim jestem. Zdradziłem twoją mamę Lou. Byliśmy pijani to był wypadek i..
-Pijani?! Wypadek?!
-Twoja mama mi wybaczyła- prychnąłem. I wtedy to do mnie dotarło.
Otworzyłem szeroko usta i oczy.- My jesteśmy...- głos mi się załamał.
-Braćmi Louis. Jestem biologicznym ojcem twoim i Harrego.
-N-nie t-to n-niemożliwe.- spojrzałem na niego. Na mojego brata. Łzy ciągle leciały mu po policzkach. Jego warga stała się blada od ciągłego przygryzania jej, a dłonie zaciśnięte w pięści.
My jesteśmy braćmi. Nie możemy być razem.

-Harry.-jęknąłem.

-Lou, wszystko w porządku?-zaśmiałem się histerycznie i pokręciłem głową.

-Nie! Jak może być cokolwiek w porządku?-podszedłem do niego.- Skoro ty tu sobie stoisz od tak prawie nagi!

-Ale...

-Nie! Zamknij się Styles.- wepchnąłem go do pokoju.- Nienawidzę cię! Tak bardzo. To wszystko przez ciebie! Ty cholerny dupku.

-Lou nie rozumiem...

-Jasne, że nie rozumiesz- przerwałem mu.- Ty jesteś normalny! - podszedł do mnie  i oplutł moje  policzki swoimi dłońmi. 

-Ciii, już spokojnie.-uspokajał mnie.

-Ty niczego nie rozumiesz!

-To mi wytłumacz Lou! Jesteś jakiś dziwny! Nie wiem czy masz tak z każdym z kim się kolegujesz.. ale zachowujesz się jak jakieś dziecko! Raz jest ok, naprawdę świetnie, dogadujemy się a zaraz musisz wszystko spieprzyć! Przez te trzy dni było naprawdę dobrze, ale nie ! Louis pieprzony,  Tomlinson musi wszystko spieprzyć.- zrobił dwa kroki do tyłu. Nie wiedziałem, że go to rani.

-Tylko z tobą tak mam...-przerwa- To nie powinno się zdarzyć Harry nie powinno.

-Co, co nie powinno się zdarzyć? 

-Nie... nie. Ja nie mogę.-złapałem się za włosy. - Kurwa Harry. 

-Louis! Powiedz mi o co chodzi! Dlaczego mnie nienawidzisz? Dlaczego?

-Bo cię kocham dupku! Ale to nie ma znaczenia- ciągnąłem - Ty jesteś facetem, którego pociągają dziewczyny.- nie czekając na jego odpowiedź wybiegłem z głośnym trzaśnięciem drzwiami z jego pokoju.
-----

-Lou.- usłyszałem zza drzwi.

-Spadaj Harry!

-Lou daj mi coś wyjaśnić. Proszę.- wstałem i szybkim krokiem podszedłem do drzwi otwierając je.

-Co? Chcesz mi teraz powiedzieć, że jestem totalnym świrem? Proszę bardzo!-zaśmiał się i szeroko uśmiechnął.- Co? Jestem aż taki żałosny? -złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Nasze usta spotkały się w pocałunku. Byłem zdziwiony ale go oddałem. Bo hej! To mogło się już nie stać.

Nie był on delikatny, był on pełnym pożądania. Zarzuciłem mu ręce za szyję, a on przysunął się bliżej mnie. Po chwili oderwał się od moich ust  i przeniósł je na moją szyję robiąc tam dwie malinki. 
----

-Louis!

-Rozluźnij się słońce.-zacząłem zataczać palcem kółka, po wewnętrznej stronie jego ud i składać krótkie pocałunki na jego  brzuchu. Kiedy poczułem, że Harry nie był już tak spięty poruszyłem się w nim powoli, a po jakimś czasie przyspieszyłem.

-O jaapier... Lou, tak!.-jęknął, domyśliłem się, że  trafiłem w jego czuły punkt. Po pewnym czasie doszliśmy razem z naszymi imionami. Opadłem na niego zmęczony.

-To było..

-Niesamowite- dokończył za mnie. Zszedłem z niego  i położyłem się koło Hazzy. Wtulił się we mnie, kładąc głowę na mojej klatce.-Też cię kocham. -szepnął zmęczony. Uśmiechnąłem się szeroko.
----
-A i jeszcze jedno.- powiedziałem po chwili ciszy. Uniósł brew. Podniosłem się  z łóżka i stanąłem  przodem do niego.

