Ten rozdział może Cię obrzydzić jeżeli nie akceptujesz takiego rodzaju miłości ale to jest główny temat w tym ff.
KTO SIĘ DOMYŚLAŁ NIECH NAPISZE :D.
Wszedłem do domu. Zdjąłem z siebie bluzę i buty, a następnie udałem się do salonu w poszukiwaniu Harrego.
Na nieszczęście zachorował. Był ostatni wieczór naszego pobytu w Paryżu, zaczęło padać wieczorem. Harremu marzył się pocałunek w deszczu to wprowadziłem nas przed hotel i spełniłem jego marzenie, a teraz musi się biedaczek męczyć.
-Harry?- wbiegłem do góry po schodach.- Hazz?
-Tutaj!- usłyszałem słaby krzyk. Wszedłem do jego pokoju, dookoła niego leżały zużyte chusteczki i kilka albumów.- Co tak wcześnie?
-Zwolnili nas z biologii.- usiadłem koło niego wcześniej wyrzucając chusteczki.
-Lou odejdź! Zaraże cię.
-Nie marudź tylko mi powiedz ile już kompromitujących mnie zdjęć już widziałeś.
-To jest pierwszy jak na razie.- przewrócił na następną stronę. Rzuciłem się na album i zakryłem dłońmi zdjęcie, na którym stałem nago w wannie, a na głowie miałem mnóstwo piany.
-Zostaw!- odciągnął moje ręce i się wyszczerzył.- To przecież nie tak, że cię takiego nie widziałem.- puścił mi oczko.- Jak wyrósł.- mruknął do siebie.
-Harry!
~•~•~•~
-Nie wierzę, że na bal przebierańców przebrałeś się w-w marchewkę!- wydusił przez śmiech.
-Odczep się. Na dzisiaj może już koniec?
-Nie!
-Harry obejrzeliśmy już dwa albumy i nieźle się już skompromitowałem.
-Ostatni? Proszę?- ułożyłem usta w dziubek, szybko dał mi całusa i przeniósł na nie wzrok. Chwile rozmyślał aż w końcu wybrał jeden i położył go sobie na kolana. Objąłem go w pasie i położyłem głowę na jego ramieniu.
-Louis?- spojrzałem na niego i ujrzałem na jego twarzy szok.
-Co jest?
-Znasz ją?- wskazał palcem na obcą mi kobietę, która była w ciąży.
-Nie, nie znam. A co?- w jego oczach pojawiły się łzy.
-Louis to moja mama.- otworzyłem szeroko oczy.
-Co ona robi tutaj z moją?
-N-nie wiem.- przerzucił na następną stronę.- Louis!
Tym razem wskazał na zdjęcie gdzie byłem ja i jakiś chłopczyk z lokami. Niżej było zdjęcie mojego taty z nami.
-To ty?- przytaknął.- Znaliśmy się. Harry mieszkałeś w Doncaster?
-Z tego co wiem to do drugiego roku życia, później przeprowadziłem się do Holmes.
-Dlaczego oni nam tego nie powiedzieli.- na następnych zdjęciach byliśmy my z moimi rodzicami, jego mamą lub sami.
-Lou. Dlaczego nigdzie nie ma mojego taty?
-Porozmawiamy z nimi o tym dzisiaj, a teraz spróbuj zasnąć.- odłożyłem wszystko na podłogę i otuliłem go kołdrą.
-Zostaniesz ze mną?
-Zostane.- położyłem się koło Hazzy. Objąłem go i zacząłem kreślić różne wzory na jego plecach.
Kiedy się obudziłem było po 18nastej. Niechętnie obudziłem mojego chłopaka i zeszliśmy na dół.
-Mamo?
-Jestem w kuchni!
-Trzymaj- podałem mu album.- usiądź w salonie, a ja po nich pójdę.
-Jest tata?- zapytałem kiedy byłem koło niej.
-Jest na górze, coś się stało?
-Można tak powiedzieć. Pójdziesz po niego? Mamy z Harrym do was pytanie.
-Dobrze.- odpowiedziała zmieszana. Wróciłem do Harrego.
-Wszystko będzie dobrze, nie denerwuj się. -O czym chcieliście porozmawiać?- odezwał się ojciec. Usiadł na fotelu, a mama na jego oparciu.
-Um właściwie chcieliśmy wiedzieć, dlaczego nam nie powiedzieliście nam, że znaliśmy się w dzieciństwie.
-Słucham?- zapytali w tym samym czasie. Wziąłem album, który leżał koło Hazzy i pokazałem im zdjęcie, na którym byliśmy razem w piaskownicy i budowaliśmy zamki z piasku.