-Louis...? Co ty robisz?

-Haroldzie Edwardzie Stylesie- uklęknąłem przed nim- Czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?

-Oczywiście. Jeszcze się pytasz.-zaśmiałem się, a on mnie pocałował.

Wspomnienia. Tylko to miałem teraz w głowie. Jego zdziwienie kiedy zabrałem go do kina na film o gejach, nasza pierwsza poważna kłótnia. Pacałunki na wieży Eiffla, kiedy w oczach miał łzy szczęścia na Moście Miłości.

-Lou! Patrz jak tu pięknie!- uśmiechnąłem się do niego czule.
-To i tak nigdy tobie nie dorówna.- zarumienił się.
-Przylecimy tu jeszcze kiedyś? Chciałbym tym razem chodzić po tych ogrodach  z tobą za rękę.
-Przylecimy skarbie.- poczochrałem jego włosy.
-Loulou?
-Tak?
-Zrobisz mi wianek?
-Hazz.- zaśmiałem się i założyłem mu rękę za ramię.- Nie umiem.- posmutniał.
-To się nauczysz!
-Nie Harry.- jęknąłem.
-Proszę Lou! Będę twoim chłopakiem w wianku. Wyobraź sobie mnie w nim.
-Nienawidzę cię.- tak, teraz to na pewno nauczę się go robić.
-Wygrałem, znowu!
-Oh zamknij się.- zaciągnąłem go w boczną uliczkę ogrodu i pocałowałem.
----
-Pada.- mruknął.
-Zauważyłem.- wplątałem swoją dłoń w jego włosy, a on leżał na mojej klatce.
-Zawsze marzył mi się pocałunek w deszczu.- westchnął marząc. Przewróciłem go tak, że teraz wisiałem nad nim. Cmoknąłem go w usta i wyszeptałem ciche "ubieraj buty". Kiedy mieliśmy na sobie obuwie chwyciłem go za rękę i wybiegliśmy przed hotel.
-Kocham cię.- złączyłem nasze usta w pocałunku. Byliśmy cali mokrzy ale co z tego? Ważna jest chwila i to, że mogłem spełnić jego marzenie.
-Ja ciebie też kocham.- powiedział przed następnym.
----
Założyłem plecak na ramię i ruszyłem w stronę schodów. Zatrzymałem się w połowie ich długości i zawróciłem do jego pokoju. Cicho otworzyłem drzwi, wszedłem do ciemnego pomieszczenia i usiadłem na łóżku. Harry smacznie sobie spał, otulony ciepłą kołdrą. Złożyłem na jego czole długi pocałunek.
-Śpij dobrze Curly.

Kocham go. Cholera on jest moim promyczkiem, moim szczęściem. Nie, nie mogę z niego zrezygnować.
-Hazz.- przysunąłem siędo niego.- Curly.- podniosłem jego twarz i otarłem łzy z policzków, wypuściłem wargę z pomiędzy jego zębów i chwyciłem go za dłonie.
-M-my jesteśmy b-braćmi.- powiedział z przerażeniem.
-Wiem.- uśmiechnąłem się smutno.
-L-louis m-my nie może-emy.
-Cii już spokojnie.- objąłem go.- Chcesz?- spojrzałem w jego oczy.
-Chce.- szepnął.
-Możecie nam wyjaśnić co znaczy to wszystko?- odezwał się ojciec. Harry przytaknął głową.
Wstałem, mój chłopak zrobił to samo, objąłem go w pasie.
I wtedy popełniłem błąd.
Wziąłem głęboki wdech.- Jesteśmy razem.
-Co?! Co?! Nie możliwe!  Nie możecie być razem i nie będziecie!- jego twarz była cała czerwona ze złości.- Nie pozwolę na to!- wstał i popchnął mojego ukochanego na kanapę.
-Co ty robisz?! Nie dotykaj go!- popchnął i mnie. Upałem na ziemię. Zemdlałem.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 19.