-Znaliście moich rodziców?
-Oh Mark, powiedzmy im.
-Co?- zapytałem.
-Przyjaźniłam się z twoją mamą Harry.- zaczęła.- Byłyśmy najlepszymi przyjaciółmi od kiedy tylko się wprowadziła do Doncaster.
-Dlaczego nam tego nie powiedziałaś?
-Mark powiedz im.- tata był wpatrzony w jeden punkt.- Mark.- szturchnęła go. Ojciec po chwili spojrzał w naszą stronę.
-To może trochę wami wstrząsnąć. Jesteście braćmi.
-Co? To już wiemy, przecież adoptowaliście Harrego. Jest moim bratem ale tylko na papierze.
-Harry spójrz na mnie. To ja, to ja jestem twoim biologicznym tatą.
-Co? Ale jak? Nie to nie możliwe! Mój tata nie żyje!
-To ja nim jestem. Zdradziłem twoją mamę Lou. Byliśmy pijani to był wypadek i..
-Pijani?! Wypadek?!
-Twoja mama mi wybaczyła- prychnąłem. I wtedy to do mnie dotarło.
Otworzyłem szeroko usta i oczy.- My jesteśmy...- głos mi się załamał.
-Braćmi Louis. Jestem biologicznym ojcem twoim i Harrego.
-N-nie t-to n-niemożliwe.- spojrzałem na niego. Na mojego brata. Łzy ciągle leciały mu po policzkach. Jego warga stała się blada od ciągłego przygryzania jej, a dłonie zaciśnięte w pięści.
My jesteśmy braćmi. Nie możemy być razem.
-Harry.-jęknąłem.
-Lou, wszystko w porządku?-zaśmiałem się histerycznie i pokręciłem głową.
-Nie! Jak może być cokolwiek w porządku?-podszedłem do niego.- Skoro ty tu sobie stoisz od tak prawie nagi!
-Ale...
-Nie! Zamknij się Styles.- wepchnąłem go do pokoju.- Nienawidzę cię! Tak bardzo. To wszystko przez ciebie! Ty cholerny dupku.
-Lou nie rozumiem...
-Jasne, że nie rozumiesz- przerwałem mu.- Ty jesteś normalny! - podszedł do mnie i oplutł moje policzki swoimi dłońmi.
-Ciii, już spokojnie.-uspokajał mnie.
-Ty niczego nie rozumiesz!
-To mi wytłumacz Lou! Jesteś jakiś dziwny! Nie wiem czy masz tak z każdym z kim się kolegujesz.. ale zachowujesz się jak jakieś dziecko! Raz jest ok, naprawdę świetnie, dogadujemy się a zaraz musisz wszystko spieprzyć! Przez te trzy dni było naprawdę dobrze, ale nie ! Louis pieprzony, Tomlinson musi wszystko spieprzyć.- zrobił dwa kroki do tyłu. Nie wiedziałem, że go to rani.
-Tylko z tobą tak mam...-przerwa- To nie powinno się zdarzyć Harry nie powinno.
-Co, co nie powinno się zdarzyć?
-Nie... nie. Ja nie mogę.-złapałem się za włosy. - Kurwa Harry.
-Louis! Powiedz mi o co chodzi! Dlaczego mnie nienawidzisz? Dlaczego?
-Bo cię kocham dupku! Ale to nie ma znaczenia- ciągnąłem - Ty jesteś facetem, którego pociągają dziewczyny.- nie czekając na jego odpowiedź wybiegłem z głośnym trzaśnięciem drzwiami z jego pokoju.
-----
-Lou.- usłyszałem zza drzwi.
-Spadaj Harry!
-Lou daj mi coś wyjaśnić. Proszę.- wstałem i szybkim krokiem podszedłem do drzwi otwierając je.
-Co? Chcesz mi teraz powiedzieć, że jestem totalnym świrem? Proszę bardzo!-zaśmiał się i szeroko uśmiechnął.- Co? Jestem aż taki żałosny? -złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Nasze usta spotkały się w pocałunku. Byłem zdziwiony ale go oddałem. Bo hej! To mogło się już nie stać.
Nie był on delikatny, był on pełnym pożądania. Zarzuciłem mu ręce za szyję, a on przysunął się bliżej mnie. Po chwili oderwał się od moich ust i przeniósł je na moją szyję robiąc tam dwie malinki.
----
-Louis!
-Rozluźnij się słońce.-zacząłem zataczać palcem kółka, po wewnętrznej stronie jego ud i składać krótkie pocałunki na jego brzuchu. Kiedy poczułem, że Harry nie był już tak spięty poruszyłem się w nim powoli, a po jakimś czasie przyspieszyłem.