                          Dan
-Jak myślisz czarna czy biała?
-Nawet jak będziesz miała na sobie worek na śmieci to i tak każdy będzie się za tobą  oglądać.
-Bo mi na tym zależy. To którą założyć? -przyłożyła do siebie najpierw jasną, a później ciemną sukienkę. Przygryzłam wargę i przechyliłam głowę.
-Biała. -podskoczyła i mruknęła ciche 'dzięki'.- Pomożesz mi z nimi?
-Jasne, usiądź na podłodze. - zsunęłam się z łóżka, podłączyłam prostownice do kontaktu i podałam przedmiot przyjaciółce. - Będzie z nimi trochę roboty.
Kiedy ona prostowała mi włosy, ja postanowiłam zająć się swoim makijażem.
-A tak przy okazji jak wam się układa?
-Dobrze.
-A jak tam wasze życie sek...
-Perrie! Przestań!- zarumieniłam się.
-Ale...
-Gdzie idziemy? - zmieniłam szybko temat.
Zaczęła opowiadać mi pewną historię z jej 18nastki.
-I wtedy - wydusiła przez śmiech - ona tak po prostu...
-Hejka.- w pokoju nagle pojawiła się Eleanor.- Widzę, że się gdzieś wybieracie.- zamknęła drzwi i się o nie oparła.
-Skądże. Robimy sobie tylko babski wieczór. -parsknęła śmiechem i podeszła do łóżka.
-I do tego jest wam potrzebny makijaż i sukienki? - podniosła brew.
-Nie twój interes. -syknęła Pezz.
-Idę z wami.- oświadczyła. Spojrzałam na blondynkę i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Możesz sobie pomarzyć. Dani został ostatni kosmyk!
-Dzięki Bogu.
-Dziewczyny, dziewczyny - usiadła naprzeciwko nas i założyła nogę na nogę. - Takie wyjścia są zakazane, jeżeli mi nie pozwolicie nasze kochane nauczycielki się o tym dowiedzą. To jak?- na jej usta wstąpił złośliwy uśmieszek.
-Mam nadzieje, że Louis zrobi loda Harremu na twoich oczach żmijo.
-Ochyda!- przybiłyśmy piątkę.
-O 20 bądź gotowa, a teraz wypad.- zwróciłam się do niej, mruknęła coś pod nosem i już jej nie było.

                       Harry
-Zayn jak do cholery chcesz przekupić recepcjoniste? - czekaliśmy u nas w pokoju na dziewczyny. Założyłem na siebie granatową koszule, rozpiąłem 3 guziki od góry, a następnie usiadłem na kolanach u Lou.
-To będzie najgorsze pare minut w moim życiu ale uda mi się.
-Chce go poderwać.- wtrącił się Liam.
-Co?- wydusiłem z siebie.
-Niechcący wylałem wczoraj sok na moją pościel, podeszłem do recepcji po nową, a tam stał on i zaczął do mnie zarywać. Dzisiaj to wykorzystam.
-Może powiesz im więcej szczegółów? - zaśmiał się Li.
-Chce wiedzieć! - odezwałem się.
-Więc- zabrał głos Payn- Kiedy Zayn powiedział mu, że rozlał sok ten się zapytał czy przy padkiem to nie było mleko, ten podtekst seksualny.
-Miał na myśli...
-Sperme.- przerwał mi Malik. Pokój wypełnił śmiech naszej piątki.
-Jesteśmy!- do pokoju weszły dziewczyny, a za nimi Eleanor?!
-Co ona tu robi?- warknął Lou. Dałem mu buziaka w policzek. We dwie wytłumaczyły nam wszystko.
-Też się ciesze, że z wami idę. Nowa para?- spojrzała na Eda i Nialla.
-Nie twój interes. - odezwał się rudzielec.

~•~•~•~

-Nie wierzę, w to, że mój chłopak zarywa do innego.- powiedziała z rozbawieniem blondynka.
-Niefajne uczucie co nie?- odezwała się brunetka. Wszyscy zgromiliśmy ją wzrokiem.
-Dani nawet nie chce wiedzieć ile czasu się z nimi męczyłaś.- odezwałem się do przyjaciółki.
-Nawet mi nic o tym nie mów.
-Perrie się nieźle napracowała.
-Ale efekt jest piękny.
-I w tych i w tych wyglądasz cudownie. - odezwał się chłopak mulatki.
-Dziękuję Li.
-Idziemy.- wyminął nas Malik.