-O jaapier... Lou, tak!.-jęknął, domyśliłem się, że trafiłem w jego czuły punkt. Po pewnym czasie doszliśmy razem z naszymi imionami. Opadłem na niego zmęczony.
-To było..
-Niesamowite- dokończył za mnie. Zszedłem z niego i położyłem się koło Hazzy. Wtulił się we mnie, kładąc głowę na mojej klatce.-Też cię kocham. -szepnął zmęczony. Uśmiechnąłem się szeroko.
----
-A i jeszcze jedno.- powiedziałem po chwili ciszy. Uniósł brew. Podniosłem się z łóżka i stanąłem przodem do niego.
-Louis...? Co ty robisz?
-Haroldzie Edwardzie Stylesie- uklęknąłem przed nim- Czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?
-Oczywiście. Jeszcze się pytasz.-zaśmiałem się, a on mnie pocałował.
Wspomnienia. Tylko to miałem teraz w głowie. Jego zdziwienie kiedy zabrałem go do kina na film o gejach, nasza pierwsza poważna kłótnia. Pacałunki na wieży Eiffla, kiedy w oczach miał łzy szczęścia na Moście Miłości.
-Lou! Patrz jak tu pięknie!- uśmiechnąłem się do niego czule.
-To i tak nigdy tobie nie dorówna.- zarumienił się.
-Przylecimy tu jeszcze kiedyś? Chciałbym tym razem chodzić po tych ogrodach z tobą za rękę.
-Przylecimy skarbie.- poczochrałem jego włosy.
-Loulou?
-Tak?
-Zrobisz mi wianek?
-Hazz.- zaśmiałem się i założyłem mu rękę za ramię.- Nie umiem.- posmutniał.
-To się nauczysz!
-Nie Harry.- jęknąłem.
-Proszę Lou! Będę twoim chłopakiem w wianku. Wyobraź sobie mnie w nim.
-Nienawidzę cię.- tak, teraz to na pewno nauczę się go robić.
-Wygrałem, znowu!
-Oh zamknij się.- zaciągnąłem go w boczną uliczkę ogrodu i pocałowałem.
----
-Pada.- mruknął.
-Zauważyłem.- wplątałem swoją dłoń w jego włosy, a on leżał na mojej klatce.
-Zawsze marzył mi się pocałunek w deszczu.- westchnął marząc. Przewróciłem go tak, że teraz wisiałem nad nim. Cmoknąłem go w usta i wyszeptałem ciche "ubieraj buty". Kiedy mieliśmy na sobie obuwie chwyciłem go za rękę i wybiegliśmy przed hotel.
-Kocham cię.- złączyłem nasze usta w pocałunku. Byliśmy cali mokrzy ale co z tego? Ważna jest chwila i to, że mogłem spełnić jego marzenie.
-Ja ciebie też kocham.- powiedział przed następnym.
----
Założyłem plecak na ramię i ruszyłem w stronę schodów. Zatrzymałem się w połowie ich długości i zawróciłem do jego pokoju. Cicho otworzyłem drzwi, wszedłem do ciemnego pomieszczenia i usiadłem na łóżku. Harry smacznie sobie spał, otulony ciepłą kołdrą. Złożyłem na jego czole długi pocałunek.
-Śpij dobrze Curly.
Kocham go. Cholera on jest moim promyczkiem, moim szczęściem. Nie, nie mogę z niego zrezygnować.
-Hazz.- przysunąłem siędo niego.- Curly.- podniosłem jego twarz i otarłem łzy z policzków, wypuściłem wargę z pomiędzy jego zębów i chwyciłem go za dłonie.
-M-my jesteśmy b-braćmi.- powiedział z przerażeniem.
-Wiem.- uśmiechnąłem się smutno.
-L-louis m-my nie może-emy.
-Cii już spokojnie.- objąłem go.- Chcesz?- spojrzałem w jego oczy.
-Chce.- szepnął.
-Możecie nam wyjaśnić co znaczy to wszystko?- odezwał się ojciec. Harry przytaknął głową.
Wstałem, mój chłopak zrobił to samo, objąłem go w pasie.
I wtedy popełniłem błąd.
Wziąłem głęboki wdech.- Jesteśmy razem.
-Co?! Co?! Nie możliwe! Nie możecie być razem i nie będziecie!- jego twarz była cała czerwona ze złości.- Nie pozwolę na to!- wstał i popchnął mojego ukochanego na kanapę.
-Co ty robisz?! Nie dotykaj go!- popchnął i mnie. Upałem na ziemię. Zemdlałem.