~•~•~•~

-Nie!
-Louis- ponownie się odezwałem.
-Nie zgadzam się! - dalej stawał na swoim.
-Lou.- położyłem mu dłonie na ramionach.
-Nie i koniec.
-Dlaczego?!- tupnąłem nogą i założyłem ręce na klatce.
-Nie chce, żeby ci się coś stało.
-Przecież nic się nie stanie. - westchnąłem.- Będziesz przy mnie.
-Harry nie.
-Dlaczego go słuchasz? To twoje ciało i możesz z nim robić co chcesz.
-Eleanor odwal się.- syknął.
-Mam racje.- odepchnęła się od muru i zarzuciła mi rękę za ramie.- Harry mam racje?- spojrzałem na nią, a następnie na Lou. Przygryzłem warge, ledwo widocznie kiwnąłem głową i ją opuściłem.
-Świetnie! - podszedł do muru i walnął w niego pięścią.
-Nie jest twoją własnością.
-El bądź już cicho.- odezwał się Liam. Przewróciła oczami. Kiedy Lou miał zamiar na nią jak zakładam nawrzeszczeć pojawił się Zayn.
-Dla każdego na parę.
-Nie jest parzyście.- odezwał się Niall.
-Eleanor z Pezz razem palą.- wzruszył ramionami. Podał mi blanta.
-Na pewno nie zrobię tego z Hazzą! On w ogóle tego nie tknie!- Tommo nie dawał za wygraną.
-Pozwól mu wybrać czy to zrobi czy nie.
-Mówiłem ci już żebyś się od niego odjebała!
-Chodź Harry, razem zapalimy.- złapała mnie za rękę i zaprowadziła pod mur.
-Lou? Chodź. - odezwała się bliźniaczka. Spojrzał na mnie błagalnie.
-Harry twoja kolej.- odwróciłem od niego wzrok i zaciągnąłem się narkotykiem, przytrzymałem dym chwile w płucach i wypuśiłem go powoli z ust.

Kiedy skończyliśmy jarać weszliśmy do klubu. Zayn z Edem, z racji tego, że mieli 18naście lat poszli do baru po piwa i drinki dla dziewczyn.
-Loulou- zwróciłem się do chłopaka, a on nawet nie zareagował dalej na mnie obrażony. -Loulou!- krzyknąłem. Zacząłem dźgać go palcem w policzek.  Złapał mnie za nadgarstek i odsunął moją dłoń od siebie.
-Zostaw mnie w spokoju! - przybliżyłem się bliżej niego, żeby mógł mnie lepiej słyszeć.
-To nie fair! Z jakiej racji ty możesz to robić, a ja nie?
-Tommo idź do Eda po drinki.- odezwał się mulat. Zobaczyłem ulgę na twarzy szatyna.

Wziąłem swoją szklankę z alkoholem i upiłem z niej łyk. Kiedy wszyscy byli po jednym piwie, dziewczyny wyciągnęły chłopców na parkiet.
-Louis zatańczymy?
-Nie.
-Harry chodź ja z tobą zatańcze.- Eleanor chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła na parkiet.
                                Louis

Byłem wkurzony. Nie tak bardzo na Harrego jak na nią. Po co ona tu z nami przyszła. Mieszała tylko mojemu loczkowi w głowie. Jest on młody i chce wszystkiego spróbować. Rozumiem go, sam zresztą jestem tylko rok od niego starszy. Tylko, że się o niego martwię. Zraniło mnie to, że zamiast posłuchać mnie to wybrał ją. Jeszcze na dodatek teraz z nią tańczy! Ślepy by zauważył, że robi to wszystko tylko po to, żeby mnie wkurzyć, bo napewno nie robi tego wszystkiego z sympatii do Hazzy. Ona go nawet nie lubi!
-Louis?
-Tak Ni?
-Nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebyśmy zatańczyli?- pomachałem przecząco głową. Kto by pomyślał, że nasz kochany Irlandczyk będzie miał chłopaka, a w dodatku okaże się nim Sheeran.
-Nie, idźcie. - kiedy wstali złapałem starszego za nadgarstek.- Kupisz mi jeszcze jedno? - pokiwał głową, podałem mu pieniądze i już po chwili brałem łyk piwa.
Ciągle ich obserwowałem, a kiedy dziewczyna to zauważyła zaczęła się jeszcze bardziej do niego kleić.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przy barze siedział jakiś blondyn i patrzył na mnie, na oko ma jakieś 20 lat. Uśmiechnął się do mnie i mi pomachał, odwzajemniłem gest, który okazał się błędem. Ponownie przeniosłem wzrok na nich. Hazz ją obrócił dookoła jej osi, a ona zarzuciła mu ręce za szyję.  Zacisnąłem dłoń w pięść.
-Hej przystonniaczku. - usłyszałem głos. Spojrzałem na blondyna.
-Cześć.
-Co taki słodziak jak ty robi tu sam?- wzruszyłem ramionami i upałem następny łyk napoju.- Zatańczymy?
-Co mi szkodzi.- na szczęście mój francuski był na tyle dobry, że mogłem się z każdym dogadać. Odłożyłem szklankę i ruszyłem za nim. Zaczęliśmy tańczyć po jakimś czasie odwróciłem się do niego tyłem, on korzystając z okazji złapał mnie za biodra. Z tego miejsca miałem idealny widok na nich. Dziewczyna wyszeptała mu coś na ucho, odwrócił się i spojrzał na nas. Otworzył szeroko oczy, zrobił jeden krok w moją stronę i na nim zaprzestał. Nieznajomy odwrócił mnie do siebie i przysuną bliżej siebie. Odwróciłem głowę i zobaczyłem smutek na twarzy mojego chłopaka. Harry odszedł, a za nim ruszyła Eleanor. Przeprosiłem blondyna i odsunąłem się od chłopaka. Ruszyłem w stronę wyjścia, popchnąłem drzwi, wieczorny wiatr sprawił, że na moim ciele pojawiły się dreszcze. Rozejrzałem się, zobaczyłem loczka siedzącego pod murem i El stojąca nad nim z zadowolonym uśmiechem. Ruszyłem w ich kierunku.
-Harry?- podniósł głowę, a z oczu leciały mu łzy. -Oh Hazz.- uklęknąłem koło niego.
-A ty co tu robisz?
-Odwal się.
-Idź do swojego kochanka.
-Odejdź. -tym razem odezwał się on.
-Co?- wydusiłem z siebie.
-Widzisz nie chce cię tu.- spojrzał na brunetke i ponownie się odezwał.
-Eleanor odejdź.
-Ale Harry.
-Odejdź!- skrzywiła się i ponownie weszła do klubu.- Co tu robisz?
-Jak to co? Przyszedłem do ciebie kochanie.
-Po co?- wstał.
-Żeby cię przeprosić.- stanąłem przed nim. Otarłem mu z policzków łzy.
-Nie wolisz tańczyć z nim?- w jego głosie usłyszałem jad.
-Nie.- przytuliłem go- Nie mogłem już na was patrzeć dlatego z nim tańczyłem.
-Ze mną nie chciałeś. - podniosłem jego głowę i zatonąłem w jego zielonych tęczówkach.
-Bo byłem wkurzony.
-Ale już nie jesteś?
-Nie.- uśmiechnąłem się delikatnie i cmoknąłem go w usta. Staliśmy tak chwile w uścisku.
-Lou!- pisnął.
-Hazz co jest? - odsunąłem go od siebie. Patrzył za mnie ze strachem i zachwytem.
-Loulou! Tu idzie kosmita!
-Co?- zaśmiałem się i spojrzałem za siebie. W naszą stronę szedł normalny chłopak.
-Lou kosmita!- oh zapomniałem loczek jest dalej zjarany. Chłopak spojrzał na nas zmieszany.
-Przepraszam za niego.- parsknął śmiechem.
-Nie ma sprawy. Mogę odebrać to jako komplement.
-Jak chcesz.
-Wiesz muszę być naprawdę nieźle przystojny skoro twój...
-Chłopak.
-Skoro twój chłopak uważa mnie za gościa z nie tej planety.
-Można i tak.- zaśmiałem się. - Wracamy tam?
-Tak! Ale nie będziesz już z nim tańczył? - posmutniał.
-Nie, tylko i wyłącznie z tobą. - uśmiechnął się szeroko, a w jego policzkach pojawiły się te prześliczne dołeczki.- Lou, a kosmita też z nami idzie?- szepnął, a raczej tak mu się wydawało. Chłopak wybuchł głośnym śmiechem.
-Po prostu Danny.
-Louis.- podałem mu dłoń. - A to jest Harry.
-Cześć Harry.- pomachał mu, młodszy zmarszczył brwi.
-Loulou, a od kiedy kosmici mówią po angielsku? - ponownie wybuchliśmy śmiechem.
-Od zawsze Hazz, od zawsze.
----------
W końcu koniec tego rozdziału! Uff. Musiałam przepisać 8 kartek A4 a to jest naprawdę męczące.
(Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam ale nie mam już sił tego sprawdzać.)
Dobranoc kochani xx